Migracje - to wyzwanie dla świata i Kościoła. Stare modele duszpasterstwa migrantów stają się coraz bardziej nieaktualne, trzeba wypracowywać nowe, które nie będą tworzyć "narodowych gett"
Jestem gościem na ziemi — te słowa z Psalmu 119 wyrażają istotę życia ludzkiego na świecie. Bycie emigrantem streszcza w sobie kondycję człowieka — pielgrzyma i wędrowcy szukającego stałego miejsca. Na ziemi nigdy nie będziemy do końca czuli się u siebie.
Procesy migracyjne osiągnęły dzisiaj skalę niespotykaną w historii. Powoduje to powstawanie coraz większej społeczności, która utraciła więzi z macierzystą kulturą, z korzeniami, i zaczyna tworzyć jakby nową społeczność planetarną. Ludzie zwykle przemieszczają się w ślad za przepływającym kapitałem, aby podnieść standard życiowy. Dziś łatwo pokonywać ogromne odległości — nie tylko fizycznie, ale także poprzez sieci informatyczne. Widzowie na całym świecie oglądają te same seriale i programy rozrywkowe. Wiele osób odreagowuje to większym przywiązaniem do własnej tradycji i języka. Nie chcą być wtłaczani w ujednolicony model kulturowy wypreparowany z tego, co lokalne i swojskie.
Stosunek to emigrantów jest wskaźnikiem jakości człowieczeństwa i kryterium rozwoju społeczeństwa. Różnice kulturowe nie powinny zanikać, ale otwierać się na siebie. Z drugiej strony tylko jasna świadomość tego, kim się jest, oraz przywiązanie do własnej tożsamości prowadzą do postawy otwartości i szacunku dla innych, obcych i przybyszów.
Migrują miliony. Dane Organizacji Narodów Zjednoczonych mówią o 214 milionach emigrantów o uregulowanym statusie, 15-20 milionach o nieuregulowanym. Około 20 milionów osób to uchodźcy.
Migracje występują w każdym typie społeczeństwa. Polacy rozsiani są po całym świecie. Wyjeżdżali z kraju w różnych okresach, zarówno za chlebem, jak i w poszukiwaniu wolności. Dziś coraz częściej wyjeżdżają w celu znalezienia pracy, zdobycia wykształcenia i podniesienia kwalifikacji zawodowych. O skali emigracji i przywiązaniu Polaków do tradycji świadczy choćby fakt, że około stu profesorów na Uniwersytecie Federalnym w Kurytybie w Brazylii przyznaje się do polskich korzeni.
Emigracja rodzi poważne skutki w wielu dziedzinach życia. Poszczególne jej fale różnią się od siebie. Emigracja postsolidarnościowa jest odmienna od tej po otwarciu granic w 2004 roku. Tej obecnej często towarzyszy rozłąka z rodziną przez wiele miesięcy, poczucie osamotnienia i silna potrzeba znalezienia oparcia. Emigranci mieszkają w ubogich dzielnicach Londynu, w skromnych warunkach, czasami w jednym pokoju, z toaletą na korytarzu. Pracują na zmiany. Żyją w wolnych związkach. Pojęcie ojczyzny w tradycyjnym znaczeniu staje się wielu rodakom obce. To jedna z przyczyn utraty poczucia sensu istnienia. Owszem, obecna fala zasiliła środowisko emigracyjne, ale wprowadziła nowe podziały na „my” i „wy”. Dostrzega się, że młodzi bywają bardziej nastawieni na konsumpcję. Pocieszające natomiast jest to, że coraz więcej rodzin przybywa z dziećmi, aby osiedlić się na stałe.
Mobilność współczesnych migrantów stanowi ważne wyzwanie dla Kościoła. Powinien on towarzyszyć w przygotowaniu do wyjazdu oraz w budzeniu gotowości do przyjęcia obcego. Jako wspólnota o uniwersalnym zasięgu Kościół jest z natury migracyjny. Cały czas powinien przypominać: jesteście w drodze, wy też możecie wyjechać, nie powinniście tworzyć narodowego getta i zamykać się na przybyszów. W Szwecji na przykład wśród żyjących tam 150 tysięcy katolików są przedstawiciele 80 różnych narodowości. Migracje to widzialny znak Kościoła Pięćdziesiątnicy. Przeżycie religijne to oczywiście nie tylko problem znajomości języka lokalnego, ale przede wszystkim kwestia języka serca. Obserwujemy postępujące wyczerpywanie się modelu duszpasterstwa emigracyjnego opartego na związku narodu z katolickością, ale z drugiej strony wiadomo, że religijność nie może być bezdomna. Z tego wynika naturalne pragnienie kontynuowania drogi duchowej w swojej kulturze i tradycji. W Wiedniu jest szesnaście Kościołów, w których w niedziele jest odprawiana Msza Święta po polsku. Jest na to konkretne zapotrzebowanie. Różnie bywa z uczestnictwem emigrantów w praktykach religijnych. Na Wyspach Brytyjskich w niedzielnej Mszy Świętej bierze udział regularnie od 7 do 10 procent Polaków. Parafia pełni funkcje nie tylko ściśle duszpasterskie. Zajmuje się pośrednictwem w załatwianiu wielu spraw, począwszy od zasiłku aż po wszelakie formy pomocy w zdobyciu mieszkania i pracy.
Człowiek chce mieć świadomość konkretnej przynależności, tym bardziej że globalna cywilizacja pozbawiona jest głębszego wymiaru duchowego. Ethos polskiego emigranta związany jest z dziedzictwem kulturowym, a ono opiera się na chrześcijaństwie. Warto także zauważyć, że miłość ojczyzny nigdy się nie zacieśnia, ale otwiera się na drugiego człowieka, również obcego i emigranta. Trzeba zatem łączyć otwartość na innych ze świadomością powołania do wygania i diaspory. Oto prawda ludzkiego losu.
opr. mg/mg