Ten temat stale powraca w religijnych refleksjach. Szczególnie dotyczy to czasu, gdy ludzie przeżywają jakieś nieszczęścia, słysząc „to kara Boża”, „to Bóg cię pokarał”
Ten temat stale powraca w religijnych refleksjach. Szczególnie dotyczy to czasu, gdy ludzie przeżywają jakieś nieszczęścia, czy to osobiste, czy zbiorowe, spowodowane kataklizmami, czy przez wypadki, czy przez utratę najbliższych, odejście kochanej osoby, chorobę, stratę majątku itd. Wtedy często pojawiają się prorocy zła. Pada zdanie: „Bóg nas/cię ukarał!”.
Jest to swoiste echo tego, co większość z nas słyszała w dzieciństwie: „Nie rób tego, bo cię Bóg (Bozia) ukarze!”. „Zobaczysz, Bóg cię ukarze!”. W tym wczesnym okresie dziecięcym takie sformułowania miały charakter „pedagogiczny”, abyśmy nie robili czegoś, co jest złe. Bóg stawał się dla rodziców i innych „pedagogów” łatwym wytrychem do wyjaśnienia nam, dlaczego czegoś nie należało robić, a co powinniśmy robić. Oczywiście ci „pedagodzy” także w dzieciństwie sami słyszeli takie zdania i je nam powtarzali. I właściwie nie wiadomo, jak długo trwa ten łańcuch przekazywania takiej złej nowiny o Bogu karzącym? Takie zdania podbudowywane są przy tym przez wykład nauki o Bogu w oparciu o Biblię(!). Można w niej znaleźć wypowiedzi i nawet całe wydarzenia, które w tym schemacie były wyjaśniane. I tak np. klasycznym przykładem jest to, co Bóg zrobił z Sodomą i Gomorą. Abraham w trzech przybyszach rozpoznał Boga. Potem odprowadzając ich, w rozmowie usłyszał:
Głośno się rozlega skarga na Sodomę i Gomorę, bo występki ich mieszkańców są bardzo ciężkie. Chcę więc zstąpić i zobaczyć, czy postępują tak, jak głosi oskarżenie, które do Mnie doszło, czy nie; dowiem się (Rdz 18,20—21).
W tej wypowiedzi nie żadnego wyrażenia chęci ukarania ewentualnych grzeszników, ale to Abraham od razu zrozumiał ją jako zagrożenie taką karą i dlatego odezwał się do Boga: Czy zamierzasz wygubić sprawiedliwych wespół z bezbożnymi? (Rdz 18,23). W samej Sodomie aniołowie powiedzieli później do Lota:
Kogokolwiek jeszcze masz w tym mieście, zięcia, synów i córki oraz wszystkich bliskich, wyprowadź ich stąd. Mamy bowiem zamiar zniszczyć to miasto, ponieważ skargi na nie do Pana tak się wzmogły, że Pan posłał nas, aby je zniszczyć (Rdz 19,12—13)
Znajdujemy w Księdze Rodzaju ponadto stwierdzenia bezpośrednio przypisywane Bogu, który mówił:
Wiedz o tym dobrze, iż twoi potomkowie będą przebywać jako przybysze w kraju, który nie będzie ich krajem, i przez czterysta lat będą tam ciemiężeni jako niewolnicy; aż wreszcie ześlę zasłużoną karę na ten naród, którego będą niewolnikami, po czym oni wyjdą z wielkim dobytkiem. (Rdz 15,13—14).
Potem odnośnie do wyprowadzenia ludu izraelskiego z Egiptu Bóg powiedział:
Ja jestem Pan! Uwolnię was od jarzma egipskiego i wybawię was z niewoli, i wyswobodzę was wyciągniętym ramieniem i przez surowe kary (Wj 6,6).
Plagi egipskie są wyrazem Bożego gniewu na Egipt i karą za gnębienie ludu izraelskiego. Natomiast chyba najbardziej nas „bulwersują” słowa Boga:
Idź do faraona, ponieważ uczyniłem twardym serce jego i jego sług, abym mógł czynić znaki swoje wśród nich, i abyś opowiadał dzieciom twoim i wnukom, co zdziałałem w Egipcie. A znaki moje czyniłem pośród nich, aby wiedzieli, że Ja jestem Pan (Wj 10,1—2).
Dosłowne przyjęcie tego tekstu oznacza, że Bóg spowodował, że serce faraona stało się twarde po to, by Bóg go mógł ukarać! Prowadzi to wręcz do obrazu Boga kapryśnego, złośliwego i przewrotnego. Niestety niektórzy właśnie tak ten tekst odczytują.
Zobaczymy jednak, że takie odczytywanie losów człowieka prowadzi do ogromnej niesprawiedliwości. Widząc człowieka biednego, można wówczas powiedzieć, że to Bóg go karze za grzechy. W ogóle możemy na tej podstawie nie widzieć tego jako wyniku nieszczęśliwego wypadku lub zbiegu okoliczności czy niesprawiedliwości, skrzywdzenia przez innego człowieka, oszustwa, kradzieży, wykorzystania jego prostoty i ufności... Nie dość, że człowiek doświadczył niesprawiedliwości lub nieszczęścia, to jeszcze możemy mu dorzucać: Bóg cię ukarał!
W Starym Testamencie mamy całą księgę, która podejmuje ten temat wprost. Konfrontuje ona obraz Boga sędziego, który każe za występki, z doświadczeniem człowieka, który cierpi, często zupełnie nie wiedząc dlaczego. Najmocniej taka konfrontacja następuje w przypadku cierpienia człowieka niewinnego. I właśnie ten temat podjęła Księga Hioba — ciepiącego bez własnej winy. Jego przyjaciele starali mu wręcz wmówić, że musi wyznać swoje grzechy i prosić Boga o przebaczenie, gdyż to grzechy muszą być przyczyną nieszczęść, jakie na niego spadły. Odczytywali oni wszystko w kluczu: Bóg każe grzeszników, a ludziom uczciwym błogosławi. Jeżeli Hiob cierpi nieszczęście, to znaczy, że jest to kara od Boga. Na końcu Bóg odrzuca takie myślenie:
Przemówił [Bóg] i do Elifaza z Temanu: Zapłonąłem gniewem na ciebie i na dwóch przyjaciół twoich, bo nie mówiliście o Mnie prawdy, jak sługa mój, Hiob (Hi 42,7).
Myślenie, że nieszczęście spada na grzeszników, prowadzi do złej oceny ludzi cierpiących. W Ewangelii Pan Jezus wprost odrzucił takie myślenie, gdy uczniowie zapytali Go, widząc niewidomego od urodzenia:
«Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomy — on czy jego rodzice?» Jezus odpowiedział: «Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże (J 9,2—3).
W Starym Testamencie pojawia się również inna argumentacja przeciw wiązania Boga z karą. W Księdze proroka Jeremiasza czytamy:
Wszyscy zgrzeszyliście przeciw Mnie — wyrocznia Pana. Na próżno karałem synów waszych: nie przyjęli tego jako nauki. Prorocy wasi stali się pastwą waszego miecza, niby lwa siejącego spustoszenie (Jr 2,29—30).
Podobnie u proroka Amosa czytamy:
Karałem was zwarzeniem i śniecią zbóż; liczne ogrody wasze i winnice, figowce i oliwki zjadła szarańcza; ale do Mnie nie powróciliście — wyrocznia Pana. Zesłałem na was zarazę jak na Egipt; wybiłem mieczem waszych młodzieńców, a konie wasze uprowadzono; i sprawiłem, że zaduch waszych obozów podrażnił wam nozdrza; ale do Mnie nie powróciliście — wyrocznia Pana. Spustoszyłem was, jak podczas Bożego spustoszenia Sodomy i Gomory; staliście się jak głownia wyciągnięta z ognia; ale do Mnie nie powróciliście — wyrocznia Pana (Am 4,9—11).
Okazuje się, że karanie do niczego pozytywnego nie prowadzi! Nie usuwa zatwardziałości serca, a często wręcz przeciwnie: wzmacnia zbuntowanie człowieka. Myślę, że łatwo takie zjawisko zaobserwować także w zwykłym wychowaniu dzieci i w polityce społecznej. W najlepszym przypadku, stosując metody nakazowo-zakazowe i stosując karę, „wychowa się” kogoś, kto w oparciu o lęk będzie respektował narzucane mu zasady, jednak wówczas gdy pojawi się tylko odpowiednia sposobność, uwolni się od tego, co narzucone i tym bardziej będzie brnąć w swoim zbuntowaniu. Jeżeli nawet takie metody są skuteczne, to nie przez same kary, ale przez odkrycie dokonane przez każdego, że zło samo w sobie niesie zło, a dobro ostatecznie przynosi człowiekowi dobro i szczęście.
Bóg, który nas obdarzył wolnością, nigdy tej wolności w nas nie łamie i nie chce nas zmieniać na siłę. Sam cierpi z tego powodu, że Izrael Go opuszcza i szuka dla siebie ratunku gdzie indziej, ale nie każe ze złością, lecz jedynie dopuszcza konsekwencje fatalnych wyborów:
Miłowałem Izraela, gdy jeszcze był dzieckiem,
i syna swego wezwałem z Egiptu. Im bardziej ich wzywałem,
tym dalej odchodzili ode Mnie,
składali ofiary Baalom
i bożkom palili kadzidła.
A przecież Ja uczyłem chodzić Efraima,
na swe ramiona ich brałem;
oni zaś nie rozumieli, że przywracałem im zdrowie.
Pociągnąłem ich ludzkimi więzami,
a były to więzy miłości.
Byłem dla nich jak ten, co podnosi
do swego policzka niemowlę —
schyliłem się ku niemu i nakarmiłem je.
Nie wróci do ziemi egipskiej,
Aszszur będzie mu królem,
bo się nie chciał nawrócić.
Miecz będzie szalał w ich miastach,
wyniszczy ich dzieci,
a nawet pożre ich twierdze.
Mój lud jest skłonny
odpaść ode Mnie —
wzywa imienia Baala,
lecz on im nie przyjdzie z pomocą.
Jakże cię mogę porzucić, Efraimie,
i jak opuścić ciebie, Izraelu?
Jakże cię mogę równać z Admą
i uczynić podobnym do Seboim?
Moje serce na to się wzdryga
i rozpalają się moje wnętrzności.
Nie chcę, aby wybuchnął płomień mego gniewu,
i Efraima już więcej nie zniszczę,
albowiem Bogiem jestem, nie człowiekiem;
pośrodku ciebie jestem Ja — Święty,
i nie przychodzę, żeby zatracać (Oz 11,1—9).
Bóg pragnie dla człowieka życia i szczęścia, co może się zrealizować jedynie w komunii z Nim. Stąd wielka cierpliwość Boga i nadzieja na nawrócenie, czyli przemianę w postępowaniu człowieka, dzięki której Bóg „zapomina” o jego grzechach i obdarza go życiem:
Lecz jeśliby występny porzucił wszystkie swoje grzechy, które popełniał, a strzegłby wszystkich moich ustaw i postępował według prawa i sprawiedliwości, żyć będzie, a nie umrze: nie będą mu policzone żadne grzechy, jakie popełnił, lecz będzie żył dzięki sprawiedliwości, z jaką postępował. Czyż tak bardzo miałoby mi zależeć na śmierci występnego — wyrocznia Pana Boga — a nie raczej na tym, by się nawrócił i żył? (Ez 18,21—23).
Nawrócenie dokonuje się jednak na drodze refleksji, a nie drogą „tresury” przez kary za zło i nagradzanie za dobro. Warto w tej materii zobaczyć ewolucję w myśleniu psalmisty z psalmu 73:
Jak dobry jest Bóg dla prawych,
dla tych, których serce jest czyste.
Tymczasem moje stopy niemal się potknęły,
omal nie zachwiały się moje kroki.
Zazdrościłem bowiem bezbożnym,
ujrzawszy pomyślność grzeszników.
Gdyż omijają ich wszystkie cierpienia,
a ciało mają zdrowe i pełne...
Potem jednak psalmista zaczął nad tym rozmyślać i spojrzał inaczej na całą sprawę:
Czy więc na próżno zachowałem serce czyste
i w niewinności umywałem ręce?
Co dzień bowiem znoszę chłostę,
każdego ranka spada na mnie kara.
Gdybym pomyślał: „Będę mówił jak oni”,
zdradziłbym pokolenie Twych synów.
Zacząłem więc rozmyślać, aby to zrozumieć.
ale było to dla mnie za trudne,
dopóki nie wniknąłem w święte sprawy Boże
i nie pojąłem, jaki czeka ich koniec.
Doprawdy, na śliskiej stawiasz ich drodze
i spychasz ich ku zagładzie.
A potem jak straszny będzie ich koniec,
gdy zginą strawieni lękiem (Ps 73,1—4.13—19).
Psalmista odkrywa z jednej strony skutek życiowych wyborów bezbożnych, ale stale widzi to w kategoriach sprawiania wszystkiego przez Boga. W istocie jednak chodzi o konsekwencje wyborów ludzkich.
Można by jeszcze przytoczyć wiele podobnych wypowiedzi mówiących o tym, że Bóg karze ludzi, za ich występki. Jednak wynika to z uproszczonego sposobu czytania tekstu biblijnego i braku znajomości sposoby wyrażania się Żydów. Przede wszystkim trzeba wiedzieć, że Żydzi nie patrzyli w ogóle na przyczyny pośrednie tego, co powoduje klęskę, cierpienie, nieurodzaj i w ogóle wszelkie niepowodzenia. Zawsze odnosili je bezpośrednio do samego Boga, który miał je sprowadzać. Jeżeli tylko uwzględnić ten fakt, to od razu widać, że przez karę rozumieli oni skutki ludzkich wyborów, które spowodowały ich cierpienie czy klęskę. Od strony Boga było to tylko dopuszczenie tych skutków. I tak jeżeli ktoś żyje nierozsądnie, to nie trzeba żadnej kary Bożej, żeby popadł w biedę. Tak było np. z synem marnotrawnym — to nie Bóg go ukarał za nierozsądne życie, ale jego bieda była wynikiem jego młodzieńczej głupoty. Podobnie się dzieje w innych przypadkach. Tak to np. widzi Nehemiasz:
Okazywałeś im cierpliwość przez wiele lat i przestrzegałeś ich przez Ducha Twego za pośrednictwem Twoich proroków, lecz nie usłuchali. Wtedy wydałeś ich pod władzę obcych narodów. Ale w wielkim miłosierdziu Twoim nie wytępiłeś ich i nie opuściłeś, albowiem Ty jesteś Bogiem łaskawym i miłosiernym. (Ne 9,30—31).
Bóg nie jest złośliwy, ale wręcz przeciwnie jest niezmiernie cierpliwy i miłosierny. Tak też Go przedstawia nam Pan Jezus, dając za wzór miłosierdzia:
Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (Mt 5,44—45).
Podobnie cierpliwy i łaskawy jest ojciec miłosierny z przypowieści już wyżej wspomnianej.
Najpełniejszym przesłaniem mówiącym, że Bóg nie jest Tym, który każe, jest sam Jezus Chrystus. On jest prawdziwym i pełnym objawieniem Boga, który jest Ojcem. Wpierw warto sobie uświadomić, że w Nowym Testamencie praktycznie nigdy nie występuje słowo „kara” w kontekście karania przez Boga! Takie sformułowania możemy znaleźć w Starym Testamencie, ale nie ma ich praktycznie w Nowym.
Jedyny raz pojawia się w ostrzeżeniu Pana Jezusa:
Poślę do nich proroków i apostołów, a niektórych z nich zabiją i prześladować będą. Tak na to plemię spadnie kara za krew wszystkich proroków, która została przelana od stworzenia świata, od krwi Abla aż do krwi Zachariasza, który zginął między ołtarzem a przybytkiem. Tak, mówię wam, zażąda się zdania z niej sprawy od tego plemienia (Łk 11,49—51).
Jednak w tym sformułowaniu nie jest powiedziane, że to Bóg taką karę spuści na „to plemię”, że jest ona przez Niego spowodowana. Co najwyżej można się tego domyślać, jednak jest to raczej to samo ostrzeżenie i rodzaj proroctwa, w którym Pan Jezus mówi:
Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta gromadzi pod skrzydła, a nie chcieliście. Oto wasz dom zostanie wam pusty. Albowiem powiadam wam: Nie ujrzycie Mnie odtąd, aż powiecie: Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie (Mt 23,37—39).
Zrealizowało się to przez zniszczenie Jerozolimy przez Rzymian w roku 70. Był to wynik powstania wszczętego przez Żydów. Przyjęcie nauki Chrystusa spowodowało, że chrześcijanie zdobyli Rzym nie siłą oręża, ale przez pokorę i prawdę konsekwentnie głoszone i zaświadczane przykładem życia. Można się spodziewać, że podobnie by było, gdyby Żydzi uznali i przyjęli Ewangelię z całą konsekwencją. Nie byłoby nieszczęścia zburzenia świątyni i Jerozolimy.
Najbardziej radykalnym zaprzeczeniem schematu: „Bóg każe grzeszników, a nagradza ludzi sprawiedliwych”, jest sama śmierć Pana Jezusa na krzyżu. On jedyny sprawiedliwy, bez grzechu, zostaje skazany przez Sanhedryn i namiestnika rzymskiego na śmierć i to na krzyżu. Pomijając sam fakt, że ta śmierć była niezgodna z Prawem żydowskim — bluźnierstwo, za co został skazany Pan Jezus — powinno zgodnie z Prawem (zob. Kpł 24,16) zostać ukarane ukamienowaniem, co się kilka lat potem stało w przypadku Szczepana. Śmierć na krzyżu, zawieszenie na drzewie, jak to potem opisał św. Paweł, było związane z przekleństwem od Boga:
Z tego przekleństwa Prawa Chrystus nas wykupił — stawszy się za nas przekleństwem, bo napisane jest: Przeklęty każdy, którego powieszono na drzewie — aby błogosławieństwo Abrahama stało się w Chrystusie Jezusie udziałem pogan i abyśmy przez wiarę otrzymali obiecanego Ducha (Ga 3,13—14).
Św. Paweł nawiązuje tutaj do słów w Księdze Powtórzonego Prawa: Bo wiszący jest przeklęty przez Boga (Pwt 21,23). „Stał się przekleństwem za nas” oznacza przyjęcie przez Chrystusa największej „kary”, jaka jest możliwa: przekleństwa przez Boga. Jednak przecież nie była to „kara” od Boga(!), ale świadectwo miłości do końca, absolutnie czystej i pokornej miłości, która najpełniej objawia Boga, który jest miłością. W ten sposób Bóg objawia, że On sam nie karze, ale wręcz przeciwnie sam przyjmuje za człowieka nieszczęście i cierpienie, które w wymiarze życia na ziemi jest przyjmowane jako kara. To nie Bóg wtrąca człowieka w nieszczęście i cierpienie, czyli nie karze nas, ale jest to wynik różnych przyczyn i okoliczności, a jeżeli by szukać najważniejszych ich źródeł, to są nimi Szatan i grzech człowieka.
Niestety lękowy obraz Boga karzącego człowieka za jego grzechy nieustannie powraca w chrześcijaństwie. Jest to fatalny obraz całkowicie niezgodny z Biblią, a szczególnie z Ewangelią. Dlatego co pewien czas pojawiają się charyzmatycy, którzy przekonują wierzących, że przecież Bóg jest miłością! Do ostatnich takich charyzmatyków należała s. Faustyna głosząca, że Bóg jest miłosierny. Wcześniej dokonało się to między innymi przez objawienia św. Małgorzaty Alacoque, której ukazywał się Chrystus z Sercem na piersiach przebitym i opasanym cierniową koroną, z którego potem narodził się kult Najświętszego Serca Pana Jezusa. W starożytności był bardzo popularny obraz Dobrego Pasterza, który właściwie wyrażał to samo przesłanie: Bóg jest miłością czystą i pokorną! Czy naprawdę nie wystarczy przesłanie Biblii, a szczególnie Ewangelii, żeby o tym być przekonanym i nie bluźnić Bogu, przypisując mu twarz karzącego sędziego?!
Straszenie ludzi Bogiem karzącym jest jeszcze o tyle fatalne w skutkach, że lęk jest najsilniejszym narzędziem w ręku Szatana. Zwykle zwraca się uwagę na pożądania i namiętności, jakie on w człowieku wzbudza. Jednak jest to zazwyczaj początek jego działania. Gdy to zawodzi, wykorzystuje on lęk. Dlatego ci, którzy wzbudzają lęk przed karą, strasząc ludzi, i to Bogiem(!), przygotowują Szatanowi pole do działania! Droga chrześcijanina — ucznia Chrystusa — zmierza w przeciwnym kierunku. Sam Jezus powiedział podczas Ostatniej Wieczerzy jako swoisty testament: To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi! Ja zwyciężyłem świat (J 16,33).
Dobrze naszą drogę duchową oddają słowa św. Jana:
W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości (1 J 4,18).
Włodzimierz Zatorski OSB — urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005—2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: „Przebaczenie”, „Otworzyć serce”, „Dar sumienia”, „Milczeć, aby usłyszeć”, „Droga człowieka”, „Osiem duchów zła”, „Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.