Te Deum jest hymnem dziękczynnym Kościoła, podniosłym i majestatycznym, wykonywanym w wyjątkowych momentach
W niedzielnej godzinie czytań (poza okresem Wielkiego Postu), podczas oktawy Wielkanocy i Narodzenia Pańskiego oraz w uroczystości i święta po drugim czytaniu i responsorium odmawia się hymn Ciebie, Boże, chwalimy. Ten starożytny śpiew stał się z czasem hymnem dziękczynnym Kościoła, podniosłym i majestatycznym, wykonywanym w wyjątkowych momentach. Śpiewany jest w wersji gregoriańskiej lub ludowej, ale szczególne wrażenie robią kompozycje wielogłosowe. Poniżej pragniemy przyjrzeć się treściom tego wyjątkowego hymnu, aby go odmawiać i śpiewać z większym zrozumieniem, karmić swego ducha głębią myśli teologicznej starożytnego Kościoła, nieustannie uczyć się wysławiania Boga.
Według starożytnej legendy autorem hymnu Te Deum laudamus jest św. Ambroży, wielki biskup Mediolanu, a nawet wraz z nim św. Augustyn, największy chrześcijański geniusz rozumu i wiary. Legenda przenosi nas do Mediolanu. Jest noc Wielkiej Soboty, 24 kwietnia 387 roku, liturgii Wigilii Paschalnej przewodniczy biskup Ambroży. Jak co roku w tę noc będzie udzielał chrztu katechumenom, wśród których stoi także Augustyn, syn św. Moniki, z urodzenia Afrykanin, z wykształcenia Rzymianin, od trzech lat przebywający w Mediolanie. Doszedł do wiary katolickiej trudną drogą umysłowych, duchowych i moralnych zmagań, teraz dostąpi odrodzenia w wodzie chrzcielnej. Razem z Augustynem przyjmuje chrzest jego piętnastoletni syn Adeodatus oraz przyjaciel Alipiusz. Wszystko dzieje się w baptysterium św. Jana znajdującym się w pobliżu katedry wzniesionej przez Ambrożego, zwanej Kościołem Większym. W latach sześćdziesiątych dwudziestego wieku podczas budowy metra dokonano odkrycia murów tego baptysterium, w którym chrzczony był Augustyn. Mieści się ono dokładnie pod fasadą dzisiejszej, jakże znanej katedry mediolańskiej, możemy zejść do podziemi i oglądać tę wyjątkową chrzcielną sadzawkę. W tej wielkanocnej liturgii brali udział dwaj wielcy doktorzy Kościoła Zachodniego: Ambroży i Augustyn. Augustyn już widział i znał wielkość Ambrożego, Ambroży chyba przeczuwał, że stoi przed nim ktoś wyjątkowy. Pamiętając o tym przedziwnym spotkaniu, połączono ich obu w legendzie. Biskup Dacjusz, jeden z następców Ambrożego, tak pisze w swej Kronice: „Ambroży uniesiony Bożym entuzjazmem i szczęśliwy, widząc Augustyna wychodzącego z chrzcielnej pisciny, ku zdziwieniu zgromadzonych zaczął śpiewać hymn, którego słowa podsunął mu Duch Pański. Augustyn dołączył do niego. Legenda przyjęła się i znalazła odbicie w księgach liturgicznych. Duchowny z Reims odnotował: Jak słyszeliśmy od naszych przodków, ten hymn w czasie chrztu św. Augustyna skomponował św. Ambroży, a razem z nim św. Augustyn”. Autorstwo przypisano Ambrożemu, on bowiem wprowadzał hymny do liturgii, wiele z nich ułożył, śpiewał je z wiernymi.
Augustyn po chrzcie w Mediolanie wraca do Afryki, zostaje biskupem Hippony i przeszło trzydzieści lat jest pasterzem tego Kościoła. Naucza i pisze, wywiera duchowy wpływ na Kościół swoich czasów. Umiera w 430 roku podczas oblężenia Hippony przez Wandalów. Augustyn ostatecznie spoczął w Lombardii, w Pawii, niedaleko Mediolanu, w bazylice św. Piotra o złotym niebie w 724 roku. Relikwie jego złożył tutaj longobardzki król Liutprand, wykupiwszy je z rąk Saracenów: zapłacił za ciało tyle złota, ile ważyło.
Jednak tradycję związaną z pochodzeniem Hymnu poddano w wątpliwość. Jedni badacze twierdzili, że Te Deum pochodzi ze Wschodu, inni uważali, że hymn powstał na Zachodzie i wskazywali nawet możliwych autorów. Korzeni Hymnu szukano także w liturgii galijskiej, w jej modlitwach eucharystycznych. Ostatecznie możemy powiedzieć, że Te Deum powstało na Zachodzie na przełomie IV i V wieku. Powstawało przez długie lata, a jego tekst na początku nie był jeszcze ustalony. Wreszcie znalazł się ktoś, kogo imienia nie znamy, a kto z istniejących wersji stworzył Hymn w naszej obecnej formie. Hymn śpiewano najpierw w południowej Gali, w Mediolanie i w centralnej Italii.
Wraz z kształtowaniem się liturgii godzin, ten hymn dziękczynny znalazł swe miejsce w naszej obecnej godzinie czytań. Pierwotnie w liturgii rzymskiej wykonywano go w oficjum porannym Wielkanocy, potem czyniono to w każdą niedzielę, bo każda niedziela jest wspomnieniem zmartwychwstania. Św. Benedykt umieścił Te Deum po czytaniach, to przyjęło się powszechnie i trwa do dziś.
Wraz z upływem czasu Te Deum stało się hymnem dziękczynnym kończącym znaczące uroczystości, śpiewanym także w różnych okolicznościach pozaliturgicznych. Hymn wykonywano na zakończenie święceń, koronacji królewskich, na zakończenie soborów i synodów, podczas uroczystości beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych, na zakończenie procesji. Dziś także w naszych kościołach śpiewamy Te Deum w momentach wyjątkowych i uroczystych, wychwalając Boga i zanosząc dziękczynienie. Papież na zakończenie roku po odprawionych nieszporach intonuje Te Deum w bazylice św. Piotra, podobnie dzieje się w kościołach całego świata.
Pierwsze słowa hymnu: Ciebie, Boże, chwalimy, Ciebie, Panie, wysławiamy wskazują, że jest to pieśń uwielbienia Boga. Przewyższa znane w liturgii doksologie i przez swą długość pozwala wspólnocie Kościoła chwalić i wysławiać Boga w momentach wyjątkowych, wyrażać uczucia serca w rozlewnym śpiewie, nie częstym przecież w liturgii rzymskiej. Dwa słowa: chwalimy i wysławiamy, które są właściwie synonimami, wydają się zbyt skromne, skoro w hymnie Chwała na wysokości wołamy: Chwalimy Cię. Błogosławimy Cię. Wielbimy Cię. Wysławiamy Cię. Dzięki Ci składamy... Nawet w prefacjach znajdziemy rozbudowane zadanie: ...abyśmy zawsze i wszędzie Tobie składali dziękczynienie i dalej: ...abyśmy Ciebie wielbili, błogosławili i wysławiali. Zaraz na początku hymnu doszedł do głosu duch łacińskiej liturgii i kultury. Hymn zaczyna się od wychwalania Boga, bo przecież wysławianie Go powinno być pierwsze i najważniejsze. Wszelkie wołanie, błaganie, prośby i przyzywanie pomocy powinny przyjść później.
Chwalimy Boga, wysławiamy Pana, oddajemy cześć Ojcu Przedwiecznemu. Imiona Bóg, Pan i Ojciec powracają w tekstach liturgicznych zwykle w rozszerzonej formie. Słowa z Czwartej modlitwy eucharystycznej uzasadniają ten nasz hymn uwielbienia: albowiem Ty jeden jesteś Bogiem żywym i prawdziwym, Ty jesteś przedwieczny i trwasz na wieki, mieszkając w niedostępnej światłości. Tylko Ty, Boże, jesteś dobry i jako jedyne źródło życia powołałeś wszystko do istnienia. Człowiek wiary wie, kim jest Bóg, ma swoje własne doświadczenie Boga, wie, dlaczego zgina przed Nim kolana. Przywołane trzy imiona Boga można rozumieć jeszcze inaczej. Bóg może być widziany jako Bóg filozofów, Najwyższy Byt, Pierwsza Przyczyna wszystkiego. Pan to Bóg Starego Przymierza, ale w Nowym Testamencie — to Chrystus: Bóg historii zbawienia, wychodzący do człowieka i świata. Zaś Ojciec — to Bóg objawiony nam przez Chrystusa, do którego wołamy teraz: Ojcze nasz.
Bogu wszystka ziemia cześć oddaje. To wyrażenie znajdujemy już w Starym Testamencie. Wszystka ziemia — to całe stworzenie, które jest pod niebem i wielbi Cię przez nasze usta — mówi Czwarta modlitwa eucharystyczna. Zatem całe stworzenie to nie tylko człowiek. Wielbi ono Boga swoim istnieniem, właściwym przyrodzie i każdej istocie żywej. Całe stworzenie rządzone myślą, odbijające Mądrość Boga, nie może przemówić ustami, ono jedynie przez nasze usta wychwala Bożą wszechmoc. My chwalimy i wysławiamy Boga, my — to znaczy Kościół istniejący na ziemi. Ziemski Kościół w imieniu ziemi oddaje cześć Stwórcy.
Kościół wielbiący Boga na ziemi łączy się z pieśnią chwały wiecznie rozbrzmiewającą w niebie, bo przecież w Czwartej modlitwie eucharystycznej wyznajemy: Stoją więc przed Tobą niezliczone zastępy Aniołów, którzy służą Tobie dniem i nocą, a wpatrzeni w chwałę Twojego oblicza nieustannie cześć Tobie oddają... I dalej: Łącząc się z nimi, razem z całym stworzeniem... z radością wysławiamy Twoje imię, wołając: Święty, Święty, Święty.
Hymn, podobnie jak liturgia mszalna, przywołuje słowa z wizji proroka Izajasza, którymi wielbi Pana Boga Zastępów. Mówi o wszystkich Aniołach, nie wymienia poszczególnych chórów, wspomina tylko Cherubinów i Serafinów. W wyrażeniu niebiosa i wszystkie Moce możemy widzieć odniesienie do wszystkich chórów anielskich wymienionych przez św. Pawła i przekazywanych przez Tradycję. Aniołowie wielbią Boga nieustannym pieniem — podobne wyrażenia powracają pod koniec prefacji mszalnej. Bogu istniejącemu w wieczności przystoi wieczne pienie, to ziemskie jest naznaczone bowiem uwarunkowaniami czasu. Wielbienie Boga przez Aniołów i ludzi sprawia, że niebiosa i ziemia pełne są majestatu Bożej chwały. Człowiek wychwalający Boga wypełnia ziemię Jego chwałą, upodabnia ziemię do nieba.
W niebie Boga wychwalają chóry Aniołów i zastępy Świętych. Spośród Świętych Hymn na pierwszym miejscu wymienia chór Apostołów. Mówi o chórze, aby uwielbieniu Apostołów nadać godną rangę. Kościół przywołuje Apostołów, bo jest apostolski. Został założony na fundamencie Apostołów, zachowuje i przekazuje ich naukę, jest nauczany, uświęcany i prowadzony przez ich następców, czyli Kolegium Biskupów. W tym całym orszaku wychwalającym Boga Hymn wymienia również poczet Proroków. Św. Paweł w Liście do Efezjan pisał o Apostołach i Prorokach, co podkreśla, że w pierwotnym Kościele Prorocy odgrywali znaczną rolę. Wspomnienie Proroków kieruje naszą myśl ku tym wielkim postaciom Starego Przymierza, przygotowującym lud na przyjście Mesjasza. Boga wychwala także Męczenników zastęp świetlany. Męczennicy oddali swe życie za Chrystusa, najpełniej przeżyli udział w Jego tajemnicy paschalnej, w Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Męczennicy doznawali czci od najdawniejszych czasów; najstarsze świadectwo o kulcie św. Polikarpa, biskupa Smyrny, sięga 155 roku. W wyrażeniu zastęp Męczenników znajdujemy odwołanie do terminologii wojskowej, która weszła również do literatury kościelnej. Chrześcijanin — to żołnierz Chrystusa, chrześcijanie — to wojsko Chrystusa: militia Christi. Duchowość chrześcijańska naznaczona jest walką, duchowym zmaganiem się ze sobą i z mocami ciemności, jest trudem i ofiarą. Chrześcijanie to wojsko duchowe, zaś Kościół na ziemi to Kościół walczący. Męczennicy są prawdziwymi żołnierzami Chrystusa, dla Niego składają w ofierze swoje życie. Ciekawe jest wyrażenie zastęp świetlany — z tekstu łacińskiego należy wnioskować, że jest to zastęp ubranych w białe, jaśniejące szaty, tak jak męczennicy z Apokalipsy. Św. Marcin z Tours po raz pierwszy z męczennikami zaczął łączyć kolor czerwony i to z biegiem czasu przyjmie się w Kościele. Hymn wymienia tylko Męczenników, ale w późniejszych wiekach Kościół zaczął czcić również wyznawców wiary w szerszym znaczeniu: wielkich i świętych biskupów, ascetów, mnichów, dziewice i święte kobiety, wiernych świeckich. W życiu tych ludzi objawiło się duchowe męczeństwo; przeszli oni — jak powie św. Hieronim — przez codzienne męczeństwo. Wspominając w śpiewie Męczenników, myślimy także o nich wszystkich.
Krąg wielbiących Boga rozszerza się: wysławia Go także po wszystkiej ziemi Kościół święty, Kościół ziemski, pielgrzymujący i walczący. Dla autora Hymnu pod pojęciem wszystka ziemia kryje się ówczesny znany świat, dla nas jest to naprawdę wszystka ziemia, bo dziś wszędzie jest żyjący Kościół. Autor nie mógł przypuszczać, co będą oznaczać te słowa w niewyobrażalnej dla niego przyszłości.
Kościół wysławia Boga w Trójcy Świętej Jedynego: Ojca niezmierzonego majestatu, Jego Jedynego Syna i Świętego Ducha Pocieszyciela. Doksologia ta znajduje się w najstarszych rękopisach, należy zatem do pierwotnej redakcji Hymnu. Hymn powstawał w czasach jeszcze dość żywych sporów chrystologicznych i stąd znalazło się w nim to wyznanie wiary. Przypomina ono i nam, że zjednoczeni w sposób szczególny z Chrystusem, idziemy do Ojca w Duchu Świętym; Chrystus wprowadza nas w wewnętrzne życie Trójcy Świętej.
Po uwielbieniu Ojca Hymn przechodzi do wysławiania Chrystusa, wielbi Go jako Króla chwały i Syna Przedwiecznego Ojca, kontempluje Chrystusa w Jego odwiecznym istnieniu. Przywołuje końcowe wersety Psalmu 24 o wejściu Pana Zastępów, Króla chwały do świątyni wypowiadane przed Arką Przymierza. Chrześcijanie odnosili je do Chrystusa, do Jego wcielenia, zmartwychwstania bądź wniebowstąpienia. Szczególnie wniebowstąpienie ukazuje zwycięstwo Chrystusa nad mocami zła. Chrystus — Król chwały jest Synem Ojca Przedwiecznego, jest z Ojca zrodzony przed wszystkimi wiekami.
Wysławiamy Chrystusa, bo dla naszego zbawienia przyjął człowieczeństwo. W wyrażeniu dla naszego zbawienia należy widzieć zbawienie całej rzeczywistości stworzonej, w tym także świata. Chrystus, przyjmując ludzką naturę, zbawił w niej cały świat ożywiony i nieożywiony. Syn Boży nie wahał się wstąpić w łono Dziewicy. Jego wcielenie miało charakter uniżenia. Idąc za tekstem łacińskim, należy raczej powiedzieć: nie drżał, nie obawiał się, nie wzdrygał się. Nie przywykliśmy to takich słów przy opisie wcielenia, tak łatwo powtarzamy, że Chrystus stał się człowiekiem w łonie Maryi. Możliwe, że autor chciał w ten sposób podkreślić realizm przyjęcia ludzkiej natury, może przeciwstawiał się ówczesnej błędnej nauce o wcieleniu. Chrystus uniżył się, ale wielkość Boga przejawia się w uniżeniu w dziele zbawienia człowieka. Tym bardziej ukazuje to miłość Boga do człowieka i wielkie Jego miłosierdzie. Nasze zbawienie to wyzwolenie od grzechu, niewoli zła, od śmierci.
Chrystus skruszył żądło śmierci i otworzył nam królestwo niebios — tak w wielkim skrócie Hymn ujmuje dzieło naszego zbawienia. Chrystus złamał wszechmoc śmierci, jej powszechne panowanie nad człowiekiem. Autor Hymnu jej działanie porównuje do trującego żądła rośliny lub zwierzęcia. Chrystus wyciągnął swoje ręce na krzyżu, aby śmierć pokonać. Przez swoją śmierć i zmartwychwstanie otworzył wierzącym królestwo niebios — autor posłużył się znaną w Biblii symboliką otwarcia bramy dla ukazania zbawienia ludzi.
Zmartwychwstały zasiada po prawicy Boga i w dniu ostatecznym przyjdzie jako Sędzia. Słowa o zasiadaniu po prawicy znajdziemy w Starym i Nowym Testamencie, mogą ukazywać Chrystusa jako Sędziego lub jako Wstawiającego się za nami. Chrystus zasiada w Ojcowskiej chwale i przyjdzie w chwale Ojca z Aniołami. Pomiędzy zajęciem miejsca po prawicy Boga a powtórnym przyjściem Pana trwa czas Kościoła. Chrystus jest z nami aż do skończenia świata, wierzymy w Jego przyjście.
Na koniec przychodzi błaganie: dopomóż swym sługom odkupionym najdroższą Krwią. Św. Piotr napisał, że zostaliśmy wykupieni nie srebrem lub złotem, ale drogocenną Krwią Chrystusa. Przelana Krew w męce i śmierci Chrystusa przyniosła nam zbawienie, które należy rozumieć jako nasze odkupienie lub wykupienie. Oba słowa nawiązują do ówczesnych stosunków społecznych — powszechnie można było odkupić lub wykupić niewolników. Stąd powstała idea wykupienia z niewoli duchowej. Chrystus nas odkupił z niewoli grzechu swoją Krwią. Druga prośba dotyczy zaliczenia nas do grona świętych w wiekuistej chwale. Jest to błaganie o udział w chwale razem ze wszystkimi świętymi. Możemy tu dostrzec echo słów św. Pawła z początku Listu do Efezjan, gdzie Apostoł napisał, że Bóg z miłości przeznaczył nas do udziału w swej chwale, że mamy istnieć ku Jego chwale. Odwołujemy się zatem teraz do tych wielkich obietnic. Obie prośby zanoszą do Boga Jego słudzy — tekst łaciński wskazuje, że nie są to zwykli słudzy, ale słudzy należący do rodziny, domownicy. Zatem swoje błaganie kierujemy jako krewni Boga, rodzina Boga, dzieci Boga.
Powyższe błaganie rozpoczyna część Te Deum określaną jako prośby za lud chrześcijański. Prawdopodobnie powstały one na wzór wczesnośredniowiecznych modlitw wstawienniczych, w których prośby wyrażono za pomocą wersetów z psalmów. Odmawiano je na przemian: prowadzący i wspólnota bądź dwa chóry. W tej części Hymnu Kościół modli się za siebie, chociaż spotkamy też pogląd, że jest to modlitwa Kościoła za nowo ochrzczonych w Wigilię Paschalną. Wydaje się jednak, że tylko dwie prośby dotyczą nowo ochrzczonych, zaś pozostałe całego Kościoła. Według uznania tę część błagalną Hymnu można opuścić.
Zachowaj lud swój, Panie, i błogosław dziedzictwu swojemu — Kościół nazywany jest ludem Bożym, Bożym dziedzictwem. To określenia powracające w Nowym Testamencie, znane w Starym. Jedynie Bóg może zachować swój lud od wszelkich niebezpieczeństw, które zagrażają mu przez wieki, tylko Jego błogosławieństwo daje duchowy wzrost. Tylko pod rządami Boga Kościół może iść przez dzieje świata drogą zbawienia, dochowywać wierności Zbawicielowi. Powyższe słowa Psalmu 28 odnosiły się do ludu Starego Przymierza, dziś stały się modlitwą za Kościół.
Po wszystkie dni błogosławimy Ciebie — słowami Psalmu 145 Kościół znów powraca do wysławiania Boga, jakby chce Bogu dziękować za opiekę, błogosławieństwo i ciągłe znaki Jego obecności. Zapewnia Boga, że będzie Go błogosławił i wysławiał na wieki. Bóg odwieczny godzien jest uwielbienia bez końca, tak tutaj na ziemi, jak i w wieczności.
Pod koniec Hymnu znów powraca do prośby, tym razem zwracamy się do Pana, aby w dniu dzisiejszym zachował nas od grzechu. Kościół święty — pulsujący świętością Chrystusa — zna grzeszność swoich dzieci. Na początku każdej Mszy Świętej uznajemy przed Bogiem, że jesteśmy grzeszni i błagamy Go o miłosierdzie. Zmęczeni zmaganiem się z osobistym grzechem, znamy swoje słabości i dlatego wołamy do Pana o pomoc. W tej duchowej walce ważny jest dzień dzisiejszy, bo to dziś na nowo stajemy wobec wyborów. W dniu dzisiejszym naznaczonym trudną codziennością dokonuje się nasze uświęcenie, dopełnia się naśladowanie Chrystusa, spotkanie z Jego krzyżem. Pan może zachować nas od grzechu, właśnie o to Go prosimy.
Zmiłuj się nad nami, Panie — w tym wołaniu Kościoła zawarta jest prośba każdego ze stojących przed Panem. Tymi słowami Psalmu 123 wołali niegdyś ludzie Starego Przymierza, dziś powtarzają je uczniowie Chrystusa. Podobne przywołują Bożego miłosierdzia i podobnie pokładają ufność w Bogu. Jest to radosne wołanie o litość, płynące z przekonania, że zostanie wysłuchane. Dziś w Kościele w sposób szczególny głosimy miłosierdzie, ale wiara w miłosierdzie Boga była zawsze żywa. Wierni wszystkich wieków wołali o miłosierdzie i miłosierdzia dostępowali. Nasze wołanie o miłosierdzie staje się przypomnieniem, że także my mamy być miłosierni.
W Tobie, o
Panie, złożyłem nadzieję, nie będę zawstydzon na wieki — chrześcijanin
jest człowiekiem nadziei, bo zna prawdziwego Boga. Potrzebujemy małych i
większych nadziei, które dzień po dniu podtrzymują nas w drodze. Składajmy w
Bogu te małe i większe nadzieje. Złóżmy jednak w Bogu przede wszystkim wielką
nadzieję, jaką jest nadzieja wiecznego zbawienia, i uczmy się nadziei na
modlitwie. Jedynie Bóg może nam dać to, czego sami nie możemy osiągnąć. Bóg
opr. ab/ab