Więź miłości

Chrześcijańska nauka o Duchu Świętym - istotne elementy

„Panie, przez Twojego Ducha Świętego
daj nam oczy, abyśmy widzieli,
serce, abyśmy kochali”.
Kardynał Suenens, Mambre, s. 113

W tej części Górnego Śląska, która jest moją geograficzną i duchową ojczyzną, wielokrotnie słyszałem radę, jakiej sobie udzielano w różnych, nieraz nader skomplikowanych, sytuacjach życia: „Proś Ducha Świętego, żeby Cię oświecił”. W modlitewnikach mojej Babci i Mamy, a też w wielu innych „Skarbcach” i „Drogach do nieba” — których zawsze kilka, zgubionych przez pielgrzymów, zostawało po wielkich uroczystościach w kościelnych ławkach mojej rodzinnej, pszowskiej bazyliki, a które wędrowały potem do zakrystii i które przeglądałem z ciekawością w ministranckim dzieciństwie — najbardziej wytarte były prawie zawsze stronice modlitw do Ducha Świętego. Litania, modlitwa kardynała Merciera („Duchu Święty, duszo mej duszy...”), a przede wszystkim „Modlitwa o siedem darów Ducha Świętego”...

Była — i jest — w tym zjawisku i głęboko religijna pokora żyjącego wiarą człowieka, spodziewającego się w mrokach życia światła po Bogu, a nie po ludzkim wyłącznie rozeznaniu, i jakiś wielki „zmysł wiary” o ekumenicznych walorach, i dobry punkt wyjścia dla naszej refleksji. Bowiem taka właśnie jest — i taka zawędrowała „pod strzechy” moich stron rodzinnych — chrześcijańska wiara w Ducha Świętego integralnie wywiedziona z dogmatu o Trójcy Świętej (trynitarnego). Przybiera ona kształt modlitewny, jak w otwierającym niniejszy tekst motcie kard. Suenensa: Duch Święty jest Osobą Trójcy, Darem Ojca i Syna, pomagającym widzieć (jaśniej) „abyśmy (bardziej) kochali”, czyli mądrzej żyli. Bo taki jest właśnie najgłębszy „styk” miłości i mądrości... A więc Vinculum amoris, „więź miłości”, we wszystkich możliwych teologicznych i egzystencjalnych sensach tego pojęcia.

1. Duch Święty Biblii i Soborów

Duch Święty dogmatu trynitarnego jest Duchem Świętym objawienia biblijnego: nie istnieje „między nimi” żadne „rozdwojenie”. Ruah Jahwe, czyli Duch Boży, Ten, który na kartach Starego Testamentu jest ukazany jako ściśle związany z Boskim Źródłem stwórczej tajemnicy życia, który działa według Ezechiela i Joela na linii granicznej między śmiercią a życiem, który jako Duch Boży jest początkiem i mocą życiodajną wszystkiego, co żyje. Stwórcza moc Boga jest bowiem transcendentną, zaś moc życiodajna wszystkiego, co żyje, jest immanentną „stroną” Ducha. Ten sam w świetle Wydarzenia Jezusa Chrystusa zostaje objawiony pełniej.

I Ten sam, który jest aktywnie działającym w Łukaszowym fresku historii zbawienia, który jest obecnością Chrystusa w tradycji Janowej oraz dawcą darów w listach Pawłowych, Ten też zostaje kilka wieków później wyznany przez Kościół w dogmacie trynitarnym jako Trzecia Osoba Trójcy Świętej. Dziedzictwo pneumatologiczne (czyli dotyczące wiary w Ducha Świętego i doktryny na jej temat) Nowego Testamentu przejął pieczołowicie i wiernie wczesny Kościół, a potem rozwinął je w postępującym rozumieniu wiary, zachowując zarówno ciągłość biblijnej tradycji, jak i pokorę wobec jakichkolwiek prób wysłowienia nieprzeniknionej Tajemnicy Bożego Ducha. Chcę, aby obie te cechy stylu uprawiania rzetelnej teologii — wierność wobec Tradycji i pokora wobec Tajemnicy — były obecne w niniejszej refleksji: wszak mówić o Duchu Boga to zarówno szczyt, jak i kres teologii.

A jeśli o szczycie mowa: najważniejsza z doktrynalnych wypowiedzi Kościoła w dziedzinie nauki o Duchu Świętym miała miejsce stosunkowo wcześnie, bo podczas Pierwszego Soboru Powszechnego w Konstantynopolu w 381 roku, kiedy to uzupełniono nicejskie wyznanie wiary. Fragment o Duchu Świętym „Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskiego” brzmi odtąd następująco: „Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, który od Ojca (i Syna — późniejszy, „zachodni” dodatek) pochodzi. Który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę; który mówił przez Proroków”. W drugim artykule tego samego symbolu podkreślony został również głęboki związek Ducha Świętego z Chrystusem: „... za sprawą Ducha Świętego przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się człowiekiem”.

W tych właśnie słowach wyrażamy naszą wiarę w Ducha Świętego podczas każdej niedzielnej Eucharystii... Jakie prawdy kryją się za tą krótką — ale jakże istotną i „gęstą” treściowo — formułą? Próbując odpowiedzieć na to pytanie, chcę zwrócić uwagę na trzy szczególne uwrażliwienia chrześcijańskiej nauki o Duchu Świętym, uwrażliwienia, mówiące coś ważnego i aktualnego (teologicznie, ekumenicznie, życiowo) nam dzisiaj — na początku tysiąclecia. Dostrzega się je najwyraźniej wówczas, kiedy pojawiają się one na tle błędów, zawężeń i wypaczeń chrześcijańskiej nauki. Starych i nowych... Więc po kolei.

2. Duch Święty jest Bogiem

Potępiony w Nicei (325 r.) subordynacjonizm chrystologiczny Ariusza (pogląd głoszący, że Syn jest niższy bytowo od Ojca, że nie jest Bogiem w ścisłym znaczeniu tego słowa) przybrał około połowy IV wieku nową postać pneumatomachii (duchoburstwa, macedonianizmu). Była to ponicejska, pneumatologiczna wersja arianizmu: jeśli nawet Syn zrodzony został przez Ojca i dlatego jest Mu „równy” albo przynajmniej „podobny” — to Duch Święty musi być trzymany z dala od tej relacji — twierdzili duchoburcy. Pogląd ten brał się z ciasnego biblicyzmu, ze skrajnego konserwatyzmu w interpretacji Pisma Świętego, lęku przed interpretacyjnym wykroczeniem poza dosłowne brzmienie tekstu (taki ciasny biblicyzm w lekturze Pisma Świętego występuje również nierzadko dzisiaj...). Dlatego też pneumatomachowie za wszelką cenę chcieli przeszkodzić w odniesieniu prawdy o współistotności Osób Boskich do Ducha Świętego. Owszem, twierdzili, Duch pośredniczy między Bogiem a człowiekiem, ale zdecydowanie jest jedynie stworzeniem.

Sobór w Konstantynopolu doprecyzował pneumatologicznie antyariańskie stanowisko Nicei. Nie posłużył się wprawdzie terminem „współistotny” (homoousios), ale — korzystając z języka biblijnego — zdecydowanie i jednoznacznie wyznał wiarę Kościoła w Boskość i Osobowość Ducha Świętego. Miał zresztą w tej sprawie mocne zaplecze doktrynalne i terminologiczne: w tym duchu nauczali Ireneusz i Orygenes, Tertulian i Hilary, Atanazy i Ojcowie Kapadoccy.

Wiara w Boskość i Osobowość Ducha Świętego jest prawdą ściśle trynitologiczną i stoi m.in. na straży fundamentalnej wręcz wagi zasady duchowości chrześcijańskiej, zasady, której znaczenie dostrzegamy dziś z nową ostrością. Oto bowiem Bóstwo urzeczywistnia się nie tylko jako Ojcostwo i Synostwo, ale również i „równoprawnie” jako Uświęcenie. Jest więc Ono (Uświęcenie) darem Boga, a nie owocem prometejskich wyczynów człowieka. Duchowością chrześcijan jest Bóg, a nie nieokreślona moc. Uświęcająca, czyli zbawcza funkcja duchowości chrześcijańskiej polega na wejściu w relację osobową „z Kimś”, a nie w rzeczową „z czymś”.

3. Duch Święty jest Duchem Chrystusa

Ważnym elementem pneumatologii nowotestamentalnej jest na różne sposoby artykułowana w chrześcijaństwie teza, iż tajemnica Ducha Świętego nie może być oddzielana ani od Syna, ani od Ojca; można ją pojąć tylko pośrednio, a mianowicie w kontekście pełnej prawdy o Trójcy Świętej. Poglądy gnostycko zorientowanych pneumatyków, z którymi zmagają się już Paweł i Jan na kartach Nowego Testamentu, mają zdumiewającą żywotność i sporo mutacji również w naszej epoce (niezależność od ziemskiego Chrystusa i Jego krzyża; powoływanie się na „Ducha” bez wiary w Chrystusa itp.).

Antytryteistyczny (czyli również antygnostycki) podtekst miały też w tym sensie pneumatologiczne formuły z Nicei i Konstantynopola, także nauczanie Augustyna i Symbol Quicumque. Słynny zwrot z „De Trinitate” Biskupa Hippony, określający Ducha Świętego jako „więź miłości” (który to zwrot stał się tytułem naszych rozważań), ma ten przecież najgłębszy trynitarno-soteryczny sens, sens wywiedziony z prawdy o Trójcy Przenajświętszej, a dotyczący naszego zbawienia: Duch Święty jest Miłością Ojca i Syna, Miłością w Bogu, darem Miłości Boga, darem dla miłości pełnienia i ku Miłości (ku Bogu, ku Pełni, ku Niebu) prowadzącym obdarowanego. W żadnym wypadku nie jest Duch Święty rywalem Syna Bożego!

Słuszność zasady antytryteistycznej w pneumatologii nie podlega wątpliwości. Koncepcje pneumatologiczne w stylu średniowiecznego teologa Joachima z Fiore (periodyzacja historii, w której niejako „konkurencyjnie” wobec siebie działają poszczególne Osoby Boskie, Syn „ustępujący” w historii zbawienia miejsca Duchowi Świętemu) rozrywają — teologicznie żadną miarą nieredukowalną — więź między nauką o Duchu Świętym a Wydarzeniem Jezusa Chrystusa i prowadzą do herezji „pneumatyków”, a w konsekwencji generują „pneumatyczne” sekty. Także dzisiaj.

Duch Święty ani nie poprawia, ani nie rozwija Dzieła Chrystusa. Powtórzmy: Duch nie jest rywalem Syna. Tak nieodmiennie nauczała zawsze prawdziwie chrześcijańska trynitologia; tak uczył na przykład Jan Kalwin (warto i trzeba również w tej sprawie myśleć ekumenicznie), tę naukę — Soborów — przypomniano ostatnio w II rozdziale deklaracji Dominus Iesus. Chrystus jest ostatnim słowem Boga na temat zbawienia człowieka i świata. Szlak autentycznie chrześcijańskiej nauki o zbawieniu wiedzie do Ojca przez Chrystusa w Duchu Świętym. Zejście z niego jest wkroczeniem na ścieżkę ślepą.

4. Duch Święty jest dla wszystkich

Katechizm Kościoła Katolickiego w numerze 737 powiada: „Posłanie Chrystusa i Ducha Świętego wypełnia się w Kościele, Ciele Chrystusa i Świątyni Ducha Świętego. To wspólne posłanie włącza już idących za Chrystusem do Jego komunii z Ojcem w Duchu Świętym (...)”. Treści te brzmią jak replika poprzedniego akapitu. I jest tak rzeczywiście, z jednym wyjątkiem. Zostaje tu, mianowicie, dookreślone „miejsce” spełnienia wspólnego posłania Syna i Ducha. Jest nim Kościół. Jeszcze raz Katechizm: „(...) posłanie Kościoła nie dodaje niczego do posłania Chrystusa i Ducha Świętego, ale jest jego sakramentem. Całą swoją istotą i we wszystkich swoich członkach Kościół jest posłany, aby głosić i świadczyć, aktualizować i upowszechniać misterium komunii Trójcy Świętej (...)”.

Montanizm — otwarty bądź zawoalowany, w swoich starożytnych bądź współczesnych formach — jest herezjo-logiczną konsekwencją arianizmu i tryteizmu, choć z kolejnością następowania po sobie tych właśnie odmian myśli heterodoksyjnej bywało w różnych epokach różnie. Historycznie związany z imieniem pochodzącego z Frygii Montana (†179) był w praktyce zwyrodniałą formą rygoryzmu moralnego, rygoryzmu ostro skontrastowanego z życiem wspólnotowym Kościoła. Cechowało go myślenie o „charakterze elitarnym”, niedopuszczające już możliwości „normalnego” życia chrześcijańskiego z jego wzlotami i upadkami.

Duch Święty jest jedynie dla wybranych, dla pneumatyków, dla elity — nie dla pospólstwa (zbrukanego grzechem). Oto teza stanowiąca fundament przeróżnych odmian montanizmu, wczorajszych i dzisiejszych. To groziło wielu ruchom pneumatycznym średniowiecznej Europy (głosiły sprzeczność między Duchem i instytucją w Kościele), to groziło fanatykom religijnym, przeciwko którym występował Marcin Luter (raz jeszcze sięgnijmy po ekumeniczny argument). Oceniając entuzjastyczne i spirytualne prądy swojej epoki, zwraca on baczną uwagę na związek egzystencji Kościoła z obiektywnością Słowa Bożego i sakramentów. Członkowie owych ruchów, przepojeni nienaturalnym entuzjazmem (Luter sam tak to określa), utożsamiali Ducha Świętego ze stanem swej świadomości, a dokładniej mówiąc, z przeżyciem chwilowego uniesienia religijnego. Dlatego sądzili, że mogą zrezygnować z obiektywnych kryteriów wiary i wspólnoty kościelnej. Są bowiem lepsi od grzesznego, „nie-Duchowego” pospólstwa. Tak bywa — wypisz, wymaluj — również dzisiaj.

Montanizm pod różnymi postaciami (elitaryzm, skrajny rygoryzm moralny, wielopostaciowe odmiany fundamentalizmu, dryfujące w sekciarską stronę obrzeża ruchów charyzmatycznych, jakiekolwiek interesowne „budowanie chwilowego »ciepła« równie chwilowej wspólnoty” — jak mawiał ks. Tischner — na bazie religijnej) jest zawsze jakąś formą pneumatologicznej manipulacji, diaboliczną i tragiczną w swej naiwności próbą „obłaskawienia” Boskiego Żywiołu Ducha Świętego, zapanowania nad Darem Łaski. Pneumatologia autentycznego chrześcijaństwa, konstruowana na bazie wierności dogmatowi trynitarnemu, jest zdolna utrzymać życiodajną równowagę między kościelnością a uniwersalizmem: „Posłanie Chrystusa i Ducha Świętego wypełnia się w Kościele” — przypomina Katechizm Kościoła Katolickiego. Kościół zaś jest dla świata, a Duch Święty — Nieogarniony, Nieograniczony i Niepojęty Bóg — jest dla wszystkich.

* * *

Według myśli Janowej (J 16,8—11) przyjście Parakleta będzie stanowiło decydujący kryzys dla „świata”, czyli dla owego przeciwnego Bogu obszaru ludzkich roszczeń wobec życia, które opierają się na „kłamstwie”, człowieczym wyłącznie wysiłku i autosoterycznych (czyli „samozbawczych”) receptach na zbawienie. „Przez Ducha Świętego Bóg bytuje »na sposób« daru” — rozwija po wiekach genialną myśl Augustyna Jan Paweł II w „Dominum et vivificantem”. Samoudzielający się Bóg rozjaśnia mroki naszej rzeczywistości: w świetle Ducha-Daru grzech i kłamstwo są grzechem i kłamstwem, dobro i prawda są dobrem i prawdą. „Proś Ducha Świętego, żeby cię oświecił” — mawiała moja Babcia.

Takie jest egzystencjalne, eklezjologiczne i soteriologiczne zadanie pneumatologii wywiedzionej z trynitologii i trynitologię współtworzącej. W moim najgłębszym przekonaniu współczesna nauka o Duchu Świętym spełni to zadanie najlepiej, jeśli będzie pogłębiała rozumienie Ducha Świętego jako Daru budującego relacje: relacje Boskie, Bosko-ludzkie, ludzkie. Jako więź miłości między nimi.

W świetle autentycznego chrześcijaństwa nauka o Duchu Świętym nie może być ani „bez-Bożna” (ariańska), ani „bez-Chrystusowa” (tryteistyczna), ani ciasna (montanistyczna). Z prawdy chrześcijańskiej nauki o Duchu Świętym wyrasta prawdziwie chrześcijańska duchowość. Jest to duchowość Miłości. Jeszcze raz święty Augustyn: „Jeśli wśród darów Bożych nie ma nic większego ponad miłość i jeśli nie ma większego daru Bożego niż Duch Święty, wynika stąd, że On sam jest miłością (...) Toteż przez Tego, który jest wspólny Ojcu i Synowi, mamy budować wspólnotę wzajemną oraz wspólnotę z Bogiem”.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama