O wolnym rynku (1992)
Polska stoi wobec dwóch dróg, kapitalizmu i socjalizmu. O ustroju decydują stosunki własnościowe: kapitalizm opiera się na własności prywatnej, a socjalizm na państwowej. Cechą kapitalizmu jest wolność, socjalizmu biurokracja. Marksiści wprowadzili socjalizm zabierając ludziom ich własność i w ten sposób uzależniając ich od biurokratycznego państwa. Natomiast w kapitalizmie własność prywatna jest chroniona.
Jak z tego wynika, żyjemy nadal raczej w socjaliźmie. Większość własności znajduje się nadal w rękach państwa. W małym tylko stopniu zwrócono własność zrabowaną przez komunistów. Prywatyzacja przemysłu państwowego dopiero się zaczyna, i tak samo komunikacji, oświaty, zdrowia. Jedynie handel jest w dużym stopniu prywatny i oczywiście rolnictwo; dlatego zresztą jest co kupić i co jeść.
Następnie, własność się na różne sposoby ogranicza. Przede wszystkim przez wysokie podatki. Na milion zarobków oddaje się na składki i podatek dochodowy następne osiemset tysięcy. Do tego dochodzą duże podatki ukryte w cenach!. Czyli właścicielem swoich zarobków jest w jednej trzeciej albo w jednej czwartej. Drugie ograniczenie, to kontrola finansowa sprawowana przez banki; co z tego, że ziemia należy do rolników, sklepy do kupców itd., jeśli kredyt jest głównie państwowy albo nomenklaturowy? (przy okazji: uczciwy prywatny bank nie rujnowałby ani nie odstraszałby klientów przez zawyżone odsetki). Trzecie, to system koncesji i utrudnień prawnych hamujących przedsiębiorczość i dający okazję do korupcji. Czwarte, to bardzo niewystarczająca ochrona własności przez policję i sądy.
Gospodarka zdominowana wprost lub pośrednio przez państwo i jego urzędników musi kuleć — przekonaliśmy się o tym za PRL-u aż nadto. Nic dziwnego, że chroma jest nadal, bo wciąż opiera się na podobnych zasadach. Elementy rynku, reformy Balcerowicza, usamodzielnienie przedsiębiorstw, mityczna polityka antyrecesyjna są w gruncie rzeczy zabiegami kosmetycznymi. Firmy państwowe są bowiem z zasady mniej opłacalne (na Zachodzie obliczono, że państwowe przedsięwzięcia są średnio o 60% kosztowniejsze od prywatnych; znanym przykładem jest państwowy koncern Renault we Francji, który długie lata miał ogromny deficyt — równy podatkom wpłacanym państwu przez prywatnego Peugeota).
Skoro zbyt duże wydatki państwowe wykrwawiają gospodarkę, pomóc jej może prywatyzacja i redukcja budżetu państwa, a nie nowe pomysły ministrów, którzy gospodarką rządzą. Zabrać państwu, oddać obywatelom! Poradzą sobie lepiej niż urzędnicy. Warto to powtórzyć nawet sto razy.
Jak sprywatyzować? Sądzę, że przez sprzedaż, przy czym obywatele mogą otrzymać bony uprawniające do zakupu akcji w proporcji do czasu pracy i nauki. Wtedy każdy będzie wiedział, czego jest właścicielem. Prywatyzacja powszechna przez rozdanie udziałów w ogromnych funduszach inwestycyjnych jest mniej dobra, bo wpływ akcjonariuszy indywidualnych będzie żaden.
Następna cecha socjalistycznej drogi na dno to zbytnie wydatki socjalne. Biorą się one z zasady, że państwo najpierw obywatelowi zabiera, a potem pomaga, rzekomo bezpłatnie. Na Zachodzie wydatki socjalne, też podwojone przez oszustwa fałszywych bezrobotnych i koszty administracyjne, są hamulcem dla gospodarki. Związki zawodowe stosują szantaż. Socjaliści zyskują jednak głosy, obiecując spragnionym bezpieczeństwa ludziom rozmaite rozdawnictwo („daję, bo nie moje”).
Utrzymywanie socjalizmu w gospodarce naraża też majątek narodowy na rozkradanie. W dawniejszym socjalizmie własności państwowej jako tako pilnowano. Gdy komuniści postanowili oddać władzę, najpierw znieśli bariery, by się jeszcze nachapać. Ograbianie państwowego poprzez państwowo-prywatne spółki, kupno za pół darmo oraz oszustwa podatkowe i celne nadal jest dość łatwe, choć od 1989 przynależność partyjna straciła na znaczeniu.
Rozgrodzony płot do państwowego sadu urządza wielu „biznesmenów”. Radą jest oczywiście nie zdwajanie przekupnych straży, lecz szybka prywatyzacja — żeby nie było skąd kraść. Świnie nie znikną, ale koryto można zlikwidować (słuszne hasło wyborcze UPR).
Przy okazji świat biznesu przestanie sprzyjać lewicy. Ta absurdalna sytuacja wynika oczywiście częściowo stąd, że liczni właściciele to byli komuniści, z rozpędu sprzyjający dawnej ideologii — a nie tylko z pokusy „złodzieizacji” majątku państwowego. Jednak gdy sytuacja się zmieni, dostrzegą, że urządza ich ochrona własności, moralność w masach, obniżka podatków, czyli idee prawicowe.
Opóźnienie w fazie mają zresztą i przeciwnicy PRL. Konsekwentnie za normalnym kapitalizmem jest tylko UPR, PC i część ZChN. Reszta, mimo rozmaitych ideologii (czy to laickich czy chrześcijańskich) sprzyja elementom socjalistycznym w gospodarce. (1992).
[P.S. Dlaczego nie zaliczyłem do partii prokapitalistycznych KLD i UW? — Nietrudno dostrzec, że ich poparcie dla wolnego rynku skończyło się na hasłach. Zamiast prywatyzować, utworzono centralnie zarządzane fundusze inwestycyjne; podatki i akcyzy poszły w górę. Reprywatyzację sabotowano. AWS popiera socjal i dojące kieszeń obywateli instytucje w rodzaju kas chorych i ZUS-u. Obecnie partie typu prawicowego też nie są konsekwentne: PO z powodu spadku po KLD i UW, PiS z powodu przeceniania roli państwa, LPR z powodu złudzeń co do możliwości pomocy socjalnej z jego strony.]
Zbiór artykułów i felietonów M. Wojciechowskiego: Wiara — cywilizacja — polityka. Dextra — As, Rzeszów — Rybnik 2001
opr. mg/ab