Fragmenty książki pod redakcją Józefa Augustyna SJ i ks. Stanisława Cyrana
ISBN: 83-7318-591-7
wyd.: WAM 2005
Za pośrednictwem sakramentu pokuty liturgia uzdalnia także dzieci do oddania Bogu należnego kultu, owocnego przyjęcia daru świętości i przebaczenia, wzbudzenia czynnej miłości (SC, 6-7), osiągnięcia harmonii między gestami, postawami i myślami (SC, 30, 90). Czas rozwoju nadprzyrodzonego rozciąga się na całe nasze życie i w całym naszym życiu potrzebujemy środków, które pomogą nam wzrastać w sposób bardziej odpowiadający darowi i oczekiwaniu Boga.
Niech nikt się nie łudzi, że „lekarstwa”, prowadzące do nabycia autentycznego zmysłu grzechu i — ujmując głębiej — do odzyskania odnowionego poczucia obecności Bożej, rodzą się z przyjęcia przez wiernego dominującej i permisywnej mentalności świata oraz z upodobnienia się do niej. To przede wszystkim przygotowanie katechetyczne i celebracja sakramentu pokuty prowadzi do zaszczepienia w osobie, także na etapie dziecięcym i młodzieńczym, jasnej świadomości chrześcijańskiej oraz stopniowego dojrzewania w świadczeniu wiary z profetyczną odwagą. Zespolenie w harmonijną całość stałych uzdolnień do miłości i dobra, wyrażone w odpowiedzialnej postawie osoby, jest wynikiem powolnego, cierpliwego i trudnego dzieła unifikacji i koordynowania swoich tendencji i postaw, dokonywanego przez człowieka. Będzie ono skuteczne, jeśli uwzględni się w nim udzielenie spójnej odpowiedzi na powołanie Boże — odpowiedzi urzeczywistnianej poprzez konkretne życie w Chrystusie, kształtowanej i dynamizowanej przez Ducha Świętego, a wszystko to w Kościele, z Kościołem i dla Kościoła. Im wcześniej następuje zwrócenie się do dziecka, aby wprowadzić je i wspomóc w formacji jego chrześcijańskiej moralności, tym łatwiej będzie potem osiągnąć ten cel. Tylko wędrując, odnajduje się drogę, którą trzeba iść. Kształtowanie dojrzałych postaw i własnego zaangażowania, oraz ukierunkowanie ich na dobro, nie tylko lub nie w pierwszym rzędzie jest owocem wysiłku ludzkiego, ale jest darem Pana. Jest to równoznaczne z przypominaniem, że chrześcijanin przystępujący do sakramentu pokuty jest osobą, w której życie już od jakiegoś czasu weszły i działają wszystkie prawa łaski, których ocena wymyka się kontroli zewnętrznej i podporządkowaniu ludzkiej logice. Ich oddziaływania w wiernym wskazują jednoznacznie na to, że pierwszeństwo zawsze należy przypisać działaniu Bożemu.
Biorąc pod uwagę teologiczną oczywistość tego przekonania, nie można zapominać, że działanie Boże konkretyzuje się w historii ludzkiej za pośrednictwem interwencji osobowych i kościelnych, ludzkich i boskich, wyposażonych w elementy widzialne, a oznaczających, sprawiających i udzielających niewidzialną łaskę poprzez sakramenty. Nie można również poddawać się temu rozpowszechnionemu sposobowi myślenia i formułowania wskazań duchowych, które wychodzą z założenia, że idealnymi podmiotami przyjmowania sakramentów są tylko dorośli. Jest to tendencja, mająca swoje źródła w pelagianizmie i protestantyzmie. Zapomina się w takich propozycjach, że również do dzieci zwraca się konkretne, widoczne, historyczne i egzystencjalne oddziaływanie miłości Ojca, który, okazując ją w swoim Synu, kocha wszystkich ludzi, bez względu na wiek i zdolności, a nawet najmniejszym okazuje ją w sposób uprzywilejowany. W zbawczym zamyśle Boga nie ma małoletnich lub niedorozwiniętych.
Liturgia interpretując tę pedagogię Bożą — mówiąc duchowo — we wszystkich obrzędach i wszystkich czasach, zawsze traktuje każdego uczestnika celebracji liturgicznej jako „dorosłego”, to znaczy dostosowanego do niej. Inaczej ujmując — w celebracji liturgicznej jest się równocześnie dorosłym i „jak niedawno narodzone niemowlę” (por. 1 P 2, 2), właśnie dlatego, że zawsze wzrasta się, zmierzając do pełni eschatologicznej. Trzeba tutaj ponownie wspomnieć metodologiczną zasadę stopniowania, o której była wyżej mowa. Z drugiej strony — z punktu widzenia psychologiczno-charyzmatycznego — ten, kto na ogół jest nazywany dorosłym, możne być uznany za „puer centum annorum”, to znaczy dorosłego pod względem chronologicznym, społecznym, psychologicznym, intelektualnym, ale duchowo pozostającego dzieckiem (niezdolnym do „mówienia”). Podobnie, ktoś ogólnie nazywany „nie-dorosłym” może pod względem duchowym znajdować się — jeśli tak można powiedzieć — na takim „stopniu łaski”, że w najwyższym stopniu jest przygotowany do lepszego rozumienia — a tym bardziej przeżywania — rzeczywistości sakramentalnej. Chodzi o konkretne zastosowanie zasady sformułowanej przez Arystotelesa: „Quidquid recipitur, ad modum recipientis recipituro” (Cokolwiek się poznaje, poznaje się na sposób poznającego). W kontekście już typowo chrześcijańskim Augustyn wyraża tę zasadę następująco: „Cape per quid quod sis capax” (Pojmuj tak, jak potrafisz)4; w innym miejscu mówi: „Et capias hoc non a me sed ab illo qui et me fecit et te” (I poznaj to nie przeze mnie, lecz przez Tego, który stworzył mnie i ciebie)5.
Nikomu nie wolno więc z błahych powodów, a nawet z tak zwanych „naukowych” racji, przeszkadzać lub wprowadzać opóźnień we wzrastaniu w zdolności miłowania i wybierania dobra, na które może i powinno otworzyć się dziecko. Co więcej, wszystkim winno zależeć na zaoferowaniu, każdemu i jak najwcześniej, adekwatnej możliwości dokonania zmiany na lepsze i udoskonalenia się dzięki dynamice pokutnej, którą ochrzczony wprowadza w życie przez uczestnictwo w sakramencie pokuty. Mówiąc to, jesteśmy dalecy od narzędziowego traktowania celebracji, to znaczy od redukowania jej do samego aspektu metodologiczno-dydaktycznego, jakby była tylko „nauczycielką”, która uczy żyć, a nie była źródłem łaski, czyli samym życiem. Przeciwnie — właśnie dlatego, że celebracja jest życiem życia chrześcijanina, oprócz poważnego przygotowania dotyczącego wartości sakramentu, jest tak samo potrzebna poważna katecheza o znaczeniu zaangażowania życiowego, mająca na względzie wprowadzenie do egzystencjalnego udzielenia odpowiedzi Bogu Ojcu, przez poświęcenie dla innych. Chodzi o katechezę, która pomoże wiernemu, już od najwcześniejszych lat, wyjść z dość rozpowszechnionej tradycji minimalistycznej, która — troszcząc się o zachowanie niektórych norm moralnych uznanych za ważniejsze od innych i unikanie grzechu ciężkiego — tłumi rozmach, bardzo widoczny u wielu dzieci, mający na celu autentyczny wzrost w Chrystusie.
Liturgia, pomna na nauczanie apostolskie: Sprawiedliwy niech jeszcze wypełni sprawiedliwość, a święty niechaj się jeszcze uświęci! (Ap 22, 11), kładzie więc nacisk na to, że osoba, usytuowana we wspólnocie liturgicznej, niezależnie czy jest dzieckiem czy dorosłym, powinna być prowadzona i wychowywana do osiągnięcia pełni Chrystusa (por. Ef 4, 13). Chodzi o uformowanie nowych pokoleń, zaczynając, skoro to tylko jest możliwe i w poprawny sposób, prowadzić do odczuwania i przeżywania moralności chrześcijańskiej, która jest życiem miłości i w miłości, otwartej na ciągły rozwój. Tym, co ważne w tym względzie nie jest wiek mierzony chronologicznie, oceniany psychologicznie, czy kontrolowany intelektualnie, ale „wiek duchowy”, niemożliwy do zweryfikowania — wiek, który pierwszorzędnie podporządkowuje się „prawom łaski”, a nie prawom biologii czy psychologii. Ponieważ działanie, w którym Bóg pojednuje człowieka przez Chrystusa w Duchu Świętym, zakłada odrodzenie wewnętrzne, które przekształca tych, którzy stali się już nowymi stworzeniami (por. 2 Kor 5, 17; Ga 6, 15); pojednanie przekracza proste możliwości jego woli wspomaganej przez łaskę. Jest to tajemnica uczestnictwa w życiu Bożym, którego sprawcą jest Duch Święty.
Byłoby ewidentnym grzechem przeciwstawiać działaniu Ducha Świętego, które jest najwyższą i totalną normą życia, zasady metodologiczne, które — jeśli zostają zawężone do tak zwanego „pozytywistycznego” horyzontu analizy — są tylko zewnętrzne, fragmentaryczne i dyskusyjne. Byłoby to nieodpowiedzialnością, której zasięg można ocenić tylko przez odwołanie się do teologicznego pojęcia utraty życia łaski. Nauka jest dobra, ale tylko wtedy, gdy podporządkowuje się zasadom mądrości.
opr. aw/aw