Czy to wina obecnych nastolatków, że mają chore poglądy? Nie! Po prostu nie mają skąd czerpać pozytywnych wzorców, więc automatycznie chłoną przeciętność, prostactwo i chamstwo.
„Syzyfowe prace” i „Kamienie na szaniec” to książki powszechnie znane. Przekazują nam ideały młodzieży, która walczyła w imię niepodległej Polski z zaborcami i okupantami. Niestety, przypuszczam, że w obecnych latach większość z moich rówieśników nie potrafiłaby wymienić chociaż po jednym bohaterze z wyżej wspomnianych książek. Mało tego, nie potrafiłaby powiedzieć nic pozytywnego o naszej Ojczyźnie. Dlaczego?
Jedno z krakowskich gimnazjów. Lekcja historii. Nauczyciel świetnie przekazujący wiedzę historyczną i rzeczywiście wymagający. Rzadko spotyka się obecnie tak dobrych nauczycieli. Na jego pytanie, kto obronił Warszawę w 1920 roku przed nawałą bolszewicką pada odpowiedź: „Tuchaczewski”. Tym, którzy znają prawidłową odpowiedź, a jest ich niewielu, włos na głowie się jeży. Nauczyciel mówi, że to błędna odpowiedź. Na co osoba pytana pokazuje zeszyt, w którym błędnie zapisała notatkę, i upiera się przy swoim zdaniu. Na końcu stwierdza: „A, co to za różnica, Piłsudski czy Tuchaczewski!”.
Inne gimnazjum. Lekcja polskiego. Nauczyciel równie świetny co wspomniany historyk. Uczeń z wyraźną kpiną wyraża się o polskich bohaterach narodowych: „Bo na cholerę mi o nich cokolwiek wiedzieć”.
Jeszcze inne gimnazjum. Lekcja wiedzy o społeczeństwie. Dyskusja na temat polityki. Ktoś z klasy stwierdza, że dobrze, iż w 1981 roku wprowadzono stan wojenny. Nauczyciel potwierdza i przytacza bezsensowne argumenty. Stwierdzeń tego nauczyciela tego typu jest więcej. Po prostu jego umysł jest przesiąknięty lewactwem. Trwała się robi na głowie, jak stwierdza mój znajomy historyk.
Ta sama szkoła. „Polska to szambo, bo drogi ma słabe” – stwierdza jeden z uczniów. Inny potwierdza, dodając kilka niewybrednych epitetów dotyczących rządzących.
Dość przykładów. Można by ich mnożyć w nieskończoność. Każdy, kto ma styczność ze współczesną młodzieżą, mógłby takich przykładów podawać setki.
Znamy współczesną polską młodzież. Jest wśród nich wiele osób o normalnych, zdrowych poglądach, które nazywają zło złem, a dobro dobrem. Nie jest tak, że nie ma dla nich różnicy, czy chodzą w normalnym ubraniu, czy w modnej czerwonej koszulce z wizerunkiem Che Guevary, na dodatek z kilkunastoma kolczykami na twarzy. Naturalnie wybierają to, co sprzyja wartościom katolickim, czy ogólnie pojętym zasadom etycznym. Są oni jednak zazwyczaj zatopieni w morzu lewicowo-liberalnego motłochu, który sam mając problemy, próbuje tymi problemami obarczyć innych. A jakie to problemy? Alkoholizm, narkomania, erotomania itd.
Znamy współczesną polską młodzież. Tylko czy aby na pewno jest ona ducha prawdziwie polskiego? Patriotyzm? W większości szkół reagują na to słowo gromkim śmiechem. Przecież nie można kochać kraju, gdzie drogi są słabe, gospodarka jeszcze słabsza, gdzie czterdzieści procent ludzi chodzi do kościoła, a państwem rządzi „kaczyzm”. Można mnożyć przykłady polskich bohaterów narodowych. Co z tego, skoro będziemy wyśmiani?
Rozmawiam z wieloma ludźmi w moim wieku, którzy opowiadają, co się w ich szkołach dzieje. Absolutnie nie chcę opłakiwać, jaką to złą mamy współczesną młodzież, ponieważ równocześnie sam na siebie bym narzekał. Chcę narzekać na dorosłych, pokolenie starsze, które nie potrafiło przekazać odpowiednich wartości mojemu pokoleniu. Czy to wina obecnych nastolatków, że mają chore poglądy? Nie! Po prostu nie mają skąd czerpać pozytywnych wzorców, więc automatycznie chłoną przeciętność, prostactwo i chamstwo.
Dorośli mają daleko gdzieś wychowanie patriotyczne młodzieży. Może brzmi to twardo, ale taka jest prawda. Sami wykąpani do cna w czerwonym szambie komunizmu, nie potrafią się odnaleźć w demokratycznej Polsce. Mieli wzorce socjalistyczne, nie otrzymali odpowiedniego wychowania. A czy sami postarali się o odpowiednie dla siebie wychowanie?
Żyją w chorym kompleksie narodowym. Twierdzą, że Polacy w czasie II wojny światowej mordowali Żydów. Mówią to, podczas gdy my powinniśmy być dumni ze swojej postawy wobec „starszych braci w wierze”. Jak młodzież ma w tym momencie protestować i domagać się prawdy historycznej, gdy niektórzy nauczyciele historii dostają stypendia od organizacji żydowskich w celu udowadniania polskiego, prawie na równi z hitlerowskim, antysemityzmu. Jeśli nauczycielka w szkole podstawowej, gdy zaprotestowałem na jej stwierdzenie o mordowaniu Żydów przez Polaków i zacząłem ten mój sprzeciw argumentować, powiedziała: „Nie będę z tobą dyskutowała”.
Żyją w chorym kompleksie narodowym z powodu wyśmiewania wszelkich wartości patriotycznych, z powodu zapominania o naszych bohaterach narodowych. Nie dostrzegają bogactwa kulturowego naszej Ojczyzny, trwale zakorzenionej w cywilizacji łacińskiej. Żyją na kolanach, nie potrafią, nie chcą wstać, wyprostować się i z dumą powiedzieć: „Jestem Polakiem”, a później dodać: „Polska Matką naszą – nie wolno mówić o Matce źle!”.
„Socjalizm nie był taki zły, na pewno było lepiej niż jest teraz” – słyszy się od dorosłych osób. Kult – bądź co bądź – znienawidzonego systemu trwa nadal. Nie tylko wśród oszołomów z Komunistycznej Partii Polski, działającej – o zgrozo! – legalnie. Kult ten opiera się na przekonaniu, że obywatelowi wszystko się należy, ale broń Panie Boże, by ten sam obywatel miał wyjść z jakąś inicjatywą. Od tego w końcu jest władza!
Kolejnym problemem, bardzo połączonym z zakorzenieniem w systemie komunistycznym, jest polski system edukacyjny. Jest to swoista tajemnica poliszynela. Każdy widzi problem, ale nikt nie chce zadziałać. Widzą nauczyciele, dyrektorzy szkół, pracownicy kuratoriów, metodycy. Dostrzegają to zainteresowani rozwojem i wychowaniem swoich dzieci rodzice. Wreszcie dostrzegają to sami uczniowie, ale ci, którym zależy na szlachetnym wychowaniu i na odpowiednim, wartościowym rozwoju. Ale nikt nic praktycznie nie robi. Tylko rządzącym zależy, by naród był głupi. Lepiej żeby myślał, jak przeżyć kolejny dzień, niż by coś w Polsce zmienić.
Gdy czyta się książki, których fabuła dotyka realiów dwudziestolecia międzywojennego, zauważa się, że nauczyciel miał wtedy szacunek. Był on rzeczywiście osobą inteligentną, oczytaną, która z trudem, wyrzeczeniem, ale z wytrwałością zdobyła wykształcenie. Kiedyś bowiem ukończyć z dyplomem studia uniwersyteckie było ogromnym osiągnięciem, nie tak, jak teraz, gdy większość, jeśli chce sobie napisać przed nazwiskiem skrót „mgr”, idzie na studia zarządzania i bankowości, najlepiej zaoczne, by w ogóle się już niczego nie uczyć. Niestety, inteligencja, którą z trudem wykształciła II Rzeczpospolita, została wymordowana w Palmirach, Katyniu czy w innych miejscach kaźni. Ta, która się ostała, z sukcesem była eliminowana z życia kulturalnego i inteligenckiego Polski Ludowej. Opuszczała Polskę zmuszana do emigracji, jak w czasie stanu wojennego. Wykształcono więc w systemie komunistycznym miernych, ale wiernych, którzy pochodząc z zupełnych nizin społecznych, uczepili się władzy i tam już pozostali. Dobrze o tym traktuje piosenka Jacka Kaczmarskiego „Korespondencja klasowa”, gdzie pochodzący z ubogiej wsi chłopak dostał się na uniwersytet i, zachłysnąwszy się „inteligenckim towarzystwem”, zaczyna pogardzać swoim ojcem:
Tato! Piszesz ty a nie wiesz już na jakim świecie żyjesz!
