W tzw. "cywilizowanym" świecie chrześcijan nie prześladuje się fizycznie, ale wyklucza się z życia publicznego, przylepiając im etykietę "oszołomów", "ciemnogrodu" czy też "średniowiecza"
"W naszych czasach ceną, jaką trzeba zapłacić za wierność Ewangelii, nie jest już powieszenie, utopienie i poćwiartowanie, ale często wiąże się ona z odrzuceniem, wyśmianiem czy sparodiowaniem." Papież Benedykt XVI podczas pielgrzymki do Wielkiej Brytanii
Bardzo ucieszyłem się, że hasłem tegorocznego Dnia Papieskiego była "Odwaga Świętości", a społeczna kampania mu towarzyszącą skupiała się na trzech wielkich postaciach, które mogą uczyć nas odwagi: Papieżu Janie Pawle II, Kardynale Stefanie Wyszyńskim oraz bł. księdzu Jerzym Popiełuszko. Cała trójka żyła w takim okresie historii Polski, gdy obrona wiary i wartości chrześcijańskich związana była nawet z ryzykiem utraty życia. Mimo to nie ulękli się, przeciwstawili się złu, które wydawało się nie do pokonania i dzięki swej postawie, modlitwie, wierze udało się im odmienić oblicze naszej ziemi.
Dziś przyznając się do wiary i wartości chrześcijańskich nie ryzykujemy już życia, ale ciągle potrzebna do tego jest wielka odwaga. Ktoś mógłby zapytać? No jak to? To jakiś żart? W kraju, w którym 95% społeczeństwa deklaruje się jako wierzący, zdecydowana większość osób zawiera katolickie śluby i chce mieć katolickie pogrzeby, w którym 40% Polaków uczestniczy co niedziela w Mszach Świętych, praktykowanie religii chyba nie powinno być problemem?
Aby odpowiedzieć na to pytanie musimy wyraźnie rozgraniczyć dwie sfery - wiary i wartości. Dla XXI wieku charakterystyczny jest swoisty relatywizm moralny. Do wyznawanej religii podchodzimy najczęściej jak do półki w supermarkecie. Wybieramy tylko te elementy, jakie nam pasują. Podobny obraz serwuje nam świat mediów i kultury: wiara - tak, ale jej poszczególne elementy - już niekoniecznie. W konsekwencji rzeczywiście przyznanie się do tego, że wierzy się w Boga, nie jest w Polsce szczególnie trudne. Wielkim problemem jest natomiast przyznawanie się do tego, że żyje się w zgodzie z wszystkimi wartościami chrześcijańskimi. W wielu kręgach w ten sposób narażamy się na wyśmianie, pogardę, a w najlepszym wypadku bycie traktowanym z politowaniem.
Najbardziej jaskrawym przykładem są oczywiście kwestie światopoglądowe. Chcąc pozostać wiernym nauczaniu Kościoła w takich kwestiach jak homoseksualizm, in-vitro, czy antykoncepcja, musimy się liczyć z tym, że będzie się nam próbowało przypiąć łatkę oszołomów, fundamentalistów, nietolerancyjnych homofobów i ciemnogrodu.
Niestety, na wyśmianie narażamy się też w kwestiach dotykających bezpośrednio naszego życia. Przyznanie się, że nie chce się współżyć seksualnie aż do ślubu, nie chce się zamieszkać z narzeczoną w jednym mieszkaniu, czy w przypadku nastolatków, że nie piję się alkoholu, może zostać potraktowane jako prawdziwy "obciach".
Na każdym kroku jesteśmy bombardowani obrazami, które proponują styl życia sprzeczny z chrześcijańskimi wartościami. Bardzo łatwo możemy to prześledzić na przykładzie podejścia do seksualności. W zdecydowanej większości filmów poświęconych miłości, bohaterowie muszą w jego trakcie "wylądować w łóżku". Seksem epatują muzyczne teledyski, reklamy telewizyjne i billboardy. O seksie, w różnych ujęciach możemy przeczytać i usłyszeć praktycznie we wszystkich mediach. Wszędzie jest on traktowany jako naturalny element każdego kochającego się związku. Nie może więc dziwić to, że jak przyznajemy się publicznie do zgoła odmiennej postawy, to niektóre osoby odbierają nas jako nienormalnych. Co więcej pewnie wielu z nas samemu zastanawia się czy wartości chrześcijańskie naprawdę mają sens? A może to świat ma rację?
Nieraz spotykałem się z poglądami, że katolicyzm jest dla frajerów, nieudaczników, pokornych ciel, zawsze nadstawiających drugi policzek. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Postępowanie w zgodzie z tym co proponuje nasza wiara wymaga olbrzymiej odwagi, jest dla prawdziwych życiowych „fighterów” i zwycięzców.
Po Kongresie Janusza Palikota, słyszałem komentarze o tym, jaki to on nie jest odważny, wytaczając walkę przeciw "spasionym brzuchom biskupów”, którzy trzęsą Polską oraz poruszając tematy, które wcześniej były tematami tabu. Co to jednak za odwaga, która polega na tym, że głosi się określone poglądy, przy olbrzymim poparciu największych mediów w kraju? Prawdziwą odwagą dziś jest pozostawanie wiernym chrześcijańskim wartościom i narażanie się na bycie odbieranym jako dziwak. Wiele osób nie daje sobie z tym rady i w końcu ulega presji świata.
Jak w takim razie zebrać się na odwagę? Przede wszystkim musimy uświadomić sobie, że osoby uznające chrześcijańskie wartości, nie stanowią jakiegoś marginesu, ale bardzo dużą grupę społeczną. Z reguły wierzymy, że obraz jaki prezentują nam media i świat kultury, jest powszechny i w związku z tym boimy się wychylać, bronić. Podczas gdy nasi krytycy i prześmiewcy są bardzo głośni. Możemy nie wiedzieć więc, że obok nas, równie cicho siedzi jakaś druga osoba o podobnych poglądach. Co więcej, wielu ludzi potrzebuje akceptacji swojego środowiska. Dlatego w takich sytuacjach najczęściej stają po "mainstreamowej" stronie, nawet jak w głębi serca nie są do końca do tego przekonani. Naprawdę nie jest więc to tak, że wszyscy są całym sobą przeciwko nam. Gdy będziemy ryzykować i przyznawać się do tego w co wierzymy, to początkowo możemy być wyśmiewani, ale stopniowo będziemy pozyskiwać sympatię i szacunek kolejnych osób. Ba! Odwaga jest cenioną wartością, dlatego nawet nasi krytycy po jakimś czasie będą zapewne dalej się podśmiewywać z naszych wartości, ale już niekoniecznie z nas samych.
Z pewnością bardzo pomocna może być też świadomość, że nie jesteśmy sami, że mamy wielkie wsparcie "z góry". Warto modlić się i powierzać swoje życie i te chwile, w których musimy się przełamywać Panu Bogu.
Jezus Chrystus wzywa każdego z nas do odważnego stawania się świętym.
Na drodze ku świętości mogą prowadzić nas słowa bohatera dnia Papieskiego: Papieża Jana Pawła II:
Zapytacie mnie: ale czy dziś można być świętym? Gdybyśmy mieli liczyć wyłącznie na ludzkie siły cel ten rzeczywiście zdawałby się nieosiągalny. Znacie przecież dobrze swoje sukcesy i swoje porażki; wiecie jak wielkie brzemiona ciążą na człowieku, jakie niebezpieczeństwa mu zagrażają i jakie są konsekwencje jego grzechów. Czasem można wręcz ulec zniechęceniu i dojść do wniosku, że nie da się niczego zmienić ani w świecie, ani w samych sobie. Nie prawda! Choć droga jest trudna, wszystko możemy w Tym, który jest naszym Odkupicielem. Z Chrystusem świętość — czyli cel, jaki Bóg wyznacza każdemu ochrzczonemu — staje się osiągalna. Zmartwychwstały idzie z wami, odnawia wasze serca i pomnaża wasze siły mocą Ducha Świętego. (...)Nie lękajcie się być świętymi nowego tysiąclecia!
opr. mg/mg