Teorie, które wskazywały na późną redakcję ksiąg Nowego Testamentu, prawdopodobnie opierały się na niewłaściwych metodach datowania rękopisów
Poniższy tekst, z którym tym razem ma do czynienia czytelnik przez lata pozostawał jedynie pewną nieosiągalną wizją, czasem wręcz wyidealizowaną. Aż kilka lat zabierałem się za napisanie tego artykułu, może dlatego, że zawsze coś innego znajdowało się do roboty. Jednak chyba tak naprawdę chodziło o to, że napisanie tego tekstu miało być prawdziwą przyjemnością a przyjemności zostawiam sobie czasem na później, po obowiązkach, które bywają niestety pilniejsze. Desery są w końcu najsłodsze i o ile pisanie bywa czasem przyjemnością, to zbyt często bywa też katorgą. Można nie cierpieć choć i zarazem kochać pisać, co jest bez reszty ambiwalentne. Tym razem na pewno kocham pisać, tym bardziej, że teraz rzecz tyczy się pewnej arcyciekawej książki, książki która jest dla mnie swojego rodzaju arcydziełem. Książka nie jest oczywiście dowodem na cokolwiek, nie jest to jakiś ostateczny święty Graal w kwestii dowodów na słuszność chrześcijaństwa czy jakiegokolwiek innego systemu przekonań, bo takie książki po prostu nie istnieją i na pewno nie chodzi o nic takiego. Jednak jest ona bez dwóch zdań wyjątkowa i zupełnie nietypowa jak na książki zajmujące się chrześcijaństwem. Jest sama w sobie unikalna i na pewno od dawna znana niejednemu czytelnikowi, gdyż jak wspomniałem wyżej, kilka lat zabierałem się za napisanie o tej książce a ona sama stała się bardzo popularna i została opublikowana na naszym rynku wydawniczym jeszcze w 2007 roku. A więc w skali wydawniczej to dawno i jest to już niemal prehistoria jeśli chodzi o ilość nowości ukazujących się co miesiąc na półkach księgarskich. Jednocześnie książkę uważam za o tyle ważną, że upływ czasu nie ma dla mnie większego znaczenia i jestem przekonany, że należy ją upamiętnić takim choćby okolicznościowym esejem. Nie będzie to jednak tylko luźny esej. Poniżej chciałbym bowiem w miarę szczegółowo przybliżyć i zarazem spopularyzować jej bezcenną treść.
W 1994 roku Carsten Thiede, niemiecki profesor biblistyki badający to zagadnienie aż od 1974 roku, ogłosił na łamach „Timesa”, że odnalazł papirus Nowego Testamentu, który jest najstarszym znanym nauce zabytkiem archeologicznym. Oświadczenie to było kontrowersyjne z wielu powodów (skupię się dalej jedynie na tych najważniejszych). Thiede był wyposażony w supernowoczesny sprzęt (epifluorescencyjny mikroskop nowej generacji, techniki komputerowe itd.) i najnowsze systemy przetwarzania danych ale przede wszystkim był uzbrojony w zarzut, który brzmiał: wasze dotychczasowe metody datowania papirusów NT są przestarzałe, są one oparte na starych koncepcjach rodem z początku XX wieku i polegają na ewidentnie błędnej wiedzy. Nowoczesna wiedza każe to wszystko zrewidować a dokładniej mówiąc przedatować w oparciu o samą papirologię i nic więcej. Nie potrzebuję waszych zawiłych teorii do datowania NT; wystarczą mi suche empiryczne dane, które mówią coś zupełnie innego. To co mówił Thiede było bardzo stanowcze ale uczony ten miał prawo do takiego tonu choćby dlatego, że badał zagadnienie niezwykle starannie, długo i przy pomocy bardzo pomysłowych technik. Był nowatorem i rewolucjonistą w pełnym tego słowa znaczeniu.
Jednak to co najbardziej zszokowało skostniały w swych paradygmatach świat nauki to fakt, zgodnie z którym Thiede datował swój papirus na I wiek naszej ery. Do czasów Carstena za najstarszy rękopis NT uznawano słynny papirus Rylandsa P52 z fragmentami Ewangelii Jana, pochodzący z Egiptu i datowany na około 125 rok n.e. Thiede mówił jednak: mam dużo wcześniejszy papirus z fragmentami Ewangelii Mateusza, pochodzący być może nawet z pierwszej połowy I wieku n.e. W świecie nauki zawrzało — przecież to nie zgadza się nie tylko z tym co wiemy o najstarszych rękopisach NT ale nawet z wszystkimi dotychczasowymi teoriami powstania Ew Mt, które datują ją najwcześniej na lata 80. I wieku naszej ery.
Co ciekawe, Thiede nie opublikował manuskryptu, który byłby wcześniej nieznany. Biblista po prostu na nowo przebadał pewien już wcześniej skatalogowany przez naukę papirus - P64, datowany przez tradycyjną biblistykę na „około 200 rok”[1].
Niemal w tym samym czasie w którym trwały żmudne badania Thiedego prawie identyczny głos odezwał się z zupełnie innej strony. W 1972 roku Jose O'Callaghan, hiszpański badacz zwojów z Qumran oświadczył, że w jaskini nr 7 nad Morzem Martwym znajdował się fragment Ewangelii Marka. Również i tym razem zawrzało w świecie nauki gdyż z pewnych określonych przyczyn historycznych nic co znalazło się w jaskiniach z Qumran nie mogło być starsze niż 68 rok n.e. (rzymski X legion „Fretensis” zrównał wtedy z ziemią siedlisko wspólnoty esseńskiej nad Morzem Martwym, które od tej pory stało się już tylko milczącym cmentarzyskiem i zarazem pomnikiem tej wspólnoty). Jednak O'Callaghan był wysokiej klasy papirologiem i jego głosu nie można było tak po prostu zignorować. Jego autorytet przewyższał autorytet wielu literatów i teologów, którzy rozprawiali o papirusach biblijnych i Nowym Testamencie oraz datach się z tym wiążących jedynie w oparciu o pewne suche teorie powstające w zaciszu ich własnych gabinetów. I znów mieliśmy do czynienia z rewolucyjną tezą: istnieje kolejny starszy papirus niż P52 z początku II wieku n.e., uznawany dotychczas za najstarszy rękopis NT.
Obaj uczeni przedstawili niezwykle wyrafinowaną i wysoce zaawansowaną naukowo argumentację a książka na jakiej się opieram jest wyposażona w bogaty materiał w postaci licznych przypisów, odnośników do wielu artykułów naukowych czy skomplikowanych metod z dziedziny papirologii i biblistyki. Książka ta nie tylko wyczerpująco uzasadnia rozumowanie wspomnianych uczonych ale podejmuje też w sposób wysoce profesjonalny polemikę z tymi, którzy starali się zbagatelizować a później nawet podważyć wnioskowanie Thiede i O'Callaghana. Paradoksalnie to właśnie ta polemika najbardziej wzmacnia tezy obu uczonych i jakby ostatecznie przypieczętowuje ich racje. To najciekawsze i zarazem najmocniejsze fragmenty książki. Poniżej przedstawiam główne linie tych sporów i uzasadnień starając się czynić to w sposób możliwie jak najbardziej przystępny, by ten artykuł nie był przyswajalny jedynie dla garstki osób. Temat jest bardzo rozbudowany i zainteresowanych ostatecznym zgłębieniem go odsyłam do książki. Naprawdę warto ją mieć. Tymczasem przejdźmy do zagadnienia, zaczynam od argumentacji O'Callaghana. Na deser zaś zostawimy bezcenne odkrycia Carstena Thiedego (pamiętając ze wstępu, że desery bywają najsłodsze).
7Q5 to papirus z qumrańskiej siódmej groty, na którym skoncentrował się O'Callaghan. Był to jeden z niezidentyfikowanych 16 fragmentów zapisanego papirusu z tejże jaskini. Jak już wspomniałem O'Callaghan ogłosił, że skrawek manuskryptu oznaczony jako 7Q5 jest fragmentem rękopisu z Ewangelią Marka (6,52-53). Co znamienne orzeczenie to i argumentacja wspierająca to twierdzenie była czymś zupełnie oczywistym dla papirologów a czymś kompletnie niepojętym dla teologów i badaczy NT, którzy byli skrępowani przez różne tradycyjne rozumowania i teorie do jakich już tak przywykli, że nie dali rady wyjrzeć poza te schematy. Nieraz jeszcze będziemy do tego wracać.
Tymczasem rozumowanie papirologa było w tym miejscu bardzo proste i niezwykle dobitne zarazem. Nieskrępowany żadnymi modnymi teoriami ani uprzedzeniami wobec Nowego Testamentu, uzależniony jedynie od bezwzględnej logiki faktu i chłodnej dyscypliny dedukcji trzymał teraz w ręku papirus, który w czwartym wierszu zawierał taki oto ciąg greckich liter: nu/nu/eta/sigma. Sugerowało to słowo egennesen („rodzić”), częsty zwrot widziany choćby w licznych genealogiach biblijnych. Sęk jednak w tym, że inne litery na tym papirusie nie pasowały nie tylko do żadnej z tych genealogii, czy nawet słowa Gennesar w LXX (1 Mch 11,67[2]), ale wręcz do żadnego innego fragmentu literatury antycznej. Wbrew logice modnych teorii te wszystkie litery wraz z wnioskami wynikającymi ze stychometrii[3] pasowały tylko do fragmentu z Ewangelii Marka, rozdział 6, wiersze 52-53. Coś nieprawdopodobnego, oczywiście dla tych, którzy nie chcą z jakiegoś powodu na to przystać.
Myliłby się jednak ten, kto natychmiast włączył fanfary na cześć O'Callaghana. Armia malkontentów i mistrzów w szukaniu dziury w całym szykowała się już bowiem do ataku. Na początku ktoś doczepił się, że jeśli weźmie się pod uwagę stychometrię 7Q5 to wtedy układ liter w ocalałym fragmencie wygląda tak, jakby dalej papirus nie zawierał słów epi ten gen („przybili do brzegu”), obecnych przecież w Mk 6,53. A tym samym nie jest to fragment z Mk 6,52-53, wnioskowali niektórzy. W tym wypadku stychometria byłaby bowiem mocno nieregularna bo któryś z dwóch wierszy (3 lub 4) miałby ponad 30 liter przy średniej na wiersz 21. Nie jest to oczywiście niemożliwe, ale trzeba tu też poszukać lepszego wyjaśnienia. Trzeba zastanowić się, czy wczesne rękopisy rzeczywiście mogły nie mieć tych trzech słów? Wbrew pozorom jest to całkiem realne. Jak wiadomo w latach 70. I wieku n.e. Rzymianie sukcesywnie pustoszyli Palestynę, w tym miasto Genezaret. Zanim to nastąpiło było jasne dla każdego, że zarówno ziemia jak i jezioro noszą tę samą nazwę — Genezaret. Napisanie przed 70 rokiem „przybili do ziemi Genezaret” byłoby więc pleonazmem. Jednak po 70. roku sytuacja się zmieniła, czytelnik nie był już obyty z socjotopografią tego miejsca a tym samym należało się wyjaśnienie, naświetlenie czegoś co nie było już jasne. Dlatego dopisek narratora epi ten gen w późniejszych etapach redakcyjnych dzieła był potrzebny, we wcześniejszych zaś nie. Posiadamy też rękopisy Ew Mk, które nie zawierają tych trzech słów, takie jak przekład bohairycki czy Wulgata. Nie ma tych słów również w paralelnym tekście Ewangelii Mateusza. A zatem ten pierwszy zarzut można odeprzeć gdyż brak tych słów można zadowalająco wyjaśnić.
Z czasem pojawiały się jednak inne zarzuty. Jednym z nich było spostrzeżenie, zgodnie z którym pierwsze słowo po greckim kai w wierszu trzecim 7Q5 powinno rozpoczynać się od greckiej delty, gdyż w Mk 6,53 po kai pada słowo diaperasantes — „przeprawiwszy się”. Tymczasem w 7Q5 znajdujemy tu greckie tau, zamiast delta. A tym samym nie jest to fragment z Mk 6,52-53, wnioskowali ponownie niektórzy. Ale i tę trudność można z powodzeniem i bez żadnego naciągania wyjaśnić. Aż prosi się aby upatrywać tu błędu ortograficznego, choćby takiego jak w P64, w którym kopista pisząc ze słuchu napisał nieporadnie galeglaian zamiast galilaian. Nie można jednak wszystkiego tłumaczyć błędami bo w ten sposób wytłumaczymy wszystko a tym samym nic. Należy więc spojrzeć inaczej. Może zastępowano miękkie d twardym t, czy th? Czy mamy jakieś potwierdzenia dla takich sytuacji? Ten trop jest lepszy. Znaleziono bowiem dwie starożytne kopie greckiego napisu Heroda Wielkiego zabraniającego wchodzić do świątyni jerozolimskiej (jedna znajduje się w Muzeum Rockefellera w Jerozolimie a druga w Stambule). Napis ten zawiera aż dwukrotną zamianę właśnie d na t lub th: methena zamiast medena i tryphakton zamiast dryphakton. Ten drugi przykład idealnie pasuje do zamiany d na t w naszym 7Q5 gdyż w obu przypadkach zamianie podlega pierwsza litera słowa. Identycznie zamieniono d na t przed iota w pierwszej literze słowa dikes pisząc tikes w pewnym papirusie z 42 roku n.e. Mamy tu do czynienia z tym samym okresem czasowym. Najwyraźniej w tym czasie kopiści z jakiegoś powodu mieli problem z miękkim d (być może na podobnej zasadzie jak my dziś czasem niedbale wymawiamy japko, które zapisujemy jako jabłko, czy łep, który zapisujemy jako łeb). Mamy aż dwadzieścia biblijnych rękopisów w których podobnie zamieniono d na t, jednym z nich jest P4 przechowywany w Paryżu. Taka zamiana d na t w 7Q5 po kai była zatem bardzo prawdopodobna i tym samym powyższy zarzut traci na swym znaczeniu. W każdym razie można tę sprawę zadowalająco wyjaśnić odwołując się do dobrze uzasadnionej hipotezy.
Ale na tym zarzuty nie skończyły się, było ich więcej. W drugim wierszu 7Q5 częściowo zrekonstruowany tekst brzmi: auton he kardia pepero [mene]. Jak widać ostatnią literą greckiego auton jest nu. Jednak o ile omega w wyrazie auto znajdującym się w 7Q5 jest wystarczająco czytelna to nu już nie. Według niektórych krytyków jest to iota nie nu. Inni mówią, że może to być lewa kreska nu. Jak rozstrzygnięto ten spór? Rozstrzygnął go Herbert Hunger i właśnie Thiede. Zmierzyli oni wielkość innych liter w tym papirusie, w tym eta i inne czytelne nu, po czym wykazali, że kopista rysował je z powtarzającą się regularnością w bardzo zbliżonych do siebie wymiarach. Nas interesuje jednak głównie nu. Otóż Hunger udowodnił, że jeśli weźmie się inne nu z 7Q5 to pasują one prawie idealnie pod zarys tego co wygląda jak rzeczone nu we wspomnianym auton. Najwyraźniej atrament w tej literze częściowo wykruszył się i dlatego mogła ona przypominać iotę. Nie wszystko musi być idealne w takich prastarych zabytkach. Ostatecznie rozstrzygnął tę sprawę Thiede, który w 1992 roku obejrzał ten fragment w 7Q5 pod stereomikroskopem elektronicznym. Ku swemu zaskoczeniu zobaczył, że pod tym wysoce wyrafinowanym powiększeniem da się zobaczyć poprzeczne ramię nu biegnące z góry na dół od lewej do prawej kreski czegoś co wyglądało właśnie jak wybrakowane nu. Nu zostało zatem w tym miejscu nieoczekiwanie skompletowane za pomocą wysoce wyspecjalizowanych narzędzi badawczych. Kolejny zarzut krytyków został odparty zaskakująco sprawnie i to w taki sposób, że uzyskano nawet nowe potwierdzenie dla odczytania 7Q5 jako fragmentu Mk 6,52-53.
Oponenci O'Callaghana byli coraz bardziej przyciśnięci do muru. Zaczęto więc uciekać się do coraz bardziej podrzędnych zarzutów. Niektórym nie podobało się nawet, że 7Q5 ma tylko 20 liter w 5 wierszach i aż 10 z tych liter nie jest w pełni czytelne. Uważali, że to uniemożliwia pełną identyfikację. Zarzut ten był jednak najbardziej chybiony z wszystkich skoro w Qumran i nie tylko identyfikowano bez zastrzeżeń papirusy o mniejszych wymiarach i słabej jakości. Na przykład w tej samej siódmej grocie znajdował się papirus oznaczony jako 7Q2 i został zidentyfikowany jako fragment Proroctwa Barucha (List Jeremiasza, 6,43-44). Tekst w tym skrawku był dużo bardziej niezgodny w swych wariantach z Septuagintą niż tekst z 7Q5 względem Ewangelii Markowej. A mimo to nikt nie miał zastrzeżeń do tej identyfikacji. Jest to zrozumiałe — tekst ten nie burzył ideologicznego paradygmatu wielu uczonych w kwestii Nowego Testamentu więc tu nie włączały się uprzedzenia i subiektywizm nie zostawał zaangażowany. Innym papirusem, który nie budził zastrzeżeń podczas identyfikacji był papirus XXXVII 2831 z Oxyrhynchus, zidentyfikowany jako ustęp z komedii Menandra Samia, wiersze 385-390. Podobnie jak 7Q5 zawiera on tylko 19 liter w pięciu wierszach (mierzy 2,4cm na 3,3cm) i mocno odbiega od uzgodnionego tekstu sztuki a mimo to nie wahano się zidentyfikować go tak a nie inaczej. W końcu oznaczono go numerem inwentarzowym 0 16 i wcielono do krytycznych wydań sztuki Menandra. Można by dalej wyliczać. W Masadzie znaleziono papirus, który został skatalogowany pod numerem 721a i zidentyfikowany jako 9 wers z IV księgi Eneidy Wergiliusza. Ten datowany na lata 73/74 skrawek miał jednak tylko 15 liter, czyli o 1/4 mniej niż 7Q5. A jednak nie budził zastrzeżeń jak ten ostatni. Czemu? Bo ponownie kwestia nie pociągała za sobą ideologicznych implikacji. Z obiektywnego punktu widzenia 7Q5 jest więc w takim samym stopniu fragmentem z Mk 6,52-53 jak papirus 0 16 jest fragmentem z komedii Menandra a papirus 721a jest fragmentem Eneidy Wergiliusza. A jeśli 7Q5 nie jest fragmentem z Ewangelii Marka z wspomnianych powodów odwołujących się do wymiaru to te dwa ostatnie papirusy też nie są tym za co je wzięto z tych samych powodów. Nie da się inaczej. Zarzut oparty na małych gabarytach również okazał się więc nietrafiony.
Tak samo należy skomentować zarzut słynnego biblisty Kurta Alanda odwołujący się do rewersu 7Q5, który był pusty. Wielki starzec twierdził, że taki zapełniony rewers był niezbędny do potwierdzenia identyfikacji tekstu na awersie antycznego skrawka. Tymczasem choćby rewers wspomnianego papirusu Wergiliuszowego zawierał słowo titubantia, które nie istniało w żadnym dziele Wergiliusza. Rewers nie potwierdzał więc awersu w tym wypadku a jednak to ponownie nie przeszkodziło w identyfikacji tego zabytku. A więc kolejny nietrafiony zarzut wobec 7Q5 upada, jak wszystkie poprzednie. Zresztą Aland nie był obiektywny wobec 7Q5 gdyż próbował udowodnić za pomocą analizy komputerowej w swym laboratorium w Monachium, że papirus ten nie może być urywkiem z Ew Mk. Badanie to było jednak niewiarygodne a Aland ustawił swój komputer tak, żeby otrzymać z góry zamierzone wyniki, co wykazał inny badacz Nowego Testamentu i epistemolog zarazem - Ferdynand Rohrhirsch.
7Q5 broni się więc bardzo mocno. O dziwo nawet pewni racjonalistycznie nastawieni pisarze dopuszczają możliwość, że w 7 grocie w Qumran znaleziono fragment Ewangelii Marka[4]. Nawet niektórzy wybitni papirolodzy albo dopuszczali możliwość albo byli wręcz pewni, że 7Q5 jest fragmentem Ewangelii Marka. Należą do nich: Shemariahu Talmon, członek komitetu redakcyjnego zwojów qumrańskich, a także Orsolina Montevecchi. Natomiast Albert Dou, profesor matematyki na Uniwersytecie w Madrycie obliczył przy pomocy analizy stychometrii i prób dopasowania 7Q5 do czegoś innego, że prawdopodobieństwo, iż 7Q5 nie jest tożsame z Ewangelią Marka jest jak 1 do 900 000 000 000.
Na zakończenie warto wspomnieć w ramach pewnej ciekawostki, że O'Callaghan zidentyfikował także inne fragmenty papirusów z 7 groty jako zabytki chrześcijańskie. Tak było z 7Q4 jako zapisem I Listu do Tymoteusza (3,16-4,3). Co ciekawe nikt nie sprzeciwił się już tej identyfikacji.
Tyle na temat 7Q5, przejdźmy teraz do papirusu badanego tak wnikliwie przez Carstena Thiede.
Jak wspomniałem wyżej Carsten Thiede oparł się na papirusie znanym wcześniej biblistyce i skatalogowanym jako P64. Zawiera on w sobie fragmenty Ewangelii Mateusza. Miejsce jego przechowywania to Kolegium Magdalen w Oxfordzie (stąd określenie „papirus magdaleński”) a miejsce znalezienia to Egipt. Szczegółowa historia odkrycia tego bezcennego skrawka jest opisana w książce jakiej jest poświęcony ten artykuł i tam też odsyłam czytelnika, który ma zamiar to zgłębić. Tutaj chciałbym się skupić przede wszystkim na rewizji daty, której dokonał Thiede w stosunku do tego papirusu.
Thiede oparł się głównie na paleografii porównawczej przy nowym ustalaniu daty. Zrewidował też wcześniejsze przestarzałe założenia nauki co do kodeksu, które nie pozwalały datować P64 na I wiek n.e. Te przeszkody w datowaniu były bezpodstawne, o czym napiszę zaraz, omawiając też inne pozorne przeszkody nie dopuszczające do głosu takiego datowania. Wpierw przywołajmy paleografię porównawczą jaką posłużył się Carsten. Otóż uczony ten zauważył, że niemal dla każdej dekady antycznej w papirologii można uchwycić coś takiego jak charakterystyczne style kroju pisma. P64 nie pasował do epoki jaką mu wyznaczono (II/III wiek n.e.), doskonale pasował natomiast do epoki wcześniejszej — do pierwszej połowy I wieku n.e. Punktem wyjścia dla tych wniosków były ponownie papirusy z Qumran datowane na I wiek n.e.: 4QLXXLeva i 4QLXXLeviticusb. Istotne są welinowe i skórzane fragmenty z tej groty. Ogólny wygląd tych manuskryptów bardzo przypominał papirus magdaleński, w tym krój pisma w przypadku takich liter jak alfa, beta, gamma, epsilon i omikron. Litery stykały się ze sobą zarówno w papirusie magdaleńskim (tak też w jego barcelońskim odpowiedniku) jak i w tekstach qumrańskich i było to o tyle znamienne, że rękopisy z II i III wieku nie zawierały już w zasadzie tego stylu. Był on zatem zbyt archaiczny jak na II wiek ale pasował do I wieku.
Obie grupy papirusów, tzn. 4QLXXLeva i papirus magdaleński P64 zawierają inne cechy kroju pisma typowe tylko dla I wieku n.e. Chodzi o gruby styl kreski, jaki zupełnie zanikł w II, III i IV wieku n.e. na ścieżkach biblijnej uncjały cieniującej już litery, co było zupełnie nieobecne w tekstach z I wieku.
Nie były to jedyne zwoje z Qumran wykazujące zadziwiające zbieżności paleograficzne z P64. Inna grupa tych zwojów to 7Q6 i fragmenty zwojów proroków mniejszych odnalezione w tzw. Jaskini Grozy w Nahal Hever. Thiede zaobserwował tu szczególne podobieństwa pomiędzy krojem pisma takich liter jak eta i nu. Ponadto zarówno P64 jak i ta grupa zwojów qumrańskich odwołują się do tzw. stylu haczykowego i ozdobnego. Na style te składają się charakterystyczne kropki, haczyki i wydłużenia tak popularne w I wieku p.n.e. i w I wieku n.e. P64 zawiera elementy tego stylu w przypadku takich liter jak alfa, gamma, delta i lambda.
To wciąż nie jedyne argumenty porównawcze przemawiające za tym, że P64 pochodzi z I wieku n.e. Dodatkowa pomoc przychodzi w tym momencie z tak nieoczekiwanego kierunku jak greckie ostraki z Masady, które z przyczyn historycznych nie mogą być datowane później niż na rok 73/74 n.e. I właśnie jeden z tych ostraków oznaczony numerem 784 i zawierający imiona Lei i Amm[iasa] wykazuje niezwykłe podobieństwo do papirusu magdaleńskiego w zakresie stylu piśmienniczego.
I wciąż mamy jeszcze więcej takich argumentów porównawczych wskazujących na I wiek jako datę powstania P64. Mianowicie w Oxyrhynchus znaleziono najstarszy papirus z dziełem greckiego pisarza Arystofanesa, Rycerze. Ten papirus pochodzi najpóźniej z początku I wieku n.e. i krój jego pisma również bardzo przypomina styl zawarty w papirusie magdaleńskim. Znów prowadzi nas to do umieszczenia P64 w ramach czasowych I wieku n.e. Inny papirus z Oxyrhynchus z I wieku n.e. bardzo przypominający stylem P64 to list Harmijsisa (egipski chłop) do Papiskosa. Jest to dokument urzędowy opisujący kwestię ilości owiec posiadanych przez hodowcę. Dokument ten jest jednak sam w sobie wyjątkowy z pewnego szczególnego powodu - zawiera dokładną datę, jak na dokument urzędowy przystało, datę powtórzoną nawet kilkakrotnie: rok, miesiąc a nawet dzień. Czytamy w nim: „W 12. roku Nerona Pana, Epeich 30”, co według naszego kalendarza oznacza 24 lipca 66 roku. Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości, że P64 zawierający w sobie Ewangelię Mateusza można datować na I wiek n.e.?
Byli jednak tacy co mieli wątpliwości, podobnie jak w przypadku 7Q5. Ponownie jednak ich zarzuty okazały się co najwyżej pretekstami kleconymi na kolanie a nie naprawdę poważnymi zastrzeżeniami. Linie krytyki poszły w trzech kierunkach. Po pierwsze twierdzono, że w 70 roku n.e. nie istniała jeszcze Ewangelia Mateusza a więc żaden papirus z tego okresu nie może być jej nośnikiem. Po drugie twierdzono, że styl uncjalny był raczej późny niż wczesny. Po trzecie twierdzono, że Thiede oparł się na materiale porównawczym z Cesarstwa Rzymskiego a więc nie nadającym się do snucia analogii z papirusem magdaleńskim gdyż ten ostatni miał powstać w odizolowanym kulturowo Egipcie. Inni rozwijali ten ostatni zarzut i twierdzili, że w I wieku n.e. chrześcijaństwo nie było jeszcze obecne w Egipcie a więc P64 nie może pochodzić z tego okresu.
Wszystkie te zarzuty są oczywiście dziecinnie łatwe do obalenia (a tak swoją drogą warto zauważyć, że żaden z nich nie odwołuje się do paleografii porównawczej na jakiej głównie oparł się Thiede i wszystkie one operują na teoretyzowaniu tak typowym dla literatów wyrokujących o datach Nowego Testamentu). Weźmy choćby ostatni zarzut — P64 pochodzi z Egiptu a tam wtedy nie było jeszcze chrześcijaństwa. Kto jednak udowodnił, że P64 powstał w Egipcie? Miejsce odkrycia danego zabytku niekoniecznie jest miejscem jego powstania. Przecież to tak proste, że nie wiem jak można na to nie wpaść. Gdyby na przykład ktoś znalazł w podziemiach Paryża rosyjską ikonę to czy tylko dlatego nie mogłaby być ona rosyjska, że znalazła się w Paryżu? P64 mógł pochodzić tak naprawdę z Koryntu, Rzymu, skądkolwiek, a to, że znalazł się w Egipcie oznacza tylko tyle, że się tam co najwyżej w jakiś sposób znalazł i nic więcej.
Ale co ciekawe nawet gdyby uznać, że P64 powstał w Egipcie to wcale nie obala to prób jego datacji na I wiek n.e. Już w I wieku n.e. istniały bowiem dobre kontakty między Palestyną, Rzymem a Egiptem. Powyższe tezy mówiące tu o jakiejś rzekomej izolacji są wyssane z palca. W Dz 6,9 czytamy o Aleksandryjczykach przebywających w Jerozolimie. Podobnie w Dz 18,24 czytamy o Apollosie z Aleksandrii „znającym drogę Pańską”. Natomiast w Dz 27,6 i 28,11 czytamy o okręcie aleksandryjskim płynącym do Italii. Jak widać w starożytności komunikacja pomiędzy Egiptem a Cesarstwem Rzymu była czymś naturalnym (por. też Dz 2,10). Z Rzymu do Aleksandrii można było dotrzeć w zaledwie 3 dni przy dobrej pogodzie. Podobnie częste były kontakty między Palestyną a Rzymem. W Jaskini nr 7 w Qumran znaleziono urnę z dwukrotnym napisem „Roma” na szyjce, wskazującym na pochodzenie jej zawartości. Herod Wielki zamawiał ulubione gatunki wina z Włoch a wiemy to stąd, że w jego pałacu odkryto skorupy z łacińskimi adresami zawierającymi jego imię. Poświadczeń tego typu jest dużo więcej i wszystkie wskazują na właściwie brak barier geograficznych w I wieku n.e. Wspomniany wyżej manuskrypt z cytatem z Wergiliusza w Masadzie, greckie ostraki tamże, 25 greckich rękopisów w Qumran itd. To wszystko jest dalszym poświadczeniem braku wspomnianych barier geograficznych.
Przejdźmy do kolejnych zarzutów. Jeden z nich nawiązuje do kodeksów uncjalnych i ich późnego pochodzenia co ma negować datę P64 wyznaczaną na I wiek n.e. Jednak nikt nigdy nie udowodnił, że uncjała jest późniejszym pismem. To tylko zwykłe założenie, które stało się swego rodzaju niepisaną tradycją. Podobnie zarzut mówiący o tym, że Ewangelia Mateusza nie mogła istnieć latach 70. I wieku n.e. jest niepoważny bo opiera się na pewnym paradygmacie a mówiąc dosadnie na pewnym literackim teoretyzowaniu szkół krytycznych. W tym wypadku należy uznać wyższość argumentów Thiedego opartych na paleografii porównawczej. Wnioski wychodzące z danych empirycznych zawsze będą miały wyższość nad konceptami czysto teoretycznymi.
Ciekawa jest historia redatacji P64 przed Thiedem. Datowany był pierwotnie na przełom III/IV wieku n.e. właśnie z tego powodu, że na początku XX wieku uważano, iż kodeksy mogły zaistnieć dopiero za cesarza Konstantyna. Ale już poematy Marcjalisa z lat 84-86 n.e. mówiły o „poręcznych tomikach” dzieł współczesnych mu poetów (Marcjalis, Epigram 1,2). Święta Petronela umęczona wedle tradycji pod koniec I wieku n.e. jest przedstawiana na malowidle ściennym w rzymskich katakumbach Domicilli z kodeksem w ręku. II List do Tymoteusza zawiera greckie słowo membrana (4,13), które oznacza notatki czynione na pergaminie i sugerujące istnienie tu jakiegoś prototypu kodeksu. Cyceron wspomina o kopiach listów przechowywanych w takich notesach (Epistulae ad Familiares, IX,26,1). Jak widać uczeni wcale nie są nieomylni w kwestii późnego datowania rękopisów Nowego Testamentu a ich założenia wciąż są poddawane rewizjom i upadają w świetle naszej rosnącej wiedzy o starożytności. Tym samym nie ma nic złego w tym, że próbujemy przesuwać daty manuskryptów NT wstecz, czyniąc to za pomocą rzetelnej wiedzy.
Przesuwanie wstecz do I wieku zastanych datacji odnoszących się do poszczególnych rękopisów NT to proces, który już się rozpoczął jakieś 40 lat temu i mówi się o tym coraz głośniej. Tak naprawdę nie chodzi już tylko o 7Q5 i P64. Zabrano się za rewizję dat innych manuskryptów, na przykład niejaki Kim przedatował papirus P46 na rok 85 n.e. i nikt tego jak dotąd nie podważył. Herbert Hunger przedatował P66 na ok. 125 rok. Już teraz trwa przesuwanie wstecz datacji innych rękopisów, jak na razie z III do II wieku, takich jak P1, P5, P32, P45, P69, P70, P77, P87, P90.
Jakie znaczenie dla ludzi współczesnych ma owo przesuwanie dat wstecz? Po pierwsze oznacza to, że datacja jakiej już raz dokonano w świecie nauki nie jest absolutna lecz podlega rewizji wraz z naszą coraz dalej idącą wiedzą o dawnych czasach. Po drugie, jeśli te rękopisy są wcześniejsze niż myśleliśmy, jeśli niektóre pochodzą lub przynajmniej mogą pochodzić z I wieku n.e., to ma to doniosłe znaczenie zarówno dla wierzących jak i niewierzących. Oznacza bowiem, że dokumenty te są bliższe czasowo opisywanym w nich wydarzeniom niż dotąd myślano co stawia w nowym świetle nasze poglądy jak też i poglądy tradycyjnej biblistyki. W takim wypadku trudno utrzymywać, że dokumenty te były tylko zbiorami legend tworzonymi przez autorów zupełnie nie mających styczności z historiami jakie opisywali. Oczywiście wcześniejsza datacja nie implikuje, że to co opisuje dany dokument jest bezwzględną prawdą, jednak sama w sobie datacja taka tworzy nowe warunki dla naszego myślenia o tych sprawach. Natomiast bezsporne jest to, że te nowe prądy w biblistyce i papirologii są godne uwagi a tym samym książka Carstena Thiedego zasługuje na szczególne zainteresowanie, podobnie jak sam fakt pojawienia się jej na naszym rynku wydawniczym
Carsten Peter Thiede, Matthew D'Ancona, Jezusowy Papirus, Najbardziej sensacyjny od czasów zwojów z Qumran rękopis Ewangelii, wyd. Amber, Warszawa 2001.
Wszystkie dane w tekście pochodzą z tej książki, poza niektórymi drobnymi uwagami mojego autorstwa i kilkoma publikacjami przywołanymi w przypisach w ramach ubogacenia tematu.
Pierwotna publikacja: czerwiec 2010. Wykorzystano w Opoce za zgodą Autora
[1] Por. Nestle-Aland, Novum Testamentum Graece, Stuttgart 2001, s. 687.
[2] Gennasar - nazwa jeziora, 1 Mch 11,67 to jedyny fragment w ST, który można tu było jeszcze jakoś próbować dopasowywać do 7Q5, choć bezskutecznie, ponieważ inne litery w tym manuskrypcie nie pasowały już do kontekstu z 1 Mch 11.
[3] Analiza oparta na częstotliwości liter w wierszu charakterystycznej dla danego pisarza, która pozwala przewidzieć i wyliczyć wyrazy jakie nie ocalały w danym fragmencie wewnętrznym zachowanego skrawka papirusu lub poza jego obszarem.
[4] Por. M. Grant, Święty Piotr, Warszawa 2001, s. 33.
opr. mg/mg