Męczennica tolerancji i demokracji

Felieton po śmierci Ani, odartej z godności przez zdemoralizowanych kolegów

 

W XX w. szlachetni ludzie padali ofiarą
komunistycznej i faszystowskiej dyktatury,
a w XXI wieku padają ofiarą demokracji i tolerancji.

Z rozmów z rówieśnikami i z dorosłymi wiem, że nie tylko mną wstrząsnęła wiadomość o Ani z Gdańska, która — na wzór pierwszych męczenników chrześcijaństwa - wolała raczej umrzeć niż pozwolić, by poniżano ją i jej ciało. Prawdopodobnie już tylko przez krótki czas media będą (coraz rzadziej) informować o tej tragedii oraz o jej konsekwencjach. Później nastąpi wstydliwe milczenie. Milczenie typowe dla każdej cywilizacji, która nie ma odwagi mówić prawdy o samej sobie.

Obawiam się, że po raz kolejny jedyną reakcją pozostaną puste słowa i bezowocne — nawet jeśli szczere — łzy. Najbardziej boleśnie zdumiewa mnie powierzchowna reakcja ludzi dorosłych, którzy są bezpośrednio odpowiedzialni za dramaty nas - ich dzieci i wychowanków. Niemal nikt nie ma odwagi, by nazwać po imieniu tych, którzy zawiedli, gdyż dopuścili do sytuacji, w której zbrodnia na ludzkiej szlachetności mogła zostać dokonana rękami czternastolatków, w państwowej szkole, na oczach kilkudziesięciu rówieśników.

Ania to najpierw ofiara bestialskich, czternastoletnich bandytów, którzy z cynicznym poczuciem bezkarności kpili sobie z jej godności i szlachetności.

Ania to ofiara kolegów i koleżanek z klasy, którzy nie chcieli lub nie potrafili obronić jej przed grupą zwyrodniałych kolegów.

Ania to ofiara rodziców jej nastoletnich oprawców, bo to właśnie rodzice są pierwszymi wychowawcami (lub pierwszymi demoralizatorami) oraz głównymi odpowiedzialnymi za zachowania swoich nieletnich synów.

Ania to ofiara własnych rodziców, którzy nie dostrzegali jej narastającego cierpienia, albo nie dawali jej na tyle mocnych znaków miłości, by mogła do nich pobiec z każdym swoim bólem.

Ania to ofiara nauczycieli, którzy udawali, że nie dostrzegają łamania regulaminu przez zdemoralizowanych uczniów i którzy bardziej troszczyli się w szkole o katów niż o ich ofiary.

Ania to ofiara dyrekcji szkoły, dla której ważniejszy był mit o dobrym imieniu gimnazjum niż cierpienia najszlachetniejszych uczennic i uczniów ich szkoły.

Ania to ofiara księży i katechetów, którzy nie potrafili być na tyle mocnymi świadkami miłości do Boga i człowieka, by ona mogła zwierzyć się im ze swojej tragedii i szukać u nich wsparcia.

Ania to ofiara „nowoczesnych” pedagogów i psychologów, którzy powtarzają chore mity o wychowaniu bez stresów, o szkole neutralnej światopoglądowo, o spontanicznej samorealizacji czy o prawach ucznia bez obowiązków i bez ponoszenia konsekwencji popełnianych błędów.

Ania to ofiara okrutnych seksuologów, którzy w rzeczywistości nie są wychowawcami, lecz dealerami antykoncepcji i którzy wmawiają dzieciom i młodzieży, że miłość to popęd i że niczego nie powinno się tłumić, zwłaszcza tego, co przyjemne. Nawet wtedy, gdy dla seksualności ktoś poświęca swoje zdrowie, godność i życie.

Ania to ofiara niedouczonych lub przewrotnych „autorytetów”. To ci dorośli, którzy zachęcają nas do tego, byśmy robili wszystko, co chcemy oraz byśmy wszystko tolerowali. Wszystko poza Bogiem i Kościołem katolickim.

