Znaczną część liturgii godzin zajmują Psalmy. Jak powinniśmy się nimi modlić, aby stawały się dobrym klimatem do kontemplacji Boga?
Podstawowe elementy monastycznej modlitwy chórowej są takie same jak w innych formach liturgii chrześcijańskiej: czytanie, oracja, hymn itd. Jednak szczególny charakter nadaje jej psalmodia. Zwraca uwagę już duża ilość czasu, poświęcanego w poszczególnych godzinach na śpiew lub recytację psalmów, a tym bardziej swoisty sposób ich wykonania. Wydaje się, że ta starożytna, choć w żadnym wypadku nie pierwotna forma śpiewu została odkryta i weszła w zwyczaj w czasach, gdy chodziło o to, aby praktyce mniszego życia oddać do dyspozycji odpowiednią i pomocną możliwość doskonalenia ćwiczenia kontemplacji także i właśnie w codziennej wspólnej modlitwie wieloma psalmami.
Psalmy wykonywane w tej formie są rozdzielone wers po wersie między dwie grupy wykonawców, zmieniające się równomiernie. Każda grupa w połowie swego wersu robi pauzę zawsze tej samej długości, z pewnym naciskiem, co wyraźnie wykracza poza konieczność podziału i wzgląd na przebieg tekstu. Śpiewa się albo stale na tej samej wysokości — w tak zwanej recytacji recto tono, jednak nie ma to być nienaturalna, usztuczniona mowa bez jakiejkolwiek modulacji, ale raczej najprostszy sposób śpiewu. Jest to śpiew przeważnie na jednej wysokości i tylko przy końcu pierwszej części wersu występują nieznaczne modyfikacje, które z kolei pozostają niezmienne we wszystkich wersach. Wprawdzie występują pewne zabarwienia wynikłe z charakteru tekstu, rodzaju ramowych antyfon czy zastosowanych melodii psalmów — tak zwanych tonów psalmowych — jednak przeważające i decydujące pozostaje wrażenie monotonii, jednostajności i prostoty. Skromność szaty muzycznej, radykalna rezygnacja z wszelkich melodycznych interpretacji treści czy uczuć świadczy wyraźnie, że nie chodzi tu (jak choćby w przypadku tzw. psalmodii przedśpiewnej) o impulsywno-interpretacyjne czy o całkiem ekstatyczno-wieszczące, a więc dramatyczne wykonanie psalmów (do czego teksty te rzeczywiście zapraszają). Wspólna psalmodia ogranicza się niejako do śpiewnego wypowiadania świętych tekstów, aby były one obecne nie tylko na piśmie, w literach, lecz też w brzmieniu głosu rozmodlonej wspólnoty i by stale mogły być słyszane i przyjmowane w sercu. Właśnie ta pełna czci powściągliwość i uboga jednostajność form oprawy muzycznej stwarza — jak o tym świadczą na przestrzeni wieków wypowiedzi wielu słuchaczy i wykonawców psalmodii — atmosferę, która wprowadza w serce uważny spokój i ciszę otwartą na odbiór. Nad tym, dlaczego tak a nie inaczej należy śpiewać psalmy i dlaczego psalmodia tworzy tak dobry klimat do kontemplacji, na próżno zastanawiało się wielu Ojców Kościoła i innych pisarzy duchowych.
Psalmy śpiewa się w chórze na przemian. Połowa chóru recytuje jeden wers, druga połowa odpowiada następnym. Podają sobie tekst coraz dalej. Ojcowie Kościoła w tej praktyce dostrzegają analogię do chórów anielskich, które nawzajem — alter ad alterum (Iz 6,2) — śpiewają zachęcając się do wielbienia Boga, nawzajem utrzymują się „w nastroju”. Naprzemienny chórowy śpiew utrzymuje w modlitwie kontemplacyjnej, wprowadza modlitewne napięcie, które dzięki tej wymianie może być długo podsycane. Gdy druga część chóru śpiewa, my słuchamy. Możemy się skupić w sercu, na dnie duszy. Wzniecony przez śpiew żar w milczeniu może zapłonąć i przeniknąć całe ciało.
Ambroży opisując, jak piękna i owocna powinna być psalmodia, także miał przed oczyma dwa śpiewające na przemian chóry. Zadziwiające, że pisał o tym rozważając stworzenie morza w medytacjach nad sześcioma dniami stworzenia. Tak sławił on jego piękno:
Jakże piękne i potężne jest morze, kiedy burza piętrzy jego bałwany; a jak piękne jest i wtedy, gdy lekki wietrzyk ledwie marszczy jego powierzchnię, a fale jednostajnie uderzają o brzeg z delikatnością, która nie zakłóca ciszy, a tylko ją podkreśla i czyni słyszalną.
Ambroży porównuje śpiew psalmów do spokojnego uderzania fal. Fale przyjąwszy od poprzednich ruch przekazują go dalej — w bezustannym wahadłowym rytmie, w nieuchwytnym spokoju.
Tranquillitas, głęboka cisza, jest zdaniem Ojców tym, czego psalmodia najbardziej potrzebuje i co może dać, o ile jest właściwe wykonywana. Pewien uczestnik naszej modlitwy chórowej ujął to podobnie: czuł się tak jakby siedział na plaży, a fala za falą ślizgając się po nadbrzeżnym piasku spłukiwała wszelkie brudy, aż wreszcie pozostał czysty piasek. Śpiew psalmów według niego ma działanie oczyszczające. Oczyszcza z brudów wewnętrznych, wyrzuca śmieci z duszy, a przy tym wycisza serce. Stąd prawdopodobnie bierze się fakt, że często nawet po zupełnie bezrefleksyjnej modlitwie wychodzimy z chóru spokojniejsi, wewnętrznie odświeżeni.
Bazyli twierdzi, że śpiew psalmów uwalnia od smutków, rozwesela duszę i ucisza wszelkie wewnętrzne burze. Czasem dostrzegamy w sobie masę spiętrzonych uczuć i myśli, jednakże nie potrafimy ani ich zdefiniować, ani wyjaśnić. Nie wiemy skąd pochodzą, od czego zależą. Śpiew psalmów może od nich uwolnić. Pomaga dotrzeć do pozytywnych uczuć radości. Są w nas przecież jednocześnie uczucia negatywne i pozytywne, smutek i radość, strach i ufność, gniew i zadowolenie, miłość i nienawiść. Często wiążemy się z uczuciami negatywnymi, gotowi jesteśmy sądzić, że jedynie one są w nas realne, a w rzeczywistości sami się przez to odcinamy od uczuć pozytywnych, które wciąż znajdują się na dnie duszy, często ukryte pod ciężarem codziennych trosk. W śpiewie doświadczamy takich pozytywnych uczuć, jak radość, nadzieja, tęsknota, miłość. Uczucia negatywne tracą wtedy nad nami władzę. Śpiewając nie potrzebujemy już silić się na radość czy miłość. Jeżeli zdamy się na śpiew, coś się w nas poruszy, a wtedy radość i tęsknota pojawią się same.
Atanazy oddaje działanie dobrego śpiewu psalmów greckim słowem rythmizei. Psalmodia rytmizuje duszę, porządkuje ją, tworzy jej jasną, zdrową strukturę. Albo można też powiedzieć, że wprowadza duszę w ruch, w miarowy, określony ruch. Taki ruch utrzymuje ją w żywotności i zdrowiu. I jak uczy doświadczenie, rytm daje duszy moc i wytrwałość. Powstaje w niej pewna wewnętrzna wytrzymałość, która pomaga odważnie zmagać się z problemami codzienności. Psalmodia nie daje przyjemnego uczucia ciepła, chęci przylgnięcia, lecz zwartość, pokój i moc do zmagania się z problemami w życiu.
Dzięki psalmodii rozbrzmiewają w nas te struny, które inaczej byłyby martwe. Umysł zostaje pobudzany przez radość i miłość. Według Augustyna uczucia te są zasadniczymi elementami śpiewu. Cantare amantis est — powiada. Śpiewać może tylko ten, kto kocha. Śpiew sprawia, że miłość w nas rośnie. Ma też wiele wspólnego z radością. Już Platon twierdził, że słowo choros pochodzi od chará — radość. Augustyn zaś ujmuje związek pomiędzy śpiewem, radością i miłością w swoim klasycznym stwierdzeniu:
Kto śpiewa, nie tylko chwali, ale chwali radośnie. Kto chwali śpiewając, ten nie tylko śpiewa, ale również kocha tego, dla kogo śpiewa.
W śpiewie powstaje obraz tego, dla kogo się śpiewa. W miłosnych pieśniach ojczyzny, jak Augustyn nazywa psalmy, powstaje obraz ojczyzny, obraz Boga, w którym nasze serce może osiągnąć pokój. Śpiew budzi tęsknotę za tą ojczyzną. Powstaje obraz Ojca, który przemawia przez psalmy, a któremu my odpowiadamy we wspólnocie z Jego Synem. W śpiewie zatem nie chodzi tylko o słowa, chodzi raczej o obecnego Boga, dla którego się śpiewa, a który swą obecnością dotyka głębin duszy, zbiera i jednoczy wszystkie duchowe moce serca. Śpiew wprowadza w modlitwę wewnętrzną, w kontemplację.
Utrzymywanie psalmodii wyłącznie lub przeważnie na jednym tonie, dobre trzymanie się tzw. „brzmienia” wymaga skupienia od śpiewającego. Spełniając ten warunek, umacnia się on w gotowości, aby chcieć tylko jednego: zebrać wszystkie moce swego serca i skierować je na Boga. Wspólne podjęcie jednego tonu z wielu osób tworzy jeden organizm. Ojcowie często podziwiali i sławili tę moc psalmodii, która potrafi zgromadzić wielu ludzi i zjednoczyć ich w jednym działaniu i jednym brzmieniu. Czy to nie cud, że wielu ludzi o rozmaitych głosach może się zjednoczyć w jednym brzmieniu? Augustyn opisuje śpiew w chórze jako consensio cantantium, bycie jedną myślą i wspólne odczuwanie śpiewających. Wystarczy jednak jeden głos, który śpiewa inaczej, żeby zakłócić wspólnotę. W swym komentarzu do Ewangelii Świętego Jana Augustyn zastanawia się nad tym, jak to możliwe, że my, liczni, jednoczymy się w Chrystusie i stajemy się jednością tak, że kiedyś wespół z Nim staniemy się czymś jednym. Dla wyjaśnienia i zobrazowania tego, jak z wielu osób może powstać jeden organizm, nie boi się wskazać na psalmodię wykonywaną właśnie przez wielu ludzi. Tak spełnia się wola Tego, który zapragnął ich uczynić unum in uno ad unum — jednym w Jednym dla Jednego. Dyscyplina śpiewu zatem nie jest czymś tylko czysto estetycznym, ma ona być pomocą w modlitwie kontemplacyjnej, drogą wiodącą do jedności we własnym sercu i do doświadczenia jedności we wspólnocie modlących się. Jednak zanim taka wewnętrzna jedność nastąpi, bez wątpienia potrzeba dobrego wzajemnego słuchania. Śpiew psalmów jest wspaniałym, dynamizującym grupę procesem. Stają się tam słyszalne najmniejsze nawet rywalizacje, a gdy się nie kontroluje swych uczuć i zaczyna bezwzględnie „trąbić”, powstają akustyczne „spaliny”. Dość często jednak modlitwa chórowa pozostaje na tym dynamizującym grupę poziomie i nie posuwa się ku kontemplacyjnej gęstości. Choć z drugiej strony nie można tego poziomu przeskoczyć. Kontemplacja bowiem dokonuje się w realiach zwykłego życia, a nie w jakimś idealnym świecie, w którym chciałoby się schronić.
Kolejny, kontemplacyjny element śpiewu psalmów został wymieniony przez św. Bazylego:
Przez śpiew psalmów przygotowują sobie uważne serce,
czy przez Jana Chryzostoma, który prawdziwą psalmodię poznaje po takim śpiewie, w jakim serce może i chce słuchać głosu. Chodzi zatem o zasłuchany śpiew. Gdy śpiewamy słuchając i śpiewając słuchamy, serce coraz bardziej otwiera się na przychodzącego w słowie Boga. W sposobie śpiewania, w jakości głosu wpływającej na postawę całego ciała powinna być wyczuwalna Boża obecność, której znakiem jest śpiew. Śpiewamy słowa święte, słowa Boże. Serce musi podążać za głosem, porównywać się ze Słowem Bożym, stawać się z nim jednym. Tu ważne jest, by głos uważnie i ze czcią wypowiadał święte słowa. Ma on przecież w stosunku do Słowa Bożego poważne zadanie w nowym cudzie wcielenia, zadanie stawania się ciałem w brzmiącym głosie — rozszerzać doczesne ciało Kościoła stające się w nas i między nami słyszalne. Śpiew psalmów ma być kontynuacją wcielenia. Przez harmonijne brzmienie Słowa Bożego powinniśmy w nasz świat wprowadzać odrobinę ładu i przygotowywać drogę działającemu Słowu Bożemu. Psalmodia jest całkowicie podporządkowana temu Słowu; nie jest Ono w niej wykorzystywane do celów czysto muzycznych, ale to ona służy Słowu, by mogło być przez nas przyjęte uchem i sercem, zbawiając i przynosząc pokój. Jeżeli psalmodia będzie rozumiana i wykonywana jako zasłuchany śpiew i śpiewające słuchanie, to rzeczywiście może ona oznaczać — choć brzmi to paradoksalnie — taki sposób śpiewania, który nie przerywa milczenia. Maurice Zundel pisze:
Psalmodia odkryła tajemnicę wypowiadania słów bez trwonienia ducha, zespalania tonów bez naruszania milczenia, skupienia głębin duszy w osobistej modlitwie i jednocześnie połączenia we wspólnej modlitwie z duszą bliźniego.
Nie jest obojętne, jaką muzykę stosuje się w kulcie. Muzyka nadająca się do kultu powinna mieć działanie oczyszczające i odradzające. Muzyka, którą często określa się jako muzykę medytacyjną, jest raczej czułostkowością, która zasklepia duszę zamiast ją otwierać, raczej ją sobą upaja niż prowadzi do trzeźwego upojenia (sobria ebrietas), o którym wspomina Ambroży w jednym z hymnów. Chorał gregoriański posiada z pewnością działanie oczyszczające, które należy do autentycznej kultury muzycznej. Wypływa on z głębokiej medytacji Słowa Bożego i wiedzie słuchających i śpiewających ku medytacji i ciszy. Joseph Samaon, kapelmistrz katedralny w Dijon, tak mówi o śpiewach liturgicznych:
Jeżeli śpiew nie służy temu, by uciszyć mój wewnętrzny niepokój, śpiewacy mogą iść do domu. Jeżeli śpiew nie posiada wartości ciszy, którą przerwał, niech raczej powróci cisza, każdy śpiew, który nie służy wydobyciu ciszy, jest daremny.
Sztuka śpiewu w postawie zasłuchanego milczenia, śpiewu, w którym milczenie nie zostaje przerwane, wymaga również skupienia podczas pauz. Pauza w połowie wersetu jest w śpiewie psalmów praktyką charakterystyczną i z początku zadziwiającą. Logicznie należałoby się spodziewać pauzy raczej po wersecie. Ale właśnie ta pauza w połowie wersetu jest sercem psalmodii. Tu Słowo Boże znajduje przestrzeń, by zabrzmieć. Podczas niej śpiewający nasłuchuje, czy również w jego sercu słowo znalazło swój oddźwięk. Wypowiada on we wnętrzu TAK temu, co właśnie zaśpiewał. W pauzie powinno dotrzeć do serca to, co wcześniej zostało wypowiedziane w słowach. Jest to jakby powracanie do wnętrza własnej duszy, podsłuchiwanie wewnętrznej przestrzeni serca, gdzie słychać echo wypowiadanych słów nie tylko w ich znaczeniu, ale też w ich brzmieniu i w ich tajemnicy, w której staje się słyszalna sama tajemnica Boga.
Paul Werner Schele tak pisze o pauzie w muzyce:
Nawet w czasie muzykowania cisza zachowuje swe znaczenie. Można to dostrzec w należących do niej pauzach. Czyż w generalnej pauzie w Symfonii Brücknera nie może wydarzyć się wszystko?
Jeżeli pauza stanowi część każdego rodzaju muzyki, to w pierwszym rzędzie dotyczy to psalmodii. Pauza, sfera pełnego wyrazu milczenia, w każdym wersecie ma za zadanie tak ukierunkować śpiewającego, by również śpiewając nie rezygnował z postawy milczenia, a także bronił skupionego przyjmowania i milczącego słuchania. Taki przepojony milczeniem śpiew wprowadza w milczenie intensywniejsze niż to, które polega tylko na braku dźwięków.
Mówi o tym Paul Chandel:
Milczenie jest dla nas dostępne i użyteczne przez dźwięk.
We współbrzmieniu i wzajemnym zawieraniu się śpiewu i milczenia, głosu i ciszy, coraz bardziej powinniśmy wsłuchiwać się w przestrzeń milczącego dźwięku i wymownego milczenia, gdzie rozbrzmiewa sama tajemnica Boga, w głębię naszego serca.
Wtedy w psalmodii może stać się widoczne to, co Günter Wohlfart interpretując Johana Georga Hamanna mówi o słowie poetyckim:
W poezji jako „wywyższeniu” ciszy dochodzi do głosu milczenie. Poezja jako określenie i kondensacja ciszy, jest próbą zebrania razem, na nowo wypowiadanych, ludzkich słów w mówiące bez słów Słowo Boże. Jako obramowanie milczenia, jako naczynia na ciszę słowa poezji są naczyniami Bożymi. Jeśli udaje się śpiew mówiący z donośnej ciszy, w słowach wschodzi światło milczącego Słowa Bożego.
Pauza jest również czasem na oddech. Nie chodzi tu jednak o zaczerpnięcie (nieraz tylko złapanie) powietrza czy „wzięcie oddechu”, by móc wyrecytować werset do końca. Pauza w połowie wersu — tu tkwi baza dla jej szerokości — zostawia czas, by oddech sam mógł przyjść i aby można było dostrzec, że wszelki oddech życia, podobnie jak ten, został nam dany bezinteresownie, za darmo. A czy w podarowanym oddechu nie możemy dostrzec Tego, który w pierwotnej mowie Biblii jest określany nie inaczej, jak tylko: tchnienie, dech, ruach, pneuma, spiritus? Jakże wyzwalające doświadczenie, które w tym, co wydawałoby się trudem modlitwy, pozwala rozpoznać ofiarowaną łaskę, dar nad darami, w którym ofiarowuje się sam Dawca! Kto śpiewa psalmy, zostaje napełniony Duchem Świętym (św. Jan Chryzostom). Jestem zatem uwolniony od konieczności czynienia w modlitwie jeszcze czegoś, od przymusu zdziałania czegoś. W psalmodii mogę oddać się Temu, który chce być dla mnie obecny w pełnym Ducha słowie i w danym przez Ducha milczeniu. Śpiewam i milczę, milczę i śpiewam, bo Jego słowo chce brzmieć w moim sercu i chce tam trwać Jego milczenie. Ambroży przypisuje milczeniu radosną nadzieję na wolność: jako wyzwoleni przez Boga i dla Boga możemy w radości poddać się Temu, który modli się w nas i za nas i który może w nas i między nami zaprowadzić pokój.
Fragment książki „Modlitwa chórowa a kontemplacja”
Anselm Grün OSB, urodzony 1945 r., benedyktyn z Opactwa Münsterschwarzach w Niemczech. Ukończył Instytut Monastyczny w S. Anselmo w Rzymie ze stopniem doktora. Znany rekolekcjonista, autor wielu publikacji z dziedziny życia wewnętrznego.
opr. mg/mg