Z cyklu "Trud wolności"
Przypomnijmy: 13 maja 1917, Matka Boża objawiła się trojgu portugalskich dzieci w Fatimie. W sumie objawiła się im sześć razy, ostatni raz 13 października tegoż roku, na dwanaście dni przed rewolucją październikową - co w związku z treścią tych objawień ma swoje znaczenie.
Generalnie, dzieci miały przekazać światu dorosłych wezwanie do nawrócenia i pokuty. Jednak znamienne w otrzymanym przez nie orędziu było to, że wezwanie do nawrócenia było umieszczone w kontekście największych wydarzeń, jakie Europa miała przeżywać na przestrzeni XX wieku, a które niewątpliwie przekraczały zarówno wiedzę i wyobraźnię, jak zainteresowania tych dzieci.
Dwoje z nich dowiedziało się ponadto od Matki Bożej, że wkrótce odejdą z tego świata i znajdą się w niebie. Dzieci rzeczywiście umarły - Franciszek 4 kwietnia 1919, Hiacynta 20 lutego 1920, jako ofiary grasującej wówczas hiszpanki.
Dla wielu ludzi najbardziej intrygująca w orędziu fatimskim była powierzona dzieciom przez Matkę Bożą, a składająca się z trzech części tajemnica. Pierwsza jej część - poprzedzona przerażającą wizją potępienia wiecznego, jakie grozi dziś wielu ludziom - zawierała ostrzeżenie, że alternatywą społecznego nawrócenia będzie wybuch następnej wojny, jeszcze straszliwszej niż ta, jaka toczyła się w czasie fatimskich objawień.
Druga część tajemnicy dotyczyła Rosji, która - życzyła sobie Matka Boża - powinna zostać poświęcona jej Niepokalanemu Sercu. Jeżeli tak się stanie, "Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, Rosja rozszerzy swoje błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła". Ogłoszona przez Stolicę Apostolską trzecia część tajemnicy zapowiadała krwawe prześladowanie Kościoła, w tym również zamach na papieża. Komentarze kardynałów Sodano i Ratzingera sugerują, że zapowiadane tam wydarzenia odnoszą się do tego, co się już spełniło.
Faktem jest, że zamach na Jana Pawła II miał miejsce 13 maja 1981, punktualnie w rocznicę objawień fatimskich. Podczas dziękczynnej pielgrzymki do Fatimy w pierwszą rocznicę zamachu, Papież nie ukrywał swojego przekonania, że ocalenie zawdzięcza Matce Bożej, która objawiła się trojgu pastuszkom.
Na dwa momenty warto zwrócić uwagę szczególną z okazji opublikowania "trzeciej tajemnicy fatimskiej". Po pierwsze, każda z trzech "tajemnic" przeniknięta jest wezwaniem do nawrócenia. Otóż przypomnijmy, że od tego wezwania zaczynał swoją działalność sam Pan Jezus (por. Mk 1,15) i niewątpliwie będzie ono głoszone przez Kościół aż do końca świata. Bo tylko nawrócenie może nas wyzwolić od determinizmów, w jakie wplątujemy się swoimi grzechami.
To doprawdy zastanawiające, że druga wojna światowa, do której doprowadził totalitaryzm hitlerowski, oraz tak samo ludobójczy totalitaryzm bolszewicki zostały zapowiedziane w Fatimie już w roku 1917. Przecież nie dlatego te zapowiedzi się spełniły, że na te nieszczęścia ludzkość była z góry skazana. Po prostu taka jest nasza ludzka rzeczywistość, że kumulujący się - i nie przezwyciężony przez nawrócenie - grzech musiał zaowocować różnymi nieszczęściami. Jeśli robak podgryzie korzeń, roślina siłą rzeczy schnie. Analogicznie, destrukcja w sferze ducha musi promieniować destrukcją w różnych innych wymiarach naszego życia. Nieszczęścia mijającego XX wieku byłyby zapewne jeszcze większe, gdyby nie to, że jednak całkiem niemało ludzi podejmowało pokutę i szło przez życie drogą nawrócenia.
Po wtóre, zwróćmy uwagę na następujący fragment "trzeciej tajemnicy": "ujrzeliśmy po lewej stronie Naszej Pani Anioła z mieczem ognistym w lewej ręce; iskrząc, wyrzucał płomienie, które jakby miały podpalić świat; lecz one zgasły w kontakcie z blaskiem, który wysyłała Nasza Pani ze swojej prawej ręki w jego kierunku". Perspektywa, iż świat mógłby zostać spalony w morzu ognia - komentował ten tekst kardynał Ratzinger - nie jest już dziś zwykłą fantazją: sam człowiek zgotował sobie za pomocą swych wynalazków miecz ognisty.
Mnie osobiście obraz powyższy natychmiast się skojarzył ze znaną w ikonografii figurą Matki Bożej, która łamie pioruny gniewu Bożego. W moim kościele spowiednik ma taką figurę dokładnie przed sobą, ilekroć siada do konfesjonału. Prostodusznie, sens tego obrazu wyjaśniam sobie następująco: Pan Bóg tak cudownie urządził świat, że warunkiem sensu i szczęścia jest miłość. Jeśli zaczynamy stawiać na pierwszym miejscu co innego niż miłość Boga i bliźniego, na świecie robi się okropnie. Nasze życie zaczyna pogrążać się w bezsensie, świat robi się miejscem zwalczających się egoizmów, potrafimy się wzajemnie okłamywać, krzywdzić, a nawet zabijać.
Chyba na tym polega gniew Boży: że w świecie, w którym brakuje miłości jest ludziom źle, a nawet bardzo źle. Nawet jeśli różnych innych dóbr mamy ponad miarę. W ten sposób gniew Boży jest słowem Bożej miłości do nas, słowem przypominającym nam, jak ciężko błądzimy, uciekając od miłości. Matka Boża najwspanialej uczy nas miłości. Miłości jednej i drugiej - Boga i bliźniego. Jeśli słuchamy tej Nauczycielki, strzały gniewu Bożego zostają złamane. O to właśnie kochającemu nas Bogu chodzi.
opr. aw/aw