Ania to ofiara helsińskich i innych fundacji „praw człowieka”, które chronią bandytów kosztem ofiar i które chronią prawa do zła kosztem prawa do dobra.

Ania to ofiara „liberalnych” polityków, którzy doprowadzili do tego, że w Polsce karierę robią bandyci, a ludzie szlachetni są krzywdzeni i cierpią.

Ania to ofiara okrutnych prokuratorów, dla których poniżanie ofiar to nic nie znaczący „drobiazg”, który można określić politycznie „poprawnym” sloganem o „niskiej szkodliwości społecznej”.

Ania to ofiara bezdusznych policjantów, którzy dla własnej wygody udają, że nie widzą bandytów na ulicach, w dyskotekach, pubach czy stadionach.

Ania to ofiara publicznych i prywatnych stacji telewizyjnych, które z kiepsko udawanym oburzeniem informują o okrucieństwach młodocianych bandytów, a chwilę później wyświetlają kolejny film przemocy, którego „bohaterami” są ludzie prymitywni i okrutni.

Ania to ofiara tych czasopism dla dzieci i młodzieży, które wmawiają nam - młodym ludziom, że mamy jedynie ciało, popędy i emocje i że naszą największą aspiracją jest seksualne współżycie gdziekolwiek, z kimkolwiek i kiedykolwiek. I za każdą cenę.

Ania to ofiara szerzonej przez ludzi dorosłych pornografii, która traktuje kobietę jak rzecz, a jej ciało jak towar, na którym można dużo zarobić i które można bezkarnie poniżać.

Ania to ofiara Internetu, który stał się największym śmietniskiem świata i w którym można pokazać wszystko, co prowadzi do upodlenia człowieka, byle na tym zarobić.

Ania to ofiara naiwnych dorosłych, którzy powtarzają archaiczne mity o istnieniu łatwego szczęścia i którzy nie stawiają nam koniecznych do rozwoju wymagań.

Ania to ofiara ludzi cynicznych, czyli współczesnych barbarzyńców, którzy gotowi są sprzedać młodych ludzi w najokrutniejsze nawet formy nałogów i uzależnień, byle tylko wzbogacić się na naszej słabości i na naszych dramatach.

Ania to ofiara ateistycznej „religii”, w której miejsce Boga zastąpił Parlament Europejski i w której bożkiem stało się wszystko to, co niszczy człowieka.

Ania to ofiara cywilizacji śmierci, która do ostatniej chwili swego istnienia będzie się łudzić, że nie umiera.

Wiem, że niepełna jest powyższa lista środowisk i ludzi, którzy przyczynili się do niewyobrażalnej krzywdy i dramatycznego cierpienia Ani, a także do cierpienia wielu innych dzieci poniżanych w naszym „demokratycznym” państwie „prawa”. Na tej liście krzywdzicieli umieszczam również samą siebie, bo mnie też zdarza się, że nie mam odwagi nazywać po imieniu tego, co złe, kłamliwe i co zabija w człowieku piękno dziecka Bożego. W obliczu tego, co sobie dzisiaj uświadamiam, pozostaje mi tylko modlitwa nadziei...

Boże, Ty nas rozumiesz i kochasz. Ty stworzyłeś nas z miłości i dla miłości. Ty straszliwie cierpisz wtedy, gdy my cierpimy. Otwórz oczy tym, którzy są zaślepieni w złu i którzy promują chore ideologie, gardzące człowiekiem i jego godnością. Największym pragnieniem takich ludzi jest to, by nadal pozostali ślepi. Tylko Ty potrafisz otworzyć im oczy po to, by ujrzeli brzydotę grzechu i zła oraz by zachwycili się pięknem Twojej miłości i prawdy.

Postanawiam odważnie i stanowczo pomagać sobie i moim rówieśnikom w tym, by trwać w godności dzieci Bożych, czyli w świętości. Dziękuję Ci za to, że zapraszasz każdego z nas do tego, byśmy po drugiej stronie życia spotkali się na zawsze z Tobą i z Anią, która jedynie w Tobie znalazła Obrońcę...

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama