To czysta Ewangelia

Papież Franciszek wzywa do robienia rabanu w Kościele - a jedną z podstaw tego rabanu jest zdecydowane ubóstwo i skierowanie się ku ubogim

Papież Franciszek wzywa do robienia rabanu w Kościele, ale przecież najwięcej rabanu robi on sam. Zaczął od wyboru swojego imienia - na pamiątkę Świętego, który dla całego świata jest symbolem Kościoła ubogiego i zarazem radosnego. Czy to oznacza, że kluczem do odnowy Kościoła jest (radykalne) ubóstwo?

Wybór przez kardynała Bergoglio takiego Patrona ma znaczenie nie tylko symboliczne, ale konkretne i zobowiązujące. Przede wszystkim imię to wskazuje na misję, jaką Pan Bóg zlecił temu wielkiemu Świętemu:  odbudowanie Kościoła w dobie kryzysu wiary i przedkładania bogactw materialnych nad wartości duchowe. Św. Franciszek wiedział, że odpowiedzią jest Ewangelia i dosłowne jej zachowywanie. Ujął to syntetycznie w regule zakonnej: „Taka jest reguła i sposób życia Braci Mniejszych, mianowicie zachowywać Ewangelię Pana naszego Jezusa Chrystusa, żyjąc w posłuszeństwie, bez własności i w czystości”.  Zachowywanie ubóstwa jest bardzo ważne z trzech podstawowych powodów. Po pierwsze pokazuje, że jedynym i prawdziwym bogactwem chrześcijanina, skarbem, który nigdy nie zostanie zniszczony jest miłość do Pana Boga i do ludzi, a nie jakiekolwiek inne rzeczy materialne. Po drugie —  wyzbycie się finansowych  zabezpieczeń wzmacnia naszą wiarę i ufność w Pana Boga, który jak dobry Ojciec troszczy się o nas. Po trzecie wreszcie wolność od przywiązania do rzeczy materialnych otwiera nasze serca na potrzeby bliźnich i uzdalnia nas do dzielenia się z nimi tym, co posiadamy. A więc kluczem do odnowy Kościoła jest Ewangelia, a ubogie życie stanowi jej bardzo ważny wymiar.

Ubodzy są w centrum zainteresowania Papieża, ale nie tylko jako adresaci pomocy. Czy według Franciszka mają oni jakąś misję do spełnienia w Kościele i społeczeństwie?

Polskie słowo „ubogi” bardzo dobrze definiuje stan tych ludzi. Są to ludzie, którzy nie mają żadnych zabezpieczeń ziemskich, a wszystko mają „u Boga”. W modlitwie Pańskiej modlimy się, aby Pan Bóg dał nam naszego chleba powszedniego „dzisiaj”, a nie na cały rok. Uczy więc nas, abyśmy potrafili zaufać Panu Bogu i umieli go prosić o potrzebne nam rzeczy, bez zbytniego bogacenia się i gromadzenia zapasów. Tę modlitwę prośby bardzo dobrze znają ludzie ubodzy. Ale oni też umieją dziękować za to co Pan Bóg im da. Oni też mogą przypomnieć współczesnym społeczeństwom, że tak naprawdę dawcą wszelkiego dobra jest Pan Bóg, powinniśmy mu za to dziękować, a tym co otrzymujemy umieć dzielić się z naszymi siostrami i braćmi.   

Franciszek nie spotyka się z możnymi tego świata (poza protokołem dyplomatycznym), nie uczestniczy w koncertach, akademiach.  Prominenci, decydenci mogą czuć się odepchnięci czy wręcz... wykluczeni.

Ten dystans Papieża do tzw. spotkań w gronie VIP-ów nie jest żadnym odepchnięciem tych ludzi. Wynika natomiast, moim zdaniem, ze świadomości Papieża, iż  tak wielu jest ludzi biednych i umierających z głodu. On tę biedę widział wielokrotnie — zwłaszcza na kontynencie południowoamerykańskim.  I tak jak żadna matka i ojciec nie poszliby na jakąś imprezę vipowską, wiedząc, że ich dzieci nie mają co jeść, tak samo papież, jak Ojciec zatroskany o swoje dzieci, chce zwrócić uwagę bogatych tego świata na olbrzymie obszary nędzy, na ludzi, którzy nie mają czasami nawet jednego dolara, aby kupić sobie coś do jedzenia.

Papież jest bohaterem mediów śledzących spektakularny styl jego pontyfikatu. Jego postawę i wypowiedzi analizują też intelektualiści debatujący nad przyszłością cywilizacji. Niektórzy z nich przyznają, że chrześcijaństwo może znów stać się intelektualną i duchową siłą, która może zaproponować zglobalizowanemu w swym konsumpcjonizmie światu alternatywę...

Wydaje mi się, że świat w swojej pogoni za pieniądzem i bogactwem osiąga chyba jakiś tragiczny szczyt. Coraz częściej ludzie z tzw. krajów wysoko rozwiniętych nie widzą sensu życia. Broniąc swego bogactwa pozamykali się w swych domach i odizolowali się od innych ludzi. Jakże wiele mamy przykładów, chociażby wśród tzw. celebrytów czy milionerów, że pieniądze, rozrywka, hedonizm nie dały tym ludziom szczęścia. Nie widzą sensu życia. Uciekają w świat narkotyków, hazardu  i używek, a niejednokrotnie popełniają samobójstwo.

Natomiast paradoksalnie — ludzie ubodzy, nie mający żadnego zabezpieczenia finansowego, są otwarci na innych i promienieją uśmiechem. Doświadczyłem tego osobiście — odwiedzając nasze franciszkańskie misje w Afryce i Ameryce Południowej. Sprawdza się powiedzenie funkcjonujące w Afryce skierowane do ludzi bogatego Zachodu: „Wy macie zegarki, a my mamy czas”. Jest to czas którym ludzie ubodzy potrafią się cieszyć i który potrafią ofiarować swoim bliźnim. W tym kontekście — powrót do Ewangelii i praktyczna miłość Boga i bliźniego jest jedyną drogą, która może przywrócić sens życia bogatym społeczeństwom.

Czy Franciszek jest antyglobalistą?

Trudno na to pytanie odpowiedzieć krótkim stwierdzeniem: „tak” lub „nie”, bo to zależy też od przyjętej definicji terminu „globalizacja”. Na pewno nie można Ojca Świętego zaliczyć do grona zwolenników jakiejś konkretnej organizacji antyglobalistycznej, lub jakiegoś konkretnego nurtu antyglobalistycznego. Natomiast niewątpliwie niektóre z postulatów przedstawianych przez tzw. antyglobalistów są bliskie papieżowi Franciszkowi. Mam tu na myśli przede wszystkim sprzeciw wobec takich praktyk jak: wyzysk ludzi w krajach Trzeciego Świata, wykorzystywanie ekonomiczne  pracowników w wielkich korporacjach, stopniowe niszczenie kultur lokalnych, czy postępująca degradacja środowiska naturalnego. Bliskie Papieżowi są także te nurty „antyglobalistyczne”, które proponują oparcie życia społecznego przede wszystkim na takich wspólnotach, jak: rodzina, naród, czy wspólnoty lokalne. Ale te poglądy, choć wpisują się w antyglobalizm, nie są własnością  tych ruchów, ale należą przecież do wielowiekowej tradycji Kościoła.

Papieża jedni chwalą, ale inni — krytykują.  Najczęściej bywa oskarżany o populizm. Niektórym nie podoba się postawa Franciszka wobec emigrantów, nawet księża krytykują papieskie apele o udostępnianie "nieczynnych" klasztorów dla uchodźców czy ubogich.

To nie jest żaden populizm, tylko branie na serio Ewangelii — tak jak św. Franciszek! Na przykład w przypowieści o Miłosiernym Samarytaninie Pan Jezus jasno pokazuje, że naszym bliźnim jest każdy człowiek. Tak jak Samarytanin pomógł Żydowi napadniętemu przez zbójców, tak my Europejczycy mamy pomagać naszym braciom z Afryki, napadniętym często przez „współczesnych zbójców”, np. poprzez wyzysk ekonomiczny. Św. Jan w swoim 1 Liście pisze jasno o wymaganiach Ewangelii: „Kto by miał bogactwa tego świata, a widziałby, że brat jego jest w potrzebie i zamknąłby przed nim serce swoje, jakże w nim przebywa miłość Boga? Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą”.

Otwarcie się na ubogich i pomoc im świadczona jest warunkiem naszego zbawienia. Jest to także ratunek dla ludzi bogatych. Pan Jezus jasno to powiedział zapowiadając Sąd Ostateczny: Zbawieni będą Ci, którzy świadczyli konkretną pomoc swoim bliźnim, natomiast w ogień wieczny przygotowany diabłu i jego aniołom pójdą Ci, którzy nie dali bliźnim jeść i pić, nie przyjęli przybyszów, nie odziali nagich, nie odwiedzili więźniów i chorych. Wezwanie Papieża Franciszka o dzielenie się dobrami to czysta Ewangelia. To ratunek nie tyko dla biednych, ale także dla bogatych, by uniknęli wiecznego potępienia, jaki spotkał bogacza z przypowieści Pana Jezusa o bogaczu i Łazarzu.

Bez owijania w bawełnę Franciszek mówi o pewnych sprawach,  np. o zagrożeniach związanych z pieniądzem: kiedy ktoś jest przywiązany do pieniędzy niszczy, samego siebie; kiedy człowiek pragnie mieć nieustannie więcej pieniędzy prowadzi to do bałwochwalstwa. Pytam z perspektywy Caritas: czy nam też grozi takie bałwochwalstwo? Przecież Caritas potrzebuje pieniędzy dla biednych, potrzebujących.

Odpowiedź na to pytanie zawarte jest w samej nazwie stowarzyszenia. Caritas  — to miłość, którą chcemy świadczyć i okazywać bliźnim. Taki był cel powołania i taki jest cel istnienia organizacji Caritas. Prowadzenie wszelkiego rodzaju kwest i zbiórek  służy realizacji tego zadania. Zebrane pieniądze mają być wykorzystane na potrzeby bliźnich będących w potrzebie. I  nie ma wątpliwości, że stowarzyszenie tak właśnie realizuje swój cel. Mogę jedynie życzyć, aby wszyscy pracownicy i wolontariusze zaangażowani w dzieło Caritas mieli, tak jak dotychczas, zawsze otwarte oczy na ludzką biedę oraz gorące serca i dobre ręce pochylające się nad potrzebującym bliźnim. Życzę też, aby  także nigdy nie zabrakło środków materialnych, którymi będą mogli zaradzić ludzkiej nędzy.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama