Teologia życia według Papieża - Słowianina i poety

Kard. Tomas Spidlik SJ - o Janie Pawle II inaczej

Teologia życia według Papieża - Słowianina i poety

Ks. prof. Tomáš Špidlík SJ

Teologia życia według Papieża — Słowianina i poety

«Cóż to jest prawda?» — pytał sceptycznie Piłat (J 18, 38) w obliczu Prawdy, która przed nim stała. Jeśli pytał po łacinie, jego wątpliwości były zgodne z duchem języka. Łacińskie veritas oznacza bowiem coś zakrytego. Jeśli mieszkańcy Palestyny, jak sądzą niektórzy, mówili po grecku, «prawda» była czymś, co popadło w zapomnienie (a-letheia). W tym języku myślał cały świat Piłata. Gdyby przypadkiem nauczył się hebrajskiego, co jest raczej mało prawdopodobne, prawdę znalazłby tam, gdzie jej nie szukał, czyli w słowie Bożym (emes' — to słowo, któremu można wierzyć). A my, gdzie szukamy prawdy? W językach słowiańskich mamy dwa podstawowe słowa określające prawdę: starosłowiańskie istina i nowożytne «prawda». Istina jest związana z łacińskim est (być), a przede wszystkim z sanskryckim asmi, asti (oddychać). A zatem jedynie Słowianie mają ten przywilej, że czują, iż prawda jest nierozerwalnie związana z życiem, że dochodzi się do niej życiem sprawiedliwym. Słowo «prawda» oznaczało bowiem pierwotnie «sprawiedliwość», a ta, jak nauczyła nas tradycja hebrajska, polega na właściwych relacjach między ludźmi oraz między człowiekiem i Bogiem.

Nieprzypadkowo zaczęliśmy od tego filologicznego wstępu. Pomoże on nam zrozumieć swoisty charakter działalności i nauczania pierwszego słowiańskiego papieża, Piotra naszych czasów. Czy naprawdę Piotra? Każdy z papieży jest przecież inny, bo każdy człowiek jest niepowtarzalny. Niektórzy starają się zrozumieć specyfikę pontyfikatu Jana Pawła II na podstawie tajemniczych proroctw Pseudo-Malachiasza. Znając jednak życie obecnego Papieża, bez trudu możemy wyjaśnić dotyczące go proroctwo. Co zatem mogłoby oznaczać owo Ex calore solis? Pod wpływem słonecznego ciepła budzi się na ziemi życie po zimie.

W krajach północnych z nadejściem zimy zamiera cała przyroda. Zimowe odrętwienie ducha, którego byliśmy świadkami w ostatnich stuleciach, przyniosło jako rezultat rozkwit ideologii i postrzeganie Bożej przyrody według jedynie słusznych abstrakcyjnych zasad i teorii. To swoiste skażenie zaczęło przenikać również do teologii — świat dyskutuje dziś o chrześcijaństwie tak obiektywnie, że zapomina o chrześcijanach, a nawet i o samym Chrystusie jako o konkretnej osobie. Przerażony tą sytuacją, rosyjski myśliciel Niesmielow wyznał, że wierzy nie w Boga, lecz w Boga, który stał się człowiekiem. Ucieszyłby się zapewne, gdyby wiedział, że pierwsza encyklika obecnego Papieża poświęcona jest godności człowieka.

Oto jej pierwsze słowa: "Odkupiciel człowieka Jezus Chrystus jest ośrodkiem wszechświata i historii. Do Niego zwraca się moja myśl i moje serce w tej doniosłej godzinie dziejów, w której znajduje się Kościół i cała wielka rodzina współczesnej ludzkości» (Redemptor hominis, 1). Nieco dalej jest napisane, że Chrystus jest zjednoczony z życiem każdego człowieka. Papieże zawsze poczuwali się do obowiązku obrony prawdy. Dla Jana Pawła II «blask prawdy jaśnieje we wszystkich dziełach Stwórcy, w szczególny zaś sposób w człowieku, stworzonym na obraz i podobieństwo Boga (por. Rdz 1, 26)» (Veritatis splendor, Wprowadzenie). «Człowiek jest powołany do pełni życia, która przekracza znacznie wymiary jego ziemskiego bytowania, ponieważ polega na uczestnictwie w życiu samego Boga» (Evangelium vitae, 2).

Zostawmy jednak tę kwestię teologom. Niech studiują i badają, ile razy i w jakim kontekście Papież wypowiadał się na temat życia. W jego nauczaniu znajdą na pewno solidny fundament, na którym będą mogli zbudować swe prawdziwą teologię życia, o którą zabiegali słowiańscy myśliciele. My natomiast zajmijmy się samą teologią, która po raz pierwszy, jak się wydaje, pojawia się u Platona. Miała mówić o Bogu, podczas gdy meteorologia zajmowała się tym, co jest «na górze», ale jeszcze nie jest Boskie. Aby się zajmować meteorologią, wystarcza władza rozumu, teologia zaś, według Platona, jest zadaniem poetów. Jeśli chcemy zatem poznać papieską teologię życia, musimy, za radą Platona, szukać jej w poezji, tej najmniej znanej części jego dorobku. Szczególnym źródłem inspiracji może być dla nas jego ostatni poemat Tryptyk rzymski.

Dla poetów punktem wyjścia jest rzeczywistość, z którą się stykają. Ona jest tym pierwszym objawieniem, w którym przemawia do nas Opatrzność.

Pierwszemu człowiekowi w raju, jak pisze antyczny myśliciel chrześcijański Orygenes, obce były nasze trudności. Słyszał głos Boga w swoim sumieniu i rozmawiał z Nim, gdy przechadzał się On rano wśród podmuchów wiatru. Bóg objawiał mu się we wszystkim, co widział swymi oczyma. Grzech jednak przyćmił człowiekowi wzrok, a zgiełk świata go ogłuszył. Aby więc ludzie mogli powoli odzyskiwać pierwotny wzrok i słuch, posyła Bóg ludzi oświeconych przez Ducha, których w Starym Testamencie nazywa się «widzącymi» albo «prorokami»: są to ci, którzy mówią innym o tym, co sami widzieli.

W Nowym Testamencie prorocka misja została powierzona przede wszystkim Kościołowi. Dlatego właśnie Papież przemawia i robi to w imieniu całego Kościoła. W najnowszym poemacie mówi jednak również od siebie, odsłaniając swą osobistą tajemnicę. Okazuje się, że on również jest «widzącym», że odkrywa Boga w tym, co spotyka na każdym kroku. Od młodości lubił przebywać na łonie natury. Nic więc dziwnego, że słyszy Boży głos tam, gdzie «zatoka lasu zstępuje w rytmie górskich potoków». Wędrując nie zapomina o tym, czego nauczyła go teologia — że człowiek, patrząc na świat, nie mógłby swą myślą sięgnąć Boga, gdyby z góry nie zstąpiła na niego Boża łaska. Tę wyuczoną prawdę odczytuje symbolicznie w świecie przyrody: «we wszystkim, czym zewsząd przemawia stworzony świat... co razem z zatoką lasu zstępuje w dół każdym zboczem...», w tym, «co z sobą unosi srebrzysta kaskada potoku, który spada z góry rytmicznie».

Obowiązki kapłana, biskupa i w końcu papieża sprawiły, że znacznie ograniczyły się jego kontakty z pięknem przyrody. Odkrył jednak innych «widzących», którzy duchowe doświadczenie świata zawarli w zamkniętej przestrzeni jego życia. To artyści. W Watykanie tworzył jeden z najwybitniejszych: Michał Anioł. Kaplica Sykstyńska jest obrazem świata, «widzianym» nie statycznie, lecz w rytmie całych dziejów wszechświata, od pierwszego stworzenia aż po sąd ostateczny. Św. Jan Ewangelista naszkicował całościowy obraz dziejów Bożego Słowa, które stało się ciałem, którego chwałę widział apostoł na własne oczy. Tę to chwałę Michał Anioł namalował "bogactwem spiętrzonych kolorów». Kiedy w Watykanie zapada wieczorna cisza po odejściu wszystkich turystów, do kaplicy przychodzi Papież i «pozwala się ogarnąć» widzeniu «jakże innemu niż nasze». Na progu Sykstyny natrafiamy na «odwieczne widzenie i odwieczne wypowiedzenie: 'Na początku było Słowo i wszystko przez Nie się stało', wszystko, w czym żyjemy, poruszamy się i jesteśmy — Słowo, przedziwne Słowo — Słowo przedwieczne, jak gdyby próg niewidzialny wszystkiego co zaistniało, istnieje i istnieć będzie. Jakby Słowo było progiem».

W Sykstynie człowiek poznaje wszechświat i poznaje siebie, swe człowieczeństwo w nagości. Widzi tu, jak Bóg stworzył człowieka na swój obraz. «'Chociaż oboje byli nadzy, nie doznawali wobec siebie wstydu!' l widział Stwórca, że było bardzo dobre. Czyż nie On właśnie widzi wszystko w całej prawdzie? Omnia nuda et aperta ante oculos Eius». Również i my musimy widzieć siebie w całej prawdzie.

Na koniec poeta mówi: «Stoję przy wejściu do Sykstyny — Może to wszystko łatwiej było wypowiedzieć językiem 'Księgi Rodzaju' — Ale Księga czeka na obraz. — I słusznie. — Czekała na swego Michała Anioła. Przecież ten, który stwarzał, 'widział' — widział, że 'było dobre'. 'Widział', a więc Księga czekała na owoc 'widzenia'. O ty, człowieku, który także widzisz, przyjdź — Przyzywam was wszystkich 'widzących' wszechczasów».

Kościołowi, jak już wspomnieliśmy, została powierzona misja prorocka. Musi więc mówić. Jego słowa pozostałyby jednak puste, gdyby innych, a zwłaszcza artystów, nie uczył widzieć i sam się od nich nie uczył. Tryptyk rzymski jest tego wymownym świadectwem. Nikt nie powiedział tego tak wyraźnie, jak Jan Paweł II w tym poemacie.

Trzecia część Tryptyku mówi o tym, co odległe, zarówno w czasie, jak i w przestrzeni. Nie przypadkiem Żydzi zaczynali każdą wypowiedź odwołując się do Abrahama. Współcześni psycholodzy lubią badać wpływ przodków na potomnych. W swych badaniach nie mogą jednak cofać się zbyt daleko. Tym, co nas łączy z Abrahamem, nie jest krew, lecz żywa świadomość jego wiary i ofiary. Dzieje biblijne są poniekąd — mistycznie — naszymi dziejami. Wyrzekając się przeszłości praojców w wierze i świętości, zapieramy się własnej tożsamości. «My dzisiaj właśnie do tych miejsc powracamy, tędy bowiem przyszedł kiedyś Bóg do Abrahama. Do Abrahama, który uwierzył, przyszedł Bóg. Gdy ludy i ludzie sami sobie tworzyli bogów, przyszedł Ten, który Jest. Wszedł w dzieje człowieka i odsłonił mu Tajemnicę zakrytą od założenia świata».

Szukanie Boga w historii polega na odkrywaniu życia, które przyszło z wieczności, wcieliło się w czasie i do wieczności zmierza. W ten sposób człowiek odkrywa tożsamość własną i swojego narodu. Kiedy Papież zwraca uwagę na chrześcijańską tradycję Europy, nie myśli wcale o jakiejś ideologii, podobnej do innych światopoglądów, lecz o powracaniu do korzeni własnego życia. Jak mówi św. Augustyn, wychodząc od tych najgłębszych korzeni, można dotrzeć do wierzchołków drzew, od poznania siebie i własnego życia — do poznania Boga, od antropologii — do teologii.

Jeśli teolog, przynajmniej według Platona, ma być poetą, na miano «teologa» zasłużył sobie w IV stuleciu chrześcijaństwa św. Grzegorz z Nazjanzu, poeta wśród Ojców Kościoła. Walczył on z arianami, którzy z teologii uczynili «technologię», pełną pustych słów i dysput o pojęciach. Św. Grzegorz wzywał ich, aby wrócili do Słowa, które jest prawdą i życiem. Czyż nie to samo mógłby powiedzieć współczesnym teologom? W ostatnich latach wydano wiele wartościowych książek teologicznych, a my narzekamy, że nie cieszą się one powodzeniem. Nie dziwiłby się temu Dostojewski. Według niego jedyną prawdziwą drogę do Boga można znaleźć czytając twarze żywych ludzi. W Braciach Karamazow racjonalista Iwan, zagubiony w swych wywodach, odnalazł wolność w twarzy brata, niewinnego Aloszy. «Kocham twą twarz — wyznaje Aloszy — sam diabeł boi się ciebie, ty czysty cherubinie!" Rosnącemu w siłę ateizmowi Dostojewski nie przeciwstawia dialektyki, lecz żywą twarz człowieka, z której wyłania się twarz Chrystusa. Taka twarz jest nie tylko prawdziwa, ale również piękna. Właśnie to «piękno zbawi świat». Nieprzypadkowo scholastyczne triadę: unum, verum, bonum, zastąpił Sołowjow inną triadą: dobroć, prawda, piękno. Piękno to harmonia życia wszechświata, odblask Trójcy, życia wiecznego w niebie. Nie wątpię więc, że nieustanna i wytrwała walka Jana Pawła II o ludzkie życie będzie miała wpływ na współczesną teologię. Jego posługa wyrasta bowiem z przesłania Soboru Watykańskiego II, według którego Kościół postrzega siebie jako odblask wiecznego dialogu między trzema Boskimi Osobami na ziemi. Zrozumiał to już w IV w. wielki mistyk Wschodu Ewagriusz, który nazywał teologię "kontemplacją Przenajświętszej Trójcy», i dodawał: «będziesz teologiem, jeśli się będziesz modlić».

Ks. prof. Tomáš Špidlík SJ
Papieski Instytut Studiów Wschodnich w Rzymie

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama