Ekumenizm, feminizm, rola kobiety we wspólnocie wierzących - rozmowa z Marią Bonafede, pierwszą kobietą zwierzchnikiem waldensów
Maria Bonafede była pierwszą kobietą wybraną na zwierzchnika waldensów. Była pierwszą «moderatorką» zarządu, w latach 2005-2012. Aktualnie odbywa rok sabatyczny, studiuje, podróżuje, ale przygotowuje się do podjęcia na nowo swojej roli pastora, tym razem z dala od Rzymu.
Czy przyjmując rolę «moderatorki» czuła pani szczególną odpowiedzialność z tego powodu, że jest pani kobietą i że po raz pierwszy kobieta została zwierzchnikiem ewangelickiej wspólnoty waldensów? «Jednym z powodów, które skłoniły mnie do podjęcia tej decyzji, była właśnie odpowiedzialność. Miałam wątpliwości. Rozwiały się, kiedy pewna młodsza przyjaciółka powiedziała, że jeśli nie podejmę tego wyzwania, przyjdzie nam pewnie czekać jeszcze 50 lat, zanim znów nadarzy się taka sposobność. Wtedy zrozumiałam, że nie powinnam odmawiać, nie można było przeoczyć spotkania z historią. Na to, aby moderatorem mogła zostać kobieta, potrzeba było już 800 lat».
Czy pani kandydatura była rezultatem walki kobiet, czy wyłoniła się przypadkiem? «Niewątpliwie spotkała się z rosnącą wrażliwością, widoczną zresztą od chwili, kiedy kobiety uzyskały dostęp do posługi pastora w 1962r. Dyskutowano o tym przez 14 lat, od 1948 r. Była to naprawdę ważna debata, w wyniku której zwiększyła się wrażliwość na zdolności i talenty kobiece. Sądzę, że zostałam wybrana ze względu na umiejętność mediacji w dialogu zarówno wśród waldensów, jak i z innymi wyznaniami chrześcijańskimi».
Czy istnieje wiara kobieca, różniąca się od wiary mężczyzn? «Zastanawiałam się nad tym i sądzę, że tak. Różna jest nie tylko wrażliwość, ale inny jest styl wiary, nadziei i modlitwy. Moja wiara, podobnie jak wiara wielu kobiet, jest wiarą zdolną uznać wątpliwość i ją nazwać, jest codzienną walką z sobą samą. Sądzę, że jest to cecha kobieca, choć wiem, że wielu mężczyzn zadaje sobie pytania. Ale kobiety potrafią także wypowiadać swoje pytania, potrafią je wyrażać publicznie. Są przekonane, że nie ma potrzeby pokazywania, że jest się zawsze pewnym i silnym. Również najlepszy przewodnik zna zagrożenia i słabości drogi wiary. A to nie znaczy, że nie jest dobrym przewodnikiem. Kobiece wątpliwości, zadawanie sobie pytań i umiejętność słuchania nie tylko słów, ale także tego, co jest we wnętrzu osób, to postawy częściej występujące u kobiet, i przyczyniają się do zbliżenia, stwarzają zaufanie w Kościele».
Czy inność w wierze kobiet występuje w różnych religiach? «Niewątpliwie tak. Widziałam to w relacjach ekumenicznych, rozmawiałam o tym z wieloma kobietami katolickimi. Niedawno pewna zakonnica na kongresie poświęconym refleksji stwierdziła, że kobiety powinny opowiadać Kościołowi o całym swoim doświadczeniu wiary, że powinny uczynić je dziedzictwem wszystkich i dzielić się nim. Wiele z nas spostrzegło się, że mamy powołanie i zadania, których nie mogą wypełniać inni. Że Bóg uczynił nam nową, osobistą propozycję. Z pewnością dotyczy to wszystkich, ale dla kobiet z Kościołów chrześcijańskich było to odkrycie nowych możliwości».
Miała pani zawsze do czynienia ze środowiskiem męskim: czy napotykała pani trudności? «Kościół katolicki traktuje cię jako osobę, którą jesteś, wie, że waldensi są inni, i cię uznaje. Jeśli jesteś kobietą pastorem, rozmawia z tobą jako kobietą pastorem. W świecie waldensów w tych latach wiele się zmieniło. Parę lat temu kobieta musiała nieustannie udowadniać, że staje na wysokości zadania. Moje dwa dyplomy pomogły mi, ale niełatwo przyszło mi przełamać uprzedzenie. Zaraz po wyświęceniu zostałam posłana na parę lat do pewnej wspólnoty, która (odkryłam to dopiero później) nie chciała kobiety. Nikt mi o tym nie powiedział. Wiele rodzin było nieufnych i stawiało opór, dopóki nie zrozumiały, że mogą mi zaufać. Wiem, że podobne doświadczenia miało wiele innych kobiet pastorów. Dziś wiele się zmieniło. Była wspólnota, która mając wybrać swojego pastora, zaapelowała o kandydatury jedynie kobiet. Początkowo było nas trzy-cztery, teraz stanowimy 40%.
Dialog między religiami dziś jest łatwiejszy czy trudniejszy? «Trudniejszy. Ekumenizm jest trudny. Oczywiście po Soborze Watykańskim II pracowano na rzecz otwarcia, dialogu, budowania, runęły mury uprzedzeń. Ale dziś należałoby odważyć się na coś więcej i podjąć także tematy bardziej problematyczne, te, które są bolesne».
Spotkała pani wiele sióstr katolickich, które tworzą środowisko różnorodne, rozwijające się. «Spotykałam ważne kobiety teolożki, wykładowczynie, a także bardzo proste siostry. Te pozostają zawsze na marginesach, jakby ukryte. Kiedyś byłam na obiedzie w jednej z rzymskich bazylik. Obiad był doskonały, jednak obecni byli tylko mężczyźni. Zapytałam, kto go przygotował. Powiedziano mi, że dwie zakonnice, których nikt nie zaprosił. Kiedy poszłam im podziękować, schowały się, nie chciały się pokazać. W pewnej etiopskiej wspólnocie prawosławnej kobiety jadły osobno. Ja jadłam razem z mężczyznami i czułam się bardzo niezręcznie. A przecież Kościoły, wszystkie Kościoły niczego by nie straciły, gdyby dowartościowały kobiety. A wręcz zyskałyby na tym».
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (6/2013) and Polish Bishops Conference