Kultura multimedialna a proces wychowania młodego pokolenia.

Próba diagnozowania

Ponieważ nie docenia się w należytym stopniu mediów, jako jednego z najbardziej istotnych czynników biorących udział w procesie wychowania młodego pokolenia, które w przemożny sposób kształtują postawy i gusta odbiorców, wysiłki domu, szkoły i Kościoła, z góry skazane są na porażkę. Wśród niewątpliwych przyczyn dzisiejszego upadku moralnego i brutalizacji życia młodego pokolenia na pierwszym miejscu wymienić trzeba zaniechanie funkcji wychowawczych przez dom i szkołę. Dochodzi do tego deprecjonowanie roli Kościoła w życiu narodu podsycane przez postkomunistów, którzy w sposób maniakalny przestrzegają przed "państwem wyznaniowym". Przez to podważany jest autorytet Kościoła, który wnosi do wychowania jasne kryteria moralne, a to jest niezwykle ważne i potrzebne.

I.  Młode pokolenie jako medienci [ 1 ]

Wraz z ekspansją środków masowego przekazu, jak zauważają socjolodzy, zauważa się zjawisko zaniku dzieciństwa. Młodzi są jakby przedwcześnie dorośli, a starsze pokolenie "chronicznie" niedojrzałe. Z jednej strony wydłuża się okres młodości, a z drugiej nie towarzyszy temu dojrzewanie do odpowiedzialności, jako atrybut dorosłości. W rezultacie dochodzi do wytworzenia się społeczeństwa rówieśniczego. Wartości i styl dzieci i dorosłych zlewają się ze sobą. Unifikację pokoleniową łatwo zauważyć w programach telewizyjnych. Dzieci tam występujące tracąc dziecięcą osobowość zachowują się jak starzy malcy, rodzice są dorosłymi tylko w wymiarze biologicznym. To oni niejednego mogą nauczyć się od swoich dzieci. [ 2 ]

Obecni uczniowie znacznie różnią się od tych sprzed 10 lat, nie mówiąc o pokoleniu swoich rodziców, w wieku kiedy zasiadali w szkolnej ławie. Dzisiaj często pierwszoklasiści potrafią obsługiwać komputer, przegrywać programy a nierzadko mają dostęp do Internetu. W ten sposób dzieci są bombardowane natłokiem informacji z telewizji, z radia. Jednocześnie niejednokrotnie brakuje im kogoś, kto by tę wiedzę porządkował i wyważył - co jest istotne, a co jest drugorzędne, wręcz szkodliwe. [ 3 ]

Kiedyś, czytając książki dziecko wyobrażało sobie świat modelując go według obowiązujących w najbliższym środowisku zasad współżycia. Obecnie, gdy technika komputerowa jest na tyle zaawansowana, że z tym samym realizmem można przedstawić prawdziwą czy wymyśloną rzeczywistość zagrożona zostaje wyobraźnia i inwencja dziecka, które dostaje gotowy produkt, na tyle atrakcyjny, by go kreować na nowo. Jaki wpływ będzie miała informatyka na rosnące obecnie pokolenie - o tym będzie można coś więcej powiedzieć najwcześniej za dziesięć lat. [ 4 ]

Mówi się obecnie o istnieniu społeczeństwa informatycznego, świata multimedialnego oraz o pojawieniu się nowego zjawiska rzeczywistości wirtualnej, kreowanej przez komputer. Młody człowiek otoczony mnóstwem urządzeń elektronicznych, może cały swój wolny czas tracić na swoiste narkotyzowanie się "skakaniem" po programach telewizyjnych, "przerzucaniem" elektronicznych stron Internetu. Jest to rodzaj samozniewolenia i poddawania się oddziaływaniu środowiska elektronicznego, które wbrew pozorom izoluje i osamotnia.

Nie negując przydatności osiągnięć informatyki w technice i gospodarce, nie można nie zauważyć pojawienia się istotnych zagrożeń w sferze kultury duchowej. Nastąpiło osłabienie tradycyjnych więzi, obalenie hierarchii wartości, kontakty międzyludzkie maja przelotny i powierzchowny charakter. Oczywiście nie same środki techniczne są przyczyną negatywnych zjawisk, czy też multimedialny charakter cywilizacji, ale "multimania" człowieka ogarniętego nerwowym konsumizmem elektronicznych używek. [ 5 ]

Oglądanie telewizji nierzadko staje się jedynym rytuałem w rodzinie. Rodzice aż nadto często widzą w telewizji sojusznika w ucieczce od trudów wychowania. A tam z zasady wszystko jest dla wszystkich, bez istotnego zróżnicowania wiekowego. W cieszących się dużą oglądalnością "operach mydlanych" niewiele jest mowy o tradycyjnych, poważniejszych zainteresowaniach, planach życiowych. Natomiast szczególny natłok bodźców wizualnych przyczynia się do zrównania uczuć z wartościami. Wartością jest to, co lubisz, co sprawia ci przyjemność a nie to, co powinieneś.

II.  Starsze pokolenie wobec dylematów wychowawczych

Pokolenie rewolucji obyczajowej lat sześćdziesiątych wykazuje zauważalne opory wobec egzekwowania rodzicielskiego autorytetu, bowiem wyrastało pod hasłami odrzucenia go. Na to nałożył się jeszcze przesąd komunistycznego dziedzictwa, w którym żywe było przeświadczenie, że rodzice nie posiadają dostatecznych kwalifikacji do wychowania własnych dzieci. Dlatego najlepiej jeśli przekażą swoje potomstwo kompetentnym specjalistom, którzy wzorowo wychowają postępowego człowieka godnego nowego ustroju. Wiązało się to z podwójną abdykacją rodziców, którzy rezygnowali z odpowiedzialności za wychowanie dzieci, a po drugie tak było wygodniej.

I tak starsze pokolenie (dziadkowie i rodzice obecnego, w znacznym procencie bezideowego młodego pokolenia) w dużym stopniu wyznaje idee wychowawcze spod szyldu libertynizmu, opacznie rozumianej wolności i tolerancji, nie bardzo wiedząc jak powinna wyglądać rodzina i jakie na niej ciążą obowiązki.

Kontakt między rodzicem a dzieckiem coraz częściej ma charakter formalny. Rodzice zaniedbują zabawę i wspólną rozrywkę z dzieckiem. A właśnie wtedy rodzi się partnerstwo i wzajemne zrozumienie. Siedząc kilka godzin przed telewizorem pogrążeni w filmowej fikcji nie rozmawiają ze sobą, nie mają okazji się poznać...

Liczba domorosłych piewców koncepcji wychowawczej Jana Jakuba Rousseau - wiary w pierwotną, niszczoną przez zabiegi wychowawcze niewinność dziecięcej natury - nie maleje. Ta ideologia niewinnej młodości dość skutecznie dość skutecznie obrzydza wszystkie próby wykazywania, że kindersztuba jest rzeczą pożyteczną i wychodzi zwykle dziecku na dobre. Tymczasem z własnego wyboru rodzice i nauczyciele coraz bardziej wycofują się z procesu wychowawczego, wyzbywając się wszelkiej kontroli nad swoimi podopiecznym, pozostawiając ich gangom i sektom.

Innym sojusznikiem takiego zaniechania są specjaliści od praw człowieka i rzecznicy praw ucznia - jednej z najbardziej absurdalnych instytucji, jakie powstały w Polsce na początku lat 90. Dowodzą oni między innymi, że młodzież ma przyrodzone prawa przynależenia do subkultur i władzom szkolnym nic do tego. Przekonują o tym, że "dzieciaki" są dobre i nie trzeba nakładać im rygorów - nawet wtedy, gdy jeden dzieciak zrobi dzieciaka drugiemu dzieciakowi, lub go zabije, co raz po raz bulwersowało opinie publiczna.

W ostatnim czasie wśród młodej widowni kin odnosi sukces film Jarosława Żamojdy pt. "Młode wilki 1/2". Zainteresowanie tym filmem dowodzi, jak bardzo nastoletni widzowie poszukują swojego portretu na ekranie. Fabuła filmu wydaje się być wyssana z palca. Młodość u Żamojdy jest nieznośnie zmityzowana. Starzy są fałszywi, brzydcy; młodzi - piękni.

Reżyser przede wszystkim kokietuje widza, nieznośnie nadskakuje swoim bohaterom, których aktywność wyczerpuje się na kradzieżach, przemycie i uwodzeniu panienek w dyskotece, a wszystko to czynią z pragnienia miłości albo wolności. W ten sposób dokładnie realizowany jest scenariusz lansowany przez "Bravo Girl" i podobne czasopisma. Przedstawiają one z reguły życie zgodne z instynktem, a więc i przyjemnością, podsycając egocentryzm i narcyzm.

W świecie "Młodych wilków 1/2" nie ma miejsca dla ich rodziców i opiekunów. Film przeznaczony jest dla tak zwanego pokolenia MTV, o którym mówi się, że już po 5 sekundach nie pamięta, co wydarzyło się wcześniej. W gruncie rzeczy w filmie postawione są bardzo konkretne problemy - stosunek do pieniądza, wolności, miłości. Wszystko to dzieje się w estetyce platkiowo-styropianowej - tak, że trudno tu się z kimś utożsamić - twierdzi Weronika Olbrychska z kl. II 2 SLO w Warszawie. Tytuł filmu to "Młode wilki 1/2", ale przecież nie musiał to być koniecznie film o półgłówkach, konkluduje dziewczyna. [ 6 ]

We wspomnianym filmie z jednej strony jest lansowane naśladowanie dorosłych przez dzieci, co jest zresztą dość symptomatyczne w kulturze masowej. Z drugiej strony podnoszony jest problem, że wśród młodzieży narasta sprzeciw wobec społeczeństwa i gniew, bo czuje się w nim niepotrzebna. Oto prosty przykład: w zajściach słupskich w styczniu1998 roku brali udział 10-13 letni uczniowie. Dlaczego rodzice i nauczyciele godzili się, by w zaistniałej sytuacji wychodzili oni na ulice narażając się na poważne niebezpieczeństwo? Może to znaczy, że im za bardzo na tych dzieciach nie zależy. I dzieci to czują...

III.  Jak neutralizować zagrożenia kultury masowej?

Po obaleniu tradycyjnego systemu wartości młody człowiek znalazł się pod presją grupy rówieśniczej, subkultury młodzieżowej i pod wpływem kultury masowej. Z tym, że - jak trafnie zauważa to Ryszard Legutko - kultura masowa jest zbudowana na kulcie "dzieciaków". "...Używając tego okropnego słowa z dzisiejszego prasowo-telewizyjnego żargonu, stosowanego zarówno do przedszkolaków, jak i do zbiorowiska wyrośniętych i piersiastych bab, z fioletowymi głowami, naszprycowanych, ordynarnych, przebranych w skóry i zakolczykowanych". [ 7 ]

Inne nowe zjawisko końca stulecia to swoiste społeczne przewartościowanie: - kultura nie jest już teraz to, co wartościowe, ale to, co powszechne, co się dobrze sprzedaje. W tym kontekście, jak uważa ks. Jerzy Cuda, konstruktorzy "Nowego wieku" planują zbudowanie jednej międzynarodowej autostrady, która jako "Via postmoderna" ma prowadzić ludzkość do nikąd zapewniając jej przyjemność beztroskiego podróżowania. [ 8 ]

Szkoła ma uczyć, a nie wychowywać. Rodzina ma stwarzać warunki materialne dla rozwoju człowieka nowoczesnego i postępowego. Wychowanie etyczne i estetyczne to według postmodernistycznych specjalistów od manipulacji ingerowanie w prawa jednostki, prawa człowieka. A robią to perfekcyjnie z punktu widzenia socjotechniki i cybernetyki społecznej.

Media podają informacje nie licząc się z ocenami moralnymi. Tradycyjne wartości nie są już przekazywane, a jeżeli są, ulegają szokowi gwałtownej destabilizacji w zderzeniu z falą "nadinformacji". Zaś rodziny czują się coraz mniej zdolne do podejmowania swych tradycyjnych zadań wychowawczych w obliczu złożoności problemów i nadmiaru nie kontrolowanych informacji - pragną one, aby edukacja publiczna służyła większą pomocą młodemu pokoleniu w kształtowaniu zachowań i wartości, w celu sprostania trudnym problemom współczesnego świata.

Tymczasem polską szkołę wciąż trapi niewiara w możliwość swego wychowawczego oddziaływania. Syndrom apatii i niemocy wychowawczej nie dopinguje do opracowywania programów wychowawczych, właściwych danej zbiorowości i przez nią akceptowanych. W tym kontekście jawi się pytanie, jak wygląda i powinien wyglądać wychowawczy wpływ katechezy w szkole i przy parafiach? Do szerokiej dyskusji na łamach "Katechety" zapraszamy wszystkich katechetów.


 1  "Medient" - anagram słów: kl-ient mass med.-iów, czyli niewolnik masowej mentalności, zob. M. M. Czrniecki, W niewoli mediów, Wydawnictwo UNA b.r.w., s. 173.

 2  J. Petry-Mroczkowska, Przywrócić dzieciństwo, "Więź" 6/1997, s. 42-44.

 3  Por. A. Sowińska, "Edukacja i dialog" 1/1998, s. 47-49.

 4  F. Gawryś, Pokolenie Internetu, "Więź" 6/1997, s. 98-100.

 5  A. Petrowa-Wasilewicz, Okolice dzieci-śmieci, tamże s. 68-70.

 6  Generacja złotych rybek. O "Młodych wilkach" rozmawiają uczniowie 2 SLO w Warszawie, "Życie" z dnia 23 I 1998 r., s. 11.

 7  R. Legutko, Nuda i zniechęcenie, "Życie" z dnia 23 I 1998 r., s. 9.

 8  J. Cuda, Wiarygodność Kościoła w cywilizacji postmodernistycznej, w: Wiarygodność Kościoła, red. T. Dola, Sympozja 20, Opole 1997, s. 13.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama