"Wskazywanie na Boga nie wskazując"
Teologia apofatyczna [ 1 ] była w szczególności uprawiana w pierwszych wiekach chrześcijaństwa przez teologów chrześcijańskiego Wschodu. Najprostszą definicją tej teologii jest stwierdzenie, że mówi ona o ludzkiej niewiedzy w obliczu Boga. Między Bogiem a ludźmi istnieje "przepaść", niewypowiedziana i niewyobrażalna. W tej sytuacji nie możemy mówić o Bogu, ale o Nim milczeć. Nie oznacza to obojętności czy lekceważenia Stwórcy. Jest to milczenie znane wszystkim wielkim mistykom, od Ojców pustyni z IV w. zaczynając, przez wielkich mistyków Średniowiecza, aż na współcześnie nam znanych mistykach kończąc. Każdy, kogo modlitwa staje się modlitwą kontemplacyjną, zna to wymowne "milczenie o Bogu". Katecheza może pomóc wychować dzieci do takiej modlitwy. Podtrzymanie, a czasami nauczenie modlitwy jest przecież jednym z wielkich zadań katechezy. W dzisiejszych czasach przedstawiciele filozofii egzystencjalnej ukierunkowali myśl teologiczną chrześcijan ku Tajemnicy. Nie oznacza to, że nie była ona obecna w teologii Zachodu. Była, jednak dzisiaj odkrywa się ją jakby na nowo.
Katecheza oparta na teologii apofatycznej opiera się na poznaniu typu intuicyjno-egzystencjalnego. Nie formułuje ona żadnego systemu pojęciowego. Jej zadaniem jest pomoc, by człowiek w sposób rozumny potrafił być przed Bogiem. By jego życie stawało się kontemplacją Tajemnicy. Człowiek, który jest "obrazem Boga", potrafi w sposób intuicyjny Go poznać, tak, by mieć w sobie przeświadczenie o istnieniu czegoś więcej niż świat ludzkich zmysłów, myśli, abstrakcji czy wyobrażeń. Takie poznanie otwiera człowieka na działanie Ducha Świętego. Mimo ograniczeń swojego rozumu, człowiek potrafi wznieść się ponad te ograniczenia i dzięki Jego mocy poznać osobowy charakter Trójcy Świętej.
Droga w takiej katechezie prowadzi przez wpojenie przekonania, że Bóg "jest", a jednocześnie "nie jest". Trzeba jednakże być bardzo ostrożnym, by nie wprowadzić umysłów katechizowanych na drogę relatywizmu tak niebezpiecznego szczególnie dla postaw moralnych. Bóg przewyższa wszelkie ludzkie poznanie i najważniejsze w katechezie opartej na teologii apofatycznej jest prowadzenie ku zachwyceniu i zdziwieniu czy zdumieniu Niepojętością Boga.
Jednym ze sposobów uprawiania katechezy apofatycznej jest "wskazywanie na Boga nie wskazując". Zasadę takiego postępowania ukaże najlepiej opowiadanie: [ 2 ]
Wyobraźmy sobie piękną dolinę. Będziemy o niej właśnie mówili. Można bardzo wiele powiedzieć o każdej dolinie. Opisać jej kształt, zastanowić się kiedy i w jaki sposób powstała. Można wyobrazić sobie jej roślinność i żyjące tam zwierzęta. Przez ten cały czas nie powiemy ani jednego słowa o górze. Skąd nagle ta góra? Czy moglibyśmy mówić o dolinie, gdyby nie istniała góra? To ona "warunkuje istnienie" doliny. Wszystko, co mówimy o dolinie u swych źródeł, ma założenie, że istnieje góra. Nic o niej nie mówiąc, przez cały czas na nią wskazujemy. Nikt nie potrafi wyobrazić sobie doliny bez otaczających ją gór.
W katechezie apofatycznej właśnie główny akcent spoczywa nie tyle na mówieniu o Bogu, ale by to mówienie na Niego wskazywało. Wskazywało prawie że z nieodpartą koniecznością. Jednakowoż to sam katechizowany podejmuje decyzję, czy u podstaw jego rozumnego bycia jest Bóg.
Samo słowo apofatyczny jest złożeniem słowa "fatyczny" i przedrostka "apo".
Tak więc w teologii apofatycznej rozważanie o Obecności jest rozważaniem o Oddzielonym, Transcendentnym wobec człowieka i świata, i przez to właśnie obecnym, swoją niewypowiedzianą Obecnością. Katecheza wykorzystująca tę postawę teologiczną ma za zadanie wprowadzenie uczniów w tę oddzieloną Obecność.
Już z samej definicji słów apo i fatyczny można zauważyć, że połączenie "katecheza apofatyczna" jest potwierdzeniem, czy wzmocnieniem tego, czym może być katecheza. Do prowadzenia takiej katechezy mogą być wykorzystane wszystkie popularne metody katechetyczne, nawet katecheza biblijna, co mogłoby się wydawać, że zaprzecza założeniu przedstawionemu na początku.
Pomocne w tej katechezie są przykładowo wszystkie książki Bruno Ferrero. Katechezy z wykorzystaniem tych opowiadań nie są czymś nowym i są powszechnie przez katechetki i katechetów stosowane. Natomiast artykuł z czasopisma komputerowego "Chip" jako główny materiał do katechezy może już budzić, jeżeli nie kontrowersje, to przynajmniej zdziwienie.
W jednym z typów takich katechez nastawionych na przeżycie intuicyjno-egzystencjalne, jest katecheza osadzona w najaktualniejszych problemach katechizowanych.
Takie podejście zakłada ciągłą aktualizację, często nie można powtórzyć takiego działania w następnych latach. Przykładem może być katecheza, w której dzieci i młodzież porównywały postawy Matki Teresy z Kalkuty i księżnej Diany oraz oceniały reakcję środków masowego przekazu na informacje o śmierci jednej i drugiej kobiety. W następnym roku ten materiał nie będzie możliwy do wykorzystania w takiej formie, jak w czasie, gdy był na pierwszych stronach gazet. Podobna sytuacja jest z katechezą, która zostanie teraz przedstawiona.
W tej katechezie jest wykorzystane bardzo duże zainteresowanie uczniów samą techniką komputerową. W świadomości naszego społeczeństwa często spotykamy się z utożsamieniem: komputerowy = dobry lub najlepszy. Już sam fakt czytania artykułu z czasopisma komputerowego wywołuje u uczniów zainteresowanie. W katechezie wykorzystano artykuł zamieszczony w czasopiśmie komputerowym "CHIP" nr 11/1997, pt. "Tamagotchi znaczy życie", s. 56-57.
Podobnie jak na całym świecie, również w Polsce można kupić komputerową zabawkę, której zadaniem jest sterowanie ludzkimi uczuciami. Zabawka przenosi dziecko w wirtualną rzeczywistość i jest poważnym zagrożeniem dla nie uformowanej osobowości dzieci i młodzieży. Daje namiastkę prawdziwych uczuć bez jakiejkolwiek odpowiedzialności. W razie niepowodzeń w opiece nad wirtualnym stworzeniem można je "uśmiercić" i zacząć wszystko od nowa.
Tamagotchi - pomoc czy zagrożenie?
Uświadomienie katechizowanym, że dzięki darom Ducha Świętego mogą rozpoznać co jest dla nich dobre. Natomiast dzięki rozumowi i jego zdolności rozróżniania mogą ustrzec się przed "nie-rzeczywistością", czyli rzeczywistym oddziaływaniem świata wirtualnego na ich osobowość.
Po zapisaniu tematu uczniowie rysują tabelkę:
Zjawiska związane z "komputerowym jajkiem" | |
1. Pozytywne | 2. Negatywne |
|
|
W trakcie czytania przez katechetę, uczniowie od razu zapisują w swoich tabelkach to, co zapamiętali.
Po przeczytaniu dwoje uczniów staje przy tablicy i w takiej samej tabelce zapisują wszystkie zaobserwowane przez nich samych zjawiska. Rola prowadzącego ogranicza się do uporządkowania napływających wypowiedzi. W tabelce, w kolumnie drugiej, zawsze jest dużo więcej zjawisk. Patrząc na tak przez samych katechizowanych zapisaną wypowiedź, pojawia się u uczniów zdziwienie, wyrażone okrzykiem:
"Przecież to ma więcej cech negatywnych niż pozytywnych!"
Ten okrzyk pojawił się w trakcie wszystkich przeprowadzonych katechez. Dalej katechizowani sami wymieniają poglądy. Katecheta tylko od czasu do czasu kontroluje dyskusję.
Uczniowie starszych klas szkoły podstawowej sami potrafią wysnuć wnioski z lektury artykułu. Przykładowo, gdy jeden z uczniów chciał bronić emocji jakie to "jajko" wywołuje, usłyszał następującą odpowiedź:
"A gdy ci się kabelek w telewizorze odlutuje, to też będziesz ryczał?"
Odpowiedź w innej klasie:
"Przecież to tak, jakbyś kochał lodówkę."
Są to dosadne wypowiedzi, jednakże formułowane przez samych uczniów. Świadczą one, że udaje się w katechizowanych wzbudzić poczucie prawdziwej rzeczywistości i widzą na sposób intuicyjno-egzystancjalny zagrożenie płynące z podszywania się pod nią.
W podsumowaniu katecheta podkreśla dzięki jakim darom potrafią znaleźć to, co jest wartościowe. Uczula uczniów, że w obecnym świecie jest bardzo wiele rzeczy czy sytuacji, które mają w sobie pozory dobra i tylko dzięki pomocy Ducha Świętego każdy może odnaleźć to, co jest naprawdę cenne.
Modlitwa do Ducha Świętego o dar rozumu. [ 4 ]
Oczywiście katecheza oparta na teologii apofatycznej nie jest jedyną możliwą. Dopiero współdziałanie z teologią katafatyczną prowadzi do pełniejszego rozumienia ludzkiego bycia przed Bogiem.
Połączenie obu form może czasami zaowocować w sposób ubogacający jednocześnie katechizującego. Przeprowadzenie katechezy opartej na teologii katafatycznej również może prowadzić do apofatycznego poznania Boga. Przeżycie egzystencjalne każdego z katechizowanych jest zapewne inne, czasami można je wyrazić tylko w formie wiersza: [ 5 ]
Bóg jest bliżej mnie niż ja Jego
My Boga nie znajdziemy
Bóg jest Życiem
Szukając Boga szukamy Życia
Bóg jest w nas a my w Nim
My szukamy miejsca gdzie jest Bóg
i Życie.
Jarosław Gursz
Bóg jest bliżej nas niż my sami.
Bóg jest w nas, a my w Bogu.
Bóg kocha nas, bardziej niż my Boga.
Bóg pomaga nam, a my Bogu.
My idziemy do Boga, a Bóg do nas.
My grzeszymy, a Bóg nam wybacza.
Monika Van der Hieden
Plastikowe "jajka", w których biją serca cyfrowych kurczaków, osiągnęły rekordową sprzedaż w Europie Zachodniej i krajach Dalekiego Wschodu. Moda na Tamagotchi przyszła z Japonii i rozprzestrzenia się w szalonym tempie.
Pomysł, na który wpadł japoński koncern zabawkowy. Bandai jest tak genialny, jak banalny. Cóż zresztą innego pozostało producentowi coraz mniej popularnych zegarków z wyświetlaczami LCD, chcącemu osiągnąć sukces na rynku? Wystarczyło czymś zaskoczyć i zaintrygować przyszłych nabywców. A nie było to łatwe, bo Japończycy, jak żadna inna nacja na świecie, oswojeni są z elektroniką i niełatwo ich "zaczarować" nowym gadżetem.
Bandai postanowił zaryzykować. Przeprojektował mocno nieświeży czasomierz nadając mu jajowatą formę i ubierając w "odlotowe" plastikowe opakowanie. Tak narodziło się Tamagotchi - małe, owalne urządzenie zaopatrzone w niewielki wyświetlacz LCD, trzy guziki i łańcuszek. Wkrótce okazało się, że ten kiczowaty breloczek ma w sobie to coś, co magnetyzuje ludzi na całym świecie.
Położony centralnie ekran zabawki jest przestrzenią życiową niewielkiego stworka. Jego życie zależy od właściciela jajka. Maluch musi być karmiony, układany do snu i chroniony przed infekcjami. Od czasu do czasu trzeba się z nim też pobawić i posprzątać po nim. Tamagotchi, jak każde żywe stworzenie, wymaga opieki. Bez jedzenia, odpoczynku i odrobiny uczucia żałośnie piszczy, źle traktowany, pozbawiony kindersztuby zmienia się w złośliwą bestię; notorycznie zaniedbywany - umiera.
Od chwili pojawienia się w sprzedaży w listopadzie 1996, obdarzona emocjami namiastka komputera podbiła Japonię (ponad 6 mln sprzedanych egzemplarzy), USA i Kanadę. W czerwcu trafiła do Europy, Wielkiej Brytanii, Szwecji i Niemiec; można ją kupić również w Polsce.
Popularność Tamagotchi jest zastanawiająca. Psychologowie zaczynają spekulować, czy nie usunie ono w cień świnek morskich i chomików? Wirtualny pupil za niecałe 60 złotych, którego można wychować i "przysposobić", a w razie niepowodzeń pedagogicznych zmienić na innego (uśmiercić i wystartować od nowa), jest z całą pewnością bardziej wygodny od żywego psa czy kota. Być może w "szybkich" czasach, gdy stworzenie głębszej więzi uczuciowej jest zbyt obciążającym balastem, Tamagotchi pozwalają swoim opiekunom poczuć się lepszymi, bardziej potrzebnymi.
Tajemnicą sukcesu Tamagotchi jest wykorzystanie sterującego zabawką minikomputera do manipulowania ludzkimi uczuciami. W Japonii, w sklepach, gdzie są one sprzedawane, ustawiają się kolejki. W tym roku na rynek ma trafić 14 mln tych urządzeń, z czego 2 mln do państw niemieckojęzycznych. Boom na Tamagotchi w Niemczech nie ma sobie równych w żadnym Państwie w Europie. Rozchodzą się one tam błyskawicznie: średnio 100 zabawek w ciągu 15 minut. Marketing manager niemieckiej filii Bandaia twierdzi, że jest ona w stanie sprzedać każdą ilość "jaj".
Najwierniejszymi fanami Tamagotchi są dzieci: przywiązują się do istot z ekranu, a po ich stracie - prawdziwie cierpią. Rubryki ogłoszeniowe magazynów dla młodzieży pełne są nekrologów stworków, które odeszły. W Internecie urządzono im nawet cmentarz. Dzieciaki obwiniają się, że zaniedbały swoich ulubieńców, co skróciło im życie. 15-letni Dennis żali się na łamach Bravo, że "niezbyt skwapliwie sprzątał po swoim pupilu, czym doprowadził go do frustracji i przedwczesnej śmierci". Z kolei 14-letnia Bianca, zszokowana nagłym odejściem wirtualnego przyjaciela, przeżywa tragedię podobną do tej, która towarzyszyła śmierci ukochanego... królika.
Jedna z sesji Włoskiego Parlamentu poświęcona była niebezpieczeństwom związanym z szokiem przeżywanym przez dzieci w następstwie śmierci Tamagotchi. Pocieszającym faktem, na który wskazali specjaliści jest to, że wkrótce po utracie ulubionego zwierzaczka można nacisnąć klawisz (Reset) - "powołać" do życia jego następcę.
Miłośnikami elektronicznego breloczka są ludzie w różnym wieku, o różnym wykształceniu i profesji. Młodszym kontakt z istotą z jaja pomaga pokonać kryzys tożsamości, uczy ich tolerancji i wrażliwości na potrzeby innych; starszym pozwala zachować równowagę emocjonalną. To właśnie zdaje się tłumaczyć powodzenie Tamagotchi wśród japońskich biznesmenów, wychowanych w kulcie pracy, a w rzeczywistości spragnionych bliższego kontaktu z otoczeniem.
Jak więc wyjaśnić to, że ulubieńcy z ekranów LCD są równie często opłakiwani, co uśmiercani przez niezadowolonych właścicieli? "Tamagotchi nie zawsze są utożsamiane z erzacem domowego zwierzęcia" - twierdzi, wbrew opiniom wszystkich zaniepokojonych psychologicznym podłożem zjawiska, koncern Bandai. Sceptycy, a wśród nich dyrektor tokijskiego Instytutu Rozwoju Dziecka Sumio Kondo, są zdania iż zjawiska i postawy stymulowane przez Tamagotchi są w rzeczywistości następstwami osamotnienia dzieci i społecznej niekompetencji ich opiekunów.
Według Kondo, mali właściciele nie od razu czują się odpowiedzialni za istoty żyjące na ekranie. Dopiero wtedy, gdy naprawdę zajmują one miejsce domowego pupila, dochodzi do nawiązania więzi uczuciowej. Wówczas stosunek do żyjącego stworka zmienia się: przestaje on być traktowany jak coś, co można w każdej chwili wymienić na coś innego. Tu przedstawiciele Bandai'a chętnie przywołują przykład niepełnosprawnego chłopca, który z powodu astmy nie mógł mieć w domu żadnego zwierzęcia.
Popularność elektronicznego jaja odbiła się szerokim echem również w Internecie. Na setkach stron WWW umieszczono informacje, zdjęcia, opisy nowych projektów, software'owe wersje Tamagotchi dla PC, które można ściągnąć i zainstalować na własnym komputerze, cmentarze cyfrowych istot (cyfrowych księży z pietyzmem święcących trumny), nekrologi i porady. Sieć jest również dobrym miejscem do podgrzewania "jajowego" interesu. Koszulki, skarpetki, czapeczki, zegarki, a nawet... cukiernice z motywem Tamagotchi świetnie sprzedają się właśnie dzięki WWW.
Rosnący popyt na cyberjaja podsycany jest przez pomysłowość producentów oferujących wciąż nowe wersje tych urządzeń, szokujące kształtami, kolorami i zawartością. 12 podstawowych wzorów Tamagotchi zmutowano w setkach egzemplarzy; raz po raz pojawiają się klony z coraz bardziej wymyślnymi zwierzakami w środku (po kurczakach, pieskach i kotkach przyszedł czas na dinozaury, pingwiny, monstra, ufoludki, raperów, hipisów itp.), a także jaja zamieszkiwane przez kilka istot jednocześnie (np. Muldera & Scully). Jedną z ostatnich nowinek na rynku Tamagotchi są jaja "złe" - tzn. takie, których wychowanie powinno być jednoznaczne z deprawacją. Pikselowym stworkom podskakującym na wyświetlaczu trzeba więc dostarczyć alkoholu i papierosów. "Dobrze" wychowany zły powinien dorobić się też kilku "sznytów". Tylko w ten sposób ma szansę dołączyć do społecznego marginesu, na czym powinno zależeć jego opiekunom.
Szaleństwo Tamagotchi przenosi się powoli na świat telefonii komórkowej. Panasonic jako pierwszy postarał się o licencję na piszczące co nieco i bez oporu dodaje je do specjalnej linii swoich aparatów. Za 625 marek można wejść w posiadanie tęczowego "komórkowca", na wyświetlaczu którego nie opierzony pisklak raz po raz robi kupę, informując swego pana, by posprzątał. Najzabawniej będzie jednak wtedy, gdy da się przesłać wrzeszczącego malucha na komórkę współrozmówcy, by posprzątał.
Dalekim kuzynem Tamagotchi jest Fin Fin - wirtualna postać stworzona przez specjalistów z Fujitsu. To sympatyczne skrzyżowanie delfina z ptakiem, żyjące w zasymulowanym świecie zwanym "Teo the Magie Planet" zostało po raz pierwszy pokazane podczas berlińskiego Funkausstellung '96. Za cenę 149 marek (okrojona wersja - 99 DEM) można je zainstalować na własnym komputerze. Wrażliwy feelware - wspólne przedsięwzięcie należącej do koncernu firmy "Artificial Life" oraz laboratorium badawczego "Artificial Intelligence" - pochłonęło do tej pory 70 mln USD.
Przygoda Fujitsu z wykorzystaniem sztucznej inteligencji do tworzenia postaci generowanych przez komputer zaczęła się w 1989 roku wraz z powstaniem Human Interface Laboratory. Odrębna komórka Fujitsu Laboratories została powołana do badań nad wykorzystaniem cyfrowych istot w roli agentów. Jednym z ostatnich osiągnięć HIL, przeznaczonych do masowej sprzedaży, jest Fin Fin; software dla Windows 95.
Już pierwszy kontakt z Fin Finem przekonuje, że jest to niezwykle delikatne stworzenie. Wyzwalający opiekuńcze odruchy delfinoptak odbierany jest przez większość jak małe, rozkoszne dziecko. Przyjaźnie nastawione do człowieka stworek okazuje się "wrażliwcem": trzeba bardzo uważać, by go nie zranić. Nawet głośniejszy okrzyk może doprowadzić go do łez. "Jaki on słodki!" - krzyknęła dziennikarka CHIP-a podczas prezentacji software'u w Niemczech. Fin Fin spojrzał na nią z przestrachem, zalał się łzami i czym prędzej ukrył się w gnieździe. Podniesiony głos traktowany jest przez niego jako objaw agresji, której zwierzak szczególnie się boi. Nieprzyjazne zachowanie zasmuca go, wywołuje uczucie rozpaczy i bólu; zawsze kończy się płaczem.
Fin Fin wie, kiedy właściciel komputera, który udziela mu gościny jest w pobliżu; słyszy, gdy się do niego zwraca. Dzięki czujnikom ruchu i dźwięku jest świadom tego, co dzieje się w najbliższym otoczeniu; rozpoznaje gestykulację i nastrój człowieka. Jest bardzo płochliwy. Karmiąc go specjalnymi cytrynkami, wzbudzimy jego zaufanie. Są też inne sposoby: tylko za pomocą gwizdka można wywołać go z lasu, gdzie ukrywa się w chwilach smutku. Krąg sympatyków kruchego Fin Fina rośnie z dnia na dzień. Już wkrótce gwizdanie do komputera może więc wejść w nawyk użytkownikom PC na całym świecie.
Czy sympatyczny Fin Fin zapoczątkuje nową tendencję na rynku oprogramowania? Możliwe. Ludzi potencjalnie zainteresowanych inteligentnym, "uczuciowym" softwarem jest z pewnością wielu. Dowodzi tego sukces Tamagotchi - namiastki tego, ku czemu zdaje się zmierzać Fin Fin. Myślący software będzie w przyszłości produkowany nie tylko z myślą o dzieciach.
1 W. Hryniewicz, Apofatyczna Teologia, w: Encyklopedia Katolicka, praca zbiorowa, Lublin 1985, t.1, s. 745-147.
2 Opowiadanie jest odtworzone z pamięci. Usłyszałam je 20.11.1997 podczas dni kultury chrześcijańskiej w Szamotułach, których temat przewodni brzmiał "Chrześcijaństwo a nowoczesność". Nazwiska referenta, niestety, nie pamiętam.
3 W. Kopaliński, Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, Warszawa 1967.
4 Mamy również złożenie kata-fatyczny - kat(a) - w złożeniach; pod, w dół; przeciw, wbrew, w tył; całkowicie w pełni (tamże).
5 Są to dwa wiersze napisane przez uczniów V klasy szkoły podstawowej. Zadanie oparte na teologii katafatycznej brzmiało: "Co znaczy, że Bóg jest bliżej mnie niż ja sam?". Forma wypowiedzi była dowolna.
opr. ab/ab