Nawiedzenie Najświętszej Maryi Panny nawet pobożnym katolikom często wydaje się niezrozumiałe. Jednak życie i słowa św. Elżbiety są nierozerwalnie złączone z narodzinami Jezusa - jej miejsce w pierwszym rozdziale Ewangelii Łukasza nie jest przypadkowe
Znaczenie postaci Elżbiety od początku chrześcijaństwa nie zawsze jest naświetlane tak, jakby należało. Lecz lektura pierwszego rozdziału Ewangelii św. Łukasza zachęca nas do zrobienia tego z uwagi na wyraźne racje. Tak bardzo jej życie i słowa są splecione z narodzinami Jezusa, że nie można nie uznać pierwszoplanowej roli żony Zachariasza w przyjściu na świat Syna Bożego.
Jej niespodziewane oczekiwanie Jana stało się już rzeczywistością — jest w szóstym miesiącu ciąży — kiedy anioł udaje się do jej kuzynki Maryi w dalekiej Galilei. Dla niej, córki Lewiego, która mieszkała w pobliżu Jerozolimy, stolicy życia politycznego i religijnego, ta krewna musiała być dość «daleka» i musiały rzadko się widywać ze względu na odległość, ale i na różnice społeczne między nimi. Elżbieta jest kobietą dorosłą, żoną kapłana posługującego w Świątyni, należy do wyższych sfer w żydowskiej hierarchii w Palestynie.
Maryja natomiast jest dziewczyną ze wsi, prostą Żydówką z prowincji. Elżbieta jest zamężna od wielu lat, naturalnie z mężczyzną ze swojej klasy społecznej i na swoim poziomie: lewici żenili się z kobietami z rodu potomków Lewiego i Aarona, podobnie czyniły kobiety z tego rodu. Maryja była jeszcze przyrzeczona mężczyźnie z rodziny potomków Dawida, z pewnością rodziny dobrej, ale świeckiej. W okresie — takim jak tamten — w którym nie było mesjaszy i władza spoczywała w rękach kapłanów, również Józef był zwykłym człowiekiem. Lecz niespodzianka przyszła z wysoka, zrodziła się woli Bożej, którą wyraził anioł, udając się ze Świątyni jerozolimskiej do dalekiego regionu galilejskiego, by pozdrowić Maryję.
Te nadzwyczajne odwiedziny zakończyła równie niezwykła zapowiedź: Maryja będzie matką «Syna Najwyższego» (por. Łk 1, 26-38).
Od tego momentu obie kobiety stają się jednym i Maryja biegnie do Elżbiety. Wspólne marzenie i wspólny los wyznaczają ich drogę. Szlak przemierzany przez Maryję to ten sam, którym wcześniej przybył do Niej anioł. Wyrusza z Galilei, z rodzinnego Nazaretu, i idzie najprawdopodobniej pieszo aż do Judei. Przemierza w przeciwną stronę drogę pokonaną przez anioła. Miasto Elżbiety nie ma nazwy, mówi się o nim tylko tyle, że znajduje się w górach w Judei (por. Łk 1, 39); miejscu, które tradycja utożsamia z Ain Karim, odległym sześć kilometrów od Jerozolimy.
Tym, co nas interesuje, jest fakt, że jesteśmy w Judei. I że ta jej krewna należy do rodziny «świętej». Po przybyciu do miasta Maryja zachowuje się tak samo jak anioł: «Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę» (Łk 1, 40). To, co mogło być uważane za rzecz zupełnie normalną, nabiera tutaj podstawowego znaczenia teologicznego: nie tylko idzie ona odwiedzić swoją kuzynkę Elżbietę, lecz wchodzi do domu kapłana i to, co tam niesie, napełnia i zmienia w sposób radykalny rzeczywistość i funkcję kapłanów w Świątyni.
Co niesie dziewczyna z Nazaretu? Głos pozdrowienia Gabriela i źródło życia: jego słowo jest owocne jak słowo Boga i budzi życie. Elżbieta czuje bowiem, że dziecko porusza się w jej łonie właśnie wtedy, gdy Maryja ją pozdrawia. To, co Dziewica otrzymała słuchając słów anioła, przekazuje teraz jej: Maryja stała się aniołem Boga!
Pośpiech, z jakim przybywa Maryja, zostaje przyjęty błogosławieństwem. Jest w nim znak wielkości tego przedsięwzięcia: «Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona» (Łk 1, 47), brzmią słowa Elżbiety. Błogosławieństwo, kiedy wychodzi nie z ust Boga, lecz człowieka, wywołane jest przez zdumienie i wdzięczność za coś wielkiego, czego błogosławiona osoba dokonała. Pierwszym przykładem jest Abraham. Niezwykle wielkoduszną rzecz zrobił Abraham dla miasta Sodomy: pokonał wrogów, którzy wypowiedzieli mu wojnę, przywracając mu terytorium i wolność (por. Rdz 14). Abraham nie chciał za to nic w nagrodę, okazał całkowitą bezinteresowność w tym, co dotyczyło jego zaangażowania i solidarności na rzecz miasta jego bratanka Lota. I wtedy właśnie został pobłogosławiony przez kapłana Melchizedecha:
«Niech będzie błogosławiony Abram przez Boga Najwyższego, Stwórcę nieba i ziemi! Niech będzie błogosławiony Bóg Najwyższy, który w twe ręce wydał twoich wrogów» (Rdz 14, 19-20).
Błogosławieństwo to, wypowiedziane przez kapłana, ma być Bożym hołdem za to, czego dokonał. Bóg Melchizedecha nazwany jest «najwyższym», tak jak Bóg, którego synem jest Jezus, według słów ewangelisty (por. Łk 1, 32). Błogosławieństwo Elżbiety jest związane właśnie z Tym, kogo Maryja nosi już w swoim łonie: Synem Najwyższego. Dlatego tak jak kapłan Melchizedech błogosławi Boga Najwyższego, podobnie Elżbieta błogosławi Syna Najwyższego, a więc «owoc Jej łona»; i tak jak kapłan prosi o błogosławieństwo Boże dla Abrahama, podobnie Elżbieta błogosławi Maryję.
Postać Maryi zastępuje Abrahama i zostaje to potwierdzone w Magnificat, hymnie, który kończy się tak: «jak przyobiecał naszym ojcom — Abrahamowi i jego potomstwu na wieki» (Łk 1, 55).
«Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić», powiedział Bóg do Abrahama, «tak liczne będzie twoje potomstwo» (Rdz 15, 5). W synu, który rozwija się w łonie Maryi, jest wypełnienie dawnej obietnicy.
Elżbieta natomiast staje się «kapłanem» podobnym do Melchizedecha, choć nie posiada dziedzicznej i prawowitej władzy związanej z funkcją kapłańską, to ona błogosławi zarówno Maryję, jak Boga, a zatem dziękuje za wielkie dzieło dokonujące się w Jej krewnej, jakim jest przyjęcie i noszenie Syna Bożego.
Innym przypadkiem, który może pomóc w naświetleniu sensu błogosławieństwa Elżbiety, są dzieje Judyty. Pełna mądrości i urody, roztropności i dobroci, Judyta — «Żydówka» — jest obrazem mądrości Izraela. Wielkie były jej odwaga, siła i wielkoduszność, dzięki którym wyzwoliła Betulię z oblężenia przez wrogów. Po powrocie ze swej heroicznej kampanii zwycięska Judyta stanęła u bram swego miasta i wtedy właśnie: «Zdumiał się bardzo cały naród, a upadłszy na ziemię, oddali pokłon Bogu; zawołali jednogłośnie: ‘Bądź uwielbiony, Boże nasz, który w dniu dzisiejszym rozgromiłeś nieprzyjaciół swego ludu’. A Ozjasz powiedział do niej: ‘Błogosławiona jesteś, córko, przez Boga Najwyższego, spomiędzy wszystkich niewiast na ziemi, i niech będzie błogosławiony Pan Bóg, Stwórca nieba i ziemi, który cię prowadził’» (Jdt 13, 17-18).
Schemat jest zawsze ten sam: najpierw błogosławiony jest Bóg, potem osoba (ta albo ten, jak w przypadku Abrahama), która dokonała czegoś nadzwyczajnego, co udało się za sprawą Boga, ale dzięki wierze osoby w Niego wierzącej. Czyny zasługujące na błogosławieństwo są zawsze opisane w kategoriach wojennych. Abraham bierze udział w wojnie prowadzonej przez ludy wiodące spór o terytorium; wojnę Judyty prowadzi miasto i oblegający je wrogowie; wojną Maryi jest rewolucja, której Bóg dokonuje między ubogimi i bogatymi, a w jej efekcie bogaci zostaną obaleni, a ubodzy wywyższeni.
Szczegółem, który jednocześnie zbliża i oddala Maryję i Judytę, jest narzędzie użyte dla zbawienia ludu: Judyta użyła swej śmiałej ręki, by podnieść miecz Holofernesa; Maryja posłużyła się swoim bezbronnym łonem i kruchością dziecka. Maryja nie posługuje się przemocą, lecz swoim maleństwem. Owoc tego łona staje się zatem przyczyną błogosławieństwa Elżbiety, bo to On dokona wielkiego dzieła Bożego zbawienia. Podczas gdy w poprzednich przypadkach błogosławieństwo dawali król i kapłani, przypadek Debory i Jael jest jeszcze bardziej podobny do tego, który omawiamy, ponieważ kobieta błogosławi tu kobietę. Również tutaj mamy kontekst wojenny, a zwycięstwo Izraela rodzi pieśń Debory, która błogosławi inną kobietę za jej opatrznościową odwagę: «Niech Jael będzie błogosławiona wśród niewiast, żona Chebera Kenity, wśród niewiast żyjących w namiotach niech będzie błogosławiona. Prosił o wodę, a mleka mu dała» (Sdz 5, 24-26).
W najtrudniejszych okresach historii Izraela często wchodzą na scenę kobiety, które sprzymierzają się, by zbawić lud. Czasy Debory i Jael, czasy Noemi i Rut, a nawet czasy córek Lota, z których śmiałej inicjatywy powstały ludy Moabitów i Ammonitów (por. Rdz 19, 30-38). Kiedy okazuje się, że mężczyźni są słabi, zepsuci lub strachliwi, lub kiedy ich brakuje, na scenę wchodzą kobiety.
Takim okresem są czasy Maryi i Elżbiety. Czasy oczekiwania i głębokiego kryzysu, zmęczenia i zastoju wiary Izraela. Czasy, kiedy Bóg w odpowiedzi na krótkowzroczne i zamknięte zarządzanie Świątynią przez kapłanów i uczonych w Piśmie, przygotowywał kolejne wielkie dzieło dla swego ludu: narodziny syna, który napełni go radością.
Elżbieta błogosławi Maryję za dar, który od Niej otrzymuje, dzieląc się z Nią radością z tego, że jest matką: «poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie» (Łk 1, 44). Język tego błogosławieństwa jest wybitnie liturgiczny i ma ono miejsce w domu. Ten dom może być porównany do Sancta sanctorum w Świątyni! Lecz w nim nie ma «wewnątrz» i «na zewnątrz», jak było w Świątyni. Tutaj jest ludzkość i boskość, które splatają się w ciele dwóch kobiet. Bóg nie jest bardziej chroniony i tajemniczy niż w Przybytku, lecz żywy i ludzki, w ramionach ludu Bożego. Elżbieta i Maryja są symbolem tego ludu, który modli się i czeka na zewnątrz (por. Łk 1, 10.21), ale jednocześnie stają się głosem Boga życia, który też mieszka w Świątyni, i są ciałem anioła, który przedtem stał na ołtarzu (por. Łk 1, 11).
Bóg staje się Duchem Świętym nad Maryją i Elżbietą, przychodząc, by na zawsze zamieszkać pośród swego ludu. Kiedy Elżbieta pyta: «A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie» (Łk 1, 43), w jej pytaniu pobrzmiewają echem słowa, które Dawid wypowiada o Arce wiezionej do Jerozolimy: «Jakże przyjdzie do mnie Arka Pańska?» (2 Sm 6, 9).
«Błogosławiona [jest], która uwierzyła», to bardzo piękne pozdrowienie skierowane przez Elżbietę do Maryi (Łk 1, 45). Rozpoczyna ono nową epokę wiary Izraela. Wiara staje się powodem do szczęścia! Nie jest już więcej obowiązkiem, przykazaniem czy tradycją, lecz przyjemnością, rzeczą wspaniałą. Cudem i piękną przygodą, dzięki której to, co nie do pomyślenia, staje się możliwe. Kierując te słowa do swojej kuzynki, swoją postawą Elżbieta staje w opozycji do zachowania jej męża Zachariasza. Podczas gdy on wyszedł ze Świątyni w milczeniu i ze smutkiem, narzucając swoje bezsilne milczenie całemu zgromadzeniu (por. Łk 1, 22), Maryja przeciwnie, jest błogosławiona, bo uwierzyła. Uwierzyła aniołowi i uwierzyła w cud, który dokonał się w jej kuzynce Elżbiecie, w przeciwieństwie do Zachariasza.
Słowa Pana wypełniły się w obu kobietach i jednocześnie osiągnęły swoją pełnię.
Wiarą, mówiąc krótko, żyje się we wspólnocie dwóch lub większej liczby osób, razem z Bożym aniołem. «Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich», brzmią słowa Jezusa (Mt 18, 20). To spotkanie wyprzedza rzeczywistość wspólnoty chrześcijańskiej, która będzie miejscem radości i kultu serca, zastępując Świątynię. Dom Elżbiety jest nową «świątynią»! Tam, gdzie Bóg jest obecny jako nowe życie i pełna radość.
Tak jak pozdrowienie Maryi napełniło radością Ducha serce i łono Elżbiety, podobnie ostatnie słowa Elżbiety wywołały wybuch radości i Ducha w Maryi. Nadmiar, którego nie należy zatrzymywać, lecz przekazywać innym jako pieśń odkupienia.
«Wielbi dusza moja Pana»: w łonie Maryi ciało Syna Bożego nabiera kształtu, wciela się w przestrzeni i czasie, «wylewa» swoją obecność w świecie jako strumień miłosierdzia, «z pokolenia na pokolenie» (Łk 1, 50). «Błogosławić mnie będą odtąd wszystkie pokolenia» (Łk 1, 48), mówi hymn płynący z ust Maryi. Efekt cienia Ducha i błogosławieństwa Elżbiety.
ROSANNA VIRGILI, biblistka, mieszka w Rzymie, skończyła filozofię na uniwersytecie w Urbino, teologię na Papieskim Uniwersytecie Laterańskim i nauki biblijne w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie. Wykłada egzegezę w Instytucie Teologicznym Regionu Marche (przy Papieskim Uniwersytecie Laterańskim). Opublikowała m.in. «Nie» Elżbiety. Lektura Łk 1-2 (Editrice Ancora, Milano 2013).
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (2/2017) and Polish Bishops Conference