Postawa wiary i jej kształtowanie na katechezie

Rozważnia w oparciu o psychologiczne znaczenie terminu "postawa"

Przemówienie wygłoszone podczas IV Forum Rekolekcyjnego
w Wyższym Seminarium Duchownym
Towarzystwa Salezjańskiego Łódź, 26.02.2000

WSTĘP

Uczeń II klasy technikum mówi: "Słucham kazań bardzo mądrych; słów uczonych, górnolotnych, jakby nie z tego świata. Bóg, o którym mówi się w takim kazaniu, jest dla mnie daleki. Mowa ta, pełna niezrozumiałych słów, tworzy dziwną atmosferę w kościele, czasem jest tak sztywno, że nawet życzenia składane z okazji świąt są dalekie. Słuchamy, kiwamy głowami - jaki ten ksiądz jest mądry - i wychodzimy ze świątyni. Gdy zaś włączę radio słyszę, że ludzie mówią normalnie... Mówią do mnie".

Coś z tym językiem kazań trzeba zrobić. Spotykamy się z opiniami, że człowiek współczesny ma trudności z przyjęciem i zrozumieniem prawd objawionych w takiej postaci, w jakiej je podaje Tradycja i Magisterium Kościoła.

Przekaz prawd objawionych był zawsze sprawą trudną. W minionych wiekach sięgano po różnego rodzaju sposoby wyrażenia tego, co praktycznie przekracza możliwości umysłu ludzkiego. Słowa Chrystusa: Idźcie i głoście Ewangelię całemu stworzeniu (Mk 16,15) zobowiązywały kolejne pokolenia do szukania sposobu przekazu prawdy o Bogu niewidzialnym, ale realnie istniejącym. Obowiązek głoszenia prawdy objawionej spoczywa również na naszym pokoleniu.

Z badań przeprowadzonych w 1997 roku wynika, że większość młodzieży wyraziła niezadowolenie z obecnie używanego języka przekazu Ewangelii. Mimo, iż wielu respondentów pisało, że "(...) chyba nie ma reguły, jak dotrzeć do ludzi z przekazem Ewangelii, ponieważ każdy z nas jest inny i potrzebuje odrębnego traktowania", to jednak - ich zdaniem - istnieje pilna potrzeba przekładania prawd wiary na język zrozumiały dla młodego pokolenia.

Młode pokolenie nie jest jednorodne. Wachlarz adresatów jest bardzo szeroki - od głęboko wierzących poprzez obojętnych, niezdecydowanych, aż po tych, którzy - według własnych deklaracji - nie potrzebują Kościoła. Pozostaje więc problem. W jaki sposób mówić dzisiaj młodemu człowiekowi o Chrystusie?

Spróbujemy odpowiedzieć na poniższe pytania:

  • Co mówić dziś młodzieży?
  • Od czego zaczynać kazania, homilie?
  • Jak mówić, aby być słuchanym?

I.  CO  MÓWIĆ?

Generalnie rzecz biorąc 31% młodzieży w Polsce bierze udział we Mszy św. w każdą niedzielę i święta. Pozostałych 29% uczęszcza nieregularnie, inni z okazji wielkich świąt.

Jeden z księży opowiadał mi swoje doświadczenie niedzielnego kazania. Rozpoczął kazanie i po kilkunastu zdaniach zauważył, że w trzeciej ławce starszy człowiek wykonuje jakieś ruchy ręką przy uchu. Mówiąc dalej, patrzył, co ten człowiek robi. A on po prostu wyłączył swój aparat słuchowy. Posłuchał kilku zdań, zorientował się, że to nie jest interesujące - i wyłączył aparat. "Ja mówiłem dalej - powiada ten ksiądz - a on sobie siedział". Jeden drugiemu nie przeszkadzał. Na Wierzę w Boga włączył aparat z powrotem.

Wydaje się, że to wyłączanie się ze słuchania kazań jest coraz częstsze. Bp Dajczak wykonał w Gorzowie pewien eksperyment. Ubrał w niedzielę kurtkę. Zasunął pod szyją, aby nie było widać koloratki i poszedł na Mszę św. do kościołów w Gorzowie. Uczestniczył we Mszy św. między ludźmi i słuchał kazań księży - prałatów, kanoników, proboszczów i wikarych. Były takie kazania, podczas których Ksiądz Biskup zastanawiał się, skąd ci ludzie mają tyle cierpliwości - że nie wychodzą z kościoła.

