Wiarygodność Pisma Świętego

Fragment książki "Wiarygodność Pisma Świętego"

Wiarygodność Pisma Świętego

Josh McDowell

Wiarygodność Pisma Świętego

[Fragment]

ROZPRASZANIE MGŁY

Mieszkałem kiedyś w Kalifornii. Nieraz nad tamtejszymi miasta pojawia się tak gęsta mgła, że nie widać nawet samochodu sunącego tuż przed nami. Jazda w takich warunkach jest niebezpieczna.

Jeśli chce się dobrze widzieć, trzeba usunąć to, co utrudnia widzenie. Jeśli idzie o chrześcijaństwo, wiele osób ma o nim tak mgliste pojęcie, iż nie są w stanie dostrzec, czym ono w istocie jest. Zanim przyjrzą się dowodom świadczącym o prawdziwości wiary chrześcijańskiej, najpierw muszą usunąć pewne błędne przekonania.

Błąd nr 1: Ślepa wiara

Często zarzuca się chrześcijanom: „Wasza wiara jest całkiem ślepa!”. Autorzy takich zarzutów najwyraźniej sądzą, że bycie chrześcijaninem to „intelektualne samobójstwo”. Również i moje „serce nie potrafi radować się czymś, co umysł odrzuca jako fałsz”. Serce i umysł stworzono tak, aby zgodnie współpracowały i wierzyły. Chrystus polecił nam miłować „Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem” (Mt 22,37, wyróżnienie autora). Kiedy Jezus Chrystus i Jego uczniowie zachęcali kogoś do uwierzenia, nie było to wezwanie do wiary ślepej, ale raczej opartej na rozumie. Apostoł Paweł pisał: „Wiem, komu uwierzyłem” (2 Tm 1,12, wyróżnienie autora). Jezus powiedział: „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32). W wierze człowieka uczestniczą „umysł, uczucia i wola”. Podobają mi się słowa F.R. Beattiego: „Duch Święty nie wzbudza w sercu wiary ślepej i nieugruntowanej” (Beattie, A, s. 25). Wiara chrześcijańska — jak słusznie napisał Paul Little — „opiera się [...] na dowodach. Jest zatem uzasadniona. Wiara — w chrześcijańskim rozumieniu tego słowa — sięga poza rozum, ale nie pozostaje z nim w konflikcie” (Little, KwhyYB, s. 30). Wiara to pewność serca uwzględniająca wymowę faktów. Chrześcijan często oskarża się o skok w niepoznawalne. Takie przekonanie ma korzenie u Kierkegaarda.

W moim jednak przekonaniu chrześcijaństwo nie jest „skokiem na oślep”, ale „krokiem w światłość”. Zebrałem wszystkie zgromadzone przez siebie fakty i umieściłem je na szalach wagi. Szale przechyliły się na korzyść Chrystusa jako Syna Bożego, wzbudzonego z martwych. Świadectwo faktów tak mocno przemawia na rzecz Chrystusa, że kiedy postanowiłem zostać chrześcijaninem, czułem się, jakbym wkraczał w światłość, a nie skakał na oślep w niepoznawalne. Gdyby moja wiara była ślepa, odrzuciłbym Jezusa Chrystusa i zlekceważył fakty. Ale ostrożnie. Nie twierdzę, że ponad wszelką wątpliwość dowiodłem, iż Jezus jest Synem Bożym. Zbadałem tylko fakty i zestawiłem wszystkie „za” i „przeciw”. Wynik dowodził, że Chrystus jest Tym, za kogo się podawał. Musiałem więc podjąć decyzję — i zrobiłem to. Wielu odpowiada na to bez namysłu: „Znalazłeś to, co chciałeś znaleźć”. Nieprawda. Poprzez moje badania potwierdziłem prawdziwość tego, co pragnąłem obalić. Rozpoczynałem badania z zamiarem obalenia podstaw chrześcijaństwa. Moje uprzedzenia kierowały się przeciwko Chrystusowi, a nie przemawiały na Jego korzyść. Hume powiedziałby, że dowody o charakterze historycznym nie liczą się, bo nie sposób ustalić „prawdy obiektywnej”. Ja jednakże szukałem nie tyle prawdy absolutnej, co raczej „historycznego prawdopodobieństwa”.

„Bez obiektywnego kryterium — pisze John W. Montgomery — nie wiadomo, jak dokonać sensownego wyboru pomiędzy różnymi a priori. Zmartwychwstanie jest historycznie prawdopodobnym kryterium oceny wiary chrześcijańskiej. Oczywiście jest to kryterium prawdopodobne, a nie pewne, lecz prawdopodobieństwo jest jedynym fundamentem, na którym ograniczone istoty ludzkie są w stanie podejmować jakiekolwiek decyzje. Jedynie logika dedukcyjna i czysta matematyka tworzą »apodyktyczną pewność«, a jest to możliwe, bo wyrastają z oczywistych aksjomatów formalnych (w rodzaju tautologii typu: jeśli A to A) i nie dotyczą faktów. Kiedy tylko wkraczamy w dziedzinę faktów, musimy polegać na prawdopodobieństwie; jest to na pewno ograniczenie, ale jest nie do uniknięcia” (Montgomery, SP, s. 141). W podsumowaniu cyklu artykułów w czasopiśmie His John W. Montgomery pisze — odnosząc się do historii i chrześcijaństwa — że starał się „pokazać, iż historyczne prawdopodobieństwo skłania się ku prawdziwości podawania się przez Jezusa za wcielonego

Boga, Zbawcę ludzi i przyszłego Sędziego świata. Jeśli prawdopodobieństwo przemawia za prawdziwością tych twierdzeń (a czyż po przeanalizowaniu faktów można temu zaprzeczyć?), to musimy się opowiedzieć za nimi” (Montgomery, HC, s. 19).

 

Błąd nr 2: Szczerość to jedyny warunek wiary

 

Wiara chrześcijańska to wiara obiektywna, musi zatem istnieć jej obiekt. Chrześcijańska idea „wiary zbawiającej” wskazuje na wiarę rodzącą więź człowieka z Jezusem Chrystusem (obiektem wiary) i jest czymś krańcowo różnym od „filozoficznego” rozumienia tego terminu w kręgach akademickich. Nie można zgodzić się z frazesem: „Nieważne, w co wierzysz, bylebyś tylko mocno wierzył”. Użyję ilustracji. Uczestniczyłem kiedyś w publicznej dyskusji z szefem wydziału filozofii jednego z uniwersytetów na środkowym zachodzie USA. Odpowiadając na któreś z pytań, napomknąłem o znaczeniu zmartwychwstania. W tym momencie mój oponent wszedł mi w słowo i z drwiną rzucił:

- Ależ panie McDowell, liczy się nie to, czy zmartwychwstanie było, czy nie, ale to, czy się w nie wierzy.

Ewidentnie chodziło mu o to, że najważniejsza w tym wszystkim jest moja wiara. Nie zwlekałem z odpowiedzią:

— Proszę pana, liczy się to, w co wierzę jako chrześcijanin, bo wartość wiary chrześcijańskiej tkwi nie w wierzącym, ale w Tym, w kogo się wierzy, w obiekcie wiary.

Po czym dodałem:

— Jeśli ktoś wykaże mi, że Chrystus nie zmartwychwstał, to nie będę miał już podstaw do wiary w Niego (por. 1 Kor 15,14). Wiara chrześcijańska jest wiarą w Chrystusa. Jej wartość tkwi nie w tym, kto wierzy, lecz w Tym, w którego się wierzy; nie w tym, kto ufa, ale w Tym, któremu się ufa. Wkrótce po tej dyskusji podszedł do mnie pewien muzułmanin i podczas rozmowy stwierdził:

— Znam wielu muzułmanów, którzy mocniej wierzą w Mahometa niż niektórzy chrześcijanie w Chrystusa.

Odrzekłem:

— To całkiem możliwe. Jednak chrześcijanin jest zbawiony. Widzi pan, nie liczy się to, jak bardzo się wierzy, ale raczej, w co się wierzy. Z chrześcijańskiej perspektywy właśnie to jest istotne.

Nieraz studenci mówią mi:

— Niektórzy buddyści są bardziej pobożni i bardziej wierzą w Buddę (swoją drogą dowodzi to ich nieznajomości buddyzmu) niż chrześcijanie w Chrystusa.

Na to mogę tylko odrzec:

- Może i tak, ale to chrześcijanin jest zbawiony.

Paweł powiedział: „Wiem, komu uwierzyłem”. To potwierdzenie, że wiara chrześcijańska skupia się na osobie Jezusa Chrystusa.

John Warwick Montgomery napisał: „Jeśli »Chrystus naszej wiary« różni się od »Jezusa historycznego«, to w stopniu dorównującym tej różnicy tracimy również »Chrystusa wiary«. Jak to ujął jeden z największych chrześcijańskich historyków naszych czasów, Herbert Butterfield: »Niebezpieczną pomyłką byłoby wyobrażać sobie, że można zachować cechy religii historycznej pomimo oddzielenia Chrystusa teologicznego od Chrystusa historycznego «. Innymi słowy, unikajmy postawy: »Nie zawracajcie mi głowy faktami, ja już się zdecydowałem!«. Dla chrześcijanina fakty historyczne opisane w Piśmie Świętym mają wagę zasadniczą. Dlatego apostoł Paweł mówi: »A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara. [...] A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach«” (1 Kor 15,14.17).

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama