Felieton o nauce i poprawności politycznej
Człowiek który uwierzy, że jest Bogiem,
zacznie zachowywać się jak zwierzę.
Dyżurna Ateistka tryumfowała dzisiaj na dużej przerwie. Oznajmiła całej klasie uroczystym tonem, że wiara w istnienie człowieka to wymysł ignorancji, ciemnoty i zacofania. Wymachiwała przy tym najnowszym numerem pewnego tygodnika, którego nazwy nawet nie wymienię, gdyż nie ma ona nic wspólnego z rzeczywistą zawartością tego pisma. „Nauka wreszcie udowodniła, że człowiek to tylko zwierzę, które zrzuciło sierść, i nic więcej!” — Hermenegilda oznajmiła swoje „epokowe” odkrycie wiecowym tonem, który wykluczał jakąkolwiek merytoryczną dyskusję, ale za to zachęcał do gromkich oklasków, jak w czasie pochodów pierwszomajowych.
Nie miałam najmniejszego zamiaru tracić czasu na udowadnianie, że nie jestem zwierzęciem i wyszłam na wiosenny spacer przed szkołę. Tutaj dogonił mnie Kamil i pokazując inny egzemplarz tego samego czasopisma, powiedział: „Wiesz, tym razem Dyżurna Ateistka ma chyba rację. Jak nie wierzysz, to sama poczytaj”. Poleciłam Kamilowi, by zaczął czytać na głos, gdyż ja wolałam zamknąć oczy i wychylić twarz w stronę radosnego słońca. Im bardziej autor czytanego przez Kamila tekstu „dowodził”, że człowiek nie różni się od zwierząt, z tym mniejszym entuzjazmem mój kolega czytał kolejne fragmenty tego artykułu. Na koniec Kamil zapytał: „Co o tym sądzisz? Chyba jednak nie jesteśmy aż tak całkiem zwierzęcy, jak stwierdza ten autor... Ale to przecież naukowiec!” — dodał niepewnym głosem.
Wiedziałam, że Kamil nie zatracił jeszcze całego człowieczeństwa i że logiczna rozmowa z nim jest jeszcze możliwa. „Dawno, dawno temu niektórzy ludzie byli aż tak bardzo naiwni, że wierzyli w istnienie dziwnych stworów, które były pół człowiekiem, a pół zwierzęciem. Czasem stwory te były nawet całkiem piękne, jak na przykład warszawska Syrenka” — stwierdziłam, a następnie zaczęłam cierpliwie tłumaczyć Kamilowi, że w naszych czasach modne są jeszcze dziwniejsze mitologie. W XX-tym wieku nie wierzymy już w istnienie pół zwierząt, pół ludzi, ale coraz więcej z nas wierzy w istnienie stworów jeszcze bardziej dziwacznych, czyli pół zwierząt i pół bożków.
„Wiesz, Kamil, tego typu „nowoczesną” mitologię rozpowszechniają właśnie takie czasopisma, jak to, które masz teraz zaszczyt trzymać w ręku” — stwierdziłam i wyjaśniłam, że te czasopisma usiłują przekonać swoich czytelników o tym, że jesteśmy tylko zwierzętami i że nawet miłość to jedynie kwestia popędów, hormonów, feromonów i biochemii. Wyznawcy tego typu mitologii dwudziestego pierwszego wieku słusznie zwani są „postępowymi naukowcami”, żeby natychmiast można było odróżnić ich od naukowców prawdziwych. „Postępowi naukowcy” kpią sobie nie tylko z nauk humanistycznych (na przykład z psychologii, socjologii, antropologii), które dowodzą, że człowiek jest w stanie myśleć, kochać i decydować. Kpią sobie też ze swoich czytelników, gdyż wmawiają im, że — jak przystało na prawdziwe zwierzęta - nie wiedzą, co czynią, bo o wszystkim decydują instynkty i popędy.
„Postępowi naukowcy” cechują się jednak nie tylko tym, że są zaślepieni na inne niż zwierzęce cechy własne i potencjalnych czytelników swoich „naukowych” artykułów. Cechują się również tym, że mają duże poczucie humoru. Wmawiają bowiem sobie i innym ludziom, że skoro jesteśmy zwierzętami, to jesteśmy aż tak bardzo doskonali jak... Bóg! Wmawiają nam zwłaszcza to, że jesteśmy nieomylni i wolni oraz że nigdy nie wyrządzimy krzywdy ani innym ludziom ani — nie daj Boże! — samym sobie. W konsekwencji „postępowi naukowcy” sugerują, że każdy z nas powinien robić to, co chce — a dokładniej — to, co zachce się jego instynktom, popędom, hormonom i feromonom.
W „nowoczesnych” czasopismach, które podporządkowują się „nowoczesnej” cenzurze zwanej „poprawnością” polityczną, nie wolno pisać nic o prawdziwym człowieku. Dzieje się tak z tego oczywistego powodu, że według „postępowych naukowców” człowiek nie istnieje. W (ich) rzeczywistości istnieje tylko stwór, który jest pół zwierzęciem i pół bożkiem. Według „postępowych naukowców” istnienie człowieka należy uznać za archaiczny mit, a wiarę w taki mit należy zaliczyć do najbardziej niebezpiecznych zabobonów. „Kamil, nie czytam tego typu „poprawnych” politycznie czasopism ani artykułów „postępowych naukowców” po prostu dlatego, że według nich ja w ogóle nie istnieję! W ich przekonaniu nie istnieje przecież ktoś, kto jest świadomy i odpowiedzialny, kto potrafi kochać, marzyć i postępować zgodnie ze swoimi ideałami. Gdyby taki stwór się gdzieś pojawił, to „postępowi” naukowcy” uznaliby to za wybryk natury i robiliby na nim eksperymenty w swych laboratoriach” — wyjaśniłam i znowu wystawiłam twarz do słońca. Ale i tak zauważyłam, że Kamil zaczął drzeć „postępowe” czasopismo, a następnie wrzucił je pobliskiego do kosza i wbiegł do szkoły. Dopiero na następnej przerwie dowiedziałam się o tym, że przy całej klasie oznajmił Dyżurnej Ateistce, że już nigdy nie kupi takich czasopism, które negują istnienie człowieka.
opr. mg/mg