O problemach pracy duszpasterskiej kapłana w parafii na podstawie osobistego doświadczenia autora
Mam za sobą 37 lat kapłaństwa. Pracowałem w 10 placówkach duszpasterskich, w tym jako proboszcz w 4 parafiach. Właśnie przekazałem następnemu księdzu moją ostatnią placówkę, którą tworzyłem od początku, której nadawałem styl, formowałem ją i przez to także siebie. I to chyba jest najciekawsze - owa twórczość, wzajemne oddziaływanie. To doświadczenie Chrystusa we wspólnocie Ludu Bożego jest przeżyciem głęboko angażującym.
Ksiądz nie jest tylko urzędnikiem. Wręcz trudno mi sobie wyobrazić taką postawę kapłana. Oznaczałoby to okaleczanie jego powołania. Normalny ksiądz żyje parafią. To jest jego pasja, jego miłość, jego życie. I dlatego udana praca w parafii uszczęśliwia go głęboko, a nieudana - frustruje i wpycha w nerwicę. Myślę, że wielu z nas płaci za to zdrowiem, zgorzknieniem i świadomością zmarnowanej szansy. Niejeden z nas jest zostawiony samemu sobie, bez pomocy z góry i z dołu. Dlatego wielu nie wie, co robić, nie ma żadnej wizji życia w parafii. Praca duszpasterska jest wtedy tylko ciągłą improwizacją. Dobrze, jeśli ktoś to jasno widzi, bo stwarza to szansę na wyjście z tego stanu.
Każda parafia jest inna. I każda jest darem od Boga dla księdza i dla wiernych. Jest ogromną szansą do wykorzystania, szansą, że spotykamy się w niej w ewangelicznym braterstwie, że razem, choć każdy na swój sposób, będziemy służyć Bogu, że Mu się przydamy do dzieła głoszenia Dobrej Nowiny i zbawiania ludzi przez ludzi.
Rodzi to więc także ogromną odpowiedzialność. Wchodzimy w najgłębsze Boże i ludzkie sprawy. Pracujemy gdzieś w głębi i w korzeniach. Owoc nie zawsze będzie widoczny od razu. Ale trzeba siać i pracować z wielką ufnością i długomyślnością. Nawet nas samych nieraz zaskakuje to, co mówią ludzie. Gdy byłem ostatnio na prymicjach jednego z moich dawnych ministrantów, podeszła do mnie kobieta, która bardzo się ucieszyła na mój widok. Spotkaliśmy się 15 lat wcześniej, ale słowa, które jej wówczas powiedziałem, według jej świadectwa bardzo jej pomagały przez cały czas i dzięki nim przetrwała trudne chwile. Mimo że często zdarza mi się słyszeć podobne wyznania, za każdym razem się nimi zdumiewam.
Bóg posługuje się nami jako narzędziami. Ale to narzędzie musi nadawać się do celu, jaki On chce osiągnąć. Trzeba więc myśleć o tym, jakiej parafii chce Bóg i w jakiej parafii chcą żyć nasi wierni. Potrzebna jest nie tylko perspektywa wiary i nieustannego słuchania tego, co mówi Bóg do Kościoła, ale i postawa nieustannego słuchania ludzi i dialogu z nimi. Nieustannego uczenia się.
Przy mnogości naszych zajęć to trudne. Często na to narzekamy. Ale to także efekt złej organizacji pracy i liczenia tylko na siebie, niedopuszczania innych do współpracy. Traci na tym nie tylko sam kapłan, ale i cały Kościół. Właściwe wykorzystanie charyzmatów każdego kapłana i każdego świeckiego jest więc sprawą pilną. Zmarnowane dary Boże oskarżają nas.
To, co najtrudniejsze w parafii, to brak właściwych modeli praktycznych. Praca parafialna za bardzo jest improwizacją, działaniem w ciemno, próbowaniem i szukaniem, a za mało świadomym, metodycznym i konsekwentnym realizowaniem tej wizji Kościoła, jaką dał nam Sobór Watykański II. Ta wizja jest wspaniała, może pociągnąć i nas, i świeckich. Trzeba ją jednak zgłębić, pokochać. I znaleźć właściwy sposób jej realizowania. Dlatego tak ważna jest wiara, wyobraźnia i odpowiednia strategia. Bez niej nawet wielkie wysiłki mogą pójść na marne.
Ważne jest powołanie Rady duszpasterskiej, ale jeszcze ważniejsze budowanie braterstwa w parafii. Nie zajęcie się jedną elitarną grupką, ale prowadzenie całej parafii ku temu, by wszyscy wierzący, przez udział w małych grupach sąsiedzkich, mieli jedno serce i jedną duszę. Tak się buduje Kościół. Ważna jest analiza życia parafii dokonywana wspólnie ze świeckimi. Ważne jest szukanie podstawowego problemu duszpasterskiego, diagnoza i rozeznanie, postawienie sobie celów na każdy rok. Ale najważniejsze jest wytyczenie drogi Ludu Bożego i pójście nią krok za krokiem.
Patrząc wstecz na przeżyte lata kapłańskie, widzę, że niezmiernie ważne jest znalezienie wspólnego języka z braćmi w kapłaństwie i ze świeckimi. Podejmujemy dzieło wspólne - budowanie wspólnoty kościelnej. Tego nikt nie zrobi w pojedynkę. Potrzebne są zaangażowanie i dary wszystkich. Trzeba więc jakoś zdobyć sobie tych współpracowników. Miłość duszpasterska jest czymś konkretnym, wymagającym i podobnym do miłości małżeńskiej w tym, że trzeba ciągle zaczynać od nowa, ufać sobie, nie zrażać się niczym, przebaczać sobie ciągle i dawać sobie nieustannie znaki miłości. Na płaszczyźnie tylko ludzkiej łatwo o zniechęcenie i frustrację. Dlatego tak ważne, by we wszystkim, co robimy, widzieć Chrystusa i Jego Oblubienicę. Ja wiem, że to słowo archaiczne, ale ono wprowadza nas w tajemnicę tak głębokiego zespolenia, jakie mamy szansę przeżyć w parafii.
Do realizacji tego potrzebne jest zarówno doświadczenie starszych, jak i zapał młodych księży, gorliwość duszpasterska duchownych i zaangażowanie świeckich. Jan Paweł II potwierdza, że nie ma odwrotu od apostolstwa świeckich, że w komunii Kościoła i w jego misji zajmują oni ważne miejsce. Ich działanie i zaangażowanie w Kościół nie wynika z łaskawego zezwolenia duchowieństwa, ale z powołania zawartego w Chrzcie i Bierzmowaniu, z samego udziału w Ciele Chrystusa, jakie tworzą razem z innymi.
Sprowadzić wszystko do spraw kancelaryjnych, tylko formalnych, to zubożyć całe posługiwanie kapłańskie, spłaszczyć je do wymiaru rytualno-finansowego czy administracyjnego. Tym się nie buduje Kościoła. Przeciwnie: właśnie poprzez to się go rujnuje. Prędzej czy później ludzie poznają, że księdzu chodzi o ich dobro, nawet wtedy jeśli w imię wiary i z miłością postawi im duże wymagania.
Tym, co mnie osobiście najbardziej przeszkadza w pracy, jest nieszczęsny stereotyp myślenia o Bogu i religii w kategoriach prawie magicznych. Podchodzenie do najgłębszych spraw życia sakramentalnego, które przecież stanowią najgłębszy nurt życia parafialnego, bez wiary i właściwej świadomości. Istnieje prymitywny "beton" katolicki, którego prawie nie da się ruszyć. Wszystko, co jest żywe, twórcze, nowe, może być zaduszone przez swoistą mieszankę absurdalnego prawie tradycjonalizmu i formalizmu. Jeden z moich parafian wyraził to mocno i wyraźnie: "Ja nie potrzebuję, żeby mi się tu coś zmieniało."
Rodzi to smutek, gdy przy pożegnaniu parafii ludzie mówią: "Nie rozumieliśmy Księdza dostatecznie i nie nadążaliśmy za nim. Może własne lenistwo i stereotypy myślowe były nam droższe niż droga, którą ukazywał nam Ksiądz w imię Boga." Sam to w różnej formie parę razy słyszałem. Ale to znak, że może my, duszpasterze, mając nawet piękne programy i wizje, za mało ludzi w nie wprowadzamy. Przestrzegałbym młodszych współbraci w kapłaństwie przed mniemaniem, że jeśli raz lub trzy razy coś się powiedziało, to wierni już to sobie przyswoili. Praca parafialna jest pracą od podstaw i ciągle trzeba na różne sposoby ukazywać cel życia we wspólnocie i wyraźne etapy drogi. Życie w parafii nie może stać się chodzeniem w kółko, ale pielgrzymką naprzód - ku wyznaczonemu celowi.
Praca w parafii jest niezmiernie absorbująca. Także wyczerpująca - psychicznie i fizycznie. Nasi wierni powinni sobie z tego zdawać sprawę i łatwiej nam darować różne rozdrażnienia czy nietakty płynące nieraz z najlepszej woli i gorliwości, ale także z przemęczenia i braku zrozumienia ludzi. Bez współpracy świeckich ten ciężar jest nie do udźwignięcia. Dlatego tylko o tyle i tam udało mi się coś zrobić, gdzie istniał klimat dialogu, życzliwości, współpracy, otwartości, wzajemnej troski i modlitwy za siebie. Nieraz człowiek bywał krańcowo wyczerpany, ale szczęśliwy, gdy widział, że może liczyć na braci i siostry.
Jeden z podstawowych tematów do przemyślenia i realizowania w parafii to, według moich doświadczeń, temat duchowości wspólnotowej. Chodzi tu o ciągłe wychodzenie z myślenia tylko indywidualistycznego czy w kategoriach małej, pobożnej grupy, która działa prawie jak sekta, ku duchowości bycia we wspólnocie, myśleniu w kategoriach całości, dobra wspólnego całej parafii.
Jeśli ksiądz zostanie sam - to zagrożona jest jego główna misja jako ojca i brata, jako przewodnika Ludu Bożego. Pozostanie mu tylko administrowanie, dyrygowanie ludźmi, którzy nic nie rozumieją i z boku krytykują wszystko, nie podejmując żadnej odpowiedzialności. Jak możemy wtedy budować większą wspólnotę? Jak możemy odpowiedzieć na wezwania Boże dochodzące do nas przez wydarzenia i znaki czasu? Jak możemy być w komunii, w jedności?
To, co najbardziej daje się we znaki księżom, to brak czasu nawet na sprawy najważniejsze: modlitwę, rozważanie w wierze wszystkiego, co parafia przeżywa, i szukanie nowych dróg. Prawie zawsze jest to jednak wynik braku właściwie zorganizowanej pracy, forma paternalizmu, skutek niewiary w to, że Bóg działa i chce działać "we wszystkich i przez wszystkich" (Ef 4, 6).
Jestem wdzięczny Bogu, że w Ruchu dla Lepszego Świata dał mi nie tylko przeżyć twórczą ideę parafii, która ma się stawać powoli prawdziwą wspólnotą małych, sąsiedzkich wspólnot, ale że mi pozwolił ją realizować. Widzę dzisiaj, że to były najlepsze, najciekawsze lata mojej pracy kapłańskiej. To był też prosty sposób na to, by zdobyć ludzi dla wielkiej sprawy Bożej, zaangażować ich w konkretne wydarzenia dokonujące się w parafii, razem z nimi planować drogę, pokonywać na niej trudności i cieszyć się owocami wspólnego trudu.
W Ruchu dla Lepszego Świata kładziemy duży nacisk na formację chrześcijańską poprzez sesje wspólnotowe pozwalające nam przeżyć Kościół, zobaczyć cały radykalizm wezwań Ewangelii (Błogosławieństw). Uczymy się modlitwy, dialogu, rozeznania, ciągłego zaczynania od nowa, udziału we Mszy św., chrześcijańskiego wymiaru pracy. Wakacyjne spotkania grupujące młodzież i małżonków z dziećmi są podstawą Parafialnego Ruchu Młodych i Ruchu Rodzin. To owocuje potem w parafii. Jesteśmy przekonani, że tyle będzie mądrej akcji - ile jest formacji postaw i zaangażowań.1
KS. MIECZYSŁAW NOWAK, ur. 1937, kapłan diecezji warszawsko-praskiej, dr teologii, główny odpowiedzialny za Ruch dla Lepszego Świata w Polsce.
Przypisy:1. Tych, którzy chcą się bliżej zainteresować projektem odnowy duszpasterskiej w tym duchu, odsyłam do swoich książeczek: O nową wizję parafii, Misje parafialne 2000 i Bogactwo Mszy świętej. Tam można znaleźć konkrety, o których nie sposób tu pisać, a które decydują o kształcie naszej pracy w parafii i jej efektach.