Kto tam teraz trzyma świnie albo sieje wczesną wiosną!?
Ja tu całą politykę w małym palcu mam i tyle!
Miejsce swoje odnalazłem! I na miejscu siedzę mocno!
Na mnie i podobnych do mnie przyszłość kraju dziś spoczywa!
Czy wy chociaż wiecie na wsi co to jest egzekutywa?!
Mnie tu męczą, że mam ojca, który ziemi źle używa!
Weź ty się skolektywizuj! Nie ma to jak w kolektywach!
Jak nasz naród ma być mądry, kiedy uczniowie tego typu nauczycieli dzisiaj sami uczą w szkołach? Owszem, wielu z nich nie pozwoliło się zmanipulować przez propagandę socjalistyczną i zachowali swoje własne zdanie, zachowali swoja godność. Dzięki samozaparciu i rodzinie.
Rodzina, nazywana powszechnie, według definicji, podstawową komórką społeczną, spełnia ogromną rolę w wychowaniu dziecka. Wie o tym każdy z nas, nie jest to coś odkrywczego – można rzec. Dlatego też jakie mamy rodziny, takie są również dzieci. Jeżeli czterdziestokilkuletnia matka pewnego nastolatka nadal nosi glany, farbuje się na ekstremalne kolory typu zielony czy różowy, nosi tak zwane „pieszczochy” i słucha heavy-metalu, to jest z nią chyba coś nie tak. Jak tu się dziwić, gdy syn mówi, że środki antykoncepcyjne są bardzo dobre, a Kwaśniewski był świetnym politykiem? Wina wówczas nie leży w dzieciach. Taka jest prawda, że nikt w wieku piętnastu, szesnastu lat nie ma wyklarowanych jeszcze poglądów politycznych i społecznych. W większości poglądy te zaszczepili rodzice, czasem dobrze, czasem niestety źle.
W wieku dorastania normalną rzeczą jest bunt młodzieńczy. Bunt przeciwko temu, co przekazują dorośli, zupełny idealizm i chęć uporządkowania świata po swojemu. Dzięki temu buntowi mamy chuliganów i wszelkich profesorów, którzy głoszą mit o „bezstresowym wychowaniu”, czyli de facto ich popierających. Buntowi zawdzięczamy również pisarzy, poetów, dziennikarzy, ludzi związanych z kulturą i sztuką, którzy potrafili wyrazić sprzeciw przeciwko swoim konformistycznym rodzicom. Bunt zatem jest normalnym i naturalnym następstwem rozwojowym wśród młodzieży. W swojej naiwności myślałem, że może chociaż moje pokolenie skieruje ten bunt przeciwko swoim rodzicom, którzy za bardzo uważali na lekcjach w szkołach Polski Ludowej, że będą potrafili wyrazić swój sprzeciw i zapanuje swoista „moda na konserwatyzm”. Tak się nie stało. Brakowi buntu, a raczej skierowaniu go na złe tory, winne są media.
Media to kolejna grupa, która kształtuje młodzież. Ma ona często większy wpływ na kształtowanie się charakteru nastolatków, niż rodzice. Często bywa tak, że zapracowany rodzic zostawia dziecko sam na sam z telewizorem. A dziecko ogląda wówczas idiotyczne „Rozmowy w toku”, „Szymon Majewski Show” czy „Kuba Wojewódzki”. Nie dziwmy się, że wynosi z tych programów takie same zachowania i poglądy. Raz do roku, w celu wylansowania się na dobroczyńcę ludzkości, staje z puszką Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a później za te pieniądze często uczestniczy w Woodstocku. A co tam się dzieje, opowiadać nie muszę.
Tak więc polskie młode pokolenie kształtują rodzice, szkoła i media. Tyle. Daj Boże, żeby kształtowały w zdrowy sposób, czy to rodzice, czy szkoła, czy media. Daj dobrych i kochających rodziców, mądrych i inteligentnych wychowawców i promujących dobre wartości dziennikarzy, bo inaczej może być z Polskim Narodem bardzo źle.
opr. aś/aś