Salony i saloony

Kiedy wreszcie skończy się okłamywanie Polaków odnośnie "osiągnięć" PRL?

Ciągle żyjemy historycznym kłamstwem wsączanym nam do głowy od 60 lat. Kłamstwem o PRL-u jako państwie polskim i kłamstwem o niezwykłym postępie dokonanym w tej epoce.

Agenci, agenci, agenci rozniosło się po Polsce tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Marszałek Sejmu, druga osoba w państwie, został kolejny już raz uznany przez sądy za kłamcę lustracyjnego. Najbardziej porażające było jednak uzasadnienie wyroku. Człowiek od lat pełniący najwyższe urzędy państwowe zostaje wskazany jako mały donosiciel pobierający pieniądze za swoje informacje przekazywane dziwnemu Agenturalnemu Wywiadowi Operacyjnemu. Potem tenże polityk tłumaczy się, że po prostu przeszedł normalne przeszkolenie wojskowe. Z tłumaczeń wynika wszakże, że Józef Oleksy był szkolony na szpiega, który ma zostać skierowany za linię frontu.

Przy okazji całej sprawy dowiedzieliśmy się o supertajnej jednostce wywiadu, jaką była owa AWO. Wielu ekspertów podkreśla, że wywiad operacyjny podlegał bezpośrednio Sowietom i miał działać na potrzeby Armii Czerwonej atakującej „zgniły Zachód". W najlepszym więc razie marszałek polskiego Sejmu był szpiegiem przeszkolonym na wypadek wojny komunizmu ze światem demokratycznym. W najgorszym zaś kłamcą, którego niezwykle liberalna ustawa lustracyjna odsuwa na 10 lat od pełnienia stanowisk publicznych. Przyznam, że jak na początek szesnastego roku polskiej niepodległości, żaden z tych wizerunków nie wygląda zachęcająco.

Podobnie wygląda sprawa Małgorzaty Niezabitowskiej. Dziennikarka i była rzeczniczka rządu Tadeusza Mazowieckiego zaalarmowała opinię publiczną, że znalazła się jej teczka w aktach Instytutu Pamięci Narodowej. Teczka, z której wynika, że pani Niezabitowska była współpracowniczką komunistycznej bezpieki, donoszącą na kolegów z redakcji „Tygodnika Solidarność". Niezabitowska twierdzi, iż dokumenty zostały spreparowane przez Służbę Bezpieczeństwa. Rodzi się wszakże pytanie: dlaczego pani minister ogłosiła artykuł zatytułowany szumnie „Prawdy jak chleba" dopiero wtedy, gdy do jej teczki dotarł gdański dziennikarz Krzysztof Wyszkowski, a do Małgorzaty Niezabitowskiej przeciekły z IPN informacje, że jej dokumenty się odnalazły. Jakoś przez kilkanaście lat Małgorzata Niezabitowska nie domagała się odnalezienia swojej teczki i oczyszczenia z podejrzeń, które przecież w środowisku były formułowane.

Przy okazji sprawy Niezabitowskiej przeczytaliśmy kuriozalny opis, jak to minister spraw wewnętrznych rządu Mazowieckiego odciąga panią minister tego samego rządu w kąt i opowiada, że jej teczkę wyniósł generał Kiszczak, ale on nie może nic zrobić.

Szesnaście lat minęło

Zaczyna się kolejny rok III Rzeczypospolitej. Zaczyna się pod znakiem wypadających z szafy kościotrupów PRL-u. Nie przesądzając o winie czy niewinności dwóch wymienionych przed chwilą osób, można chyba powiedzieć, że ich sprawy udowodniły, iż ciągle żyjemy jeszcze w systemie, który bywa złośliwie określany mianem PRL bis. O potędze komunistycznych służb świadczy również afera „Orlenu". A także tysiące różnych przecieków informacyjnych. Fotografie pani Jolanty Kwaśniewskiej, łamiącej się opłatkiem z ludźmi ściganymi przez policję i Interpol, zamieszczone przez dziennik „Życie", nie dowodzą, rzecz jasna, że byli to przyjaciele prezydenckiej pary. Dowodzą natomiast, w jakim kręgu towarzyskim obracali się ludzie rządzący Polską. Gdy czytamy informacje o dramatycznie niskim poziomie zaufania obywateli do świata politycznego i zestawiamy je z upiornym kręgiem afer, agenturalności, podejrzanych kontaktów, to możemy tylko stwierdzić, iż jakzwykle vox populi vox Dei. Że obywatele po prostu zachowują się racjonalnie. Bo jeśli w towarzystwie podejrzanych gangsterów pada radosne stwierdzenie, iż człowiek nieskazany prawomocnym wyrokiem jest niewinny, to można uznać, że gangsterzy zachowują się racjonalnie. Cała ich działalność polega na grze z wymiarem sprawiedliwości. Jeśli jednak takie zdanie powtarzają najwyżsi urzędnicy państwa, to trzeba złapać się za głowę. Jak czuje się Józef Oleksy odmawiający prawa do głosowania swojemu koledze panu Pęczakowi, który siedzi w areszcie, jeszcze przed sprawą sądową, skoro on sam kilkakrotnie był już skazywany przez sądy za lustracyjne kłamstwo zagrożone karą infamii - gorszą od kary za łapownictwo?

Dla porządku przypomnę jeszcze, że trójka czołowych działaczy SLD w Kielcach siedzi na ławie oskarżonych, a prokurator zażądał dla nich kar bezwzględnego więzienia. Jeszcze trochę, a okaże się, że najpotężniejszym lobby w Sejmie stanie się lobby więzienno-aresztanckie. Tymczasem ta grupa 550 (Sejm i Senat) wybrańców narodu powinna być poza wszelkimi podejrzeniami. Nie jest przypadkiem, że ustawodawca nie przewidział sposobu głosowania przez posła siedzącego w więzieniu. Bo to się najzwyczajniej nie mieści w głowie. Jeśli nawet członkowi elity politycznej przytrafi się, bo ja wiem, wypadek samochodowy z jego winy, to po prostu powinien zrzec się mandatu parlamentarnego. A nie tłumaczyć, że póki nie jest skazany, jest niewinny. Wobec grupy ludzi (bardzo niewielkiej) mieniącej się elitą narodu nie obowiązuje zasada domniemania niewinności, a domniemania winy. Sprawowanie najwyższych urzędów w państwie jest zaszczytem i służbą. Będę pierwszym, który potępi brukowe gazety za poniewieranie zwykłego obywatela. Nawet osób publicznych, aktorów czy piosenkarzy, za to, że zdarzyło im się zrobić awanturę, być nietrzeźwym etc. Wyjątkiem jest jednak grupa ludzi, którym powierzamy decyzje dotyczące państwa. Oni powinni być poza podejrzeniami. A kiedy cień podejrzenia na nich padnie, to bez słowa winni odsunąć się do czasu wyjaśnienia sprawy. Właśnie w interesie dobra publicznego i zaufania do instytucji państwa.

Poseł jest człowiekiem, któremu powierzamy decyzję o naszych podatkach, zarobkach i bezpieczeństwie. Zgodnie z konstytucją, każdy z nich jest reprezentantem całego narodu. Co wcale nie znaczy, że ma być krętaczem lub przestępcą, bo tacy też są obywatelami. Przeciwnie, ma być lepszy. W innym wypadku grupa kulawych powinna zażądać, by w reprezentacji piłkarskiej był co najmniej jeden beznogi piłkarz, gdyż inaczej nie uznają takiej reprezentacji za swoją. Elita z samej istoty ma tworzyć wzorce. Ma składać się z najlepszych.

To samo dotyczy Małgorzaty Niezabitowskiej. Skoro przez kilkanaście lat nie dążyła do ujawnienia prawdy o swojej teczce, żyjąc w radosnym przekonaniu, że tej teczki nie ma, to nie może się dzisiaj dziwić, że pada na nią ciężki cień podejrzenia. Tym cięższy, że całe środowisko, do którego pani Małgorzata należy pod hasłem moralnej wyższości, ferowało wyroki wobec różnych ludzi, a innym (jak generałowi Jaruzelskiemu czy Kiszczakowi) udzielało rozgrzeszeń. Kiedy słyszymy o teczkach wynoszonych lub niszczonych, możemy zadać pytanie - czy wyroki wydawane przez grupę „samonominowanych" autorytetów moralnych były dobrowolne, czy może miały być polisą ubezpieczającą przed reanimacją wyniesionych teczek?

„Posprzątać dom dzieci"

Rozpoczynający się rok będzie czasem wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Wszelkie znaki świadczą, że do władzy dojdą nareszcie siły polityczne, niezwiązane układem zawartym przy okrągłym stole. Układem, który - jak widać z perspektywy czasu - dawał ochronę ludziom związanym z dawnym systemem. A także układem, który tworzył parasol ochronny nad uwłaszczeniem nomenklatury. Z biegiem lat dowiadujemy się coraz więcej o tym, jak bardzo przegniłe były fundamenty okrągłego stołu. Jak wiele decyzji zapadało w wyniku „teczkowych" szantaży i ciemnych interesów. Wygląda na to, że obecny rząd jest powołany przede wszystkim do tego, by zabezpieczyć materialne interesy beneficjentów okrągłego stołu.

Dziesięć lat temu Aleksander Kwaśniewski rozpoczynał swoją kampanię wyborczą pod hasłem „Wybierzmy przyszłość". Uwierzyły mu miliony Polaków. Mimo upływających lat, nie dokonaliśmy bilansu epoki komunistycznej. Ciągle żyjemy historycznym kłamstwem wsączanym nam do głowy od 60 lat. Kłamstwem o PRL-u jako państwie polskim i kłamstwem o niezwykłym postępie dokonanym w tej epoce. Tymczasem wystarczy spojrzeć na Hiszpanię czy Finlandię, kraje będące pod koniec II wojny światowej na podobnym poziomie rozwoju jak Polska, by zauważyć, jakie szkody wyrządził komunizm w gospodarce, jak bardzo wyhamował nasz rozwój. Wystarczy też porozmawiać z setkami tysięcy zbolszewizowanych mentalnie ludzi, przekonanych, że państwo powinno zapewnić im byt, wychować ich dzieci, aby dostrzec spustoszenia mentalne po komunizmie. Wystarczy wreszcie posłuchać marszałka Oleksego, by zobaczyć polityczne dziedzictwo komunizmu. W dziedzinie polityki historycznej zmarnowaliśmy ostatnie piętnaście lat. Ciągle jeszcze jesteśmy widzami „Czterech pancernych i psa". W rozpoczynającym się roku będziemy mieli okazję naprawienia serii żałosnych błędów i zasypania zmurszałego fundamentu III Rzeczypospolitej. Warto z tej okazji skorzystać, bo po raz trzeci historia może nam tej szansy nie dać. Wybierzmy przyszłość - bo taki wybór ma sens, ale tylko wtedy, gdy jest oparty na solidnym rozliczeniu z przeszłością, zarówno tą z lat pięćdziesiątych, jak i tą najbliższą - światem Ałganowów, Pęczaków, Jagiełłów i tysięcy bezimiennych agentów oraz aferzystów. Chrześcijańską cnotą jest wybaczanie, ale tylko wówczas, gdy winny okazał skruchę i żal za grzechy. Pokutą dla Polski powinno stać się stworzenie IV Rzeczypospolitej, w której elita będzie tworzyć prawdziwy narodowy salon w odróżnieniu od salonu III RP.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama