Dlaczego rosyjskie prawosławie tak silnie hamuje poczynania ekumeniczne?
„Prawosławie może się spóźnić na pociąg historii” - powiedział dwa lata temu rzecznik Stolicy Apostolskiej Joaquin Navarro-Valls. Te słowa wiernie oddają stan izolacjonizmu, w jakim od kilkunastu lat znajduje się cerkiew prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego. Za głównego hamulcowego dialogu z innymi religiami chrześcijańskimi uchodzi patriarcha Moskwy i Wszechrusi Aleksiej II.
Prawosławni hierarchowie dystansują się od innych Kościołów chrześcijańskich, pozostając jednocześnie otwarci na islam i buddyzm. Szczególną niechęcią darzą Kościół katolicki. Można zaryzykować stwierdzenie, że im mniejsze różnice dogmatyczne między prawosławiem a katolicyzmem, tym większa wrogość Cerkwi. Tak więc powodem konfliktu nie są różnice religijne, ale kwestie polityczne i prestiżowe.
Rosyjska Cerkiew od zawsze była związana z władzą na Kremlu. Carowie rosyjscy byli tradycyjnie najwyższymi zwierzchnikami Cerkwi, a prawosławie nieodmiennie funkcjonowało jako jedyna religia państwowa. Nawet prześladowania okresu komunistycznego nie zmieniły stosunku cerkwi do struktur państwowych. Pomimo szykanowania duchownych i burzenia świątyń przez radzieckie władze, funkcjonowała swoista symbioza tych dwóch, zupełnie odrębnych światów. Stalin mordował duchowieństwo, ale jednocześnie nie godził się na likwidację Patriarchatu Moskiewskiego. Publiczną tajemnicą jest, że niemal cały Synod prawosławnej Cerkwi to byli agenci radzieckich służb bezpieczeństwa.
Upadek komunizmu i powstanie niezależnego państwa rosyjskiego otworzył nową szansę dla rosyjskiej Cerkwi. Aleksiej II doskonale rozumiał znaczenie historycznego momentu i potrafił go należycie wykorzystać. Początek lat 90-tych oznaczał zbieżność interesów państwa i Cerkwi. Pomimo katastrofalnej sytuacji w kraju, społeczeństwo żyło nadal w świecie imperialistycznych mrzonek. Aby sprostać społecznym oczekiwaniom, potrzebne było spoiwo zdolne do połączenia niedawnych radzieckich obywateli w nowoczesne społeczeństwo, odwołujące się do tradycji carskiej imperialnej Rosji. Mogło nim być jedynie prawosławie, od stuleci zakorzenione w społecznej i politycznej strukturze państwa.
Rozumieli tę sytuację przywódcy rosyjscy, rozumiał i Patriarcha Aleksiej II. Dlatego początek lat 90-tych przyniósł w Rosji prawdziwy boom religijny. Obywatele jednego z najbardziej zeświecczonych państw świata gremialnie ruszyli do chrzcielnic. Borys Jelcyn i inni neofici z jego najbliższego otoczenia demonstracyjnie uczestniczyli w prawosławnych nabożeństwach. Prawosławie stało się bardziej rządzącą ideologią, niźli religią. Zresztą, czy rosyjscy przywódcy mieli inne wyjście? Aby budować imperializm, musieli odwołać się do ideologii, a po upadku komunizmu ostała się wyłącznie religia. Dzięki temu Aleksiej II mógł sukcesywnie powiększać swą władzę, stając się jedną z najbardziej wpływowych rosyjskich osobistości. Prezydent Putin kontynuuje miodowy miesiąc w stosunkach państwa z prawosławiem, tyle że na nieco innych zasadach - Cerkiew jest mu potrzebna nie tylko jako podbudowa ideologiczna, ale także jako bezkrytyczny legitymizator jego władzy.
Rzeczywiście, moskiewski Patriarcha to jeden z najgorętszych admiratorów rosyjskiego przywódcy - publicznie zachęcał wiernych do głosowania na Putina, pobłogosławił rosyjskie jednostki specjalne udające się na pacyfikację Czeczenii, a nawet poparł przywrócenie radzieckiego hymnu.
Poczynania patriarchy spowodowały częściowe odejście od bizantyjskiej zasady symfoniczności, którą od wieków kierowała się Cerkiew: Kościół nie ingeruje w zarządzanie państwem, a państwo nie miesza się do prawosławia, jednocześnie uznając je za religię panującą.
To zresztą nie pierwszy przypadek w życiu Aleksieja II, kiedy sprzeniewierza się on wielowiekowej prawosławnej tradycji.
Dzisiejszy patriarcha moskiewski urodził się w 1929 roku jako Aleksiej Rydygier. Mając osiemnaście lat, wstąpił do leningradzkiego seminarium duchownego. Wiadomo, że przez kilka lat był żonaty - rzecz powszechna wśród popów - ale jemu marzyła się kariera, a hierarchowie prawosławni winni żyć w celibacie. Dlatego rozwiódł się i w wieku 32 lat został biskupem tallińskim. To był błyskawiczny awans. Wkrótce został arcybiskupem, stałym członkiem Synodu oraz zarządcą administracyjnym Patriarchatu Moskiewskiego, czyli drugą osobą w hierarchii Kościoła prawosławnego. W czerwcu 1990 roku, po śmierci patriarchy Pimena, został personą numer jeden - patriarchą Moskwy i Wszechrusi.
Czy błyskotliwa kariera Aleksieja II jest wyłącznie efektem jego nieprzeciętnych uzdolnień i wyjątkowej religijności, czy też wsparcia ze strony najpotężniejszego z możliwych protektorów: KGB? Wiele wskazuje na to drugie. Lata 90-te przyniosły chwilową możliwość dostępu do centralnego archiwum KGB. Skorzystał z niej prawosławny duchowny i dysydent Gleb Jakunin. Ze sprawozdań KGB wynikało jasno, którzy hierarchowie Kościoła prawosławnego byli agentami bezpieki lub precyzyjniej - kto nim nie był. Jakunin doszedł bowiem do przekonania, że niemal cały Synod składał się z radzieckiej agentury. Porównanie archiwów KGB z podobnymi zasobami cerkiewnymi pozwoliło ustalić, że Aleksiej II to wieloletni agent radzieckiej bezpieki „Drozdow”. Informacje Jakunina znalazły potwierdzenie w faktach opublikowanych przez estońską gazetę „Postimees”. Aleksiej II nigdy publicznie nie ustosunkował się do tych zarzutów. Jeden, jedyny raz stwierdził, że hierarchowie, „biorąc grzech na duszę, ratowali w ten sposób Cerkiew”. Ale była to zbyt enigmatyczna wypowiedź, by satysfakcjonowała kogokolwiek.
Cieniem na rosyjskiej Cerkwi kładą się także afery związane z podejrzanymi interesami, prowadzonymi przez moskiewski patriarchat. Chodzi o działalność firmy Sofrina, której faktycznym właścicielem jest Cerkiew. Sofrina importowała wielkie ilości wina mszalnego, które następnie sprzedawano w sklepach. Importowała również papierosy pod płaszczykiem pomocy humanitarnej dla Rosji. Wszystko to bez jakichkolwiek opłat celnych.
Kres zimnowojennego podziału świata spowodował, że Rosja znalazła się w sytuacji braku przeciwnika. Taki stan zaistniał po raz pierwszy od kilkuset lat! To była sytuacja wysoce niepokojąca dla kremlowskich przywódców - istnienie wroga zawsze jednoczyło Rosjan. Zastępczego wroga znaleziono w postaci Kościoła katolickiego, który w Rosji ma 2,5 mln wyznawców (przy 100 mln prawosławnych).
Część otoczenia Putina grzmi, że katolicy stanowią zagrożenie dla integralności Rosji i prezydent powinien wydać dekret o delegalizacji Kościoła katolickiego w ich kraju.
Sam Putin oficjalnie utrzymuje poprawne stosunki ze Stolicą Apostolską, ale po cichu zależy mu na wzmocnieniu prawosławia. Prezydentowi marzy się bowiem historyczna wizja cara - Bożego Pomazańca, w którą ten z chęcią by się wcielił. Zacofane prawosławie jest lepszą alternatywą niż „zeuropeizowany” katolicyzm, który niesie większą samodzielność umysłową obywateli.
Z kolei Aleksiej II oskarża Watykan o uprawianie agresywnego prozelityzmu (przeciąganie prawosławnych do Kościoła katolickiego) na terenie Rosji oraz brak potępienia dla unitów (Cerkwi greckokatolickiej uznającej religijne przywództwo Ojca Świętego), którzy - nierzadko używając siły - przejmują cerkwie na zachodniej Ukrainie. Dla patriarchy moskiewskiego nie ma znaczenia to, że unici odbierają jedynie swoją własność zagrabioną po 1946 roku. Aleksiej II uważa zresztą Ukrainę za kanoniczne terytorium prawosławia rosyjskiego. W tym kontekście nie dziwi fakt, że gorąco sprzeciwiał się wizycie Ojca Świętego na „swoim” terenie w 2001 roku. W czasie papieskiej pielgrzymki na Ukrainie patriarcha odbył konkurencyjną podróż po Białorusi w pobliżu ukraińskiej granicy.
Aleksiej II wyraźnie boi się konfrontacji z silną osobowością Ojca Świętego, tym bardziej, że agresywna postawa patriarchy jest tym widoczniejsza, im bardziej łagodnie i pojednawczo w swoich ekumenicznych gestach jawi się Papież. Nieprzejednana postawa Aleksieja II nie zmieniła się nawet wtedy, gdy Ojciec Święty przeprosił prawosławnych za wszystkie krzywdy wyrządzone im przez katolików.
Patriarcha ma również inny powód do animozji wobec Papieża. Jan Paweł II jest Polakiem, a Polak-katolik to „wróg” prawosławnej Rosji od XVI wieku. Antypolskie fobie prawosławnych hierarchów rzutują z kolei na postrzeganie katolicyzmu jako wyznania przede wszystkim polskiego. Dlatego Cerkiew i rosyjskie władze szykanują księży katolickich, odmawiając im prawa pobytu; wydalenie biskupa Mazura jest tutaj najwymowniejszym przykładem. Decyzja Papieża o ustanowieniu czterech diecezji na terenie Rosji została potraktowana przez Aleksieja II jako osobista zniewaga. W świetle tych okoliczności mało prawdopodobne wydaje się spełnienie papieskiego marzenia, czyli odbycie pielgrzymki do Rosji.
Aleksiej II daje do zrozumienia, że porozumienie z Kościołem katolickim będzie możliwe dopiero po śmierci Jana Pawła II. Ostentacyjnie faworyzuje włoskich biskupów, usiłując wbijać klin w jedność struktur watykańskich. To jednak działanie na krótką metę, tym bardziej, że ciężko schorowany Aleksiej II może niedługo utracić swoją pozycję. Pod koniec maja w moskiewskiej Cerkwi rozpoczęła się walka o przywództwo. Największe szanse zdaje się mieć kolejny nieprzejednany wróg katolicyzmu - metropolita Smoleńska i Kaliningradu Kirył, zwany „oligarchą w sutannie”. To właśnie Kirył jest twórcą tajemniczej finansowej potęgi moskiewskiego patriarchatu.
opr. mg/mg