Biblia w katechezie szkolnej

O Biblii jako podstawowym źródle katechezy

Jesteśmy chrześcijanami. Już od dzieciństwa poznawaliśmy pierwsze modlitwy i prawdy naszej wiary. Później to wszystko zgłębialiśmy na katechezie szkolnej, spotkaniach akademickich, na nabożeństwach w kościele. Chlubimy się tym, że nasza wiara jest bardzo konkretna i tak wiele tłumaczy. Mamy Biblię, Świętą Księgę. Mamy ją jako wyznawcy Boga w Trójcy Świętej Jedynego, jako wyznawcy Jezusa Chrystusa, który nas odkupił przez swoją Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie. Biblia jest dzisiaj niemalże w każdym domu. W wielu domach mamy nawet po kilka egzemplarzy. Mamy Biblię dla dzieci, taką w obrazkach, dla młodzieży w opowiadaniach z ilustracjami i dla dorosłych w postaci pisanego słowa. Tak naprawdę Biblia jest jedna. Jest to Słowo Boże, które nas zbawia, jednoczy nas z Bogiem już przez samo czytanie. Dzieje się tak dlatego, że jest to autentyczne Słowo Boga. Dobrze, że dawno już minęły czasy, kiedy to Pismo Święte trzeba było drukować za granicą, potem jakoś przemycać do kraju, a w kraju załatwiać. Dzisiaj możemy nabyć Pismo Święte w każdej księgarni, nie tylko katolickiej. Chociaż tam, stoi ona nieraz na półce razem z innymi książkami uzurpującymi sobie miano Biblii. Podobnie jest nieraz w naszych domach. Biblia jest na ważnym miejscu, na półce z bardzo cennymi książkami, po które rzadko sięgamy. Dawniej cenzura wykreślała nie tylko tzw. niepoprawne myśli twórców, pisarzy, kaznodziejów, ale często fragmenty Pisma Świętego. Dzisiaj można odnieść wrażenie, że takim cenzorem jest sam chrześcijanin przez słabą znajomość swojej Biblii. Świadczą o tym wszystkie teleturnieje, krzyżówki, czy chociażby zwykłe rozmowy na temat wiary. Na ogół dobrze wypadamy w wielu dziedzinach wiedzy. Problemy zaczynają się dopiero, gdy rozmowa, dyskusja schodzi na grunt wiary, znajomości Pisma Świętego. Wtedy mamy problemy nie tylko w dyskusji z przedstawicielami różnych sekt nawiedzającymi nasze domy, ale też w rozmowach miedzy sobą. Nie wiem, czy to pocieszające, ale podobnie jest w innych krajach nie tylko Europy, ale całego świata. W sierpniu 2008 roku Ojciec Święty Benedykt XVI nawiedził Australię podczas Światowych Dni Młodzieży. Uroczyście celebrował nabożeństwo Słowa Bożego, było wiele elementów ukazujących znaczenie Biblii dla wszystkich mieszkańców tego kontynentu. Przy okazji przeprowadzono badania na temat znajomości Biblii. Okazało się, że znajomość Biblii jest na ostatnim miejscu. Teraz jesteśmy już po Synodzie Biskupów, który odbył się w Rzymie w październiku 2008 roku. Czekamy na oficjalny dokument posynodalny, mamy już nawet propozycję takiego dokumentu. Ale trzeba przypomnieć, że znany biblista, kardynał Carlo Maria Martini z Mediolanu, czekał na ten synod 40 lat. Teraz już emerytowany i schorowany, postępującą choroba Parkinsona, uczestniczył w nim w sposób marginalny.

Po synodzie biskupów zaleca się czytanie całego Pisma Świętego bez przerwy, po kolei przypomina się, że jest jedno Pismo Święte. Nie dzielimy na Stary i Nowy Testament. Stary Testament wypełnia się w Nowym Testamencie, a Nowy Testament możemy zrozumieć tylko sięgając do Starego Testamentu. Powodzenie tego przedsięwzięcia, ciągłego czytania Biblii zależy od tego, czy my sami kapłani, katecheci, nauczyciele wiary sięgniemy na nowo po Pismo Święte. Czy zrobimy to z zapałem, z całą energią. Zależy od tego, czy sięgną po Pismo Święte nasi podopieczni, nasi uczniowie. Chodzi tu nie tylko o czytanie w ramach nauczania, ale o czytanie z własnej potrzeby, po prostu dla siebie. Problem wykorzystania Pisma Świętego w katechezie powraca co jakiś czas, powraca na nowo, powraca z nową mocą. I zdaje się, że niewiele w tym się posuwamy. Dobrze, że się nie cofamy. Mamy bardzo dobre dokumenty Kościoła, dokumenty biblijne i katechetyczne, tylko z praktyką nie bywa najlepiej. Konstytucja Soboru Watykańskiego II o Bożym Objawieniu Dei verbum przypomina, aby „całe nauczanie kościelne, tak, jak sama religia chrześcijańska żywiło się i kierowało Pismem Świętym” (KO 21). Dalej w tym samym dokumencie czytamy, że „katecheza będzie zawsze czerpać swą treść z żywego źródła Słowa Bożego przekazanego przez Tradycję i Pismo Święte, gdyż Święta Tradycja i Pismo Święte, stanowią jeden, święty depozyt Słowa Bożego powierzony Kościołowi” (DCG 27). Dlatego katecheza „ma zawsze na pierwszym miejscu uwzględniać niezaprzeczalne pierwszeństwo Objawienia pisanego lub przekazanego oraz autorytetu Nauczycielskiego Urzędu Kościoła w sprawach związanych z wiarą” (DCG 45). Katecheza uznaje całą Biblię za Pismo Święte i szuka w niej opowiadań o Bogu działającym dobro dla człowieka, szuka w niej świadectwa wiary ludzi na przestrzeni całej historii zbawienia, szuka źródeł nadziei. Pismo Święte ma niezwykłą rolę nie tylko w katechezie szkolnej, ale też w całym życiu chrześcijanina. katecheza powinna być nasycona myślą, duchem, postawami biblijnym i ewangelicznymi przez stały kontakt z tekstem biblijnym. W tym tekście szukamy przede wszystkim Bożego orędzia zbawczego kierowanego do człowieka. Poprzez Pismo Święte katechizowany ma poznawać Boga jako Osobę mu bliską, kochającą, pragnącą stałego kontaktu z nim poprzez dialog miłości.

Biblia jest podstawowym źródłem katechezy, podawanie cytatów z Biblii na potwierdzenie pewnej tezy to za mało, tak było po Soborze Trydenckim. Ksiądz prof. Antoni Tronina z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego twierdzi, że Biblia powinna być wydawana z komentarzem, dopiero wtedy jest to Biblia katolicka. Ostatnio możemy cieszyć się najnowszym przekładem Pisma Świętego z języków oryginalnych z komentarzem, dokonanym przez Zespół Biblistów Polskich z inicjatywy Towarzystwa św. Pawła. Obowiązujący nas do tej pory przekład Biblii Tysiąclecia zawierał wiele hebraizmów, zupełnie niezrozumiałych dla współczesnego człowieka. Bo co to znaczy: „mieć w nienawiści ojca i matkę, a nadto i siebie samego?” My wiemy, że Jezusa trzeba kochać bardziej niż ojca i matkę i siebie samego. Czasami pojawiały się słowa rażące wrażliwe ucho słuchacza, zwłaszcza w liturgii, np. „wyzionął ducha”, „gdzie jest padlina, tam zgromadzą się sępy.” A to znaczy: „oddał ducha, tchnął na nich”, „gdzie jest ciało, tam zgromadzą się orły.” Jest to przekład szczególnie dla ludzi młodych, dla katechetów, przekład z integralnym komentarzem. A przede wszystkim przekład oddany naszym, współczesnym językiem, zrozumiały dla wszystkich. Chrześcijaństwo nie jest religią Księgi(martwej, spisanej), ale religią Żywego Słowa. By to Słowo żyło w nas, by nas ożywiało potrzeba dobrych komentarzy, potrzeba lectio divina (ciągłego czytania, czytania ze zrozumieniem). Dzisiaj mamy strony internetowe tworzone przez Dzieło Biblijne w poszczególnych diecezjach. Potrzeba narracji, opowiadania na bazie Pisma Świętego, czytania modlitewnego. Trzeba tak poprowadzić ucznia, by on potrafił modlić się Pismem Świętym. Do tego służy szczególnie Księga Psalmów. Ale modlitwę można też budować na każdym innym fragmencie Pisma Świętego. Ciągle mamy poszerzać przestrzeń, w której Biblia ma być czytana i ma rozbrzmiewać. Biblia jest źródłem katechezy, ale nie jest jedynym źródłem. Katecheza czerpie też swoje treści z Tradycji Kościoła, z historii, liturgii, z życia duchowego. Bóg, który towarzyszył autorom biblijnym towarzyszy i nam dzisiaj. Jeżeli uda nam się odnaleźć, co tworzy ten klimat, że Pismo Święte jest czytane i rozumiane, znaleźć przestrzeń, ale nie tylko. Znaleźć te fale, na których odbiera młody człowiek. Człowiek, który ma często na uszach walkmana i komórkę. Młodzi ludzie nie chcą czytać Pisma Świętego, bo go nie rozumieją Dużo do myślenia dało mi kiedyś pytanie postawione na katechezie: „Czy ksiądz czytał kiedyś Pismo Święte jak normalną książkę?” Oczywiście, że nigdy nie przyszłoby mi to do głowy, ale chyba niektórzy młodzi, przynajmniej czasami tak czytają. Katecheta często nie wie jak to zrobić, jak czytać samemu, jak dotrzeć ze Słowem Bożym do innych. Anna Świderkówna mówiła kiedyś, że czytanie Biblii jest bardzo trudne, bo czytamy tłumaczenie, nie znamy świata Biblii, nie znamy świata, w którym Pismo Święte się narodziło. Ludzie myślą, że skoro znają Nowy Testament to rozumieją już wszystko. W katechezie świat Biblii gdzieś uciekł, na ogół posługujemy się tylko cytatami. Młodzi nieraz myślą o Biblii — „duża Księga, nie da się jej ugryźć.” Słowo tylko wtedy będzie przyjęte, jeżeli młodzi spotkają świadków słowa, dlatego trzeba najpierw czytać samemu. Po Synodzie Biskupów zaleca się kurs formacji biblijnej, taki kurs powinien odbywać się w każdej diecezji. Centrum życia człowieka zawsze jest dom. W domu Pismo Święte rozbrzmiewa najpełniej. W Nowym Testamencie mamy ok. 300 cytatów ze Starego Testamentu. Z wielkim szacunkiem trzeba się odnosić do obu Testamentów, bo ostatecznie Biblia jest jedna, jest to List miłującego Boga do człowieka. Młodzi mają niesprzyjające przedrozumienie Biblii. A więc to wszystko, czym żyją, co przynoszą ze sobą na katechezę: głód, bunt, różnego rodzaju lęki, brak perspektyw, brak poczucia sensu. I do takiego człowieka ma docierać katecheta. Trzeba widzieć Biblię w tajemnicy paschalnej Jezusa Chrystusa, nigdy inaczej. Najlepszym miejscem czytania i rozumienia Biblii jest Eucharystia. To do niej ma prowadzić cała praca katechety, a jednocześnie z niej czerpać.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama