Biblia na urządzeniach cyfrowych: czytamy więcej, ale rozumiemy mniej

Jaka jest najlepsza wersja Biblii? Ta, którą faktycznie otwieramy i czytamy. Czy jest różnica między wersją papierową a cyfrową? Badania pokazują, że czytanie na papierze wywiera na nas głębszy wpływ.

W wielu krajach zachodnich toczy się debata nad coraz słabszym czytelnictwem. Nauczyciele biją na alarm i ostrzegają, że umiejętność czytania u dzieci spada. Pojawiają się kolejne apele o to, by zwiększyć dostępność książek w bibliotekach i zachęcać do ich lektury. W Polsce liczba osób, które czytają książki spada z roku na rok. Biblioteka Narodowa opublikowała raport za rok 2022, z którego wynika, że zaledwie 34 procent Polaków przeczytało przynajmniej jedną książkę w ciągu roku.

Księga ksiąg

Jeśli nawet czytamy coraz mniej, jest jedna książka, której nigdy nie powinniśmy przestać czytać: Biblia. Ale i tu dane są zatrważające: Amerykańskie Towarzystwo Biblijne poinformowało, że w samym tylko 2022 roku 26 milionów Amerykanów przestało czytać Biblię. Nie ma danych dla naszego kraju, ale można się spodziewać, że wraz ze spadkiem czytelnictwa, spada też liczba osób czytających Pismo Święte.

Nawet jeśli posiadamy Biblię, zazwyczaj stoi ona na półce i kurzy się. Receptą na niechęć do sięgania do książek papierowych miała być lektura poprzez aplikacje mobilne i programy komputerowe. Pismo Święte jest dostępne w wielu wersjach. Najpopularniejszą anglojęzyczną jest YouVersion, która została pobrana na pół miliarda telefonów, iPadów i komputerów. Są programy przeznaczone dla zwykłego czytelnika, ułatwiające lekturę i wyszukanie treści; są też aplikacje dla teologów i osób z nastawieniem akademickim, pozwalające na sięgnięcie do języków oryginalnych, porównanie różnych tłumaczeń i skorzystanie z rozmaitych słowników i encyklopedii biblijnych, takie jak Quickverse, Logos, czy Bible Works. W Polsce mamy niezwykle popularną aplikację na urządzenia mobilne „Pismo Święte”, a także kilka wersji Biblii na komputer, m.in. Theophilos, rBiblię, e-Sword i e-Biblię i Biblię Tysiąclecia.

Ekran czy papier?

Czy jednak czytanie Biblii na ekranie jest równie dobre jak studium papierowej księgi, którą trzymamy w ręku? W niedawno opublikowanej książce People of the Screen (Oxford University Press), teolog i informatyk John Dyer bada tę kwestię. W badaniu podzielił wiernych z trzech różnych Kościołów na dwie grupy. Jednej pozwolił czytać na ekranie, a drugiej na zwykłej papierowej Biblii.

Wynik badania był niezwykle interesujący. Najważniejszą zaletą cyfrowego czytania Biblii jest to, że jest ono łatwiejsze. Ci, którzy stosują mobilny plan czytania Biblii, czytają ją częściej niż ci, którzy używają Biblii drukowanej.

Problemy pojawiają się, gdy chodzi o zrozumienie. Wiele badań wskazuje, że rozumiemy mniej, gdy czytamy na ekranie, co odnosi się również do czytania Biblii. Dyer pozwolił osobom biorącym udział w jego badaniu przeczytać List Judy (księgę, którą niewielu znało wcześniej dobrze), a następnie sprawdził, co zapamiętali. Okazało się, że ci, którzy czytali tekst w formacie cyfrowym, zapamiętali mniej niż ci, którzy czytali go w wersji drukowanej.

Najbardziej znacząca różnica pojawia się jednak, gdy opisują, jakie było ich doświadczenie lektury. Dwa razy więcej czytelników cyfrowych twierdzi, że tekst jest dla nich niejasny.

Wielu czytelników „ekranowych” przyznaje, że czytają nieuważnie. Wydaje się, że trudno jest podejść do tekstu na telefonie z głębszym nastawieniem i właściwym skupieniem: „Czułem się bardziej jakbym przeglądał pocztę elektroniczną, aby załatwić jakąś sprawę, niż naprawdę studiował słowo Boże” – mówi jeden z nich.

Badanie Dyera wskazuje na paradoks: czytelnicy cyfrowi czytają więcej, ale mniej rozumieją.

Księga życia

Mówi się nieraz, że najlepszą wersją Biblii jest ta, którą masz i faktycznie czytasz. W tym sensie zarówno wersja papierowa, jak i cyfrowa wydają się równie dobre – a cyfrowa ma tę zaletę, że jest zawsze przy nas, jeśli mamy zainstalowaną stosowną aplikację na telefonie. Jednak tradycyjna drukowana Biblia ma niezaprzeczalne zalety. Po pierwsze, chodzi o trwałość. Tekst cyfrowy pojawia się na ekranie i znika. Trudno z nim nawiązać relację, w przeciwieństwie do papierowej Biblii, którą mamy w ręku i jest „nasza”.

Wielu ludzi ma zwyczaj czytać Pismo Święte z ołówkiem lub długopisem w ręku. Ta praktyka jest cenna, ponieważ pozwala nam spersonalizować naszą Biblię: podkreślamy fragmenty, które do nas przemówiły, zapisujemy krótkie adnotacje i pytania. Czasem wpisujemy datę lub wydarzenie, gdy dany fragment szczególnie wpłynął na nasze życie.

Dzięki temu sięgając później po tę księgę, przypominamy sobie, jak Bóg przemawiał do nas za jej pośrednictwem w różnych okolicznościach życia i jak pozwolił nam przejść przez trudności i kryzysy. Czytanie z ołówkiem w ręku staje się więc rodzajem dialogu z Bogiem, a Biblia przestaje być zwykłą książką, którą można przeczytać od okładki do okładki i odłożyć na półkę – staje się zaś księgą naszego życia.

Jakie wnioski płyną z badań Dyera? Nie chodzi o to, aby zrezygnować z Biblii w postaci cyfrowej, bo w wielu sytuacjach jest ona pożyteczna. Warto jednak mieć Biblię papierową i korzystać z niej na co dzień – tak, aby stała się ona moją własną Biblią, w której zapisane jest nie tylko Słowo Boże, ale także moje własne życie i historia mojego dialogu z Bogiem.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama