Gesty w liturgii

W liturgii występuje wiele gestów o bogatej symbolice: znak pokoju, nałożenie rąk, ich złożenie lub rozłożenie, znak krzyża, wzniesienie oczu ku górze, skłon. Czy potrafimy je dobrze odczytać?

Ręce i słowa zaliczają się do najbardziej ekspresywnych środków komunikacji między ludźmi. Dlatego ręka i różne gesty nią wykonywane bardzo często pojawiają się w liturgii. Warto więc przyjrzeć się bogactwu gestów liturgicznych wykonywanych przez nasze ręce.

Nałożenie rąk

Gest nałożenia rąk był bardzo często używany w religijnych obrzędach opisywanych przez Pismo święte. W Starym Testamencie oznaczał najpierw przekazywanie błogosławieństwa oraz specjalnych uprawnień, które nabywała osoba, na którą wkładano ręce. Ten gest pokazywał, że błogosławieństwo nie jest tylko słowem, ale także czynem (zob. Rdz 48, 13-16). Jako znak poświęcenia włożenie rąk oznaczało, że Duch Boży wyłącza z codziennego życia jakąś osobę i obdarza ją potrzebnymi zdolnościami do wykonania odpowiednich zadań. Tak było w przypadku lewitów, którzy przez gest włożenia rąk stawali się przeznaczonymi do wykonywania kultu.

W Nowym Testamencie Jezus na znak błogosławieństwa wkładał ręce na małe dzieci (Mk 10, 16). Włożenie rąk było także znakiem uwolnienia, ponieważ właśnie tego gestu Jezus używał przy uzdrawianiu chorych (Łk 13, 12). Podobnie posłani przez Jezusa uczniowie wkładali na chorych ręce i uzdrawiali ich (Mk 16, 18; Dz 9, 12). W Kościele apostolskim był to także gest konsekracji, poprzez który przekazywano dar Ducha Świętego. W taki sposób przekazali Ducha Świętego Samarytanom Piotr i Jan oraz Paweł chrześcijanom z Efezu. Włożenie rąk od początku istnienia Kościoła było widzialnym znakiem rzeczywistej mocy Bożej, która zstępowała na ludzi. W końcu przez wkładanie rąk udzielano święceń biskupa, prezbitera i diakona.

W obecnej liturgii gest nałożenia rąk na głowę należy do istotnych gestów sakramentu kapłaństwa, bierzmowania i namaszczenia chorych. Ten najbardziej wymowny gest wykonywany ręką, wykorzystywany jest w liturgii od czasów starożytnych. Znaczenie nałożenia rąk zależy od obrzędu, w który się je stosuje. Nakładanie rąk przy udzielaniu uroczystego błogosławieństwa wyraża łaskawość całej Trójcy Świętej, która jest źródłem świętości i wszelkiego błogosławieństwa. Takie błogosławieństwo można stosować na zakończenie Mszy świętej i przy  celebracjach pozostałych sakramentów. Uroczystego błogosławieństwa, któremu towarzyszy gest nałożenia rąk udziela nowo wyświęcony kapłan. Poprzez błogosławieństwo prymicyjne młody kapłan jak gdyby pozwala rozlać się dopiero co przyjętej łasce święceń.

W obrzędzie sakramentu święceń kapłańskich nałożenie rąk oraz towarzysząca mu modlitwa oznacza udzielenie kandydatom daru Ducha Świętego do pełnienia  posługi kapłańskiej. Przy święceniach biskupich ręce na głowę kandydata wkładają także inni biskupi na znak przyjęcia ich do kolegium biskupiego. Podobnie przy święceniach kapłańskich w stopniu prezbiteratu gest ten wykonują wszyscy obecni prezbiterzy na znak przyjęcia kandydatów do prezbiterium, czyli wspólnoty kapłańskiej danego kościoła diecezjalnego.

W sakramencie bierzmowania wykonuje się gest włożenia rąk na kandydatów do przyjęcia sakramentu dwa razy. Najpierw gest ten towarzyszy modlitwie o dar Ducha Świętego. Wykonuje go biskup i księża, którzy razem z nim udzielają sakramentu bierzmowania. Natomiast nie powinni wykonywać tego gestu księża, którzy tylko uczestniczą w liturgii udzielania sakramentu. Drugi raz gest ten wykonuje się w chwili namaszczania głów kandydatów olejem krzyżma i wypowiadania formuły sakramentalnej. Szafarz sakramentu kładzie prawą rękę na głowie bierzmowanego z równoczesnym namaszczeniem w formie krzyża oraz słowami: „Przyjmij znamię daru Ducha Świętego”. Choć nałożenie rąk, którego dokonuje się nad kandydatami do bierzmowania nie jest konieczne do ważnego udzielenia sakramentu, posiada jednak wielkie znaczenie dla całości obrzędu i pełniejszego zrozumienia sakramentu.

Gest włożenia rąk na kandydatów do bierzmowania oraz towarzysząca mu modlitwa były w Kościele najstarszą formą udzielania tego sakramentu. Jednak trzeba zaznaczyć, że nie istniała ustalona praktyka co do sposobu wykonywania samego gestu. Starożytne źródła mówią albo ogólnie o wkładaniu rąk na wybranych, albo że szafarz wkładał ręce na każdego z bierzmowanych. Papież Paweł VI w Konstytucji apostolskiej o sakramencie bierzmowania napisał, że „chociaż włożenie rąk na wybranych, którego dokonuje się z przepisaną modlitwą przed namaszczeniem krzyżmem, nie należy do istoty obrzędu sakramentalnego, trzeba je wysoko cenić, ponieważ należy do całości obrzędu i przyczynia się do pełniejszego jego zrozumienia”.        

Katechizm Kościoła Katolickiego przypomniał, że w Kościele Zachodnim włożenie rąk na kandydatów zawsze było wymagane w liturgii bierzmowania (1299). Ponieważ jest to gest, który sięga do czasów apostolskich, został zachowany również dziś w liturgii bierzmowania. Według Katechizmu jest on znakiem daru Ducha Świętego, którego otrzymują bierzmowani.  Napełnieni Duchem Świętym bierzmowani otrzymują specjalną misję i zadania do wykonania. Gest ten oznacza także szczególne wybraństwo oraz Boże błogosławieństwo (zob. 1299; 1302-1303).   

Na wzór Chrystusa nakładającego ręce na chorych, gest ten wykorzystuje się także w celebracji sakramentu namaszczenia chorych. Gestowi powinna towarzyszyć modlitwa pełna wiary: „Choruje ktoś wśród was? Niech sprowadzi kapłanów Kościoła, by się modlili nad nim i namaścili go olejem w imię Pana. A modlitwa pełna wiary będzie dla chorego ratunkiem” (Jk 5, 14-15).

Ręce nakładano także na opętanych, których uważano za chorych. Gest ten pozostał również w liturgii sakramentu chrztu. Wykonuje się go wraz z towarzyszącą mu modlitwą egzorcyzmu. Nałożenie ręki w tym przypadku oznacza ochronę ochrzczonego przed atakami złego ducha. Takie jest także znaczenie tego gestu w liturgii egzorcyzmów.

W czasie Eucharystii wyciąga się ręce nad darami chleba i wina w czasie modlitwy zwanej epiklezą. Jest to prośba skierowana do Boga Ojca, aby udzielił daru Ducha Świętego i w ten sposób dokonał cudownej przemiany chleba w Ciało Chrystusa i wina w Jego Krew.

Rozłożenie rąk

Gest rozłożonych i uniesionych nieco w górę rąk, należy do najstarszych form postawy modlitewnej. Starożytni chrześcijanie w czasie modlitwy często trzymali rozłożone i uniesione w górę ręce. Malowidła z katakumb, w których pierwotni chrześcijanie gromadzili się na modlitwie przedstawiają liczne postacie w tej postawie modlitewnej. Gest ten nazywany był gestem oranta (oransa), czyli człowieka modlącego się. W tej postawie chrześcijanie upatrywali podobieństwo do Jezusa Chrystusa modlącego się na krzyżu. Chrześcijański pisarz Tertulian pisał: „My nie tylko podnosimy ręce, lecz także rozkładamy je, wzorując się na cierpieniach Pana Jezusa i wyznajemy Go w modlitwie”.

Gest rozłożonych i uniesionych rąk oznacza, że adresatem modlitwy jest sam Bóg. Poza tym symbolizuje on człowieka, który z pełną ufnością zwraca się do Boga i oczekuje od Niego pomocy. Człowiek z podniesionymi i rozłożonymi rękoma ukazuje, że w Chrystusie odnalazł swoją wolność. Źródłem chrześcijańskiej wolności jest śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. Jego śmierć była najdoskonalszą formą uwielbienia Boga Ojca. Dlatego chrześcijanin zwracając się w modlitwie do Boga naśladuje Chrystusa ukrzyżowanego. To naśladownictwo wyraża się także w zewnętrznych gestach. Człowiek odkupiony przez Chrystusa modli się podniesionymi rękami. Jest to gest uwielbienia, ponieważ każda chrześcijańska modlitwa jest uwielbieniem. Także kiedy prosimy Boga, jednocześnie Go uwielbiamy, ponieważ modlitwa prośby stanowi wyznanie wiary w moc Bożą i Jego opiekę nad nami.

W liturgii gest rozłożonych i uniesionych w górę rąk wykonuje sam kapłan w czasie tak zwanych modlitw prezydencjalnych, czyli modlitw, które wypowiada jako przewodniczący zgromadzenia liturgicznego. Do modlitw tych należą kolekta, modlitwa nad darami i modlitwa po Komunii św. Poza tym gest ten stosuje się w czasie Modlitwy Eucharystycznej, modlitwy „Ojcze nasz” i modlitwy o pokój.

Kapłan trzyma ręce rozłożone i uniesione w górę naśladując Chrystusa ukrzyżowanego. Ma to szczególne znaczenie, ponieważ w czasie Mszy świętej działa „in persona Christi”, czyli jako ten, który uobecnia Chrystusa i jest znakiem Jego obecności. Ponadto każda Msza święta uobecnia dla nas ofiarę krzyżową Chrystusa, czyli najdoskonalszą formą uwielbienia Boga i stąd jest czymś bardzo ważnym, aby ten gest był czytelny i rzeczywiście przypominał ręce Chrystusa rozłożone na drzewie krzyża.

Wierni mogą ten gest wykonywać w czasie modlitw prywatnych. Obecne przepisy liturgiczne nie przewidują, aby były wykonywane przez wszystkich w czasie jakiejkolwiek celebracji liturgicznej. 

Złożenie rąk

Ręka jest najdoskonalszym organem człowieka w wykonywaniu prac zewnętrznych. Ręce oznaczają się szczególną zdolnością, służącą nawiązaniu duchowego kontaktu z bliźnimi. Podając komuś rękę, dotyka się nie tylko fizycznej części jego ciała, ale poprzez nią także całej duchowej strony drugiego człowieka. Dlatego tak ważne jest „wykorzystanie” rąk w czasie liturgii i w modlitwie prywatnej. 

Gest złożonych dłoni zwróconych do siebie wewnętrzną stroną z wyprostowanymi palcami jest dziś najbardziej znanym gestem modlitewnym. Taki sposób składania dłoni na modlitwie zaczął się rozpowszechniać od XIII wieku. Zwyczaj ten praktykowany był w liturgii i w modlitwach prywatnych. Gest ten wywodzi się z germańskich kręgów kulturowych, gdzie był formą oddawania czci. Według ówczesnych zwyczajów wasal z tak złożonymi rękami przystępował do swego lennodawcy i otrzymywał od niego zewnętrzny znak nadania lenna. Obrzęd ten przyjął się w liturgii święceń kapłańskich, gdzie nowo wyświęcony kapłan swoje złożone ręce wkłada w ręce biskupa, przyrzekając mu jednocześnie cześć i posłuszeństwo.

W czasie liturgii gest złożonych rąk wykonują wszyscy, a więc kapłan, który przewodniczy, służba liturgiczna oraz wszyscy wierni uczestniczący w celebracji. Gest złożonych rąk jest zasadniczo najważniejszym i najczęściej wykonywanym gestem liturgicznym przez wiernych. Przyjmując postawę stojącą lub klęczącą, złożone ręce trzyma się od początku celebracji liturgicznej aż do jej zakończenia. W czasie Mszy świętej kapłan trzyma złożone ręce podczas procesji do ołtarza, w czasie odmawiania aktu pokutnego, hymnu „Chwała na wysokości Bogu” i wyznania wiary.

Podczas modlitwy złożone ręce wyrażają wzniesienie duszy do Boga. Trzymając złożone ręce na piersi można mieć wrażenie jakby wyrastały one z serca, obejmowały człowieka i wraz z wszystkimi jego intencjami modlitewnymi powierzały go w ręce Boga. To co według świeckiego zwyczaju oznaczało zależność od kogoś wyższego, oddanie i cześć jest czymś  szczególnie odpowiednim w odniesieniu do Boga. Składając ręce na modlitwie człowiek oddaje się Bogu z wiarą i całkowicie poddaje się Jego woli, jako jedynemu i najwyższemu Panu.

Drugi sposób składania rąk w czasie modlitwy polega na spleceniu palców. Według Pliniusza i Owidiusza w starożytności złożenie rąk ze splecionymi palcami posiadało magiczną moc. Miało chronić przed demonami i tajemniczymi siłami. W chrześcijaństwie pierwszych wieków tylko w pojedynczych wypadkach gest ten pojawia się jako gest modlitewny w modlitwach prywatnych. Również dzisiaj taki gest wykorzystuje się raczej w modlitwach prywatnych. Przepisy liturgiczne dotyczące postaw i gestów wykonywanych w czasie celebracji liturgicznych nie uznają go jako gestu liturgicznego.

Składanie skrzyżowanych rąk na piersiach również nie znalazło szerokiego uznania w liturgii. Gest praktykuje się w modlitwach indywidualnych jako postawę ułatwiającą skupienie modlitewne. Oznacza on jakby wejście w głąb własnego serca i przebywanie w nim sam na sam z Bogiem.

Znak krzyża

Najbardziej charakterystycznym gestem wykonywanym przez chrześcijan rękoma jest znak krzyża. Przypomina on dzieło zbawienia dokonane przez Chrystusa na krzyżu. Dla chrześcijan jest symbolem wiary i źródłem łask. Wielkie znaczenie tego znaku sprawiło, że wszedł na stałe w codzienne życie chrześcijan oraz do celebracji liturgicznych. Od najdawniejszych czasów wyznawcy Chrystusa kreślili znak krzyża na osobach, przedmiotach i sobie samym. Ten znak towarzyszył im od chwili powstania ze snu do momentu udania się na spoczynek. Żyjący na przełomie II i III wieku Tertulian pisał, że chrześcijanie czynią ten znak zawsze, przy wchodzeniu i wychodzeniu z domu, przy nakładaniu ubrania i obuwia, przy myciu, przy zapalaniu światła, przy pójściu na spoczynek, przy siedzeniu i przy każdej innej czynności. Widziano w tym znaku obronę przed złymi duchami, pomoc w pokusach, umacnianie wiary i publiczne jej wyznawanie.

Najstarsza wzmianka o kreśleniu znaku krzyża w liturgii pochodzi z II wieku. Tak zwane „Akta Piotra” wspominają znak krzyża w związku z udzielaniem Eucharystii. Od IV wieku znak ten wszedł na stałe do liturgii chrześcijańskiej. Stosowano go przy chrzcie, we Mszy świętej oraz przy święceniach kapłańskich. Pierwotnie czyniona mały znak krzyża jednym palcem na czole. Znacznie później, bo w VIII wieku, dołączono do tego mały znak krzyża kreślony na ustach, a w X wieku znak krzyża kreślony na sercu. Wielki znak krzyża czyniony prawą ręką od czoła do serca oraz od lewego do prawego ramienia wszedł do liturgii w XI wieku.

Znak krzyża otwiera i zamyka wszystkie czynności liturgiczne, nabożeństwa oraz modlitwy, tak wspólne, jak i prywatne. Po raz pierwszy liturgiczny znak krzyża uczynili za nas rodzice w sakramencie chrztu świętego. W celebracji Mszy świętej znak ten wykonywany jest wiele razy. Najpierw „żegnamy się” wchodząc do kościoła. Następnie wraz z kapłanem czynimy wielki znak krzyża na rozpoczęcie celebracji Mszy świętej. Potem kreślimy małe znaki krzyża na czole, ustach i sercu przed Ewangelią. W Modlitwie Eucharystycznej kapłan sam wykonuje znak krzyża nad chlebem i winem w czasie tak zwanej epiklezy, prosząc jednocześnie, aby Duch Święty przemienił te dary w Ciało i Krew Chrystusa. Znak krzyża czynimy także w czasie końcowego błogosławieństwa. Natomiast nie należy wykonywać tego znaku w czasie ukazywania Ciała i Krwi Pana Jezusa, po przyjęciu Komunii świętej oraz przechodząc obok ołtarza.

Na początku Mszy świętej i każdej innej celebracji liturgicznej wszyscy zgromadzeni, a więc kapłan, posługujący ministranci i wierni, w postawie stojącej, czynią znak krzyża. Kapłan, przewodniczący zgromadzenia liturgicznego, wypowiada głośno formułę: „W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”, a wszyscy zebrani odpowiadają: „Amen”. Przez znak krzyża, czyniony na początku liturgii Chrystus przedstawia się zaproszonej przez siebie wspólnocie Kościoła.

Sformułowanie: „Czynić znak krzyża” w starożytnym Kościele było wyrażeniem służącym do określenia chrztu. Rzeczywiście, w sakramencie chrztu człowiek zostaje zanurzony w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Razem z nim umiera dla grzechu i powstaje do nowego życia. Każdy czyniony przez nas znak krzyża, nawiązuje do wydarzenia chrztu, a właściwie do tej rzeczywistości, która stała się wtedy naszym udziałem. Oczyszczeni z grzechu, wyzwoleni z niewoli zła, napełnieni Duchem Świętym, zrodzeni do nowego życia, jako dzieci Boże, jako jedna wielka rodzina gromadzimy się na liturgii, by jeszcze raz tę rzeczywistość przeżywać, by ją odnawiać i w ten sposób umacniać się. Warto więc pamiętać, że ilekroć czynimy znak krzyża, czy to w kościele, na ulicy, czy w domu, wracamy i przywołujemy tajemnicę naszego chrztu, odnawiamy ją i czynimy aktualną. 

Wykonywany znak krzyża przypomina, że źródłem naszego zbawienia jest śmierć Jezusa na krzyżu. W Jego krzyżu znajduje się nasze życie. Poza tym jest to znak Bożej miłości i Bożej troski o człowieka. Na krzyżu, Bóg w Jezusie Chrystusie, przedstawił samego siebie i nieskończone granice swojej miłości. W Eucharystii, ten sam Bóg, zaprasza wszystkich zebranych, aby jeszcze raz przeżyli i doświadczyli mocy płynącej z krzyża, aby zanurzyli się w tę tajemnicę miłości Boga do człowieka, bo przecież tutaj uobecniają się pod osłoną znaków śmierć i zmartwychwstanie Jezusa.

Msza święta i każda inna celebracja liturgiczna „odprawia się” w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Wykonywać coś w czyimś imieniu, oznacza przywołać te osoby, działać ich mocą. A zatem już od początku liturgii uświadamiamy sobie Boże działanie i Jego obecność. To On nas zaprosił i zgromadził w kościele, to On przygotował dla każdego wspaniałą ucztę. Liturgia jest dziełem całej Trójcy Świętej. Czyniąc znak krzyża i wypowiadając poszczególne imiona Boskie dotykamy ręką czoła, serca i ramion. To tak jakbyśmy chcieli prosić Ojca o dar poznania jego tajemnicy i o to, by oświecił nasz umysł oraz uzdolnił go do przyjęcia prawd objawionych Następnie prosimy Syna, aby rozgrzał i przeniknął nasze serce, aby je oczyścił i tam przygotował mieszkanie tylko dla siebie. I w końcu, prosimy Ducha Świętego, aby dał nam moc do codziennego świadczenia, że jesteśmy uczniami Jezusa, Jego świadkami. Prosimy Go, by nasza codzienność, a więc praca, nauka, zabawa, odpoczynek zawsze były przeniknięte obecnością Boga. Zwracamy się z tym do Ducha Świętego, ponieważ to przestrzenie Jego działania. Przywołując imię Ducha Świętego, dotykamy naszych ramion, gdyż wyrażają one naszą zdolność do działania i do pracy.

Należy także pamiętać, że czyniony na początku liturgii znak krzyża jest znakiem rozpoznawczym, czyli naszą wizytówką i biletem umożliwiającym uczestnictwo w niej. Czyniąc znak krzyża wyznajemy, że jesteśmy chrześcijanami i przyznajemy się do Jezusa. Wyznajemy, że On jest Panem naszego życia, a my wierzymy w Jego obecność w liturgii. Stąd chyba jest czymś bardzo ważnym, aby ten znak czynić z godnością i przede wszystkim starannie. Nie jest znakiem krzyża jakieś nieokreślone poklepanie się po piersiach, czy po brzuchu, jak to często można zaobserwować w naszych kościołach. Liturgiczny znak krzyża kryjący w sobie wielkie zbawcze rzeczywistości, czyni się prawą ręką, dotykając czoła, potem serca i w końcu lewego, a potem prawego ramienia. Ruchowi ręki towarzyszy przywoływanie poszczególnych osób Boskich: Ojca, Syna i Ducha Świętego.

Inne znaki angażujące ciało

W liturgii wykonujemy jeszcze inne czynności, które angażują nasze zmysły i ciało. W celebracjach liturgicznych stają się one znakami, które wprowadzają nas w zbawczy dialog z Bogiem. Najczęściej wykonywane znaki to podnoszenie oczu, bicie się w piersi i znak pokoju.

Podnoszenie oczu

Bóg stworzył cudowne dzieło — oczy, będące organem przyjmowania światła i wszystkich obrazów świata zewnętrznego. Ponieważ najwłaściwszym przeznaczeniem oczu jest widzenie i oglądanie, są one położone powyżej wszystkich innych organów zmysłowych i mają być dla człowieka przewodnikiem na wszystkich jego drogach i we wszystkich jego poczynaniach.

Oczy są bardzo ważnym organem zmysłu wykorzystywanym w liturgii. Ponieważ liturgię tworzą widzialne znaki należy na nie patrzeć. Liturgię trzeba widzieć. Dokładnie widząc to co dzieje się przy ołtarzu, łatwiej jest zrozumieć celebrację liturgiczną. W liturgii nie wystarczy słyszeć, trzeba także zaangażować wzrok. Stąd niezrozumiałe jest stanie wiernych poza kościołem i uczestniczenie we Mszy świętej „z daleka”, na zewnątrz. To tak jakby człowiek z góry zakładał, że nie zaangażuje się cały. Nikt nie chciałby oglądać interesującego filmu siedząc w pokoju, w którym tylko się słyszy włączony telewizor. Prawdziwy i zaangażowany kibic sportowy nie ogląda meczu piłkarskiego stojąc poza stadionem. Jego nie zadowala znajomość wyniku, czy słuchanie odgłosów dochodzących ze stadionu. On musi widzieć, aby bardziej się angażować i przeżywać. Tym bardziej w liturgii, gdzie wielkie tajemnice Bożej obecności dokonują się pod osłoną znaków widzialnych, trzeba zaangażować wzrok, ażeby wszystko dobrze widzieć.

Posoborowa odnowa liturgiczna wymaga, aby oczy były zwrócone na ołtarz, na liturgiczne obrzędy, na lektora i na głoszącego słowo Boże. Celem patrzenia i widzenia jest zachowanie zgodności między myślami, słowami i czynnościami liturgicznymi. Dlatego niewłaściwa jest postawa opuszczania głowy i bicia się w piersi w czasie przeistoczenia i ukazania Postaci eucharystycznych. Ciało i Krew Chrystusa są pokazywane wiernym, aby jeszcze bardziej uświadomili sobie realną obecność Chrystusa w Eucharystii. Kapłan ukazuje Ciało i Krew Chrystusa, aby je wszyscy widzieli i dziękowali Bogu za cud Eucharystii, za uobecniającą się na ołtarzu ofiarę Chrystusa, czyli Jego śmierć i zmartwychwstanie. Nieprzypadkowo obrzęd ten nazywa się ukazaniem świętych Postaci.

Podnoszenie oczu zawsze rozumiano jako znak zewnętrzny kierowania duszy do Boga. Człowiek modlący się lub uczestniczący w liturgii spontanicznie kieruje swój wzrok wraz z myślami ku górze, ku Bogu, ku sprawom nadprzyrodzonym. Stare liturgie pozostawiały wiernym zupełną dowolność pod tym względem. Dokładniejsze przepisy dotyczące podnoszenia oczu podał dopiero Rytuał Rzymski z 1614 roku. Wymagał, aby wierni podnosili oczy podczas przygotowania darów ofiarnych i przed konsekracją. Praktyka podnoszenia oczu miała ułatwić uświadamianie sobie obecności Bożej i osiągnięcie większego skupienia i większej serdeczności w modlitwie.

Bicie się w piersi

Gest uderzania się w piersi należy do gestów wykonywanych rękami. W starożytności był to znak bólu, żałoby, nieszczęścia i śmierci. Stanowił część składową kultu zmarłych. Chrześcijaństwo rodzące się w konkretnych kulturach przejmowało niektóre zwyczaje, postawy i gesty. Gest bicia się w piersi znamy także z przekazu ewangelicznego. Jezus opowiadając przypowieść o faryzeuszu i celniku i chwaląc pokorną modlitwę tego drugiego mówił: „Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi mówiąc: „Boże, miej litość dla mnie grzesznika!” (Łk 18, 13). Podobnie zachował się setnik rzymski i tłumy, które stały pod krzyżem Jezusa: „Wszystkie też tłumy, które zbiegły się na to widowisko, gdy zobaczyły co się działo, wracały bijąc się w piersi” (Łk 23, 48). Bicie się w piersi było tu znakiem pokuty, żalu i poczucia winy.

Bardzo szybko gest uderzania się w piersi wszedł do liturgii. Stosowano go w liturgii pogrzebu i przy wyznawaniu win w czasie Mszy świętej. O biciu się w piersi  przy wyznaniu win zaświadcza św. Augustyn. Ponadto, uderzano się w piersi podczas wymawiania ostatniej frazy wezwania „Baranku Boży” oraz przy słowach „Panie nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie...”. Zrodził się także zwyczaj uderzania się w piersi w czasie przeistoczenia, kiedy kapłan ukazywał wiernym Ciało i Krew Chrystusa.

Na przestrzeni wieków używanie tego gestu zmieniało się. Najpierw Synod w Toledo zabronił chrześcijanom uderzania się w piersi w czasie liturgii pogrzebu. Również reforma liturgiczna Soboru Watykańskiego II, kierując się przejrzystością i zrozumieniem gestów liturgicznych dokonała kolejnych redukcji w używaniu gestu bicia się w piersi. Praktycznie pozostawiono ten gest przy odmawianiu spowiedzi powszechnej, kiedy mówi się słowa: „moja wina”. Oprócz tego wykonuje się go przy sakramencie pokuty, czyniąc akt żalu przed otrzymaniem rozgrzeszenia. Nie uderzamy się w piersi w czasie odmawiania modlitwy: „Baranku Boży”, „Panie nie jestem godzien...”, ani w czasie przeistoczenia.

Bicie się w piersi wskazuje na serce człowieka, jako ośrodek życia i siedlisko uczuć. Ludzkie serce jest także źródłem grzechu. Jak mówi Jezus, to właśnie tam rodzą się złe myśli (por. Mt 15, 19). W sercu dokonuje się spotkanie człowieka z Bogiem. Bicie się w piersi przypomina rozbijanie twardego kamienia. Aby rozbić kamień, trzeba użyć siły. Ponieważ ludzkie serce często jest zamknięte na Bożą łaskę i twarde jak kamień, musi być rozbite. Człowiek podejmujący pokutę i żałujący za swoje grzechy bije się w piersi, aby tę twardą skorupę rozbić i otworzyć ją na Bożą obecność. Gest uderzania się w piersi w liturgii i w modlitwie prywatnej jest gestem pokutnym, będącym znakiem skruchy i szczerego wyznania grzechów. Celem takiego działania jest oczyszczenie serca i przygotowanie go dla Boga.

Znak pokoju

W czasie Mszy świętej po modlitwie o pokój kapłan kieruje do wszystkich zgromadzonych słowa zachęty: „Przekażcie sobie znak pokoju”. Znak pokoju przekazywany jest także podczas liturgii sakramentu święceń i bierzmowania. W sakramencie święceń biskup, a po nim wszyscy obecni kapłani udzielają neoprezbiterom pocałunku pokoju na znak włączenia ich w kolegium prezbiterów danej diecezji i całego Kościoła. Pocałunek pokoju jest znakiem pełnego miłości zjednoczenia we wspólnocie urzędu kościelnego.

W liturgii sakramentu bierzmowania znak pokoju jest znakiem miłości i braterstwa w stosunku do osoby bierzmowanej, która została napełniona Duchem Świętym. Poprzez ten sakrament człowiek zostaje włączony w pełniejszy sposób we wspólnotę Kościoła.  

Szczególnego znaczenia nabiera znak pokoju przekazywany podczas Eucharystii, choć obecnie obowiązujące dokumenty liturgiczne mówią, że przekazywanie tego znaku nie jest obrzędem obowiązującym, lecz zależnym od okoliczności. Sposób przekazywania znaku pokoju ustalają Konferencje Episkopatów poszczególnych krajów. Konferencja Episkopatu Polski w przepisach wykonawczych do instrukcji „Inaestimabile donum” ustaliła, że „znak pokoju przekazuje się skłonem głowy w kierunku najbliższych uczestników Mszy świętej z jednej i drugiej strony”. Dokument zwraca także uwagę, że wezwaniu „Przekażcie sobie znak pokoju” nie powinna towarzyszyć odpowiedź: „Pokój nam wszystkim”. Chodzi tutaj bowiem o przekazanie znaku pokoju, a nie słów wyrażających życzenie pokoju. W małych grupach dopuszcza się przekazanie znaku pokoju przez podanie ręki osobom najbliżej stojącym. Jednak także w tym przypadku, ze względu na możliwość bałaganu, rozproszeń nie powinno się przekazywać znaku pokoju wszystkim uczestnikom Eucharystii. Niewłaściwe jest przekazywanie znaku pokoju podczas śpiewu aklamacji „Baranku Boży”, ponieważ jest to część Mszy świętej o innej wymowie i znaczeniu.    

Jaka jest geneza znaku pokoju? Pierwotnie przekazywano go przez pocałunek pokoju. W kręgu kultury śródziemnomorskiej, tam, gdzie rodziło się chrześcijaństwo, pocałunek pokoju pełnił funkcję znaku miłości i przyjaźni. Całowano się przy spotkaniu i pożegnaniu, na znak zgody i zawartego przymierza. Pocałunek potwierdzał także związki małżeńskie i przyjacielskie oraz był wyrazem miłości rodziców do dzieci i życzliwości zwierzchnika wobec podwładnych. Nowy Testament nadał mu znaczenie religijne, to znaczy pocałunek pokoju stał się znakiem świętym. Listy Apostolskie często kończy wezwanie do pozdrowienia siebie nawzajem świętym pocałunkiem pokoju (np. Rz 16,16; 1Kor 16,20; 2Kor 13, 12). Można stwierdzić, że „święty pocałunek pokoju” stanowił zwyczajna praktykę podczas spotkań pierwszych gmin chrześcijańskich.

W starożytności chrześcijańskiej znak pokoju przekazywano na zakończenie liturgii słowa, zaraz po wspólnej modlitwie. Świadczą o tym pisma św. Justyna, Tertuliana, Orygenesa i Cyryla Jerozolimskiego. Obrzęd przygotowywał bezpośrednio do przyniesienia darów ofiarnych. Mamy tu wyraźne nawiązanie do słów Chrystusa: „Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim!” (Mt 5, 23-24). Przekazując święty pocałunek pokoju zgromadzeni na liturgii w sposób symboliczny wyrażali gotowość pojednania się ze wszystkimi ludźmi. Był on także znakiem wyrażającym miłość i jedność wspólnoty chrześcijańskiej. Należy podkreślić, że pocałunek pokoju przekazywany był według określonego porządku, osobom najbliżej stojącym i w ramach tej samej grupy. Zabronione było przekazywanie pocałunku pokoju kobietom przez mężczyzn i odwrotnie. W „Konstytucjach Apostolskich” pochodzących z końca IV wieku czytamy: „Duchowni niech ucałują biskupa, świeccy mężczyźni świeckich, a niewiasty niechaj całują niewiasty”. W znaku pokoju nie uczestniczyli także katechumeni, czyli ci, którzy przygotowywali się do przyjęcia chrztu oraz pełniący publiczną pokutę.

W liturgii rzymskiej znak pokoju przekazywany był po konsekracji, prawdopodobnie po zakończeniu Modlitwy Eucharystycznej. Pocałunek pokoju w tym miejscu był znakiem akceptacji dla całej akcji liturgicznej oraz znakiem wewnętrznego udziału w uobecnianej na ołtarzu ofierze. Papież Innocenty I w Liście do biskupa z Gubbio w 416 roku pisał, że pocałunek pokoju wyraża świadome solidaryzowanie się uczestników z dokonującą się w Eucharystii tajemnicą. W ten sposób znak pokoju przygotowywał zgromadzonych na Mszy świętej do przyjęcia komunii. Potem, gdy papież Grzegorz Wielki umieścił modlitwę „Ojcze nasz” po doksologii Modlitwy Eucharystycznej, znaczenie pocałunku pokoju jako przygotowanie do Komunii świętej ugruntowało się.

Pocałunek pokoju jako znak pokoju był powszechnie stosowany do X wieku. W tym czasie pocałunek najpierw wymieniali kapłan z asystą, a potem dopiero lud według ustalonego porządku. Przed przekazaniem znaku pokoju kapłan całował ołtarz, a w niektórych okolicach całowano także mszał i hostię. Chciano w ten sposób wyrazić, że przekazuje się dar pokoju, którego źródłem jest Jezus Chrystus. Od XII wieku spadek liczby wiernych przystępujących do Komunii świętej sprawił, że przekazywanie znaku pokoju pośród wiernych było mniej żywe. Od tego czasu mówi się o kryzysie, a nawet o upadku tego obrzędu.

Sposób przekazywania znaku pokoju zależał w dużym stopniu od kręgu kulturowego, w którym go stosowano. Najczęściej wymieniano prawdziwy pocałunek. W liturgii koptyjskiej ograniczano się do skłonu w kierunku najbliżej stojących osób i dotknięcia ręki. W liturgii armeńskiej wykonywano tylko skłon głowy. Od XIII wieku powstał zwyczaj składania pocałunku na specjalnym relikwiarzu zwanym pacyfikałem. Pacyfikałem mogła być też ozdobnie wygrawerowana tablica, którą całowano i przekazywano sąsiadowi. W przypadku relikwiarza był on całowany najpierw przez kapłana, a potem przez wiernych, którzy podchodzili do ołtarza. Zwyczaj ten bardzo upowszechnił się od XV wieku. Na przyjęcie tej formy duży wpływ miał ożywiony w końcu średniowiecza kult relikwii. Niestety, w ten sposób zatracono pierwotny sens pocałunku pokoju i oderwano go od Eucharystii. Obrzęd znaku pokoju w tej formie zanika niemal całkowicie w XIX wieku.

W Polsce, która przyjęła chrzest w X wieku, obrzęd przekazywania znaku pokoju miał charakter powszechny i cechowała go szczególna żywotność. Pierwsza historyczna wzmianka o pocałunku pokoju pochodzi z początku XI wieku i dotyczy klasztoru w Międzyrzeczu. Św. Brunon z Kwerfurtu w „Żywocie pięciu Braci Męczenników” zapisał: „Gdy innego dnia, w niedzielę, bracia według zwyczaju podchodzili do pocałunku pokoju, stary kapłan, niedawno przyjęty Mojżesz, zakłócił porządek, bo nie wiedział, że trzeba podejść, kustosz zaś kościoła stojący obok grobu świętych zaśmiał się z jego nieobycia”. Z tego świadectwa wnioskujemy, że w klasztorach wierni podchodzili do ołtarza odbierając pocałunek pokoju od kapłana. Inne świadectwa mówią, że uczestniczący we Mszy świętej udzielali sobie wzajemnie pocałunku pokoju w tym miejscu kościoła, gdzie stali. Także w Polsce przy przekazywaniu pocałunku pokoju obowiązywała zasada ładu i porządku. Kapłan udzielał pocałunku diakonowi, który przekazywał go subdiakonowi, a ten zanosił go kolejno do kierownika chóru, do kanoników, kapłanów, kleryków i ludu — osobno do mężczyzn i kobiet stojących po swojej stronie kościoła. Z czasem pocałunek zredukowano do przybliżenia policzków i nałożenia rąk na ręce. W wiekach od XII do XIV wiernym przekazywano pocałunek pokoju posługując się ewangeliarzem, a potem relikwiarzem. Zwyczaj ten przetrwał do XIX wieku. Potem, podobnie jak w innych krajach, obrzęd ten przestał istnieć. Przywróciła go dopiero reforma liturgiczna Soboru Watykańskiego II.                        

Liturgicznym znakiem pokoju wprowadzonym przez Konferencję Episkopatu Polski jest ukłon do współuczestniczących we Mszy świętej osób stojących z prawej i lewej strony. Jednak w wielu parafiach, a zwłaszcza w małych wspólnotach przyjęła się i rozpowszechniła inna forma przekazywania znaku pokoju: uścisk dłoni osobom najbliżej stojącym. Obydwa gesty zyskały zarówno zwolenników jak i przeciwników? Dyskusja o sposób przekazywania znaku pokoju toczy się do dnia dzisiejszego.

Przeciwnicy uścisku dłoni mówią, że jest to gest zbyt powszedni, aby umieścić go we Mszy świętej. Podawanie ręki stało się czymś pospolitym do tego stopnia, że gest ten nie ma większego znaczenia. Ręce podają sobie nawet najwięksi wrogowie, bo tego wymaga etykieta — mówią przeciwnicy. A zatem czy można posługiwać się takim pustym symbolem podczas Eucharystii?

Przeciwnicy skłonu głowy podają podobne argumenty. Jest to gest powszedni, który nic nie znaczy. Skłon głowy w stronę osób najbliższych nie może wyrazić całej głębi mieszczącej się w przekazywaniu sobie nawzajem znaku pokoju. Poza tym mówi się, że jest to gest obojętny, który do niczego nie zobowiązuje. Cechuje go pewną sztywność i prowadzi do utrwalenia dystansu i anonimowości, które panują w naszych wspólnotach parafialnych.

Kryzys wzajemnej komunikacji we współczesnym społeczeństwie powoduje szukanie nowych form osobistych kontaktów i przekazywaniu sobie znaków życzliwości i serdeczności. Zwłaszcza młoda generacja poszukuje znaków wymownych, autentycznych i przemawiających. W małych wspólnotach kościelnych uczestnicy na znak pokoju wymieniają serdeczny uścisk dłoni, patrzą sobie w oczy i uśmiechają się do siebie. Chcą w ten sposób ukazać na zewnątrz, w formie znaku to, co jest wewnętrzną treścią przekazywanego pokoju. Ta forma pozwala głębiej przeżyć i doświadczyć miłości, a także braterstwa, przyjaźni i wzajemnej życzliwości. Są to owoce wypływające z daru Bożego pokoju. Podanie sobie ręki staję się gestem bardzo zobowiązującym. Niekiedy bowiem, aby go wykonać, trzeba przełamać pewne bariery, które rodzą się w relacjach międzyludzkich. Jest to jednak warunek konieczny owocnego uczestnictwa w Komunii świętej, w której dokonuje się zjednoczenie z Chrystusem i braćmi.

Wykonując znak pokoju, czy to przez uścisk dłoni, czy też przez skłon głowy należy zawsze pamiętać, że przekazywany pokój jest darem Boga i nie chodzi tu wyłącznie o ludzkie serdeczności. Zatem forma, choć bardzo ważna, staje jakby na drugim miejscu. Liczy się to, z jaką świadomością i intencją gest wykonujemy. Przekazując znak pokoju należy dokonać refleksji oraz rewizji własnej postawy w stosunku do innych ludzi. Chodzi o gotowość do przebaczenia i pojednania się ze wszystkimi ludźmi. Znak obejmuje tych, którzy są w kościele i poza nim. Jest to znak, który wzywa do realizacji przykazania miłości w codziennym życiu.

 W praktyce duszpasterskiej trzeba szukać właściwych form odpowiadającym potrzebom danej wspólnoty. Trzeba jednak pamiętać, że każda forma domaga się głębokiej katechezy, pozwalającej wiernym lepiej zrozumieć znaczenie wykonywanej czynności. Poza tym, nie można dopuścić do pewnego bałaganu, który może towarzyszyć przekazywaniu znaku pokoju. Dzieję się to zwłaszcza w mszach z udziałem dzieci, gdzie wszyscy chcą podać sobie ręce. Tutaj wyraźnie forma góruje nad treścią i najczęściej znak przekazywany jest zupełnie bezmyślnie. Czynność ta jest znakiem, a zatem wystarczy wykonać ją z osobami najbliżej stojącymi. Takie też są zalecenia dokumentów liturgicznych.     

Tekst pochodzi z książki ks. prof. Dariusza Kwiatkowskiego, Zaczerpnąć ze źródła wody życia. W świecie liturgicznych znaków, Kalisz 2007

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama