Dlaczego fakt pustego grobu Chrystusa jest tak ważny dla chrześcijan?
Przebywając w Atenach i chodząc ulicami, Paweł burzył się wewnętrznie. Miasto, które uchodziło za intelektualną stolicę Imperium Rzymskiego, było pełne pogańskich bożków. Pośród licznych świątyń Paweł nieoczekiwanie odkrył ołtarz z napisem „Nieznanemu Bogu”.
Gdy na koniec doszło do spotkania Apostoła z Ateńczykami na Areopagu, Paweł nawiązał do swego odkrycia. „Ja wam głoszę to, co czcicie nie znając” — oznajmił swoim słuchaczom (Dz 17, 23). I zaczął mówić im o prawdziwym Bogu, wskazując, że nadeszły czasy, by ludzie uświadomiwszy sobie swoją człowieczą godność, zaprzestali wreszcie sądzić, że „bóstwo jest podobne do złota albo srebra, albo do kamienia, wytworu rąk i myśli człowieka” (Dz 17, 29). Co więcej, ten prawdziwy Bóg „wzywa teraz wszędzie i wszystkich ludzi do nawrócenia” (Dz 17, 30), a znakiem uwierzytelniającym wiarygodność tego wezwania do nawrócenia jest wskrzeszenie z martwych Jezusa Chrystusa.
Mimo że mowa Pawła była pod każdym względem świetnie przygotowana, Ateńczycy, słysząc o zmartwychwstaniu, zaczęli sobie drwić z Pawła. Apostoł opuścił więc miasto i udał się do Koryntu. Tam również głosił Dobrą Nowinę. Jednakże porażka doznana w Atenach, a także nowe trudności napotkane w Koryncie ze strony Żydów sprawiły, że Paweł zaczął wątpić w skuteczność swego przepowiadania. I wtedy „w nocy Pan przemówił do Pawła w widzeniu: „Przestań się lękać, a przemawiaj i nie milcz, bo Ja jestem z tobą” (Dz 18, 9-10). Pokrzepiony tym słowem, Paweł pozostał w Koryncie przez półtora roku. Ufny w moc Pana, który „jest z nim”, nie bał się odtąd ukazywać całej głębi tego, co składa się na zasadniczą treść Ewangelii. Po latach tak oto wspominał swoją apostolską działalność w tym mieście: „Postanowiłem bowiem, będąc wśród was nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. (...) A mowa moja i moje głoszenie nauki (...) były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej” (1 Kor 2, 1-5).
Nauka o krzyżu była mądrością i mocą prawdziwie Bożą dlatego, że jej przypieczętowaniem była prawda o Chrystusowym zmartwychwstaniu. Paweł, nie chcąc „znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego”, jednocześnie głosił fakt Jego zmartwychwstania. Toteż tak pisał dalej w tym samym Liście: „Przypominam, bracia, Ewangelię, którą wam głosiłem, którąście przyjęli i w której też trwacie. (...) Chrystus umarł — zgodnie z Pismem — za grzechy nasze, został pogrzebany, zmartwychwstał trzeciego dnia zgodnie z Pismem: i ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, potem zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie. (...) Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie” (1 Kor 15, 1. 3-8).
Zasadniczą treścią apostolskiego przepowiadania był fakt zmartwychwstania Chrystusa. Fakt — a zatem zdarzenie jak najbardziej rzeczywiste. Tak jak rzeczywisty był fakt pustego Chrystusowego grobu; tak jak rzeczywistymi zdarzeniami były kolejne ukazania się Zmartwychwstałego Pana najpierw Kefasowi, potem Dwunastu, a następnie innym uczniom. Widać to nie tylko w przepowiadaniu Pawła, lecz także i Piotra. W swoim pierwszym przemówieniu mówił on bowiem tak do Żydów: „Jezusa z Nazaretu, męża, którego posłannictwo Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami, (...) tego Męża (...) przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście. (...) Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami” (Dz 2, 22-23. 32).
Piotr był najpierw — wraz z Janem — świadkiem pustego grobu. Przejmujący, a jednocześnie niezwykle plastyczny opis tego zdarzenia został nam przekazany w Ewangelii Janowej. Apostołowie najpierw szli, potem zaczęli biec, wkrótce młodszy Jan wyprzedził starszego od siebie Piotra. Jednakże Jan przybiegłszy pierwszy na miejsce, poczekał, aż przybędzie Piotr, dopiero za nim wszedł do Chrystusowego grobu. Przed oczyma Apostołów rozciągnął się widok, który sprawił, że — jak stwierdza Ewangelista, opisując ten najważniejsze dla swego życia fakt — Jan uwierzył w prawdziwość zmartwychwstania: oto w grobie ujrzeli „leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na osobnym miejscu” (J 20, 6-7). Owe płótna, o których czytamy w większości polskich tłumaczeń, to greckie othonia, czyli rodzaj opasek, którymi — zgodnie z ówczesnymi pogrzebowymi zwyczajami — po śmierci zostało owinięte ciało Jezusa. Pozostawały one na swoim miejscu, ale ciągle były jeszcze jakby zrulowane. Gdyby martwe ciało Chrystusa zostało wykradzione przez Jego uczniów, jak to nakazali mówić żołnierzom arcykapłani i starsi ludu (por. Mt 28, 13), lub gdyby zostało przez kogoś zabrane, jak przypuszczała Magdalena (por. J 20, 2), opaski musiałyby być w jakiś sposób naruszone, może nawet rozwinięte czy wręcz rozerwane. Tymczasem nic na to nie wskazywało. Pozostawały nietknięte, dokładnie w takim samym stanie, w jakim były w chwili pogrzebu, jednakże wewnątrz nich nie było już ciała Jezusa. On sam bowiem w tajemniczy sposób wyszedł żywy z grobu, wyzwalając się także z opasek, w które był spowity.
Piotr i Jan byli świadkami nie tylko pustego grobu. Oto bowiem jeszcze tego samego dnia wieczorem wraz z innymi uczniami osobiście zobaczyli Pana. Jezus stanął pośród nich, mimo że drzwi Wieczernika były zamknięte. Wraz ze słowami pokoju „pokazał im ręce i bok” (J 20, 20), a następnie obdarował ich Duchem Świętym i dał im władzę odpuszczania i zatrzymywania grzechów. To ukazanie się Chrystusa zmartwychwstałego stało się wkrótce przedmiotem szczególnej kontrowersji powstałej między Apostołami. Kiedy bowiem uczniowie podzielili się potem tą wieścią z Tomaszem, który wtedy był nieobecny, ten im nie uwierzył. Chciał doświadczalnie, własnymi zmysłami, przekonać się o tym, że Jezus żyje. Dlatego oświadczył, że by uwierzyć, musi najpierw dotknąć Jego ran. Tydzień później Chrystus pojawił się znowu i nieoczekiwanie rzekł do Tomasza: „Podnieś tutaj swój palec i zobacz moje ręce. Podnieś rękę i włóż [ją] do mego boku” (J 20, 27). Ten właśnie moment uwiecznił Caravaggio na swym słynnym obrazie Niedowiarstwo św. Tomasza namalowanym w pierwszych latach siedemnastego wieku. W samym centrum jego płótna widać dłoń Chrystusa, która trzyma dłoń Tomaszową i niejako przymusza Apostoła, aby swym palcem zanurzył się w głąb przebitego boku. Tomasz zdaje się przy tym towarzyszyć wzrokiem swemu palcowi — jakby doświadczenie jednego zmysłu mu nie wystarczało, jakby dotyk musiał być wzmocniony poprzez widzenie, jakby za wszelką cenę chciał się przekonać o prawdziwości tego, co dotykają jego ręce i co widzą jego oczy. To prawda, Caravaggio zdaje się odbiegać tutaj od opisu zawartego w Ewangelii, ponieważ Jan nic nie pisze o tym, by Tomasz rzeczywiście dotknął Chrystusowych ran. Apostoł był już bowiem tak bardzo przekonany co do tego, iż znajduje się twarzą w twarz wobec Zmartwychwstałego Pana, że na wezwanie Jezusa wypowiedział jedynie słowa najwyższego uwielbienia: „Pan mój i Bóg mój” (J 20, 28). Tak czy inaczej Caravaggio niezwykle sugestywnie wyraził fundamentalne przesłanie Ewangelii: Apostołowie naprawdę zobaczyli Zmartwychwstałego!
Wokół tego faktu zostało zbudowane całe ich przepowiadanie. Podkreślali przy tym wagę osobistego świadectwa. To właśnie w tym świetle należy odczytać słowa, którymi Jan zaczął pisanie swego listu: „[To wam oznajmiamy], co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce — bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim świadczymy i głosimy wam życie wieczne” (1 J 1, 1-2).
Swoim zmartwychwstaniem Jezus rzucił decydujące światło na „życie i nieśmiertelność” (por. 2 Tym 1, 10) — na ostateczny sens i przeznaczenie ludzkiego istnienia. Stąd głoszona przez Apostołów Ewangelia, czyli Dobra Nowina, stała się Ewangelią życia. Jak pisze Ojciec Święty Jan Paweł II w encyklice Evangelium vitae, „Ewangelia życia znajduje się w samym sercu orędzia Jezusa Chrystusa. Kościół każdego dnia przyjmuje ją z miłością, aby wiernie i odważnie głosić ją jako dobrą nowinę ludziom wszystkich epok i kultur. (...) Człowiek jest [bowiem] powołany do pełni życia, która przekracza znacznie wymiary jego ziemskiego bytowania, ponieważ polega na uczestnictwie w życiu samego Boga. (...) Równocześnie to nadprzyrodzone powołanie uwydatnia względność ziemskiego życia mężczyzny i kobiety. Nie jest ono jednak rzeczywistością ÇostatecznąČ, ale ÇprzedostatecznąČ; jest więc rzeczywistością świętą, która zostaje nam powierzona, abyśmy jej strzegli z poczuciem odpowiedzialności i doskonalili ją przez miłość i dar z siebie ofiarowany Bogu i braciom”.
Święta rzeczywistość naszego życia odsłania się przed nami dzięki odkryciu pustego grobu Chrystusa. Jego pustka otwiera bowiem przed nami perspektywy wieczności. Te perspektywy, które tak dobitnie wyraził św. Tomasz, wypowiadając wobec Zmartwychwstałego Jezusa pełne czci i uwielbienia słowa: „Pan mój i Bóg mój”...
opr. mg/mg