O swoim doświadczeniu opowiedział księżom na kongregacji dziekańskiej. Wtedy jeden z dziekanów wstał i powiedział: "(...) to po co Ksiądz Biskup chodzi po kościołach i się później denerwuje?"

Co mówić tym, którzy przychodzą do kościoła? Trzeba im powiedzieć, jak żyć. Głosząc kazanie w niedzielę, poradź im, jak żyć w poniedziałek. Aby mówić jak żyć, trzeba znać życie zwykłego człowieka. Aby intuicyjnie wyczuwać ludzi, trzeba uczestniczyć w ich życiu. Musi nas coś łączyć z ludźmi, do których przemawiamy.

Przepowiadane Słowo Boże jest dla młodego człowieka obce, jeśli nie dotyczy go bezpośrednio. I tu dochodzimy do istoty problemu. Aby głoszone słowo mogło być przyjęte, musi dotykać problemów, którymi żyje dziś młody człowiek. Dla młodzieży przeżywającej swoje dramaty, rozterki i zawody interesujące jest nie tyle to, co Chrystus uczynił dwa tysiące lat temu, ale - czy i jak Chrystus może mi pomóc dzisiaj. Przepowiadanie młodym, to nie tyle opowiadanie o tym co było, ale pokazywanie, że Chrystus jest naszą szansą na dziś i jutro.

Warunkiem takiego przepowiadania jest przeżywanie z młodzieżą tego, co ona przeżywa. Dzięki temu kazanie głoszone do młodych będzie jakby "stąpaniem" Chrystusa nauczającego po sercach słuchaczy - podobnym do stąpania Jezusa po ziemi palestyńskiej. W ten sposób odległy Chrystus staje się Przyjacielem młodego człowieka. A przyjaciela słucha się we wszystkim i mówi mu się o wszystkim. Jeszcze raz to powiedzmy: przepowiadanie, które ma być odpowiedzią na to, co człowiek dziś przeżywa, wymaga dobrej znajomości serc młodych ludzi.

Tego rodzaju homilii, kazań, konferencji i katechez nie da się przygotować za biurkiem. Czytanie serc i problemów młodzieży tworzy pewien typ ewangelizacji sytuacyjnej. Punktem wyjścia nauczania Kościoła muszą stać się konkretne wydarzenia z życia młodzieży. Chodzi o to, aby pokazać, jak z pomocą Jezusa można przezwyciężać kryzysy i rozwiązywać problemy; jak można z Nim żyć na co dzień. W ten sposób odległy Chrystus z kart Ewangelii może stać się bliski młodemu człowiekowi, gdyż będzie to jego Chrystus.

II.  OD  CZEGO  ZACZĄĆ?

Teoretycy kaznodziejstwa mówią co najmniej o dwóch sposobach nawiązywania kontaktu ze słuchaczami.

Pierwszy polega na tym, iż w przekazie Ewangelii mówiący wychodzi od prawd objawionych. Ukazuje ich istotę, usiłuje odnosić je do życia, aby w ten sposób to, co teoretyczne, stawało się treścią ludzkiego życia.

Drugi sposób głoszenia Dobrej Nowiny zakłada nieco inną kolejność. Zwolennicy tej teorii twierdzą, że dzisiejszy człowiek jest bardzo praktyczny i dlatego istnieje dla niego tylko to, czego doświadcza, co znajduje się w polu jego przeżyć. Dlatego też przepowiadanie - według tej teorii - należy rozpoczynać od spraw egzystencjalnych, od tego, co człowiek przeżywa, a później dopiero konfrontować te problemy z Objawieniem.

Czy tak jest naprawdę? Czy doświadczenia życiowe mogą stanowić punkt wyjścia w głoszeniu Boga współczesnym ludziom?

Badania socjologiczne wykazują, że aż 97% młodzieży uważa, iż doświadczenia życiowe są dobrym punktem wyjścia w przekazie Ewangelii. Jeżeli tak duży procent badanych uważa doświadczenia egzystencjalne za bardzo ważne w głoszeniu prawd objawionych, to należy zapytać, o jakie doświadczenia chodzi. Co konkretnie może stanowić punkt wyjścia w przepowiadaniu?

Tu na pierwszym miejscu znalazło się doświadczenie miłości - 85%. To przez miłość łatwiej jest trafić do człowieka z prawdą o Bogu - tak uważa 91% chłopców i 82% dziewcząt.

Dlaczego tak jest? Komentarze młodych ludzi są różne: "Ludzie obecnych czasów spragnieni są łagodności, spokoju, dobroci. Mają przesyt pokrzykiwań, nerwowości, mocnych słów. Gdy doświadczają odrobiny dobroci, serca - stają się inni" (uczennica I klasy liceum). Podobnie uważa uczeń III klasy technikum: "Ludzie końca XX wieku są zabiegani, sfrustrowani, ciągle bombardowani wiadomościami na temat wojen, morderstw, gwałtów. Tak naprawdę pragną odrobiny ciepła, bezpieczeństwa i wiary w to, że mają kogoś, kto może dać im miłość. Jeśli jej doświadczają, żyją zupełnie inaczej. Miłość uskrzydla do życia i do działania".

Drugim doświadczeniem życiowym, mającym duży wpływ na przekaz Dobrej Nowiny, jest poświęcenie - 69% wskazań. Trzecim - pod względem częstości wyboru - cierpienie - 68% wskazań.

To ciekawe, że chociaż ludzie często uciekają przed cierpieniem, to jednak to doświadczenie może być pomocne w przekazie Ewangelii. Według opinii młodzieży, istnieje kilka powodów, dla których czas cierpienia jest dobrym momentem do głoszenia Ewangelii.

"W sytuacji cierpienia, gdy przychodzi gorycz zawodu, choroba, śmierć, człowiek zaczyna szukać Boga, który jeszcze wczoraj był jemu niepotrzebny" (uczeń IV klasy liceum).

Doświadczenie cierpienia usposabia psychikę, a właściwie całego człowieka do innych zachowań niż to dzieje się w normalnych sytuacjach. Uczennica I klasy technikum pisze: "Jeśli cierpię, wtedy prawie zawsze rozmawiam z Bogiem. Rozmawiam tak głęboko, jak nigdy z nikim z najbliższych".

"Chwile cierpienia to chwile, kiedy myśli się najintensywniej o Bogu i prosi Go o pomoc. W takich chwilach jest się jakimś innym, poważniejszym, a może lepiej - rozumniejszym" (uczeń IV klasy technikum).

Ale jest jeszcze inny powód - zdaniem młodzieży - dlaczego ekstremalne doświadczenia życiowe są dobrą okazją do głoszenia Ewangelii: "Dzisiejszy człowiek boi się chyba tylko śmierci i cierpienia. Myślę - mówi uczeń II klasy ZSZ - że tylko to do niego jeszcze trafia. Mocne wstrząsy zmuszają do zastanowienia się, budzą refleksję w człowieku w tym ogłupiałym świecie".

III.  JAK  MÓWIĆ,  ABY  BYĆ  SŁUCHANYM

Ksiądz Biskup E. Dajczak opowiadał mi o swoich kazaniach podczas Mszy św. na Przystanku Jezus.

Mówił: Przygotowałem sobie kazanie, miałem nawet kartki ze sobą; co więcej, byłem nawet gotów je z pamięci wygłosić. Rozpoczynam Mszę św. - wprowadzenie do Mszy św. - kilka zdań i widzę, że nie idzie. Oni mnie nie słuchają.

Pomyślałem: a co będzie z kazaniem? Trzeba coś zmienić, przecież oni nasłuchali się muzyki, to wszystko w nich jeszcze gra.

Zacząłem: krótkie zdania, dynamiczne słowa i widzę, że się budzą. I poszło.

Tak - temu pokoleniu głośnej muzyki, pokoleniu obrazu, pokoleniu biegnącemu za nowymi, coraz to mocniejszymi przeżyciami nie da się głosić siermiężnie ciężkich i poważnych kazań. Kazania muszą być konkretne i krótkie.

Dlaczego Mc Donald zrobił taką furorę? Założyciel Mc Donalda po swoich analizach stwierdził: Ludzie dzisiaj są głodni i ludzie się śpieszą. Trzeba ich obsłużyć szybko i konkretnie.

Ludzie są głodni Boga i nie mają czasu. Trzeba mówić krótko i konkretnie. Dać samego Boga - nie opowieści o Bogu. Jeśli ktoś był na Synaju i opowiada potem całą wspinaczkę, etap po etapie, to znaczy, że nie ma nic do powiedzenia. Ktoś, kto schodzi z Synaju nie pamięta drogi w górę. Mówi o istocie - o tym, co tam widział, co przeżył. Ten, kto coś przeżył z Bogiem, mówi o żywym Bogu.

Kochać,  a  później  nauczać

Głosząc homilię, kazania, katechezy mamy na uwadze przede wszystkim argumenty intelektualne. Zaś kluczem do ewangelizacji współczesnego człowieka jest serce. Ludzie nie chcą być "naprawiani" - chcą być najpierw akceptowani. Ludzie są zgłodniali serdecznych kontaktów, życzliwości ludzi. Tęsknią za miłością.

Dlatego życzliwość i serdeczność wobec ludzi otwiera ich serca. Każdy może je zdobyć. Środki są bardzo różnorodne, w zależności od konkretnej sytuacji i od otoczenia, w jakim żyje człowiek. Ale jest jeden środek zupełnie fundamentalny. Wyraża go znana dewiza kardynała Newmana: Serce przemawia do serca.

Chodzi o to, aby najpierw zdobyć zaufanie ludzi, a dopiero potem naprawiać ich życie. Kiedy mówimy o przepowiadaniu, myślimy najczęściej o sferze argumentów intelektualnych, które mogłyby przekonać. Nie można zapominać o sercu. Pascal mówił: Serce ma swoje racje, których umysł nie jest w stanie pojąć. Wiara jest w znacznej mierze dziełem serca, nie tylko umysłu. Aby móc budzić taką wiarę - trzeba kochać ludzi.

Przekaz miłości - otwiera na Słowo Boże. Trzeba więc najpierw kochać, a dopiero później pokusić się o nauczanie. Ks. B. Piasecki zapytał kiedyś w sobotę wieczorem swojego proboszcza w Izabelinie - ks. A. Fedorowicza, co jutro powiedzieć ludziom podczas kazania. Powiedz im, że ich kochasz. A jeśli ich nie kochasz, to nic nie mów.

Głosząc  słowo  -  rozmawiać  o  Bogu

Na rekolekcjach bardzo często mamy do czynienia z młodzieżą ochrzczoną, a jednak albo już, albo jeszcze niewierzącą. Tego rodzaju słuchacze nie są ciekawi Boga, ani prawd wiary. Ich to po prostu nie interesuje. Chcemy mówić o Bogu tym, którzy nie są ciekawi Boga.

Jak głosić kazania czy nauki rekolekcyjne? Jedną z wielu metod ewangelizacji jest przepowiadanie, w którym dominuje odwoływanie się do argumentów prawdy naturalnej. Bez względu na ich wiarę trzeba wykazać na płaszczyźnie życiowej, że jest im to potrzebne. Jeśli jest potrzebne - to istnieje szansa, że posłuchają.

Druga metoda to taka przemiana myślenia słuchaczy, by wyrwać ich z funkcjonujących schematów. Chodzi o to, aby pobudzić ich do myślenia i pokazać, że można myśleć i czynić inaczej. A więc mamy zaniepokoić, poruszyć i zostawić - czas zrobi resztę... Tego rodzaju kazania, homilie nie kończą się w kościele. Najciekawsze trwają po zakończeniu Mszy św., kiedy stają się treścią osobistych rozmów, indywidualnych wyjaśnień.

28% młodzieży stwierdza, że: "Jedno jest pewne: dzisiaj nie może to być język, w którym osoby głoszące Dobrą Nowinę będą stwierdzały, że tylko one mają rację, i trzeba w to wierzyć, co głoszą. Bóg wzywa do wiary, ale nie chce jej nikomu narzucić. Wybór należy do człowieka. Dlatego trzeba z nami rozmawiać, a nie krzyczeć, żebyśmy mogli zrozumieć to, co mamy wybrać" (uczennica II klasy liceum).

"Księża traktują nas czasami, jakbyśmy byli dziećmi" - pisze uczeń III klasy technikum. Uważają, że wiedzą wszystko... więc każą nam tylko wierzyć w to, co mówią. Ten sposób mówienia o Bogu jest dziś nie do przyjęcia. Trzeba z nami rozmawiać o Bogu, ponieważ mamy pytania, wątpliwości... I dlatego język dialogu jest nam potrzebny w przekazie prawd objawionych".

Współczesna młodzież bardziej chce oglądać Ewangelię, niż jej słuchać

Młodzież potrzebuje bardziej świadków niż nauczycieli. Podczas wizytacji kanonicznej parafii Biskup odwiedził jedną ze szkół średnich. Na sali gimnastycznej zorganizowano spotkanie młodzieży z Biskupem, który w swoim wystąpieniu zachęcał młodzież do życia według Ewangelii. Przemówienie przerodziło się w rozmowę. Młodzież przyznała Biskupowi, że Ewangelia jest fantastyczna. Jako idea porywa, ale życie według niej jest niemożliwe. Biskup przekonywał, podając przykłady.

W pewnym momencie jeden z uczniów przerwał uzasadnienie Biskupa i zapytał: "A jak Ksiądz Biskup żyje Ewangelią?" Na sali zapanowała głęboka cisza. Po chwili Biskup spokojnym tonem odpowiedział: "Ja mam twarde kolana od modlitwy. Jeżeli chcesz, to ci pokażę". Cisza była jeszcze głębsza. A potem rozmawiali ze sobą tak, jakby od dawna się znali.

Kolana twarde od modlitwy - przekonujący argument. Pokaż mi jak żyjesz - a wtedy będę cię słuchał.

Nie bez znaczenia jest fakt, że na pytanie - jakiego języka używać w głoszeniu kazań - 34% młodzieży odpowiedziało: języka czynu.

"Człowiek, który ma nauczać drugich o Bogu musi przede wszystkim o Nim świadczyć - o tym, co głosi winno świadczyć jego życie. Niestety przekaz wiary niekiedy kończy się na kazaniu w kościele" (uczeń II klasy technikum).

Uczennica III klasy liceum mówi: "Aby Boga głosić, trzeba Go najpierw mieć głęboko w sercu. Kazania księdza żyjącego słowem Boga będą do nas przemawiać i trafiać, choćby język szwankował".

Słowa tracą na wartości, jeśli nie są poparte autentycznym życiem. "To przecież nie przypadek - pisał uczeń III klasy liceum - że Matka Teresa z Kalkuty poruszyła sumienia wszystkich, od inaczej wierzących po niewierzących; nikogo nie nawracała i nie nakłaniała do przyjęcia chrztu. Po prostu służyła i przemieniała serca ludzi; nieraz na chwilę przed śmiercią czyniła ich lepszymi, a tym samym zbliżała ich do Boga, który jest Miłością".

A nam wydaje się, że słowem zrobimy wszystko, że przekażemy to, co chcemy, że przekonamy wątpiących. Zaintrygowany postawą przepowiadającego młody człowiek rozpoczyna najpierw dialog ze sobą: Dlaczego ten człowiek tak żyje? Co w nim jest, że on się tak zachowuje? Nie tyle słowo, ile postawa wypowiadającego może to słowo przekonać, zatrzymać w biegu donikąd, pobudzić do refleksji, do wejścia w głąb siebie. Ludzie nie chcą doktryny o Bogu, ludzie chcą żywego Boga.

W mojej rodzinnej parafii było wielu księży. Byli profesorowie, wspaniali kaznodzieje i był ksiądz, który chodząc po kolędzie oprócz kartoteki miał klucze i emerytom, samotnym, zniedołężniałym naprawiał krany, regulował centralne ogrzewanie.

Dziś nikogo się tak nie pamięta w parafii jak księdza Kazimierza. Dobroć mówi przekonująco. Można opowiadać o dobroci Boga, a można przykręcając cieknący kran pokazać, jak dobry jest Bóg. Przykłady głośniej krzyczą niż słowa mówią.

Słowo,  które  towarzyszy

Wiara rodzi się ze słuchania - przypomina św. Paweł. Przepowiadanie jest pierwsze w procesie narodzin wiary. Ale nie same słowa, nie wielość kazań i rekolekcji zmienia człowieka. Zmienia go to, na co się sam zgodzi.

Jeden z polskich księży przebywał pewien czas u trapistów we Francji. Uczestniczył w ich życiu zakonnym. Trapiści każdej nocy od 2.00 do 4.00 nad ranem wspólnie się modlili. Po tej wspólnej modlitwie każdy szedł do swojej celi, aby jeszcze na osobności poświęcić czas Bogu.

Ksiądz zapytał jednego z trapistów, dlaczego - po tylu godzinach wspólnej modlitwy - jeszcze idą na modlitwę indywidualną. Ojciec trapista wyjaśniał: Od 2.00 godziny śpiewamy psalmy, rozważamy Pismo Święte. Tych treści jest w nas bardzo dużo. A teraz potrzebujemy, aby każdy pozostał sam przed Bogiem. Żeby to, co dotarło do naszej głowy przesunęło się do serca. Tu jest nerw - zgoda moja na to, co Bóg będzie czynił ze mną.

Potrzeba czasu refleksji - samotnej refleksji, aby to, co usłyszane nie pozostało tylko na poziomie głowy, ale zeszło na poziom serca. Bo tam zapadają decyzje miłości.

Kazania, rekolekcje, konferencje są takie autorytatywne, takie moralizatorskie, takie pewne siebie. A dziś, jak nigdy przedtem, ludzie zwracają uwagę w swoim życiu religijnym na relacje osobowe: człowiek - Bóg, ja i On. Chcą niejako "dogadać się z Bogiem". Dlatego potrzebują nie pokrzykiwania kaznodziejów, ale słów doprowadzających do refleksji, do zadumy, do doświadczenia religijnego. Potrzebują słowa, które towarzyszy ich życiu religijnemu.

Raniero Cantalamessa w książce La vita nelle signioria di Christo opisał jedną z metod studiowania historii Kościoła. Polega ona na analizie ksiąg parafialnych, zbiorów kazań, dokumentów. Na podstawie analiz tematów kazań nasuwa się wniosek, że trudno jest doszukać się w nauczaniu kaznodziejskim odpowiedzi na pytanie, jaki jest ten Bóg, w którego mamy wierzyć. Dominującą część nauczania homiletycznego stanowią zalecenia, pouczenia, wskazania i zachęty odnoszące się do życia. Cantalamessa w oparciu o List św. Pawła do Rzymian proponuje przestawienie akcentów naszego przepowiadania. Św. Paweł przez pierwsze dwanaście rozdziałów ukazuje Rzymianom, co Bóg uczynił dla człowieka. Dopiero po tym przypomnieniu dobroci i miłości Boga mówi o postępowaniu. Z zachwytu Bogiem, jako akt wdzięczności, rodzi się dobre postępowanie.

Młodzieży żyjącej w kulturze postmodernistycznej, w której indywidualizm i subiektywizm jest podstawą samowiedzy człowieka, trudno słuchać moralizatorstwa. Pozornie młody człowiek wie, co ma robić. Stąd nakaz czy zakaz Kościoła - choćby wyrastał z najszlachetniejszych intencji - najczęściej będzie odrzucany. Potrzeba więc takiej przebudowy kaznodziejstwa, aby młodzi ludzie, słuchając o Bogu, czuli się zobowiązani do zmiany życia, do dobrego postępowania. Tej przebudowie homiletyki spieszy z pomocą Katechizm Kościoła Katolickiego. Sam Katechizm jako pewna konstrukcja edytorska jest wzorem dla homiletyki. Pierwsza część ukazuje, w co wierzyć. Pokazuje, co Bóg uczynił dla człowieka. Następnie przypomina, jak celebrować misteria, a dopiero później wskazuje, jak postępować.

Życie chrześcijanina jest konsekwencją ukochania Boga, który pierwszy ukochał ludzi. Młodzież często tej prawdy nie doświadczyła, a nieraz nawet nic o niej nie wie. Postrzega Kościół i Chrystusa jako zbiór przepisów, które ograniczają ich młodość. Potrzeba takiego kierunku przepowiadania, który doprowadzi młodzież do poznania Chrystusa i Jego miłości. A wtedy o dobre czyny i chrześcijańskie życie będzie znacznie łatwiej.

ZAKOŃCZENIE

Jak przepowiadać, aby słowa były przekonujące? Andre Frossard powiedział kiedyś: "Podobnie jak nie wystarczy studiować malarstwo, aby być malarzem, jak nie wystarczy studiować fizykę, aby być fizykiem - nie wystarczy nauczyć się teologii, aby być teologiem, trzeba jeszcze nauczyć się Boga". Dodajmy: tylko ci mogą przekazać Pana Boga drugiemu, którzy sami z Nim coś przeżyli.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama