Ewangelie czytujemy nieraz

Analiza faktów spisanych na kartach Ewangelii - spis wybranych fragmentów oraz wstęp do książki "Fakty i słowa"

Ewangelie czytujemy nieraz

Zofia Starowieyska-Morstinowa

Fakty i słowa

wyd.: Wydawnictwo PETRUS 2008

Wybrane fragmenty
Wymowa faktu
Takie są prawa myśli człowieczej
Ewangelie czytujemy nieraz
Wielką sprawą Ewangelii jest poznawanie Chrystusa
Decyzja
Maria spotkała anioła Gabriela przy studni
Usłyszawszy anielskie słowa, „zatrwożyła się”
Podziwiamy owo pokorne fiat

Wymowa faktu

3

Ewangelie czytujemy nieraz. Czytujemy nawet często. Słuchamy ich co niedziela. Umiemy całe ich fragmenty na pamięć. Każde wyczytane czy usłyszane zdanie od razu podsuwa następne, każde słowo wywołuje konieczne, swojskie skojarzenia. I gdy słyszymy zdanie czy słowo, opowiadanie „leci” dalej samo, jak nakręcona mechaniczna zabawka. I ponieważ czytanie lub słuchanie idzie tak łatwo, na tak małe, tak żadne natrafia opory, więc nasza myśl idzie „za labę”. W uchu gra melodyjka zbyt znana, by mogła przykuć uwagę. Przed oczami przesuwają się dobrze znane, wielekroć oglądane obrazy: czyż można w nich zobaczyć jeszcze coś ciekawego? coś nowego? Umysł nasz nie znajduje w tej lekturze czy w tym słuchaniu żadnej pożywki dla swej odkrywczości — więc usypia lub wędruje w krainy mniej wyeksploatowane.

A podczas gdy roztargniona myśl nasza tak obiega splątane ścieżki świata — my czytamy dalej. Dalej słuchamy. Czytamy, jak czytujemy zresztą bardzo często. Zaledwie odrobinę gorzej. Bo to, że wszyscy umiemy czytać, że jest to sztuka aż tak bardzo rozpowszechniona — jest wielką blagą naszej współczesności; owszem, abecadło znamy wszyscy. Wszyscy znamy sztukę sylabizowania. Ale czytać... Nie zawsze posiadamy prawdziwie ową sztukę, której uczyli nas już w pierwszej powszechnej. W każdym razie rzadko i tylko wyjątkowo umiejętnością tą się posługujemy.

Znają dobrze ów dziwny analfabetyzm czytelniczy pisarze. Wiedzą, jak rzadko się zdarza, by ludzie wyczytali w ich książkach to, co w nich powiedzieli, co — jak im się zdaje — powiedzieli tak jasno, tak wyraźnie. I gdyby można jakoś zmierzyć wagę myśli i uczucia, które w swą książkę kładzie pisarz, a wagę tego, co w nich znajduje czytelnik, przekonalibyśmy się, że jedna ma się do drugiej tak, jak waga ciężka do wagi muszej.

Czarne linie, sznurujące się na papierze, są wygodnymi szynami, po których myśl nasza ślizga się i mknie z błyskawiczną szybkością — szybkość ta bywa zresztą przedmiotem naszej dumy — i rzadko myślimy o tym, że każda z tych czarnych linijek była budowana w trudzie i mozole, że w każdej zawarty jest olbrzymi ładunek myśli i uczucia, że nieraz w krótkim ustępie, nawet zdaniu, zamknięte bywają cierpienia i doświadczenia wielu lat, że na to, by napisać jedną z owych scen książkowych, jeden rozdział pasjonującej powieści, akt teatralnej sztuki, na to, by wypowiedzieć trafnie tak zwane głębokie zdanie o człowieku, książce, obrazie, trzeba było wiele przemyśleć, niejednego doświadczyć, niejedno przewalczyć. Ach, jakżeż łatwo i beztrosko „łykamy” te zdania, nieraz naprawdę krwawo rodzone! A rzadko znajduje się czytelnik uważny, nad książką „sercem nachylony”. Rzadko który pamięta o tym, że każda twórczość literacka — czy jest nią reportaż, powieść, komedia czy esej, czy ma za przedmiot pejzaż, człowieka czy dzieło sztuki — jest zawsze trawestacją; toteż rzadko kto dokopuje się w książce do jej prawdy istotnej, tej, która jest najgłębszą prawdą samego autora, jego najbardziej wewnętrzną treścią, jego żywą krwią. Najczęściej, zafascynowani najbardziej zewnętrznym pokładem książki, nie idziemy w jej głąb, a nawet na tej powierzchni ileż rzeczy, ile szczegółów wymyka się naszej uwadze.

Jeżeli obojętni, często znudzeni, przechodzimy tak łatwo obok myślą rozjarzonych, sercem rozedrganych książek ludzkich, jeżeli rzadko tylko umiemy je czytać prawdziwie, do dna, do głębi — to jeszcze rzadziej zdarza się nam prawdziwie uważnie, tym bardziej odkrywczo czytać Ewangelie. Przeszkadza nam w tym właśnie osłuchanie. Jeżeli jednak postaramy się zedrzeć z umysłu skorupy przyzwyczajenia i szablonu i w skupieniu, uważnie a żarliwie zaczniemy je odczytywać, ukażą nam się w całkiem nowym świetle. Uderzą nas swą niespodziewanością, olśnią bogactwem, porwą ciepłem i życiem. I im częściej będziemy je czytać — byle zawsze ciekawym umysłem i głodnym sercem — tym więcej będą nas przykuwać. I nie tylko będą nas coraz silniej wiązać uczuciowo i coraz bardziej wzruszać i olśniewać, ale także będą nas coraz bardziej interesować. Z dobrze znanych ich kart — z kart, jak myśleliśmy, znanych do znudzenia — będą się wyłaniać coraz nowe, często zaskakujące informacje. Ciągle, jak zza kulis, będą ku nam wychodzić jakieś nowe zdania, nowe słowa, słowa, których dotąd nie zauważyliśmy, choć podobno Ewangelie znaliśmy na pamięć. One będą nam stawiać przed oczy coraz nowe fakty, szczegóły już znane będą naświetlać nowym nieprzewidzianym światłem. I im więcej będziemy czytać te dziwne książki, tym bardziej będziemy przecierać oczy, że tyle tu nowych wiadomości, tyle nowych aspektów, refleksji, analogii i sugestii.

A gdy tak z całą odkrywczością, do jakiej jesteśmy zdolni, całą żarliwością serca, na jaką nas stać, będziemy czytać Ewangelie zapominając o sobie i sprawach własnych, by jedynie patrzeć w owe wielkie sprawy, które się rozgrywały w Galilei i Judei lat temu prawie dwa tysiące — spostrzeżemy nie bez zdumienia, że czytamy o tym wszystkim, co nas najtajniej niepokoi i najgłębiej smuci, o tym wszystkim, ku czemu wyrywa się nasza wiecznie głodna tęsknota, o czym śni nienasycone nasze serce. Co więcej, przekonamy się, że przebywając w klimacie ewangelicznym przebywamy w samym sercu, w samym węźle wszelkich spraw dzisiejszych, że borykamy się z obecnie nas gnębiącymi i dręczącymi problemami i trudnościami. Przekonamy się, że obcując z Chrystusem ewangelicznym obcujemy z własną duszą. I tak w tej lekturze będziemy poznawać dwie rzeczy, które człowiekowi przede wszystkim i nade wszystko poznać trzeba: siebie i Boga.

dalej >>

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama