"Czy chcesz zostać świętym?"

O postaci ks. Franciszka Blachnickiego i zakończonym 24 listopada 2001 diecezjalnym etapie jego procesu beatyfikacyjnego

Proces beatyfikacyjny Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego na poziomie diecezjalnym zakończył się 24 listopada br. w katowickiej katedrze pw. Chrystusa Króla. Przedstawione na ostatniej sesji procesu abp. Damianowi Zimoniowi akta procesowe, opieczętowane i zalakowane, zostaną zawiezione do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych przez wyznaczonych przez niego delegatów: ks. Henryka Bolczyka — postulatora procesu beatyfikacyjnego i ks. Adama Wodarczyka — przyszłego postulatora procesu w Rzymie. Do ogłoszenia ks. Blachnickiego błogosławionym oprócz orzeczenia o heroiczności cnót potrzebny będzie cud za jego wstawiennictwem.

Pytania skierowane do świadków procesu — biskupów, kapłanów, osób konsekrowanych oraz świeckich — dotyczyły życia Sługi Bożego, okoliczności jego śmierci oraz heroiczności cnót. Ze względu na działalność społeczną ks. Blachnickiego i prześladowania, jakim był poddawany w czasach komunistycznych, zbadane zostały nie tylko archiwa kościelne, ale również archiwa państwowe. Cenzorzy teologowie mieli do przeczytania ponad 800 pozycji drukowanych jego autorstwa, wśród których są prace naukowe, artykuły zamieszczone w różnych czasopismach, a także materiały Ruchu Światło—Życie, którego jest założycielem.

Akta procesowe liczą w oryginale 601 stron. Zostały przepisane przez zaprzysiężone osoby i przetłumaczone na język włoski. Zawierają materiał dowodowy „o życiu, sławie, świętości, heroiczności cnót w szczególności oraz ogólnych znakach nadprzyrodzonych” Sługi Bożego.

Można dziś zapytać, czy przekonanie o świętości ks. Blachnickiego i o jego znaczeniu dla Kościoła jest takie samo jak przed sześcioma laty, kiedy rozpoczynano proces beatyfikacyjny. Wydaje się, że im więcej lat mija od śmierci ks. Blachnickiego, tym bardziej zmienia się nasza ocena i spojrzenie na jego życie. Mniej akcentujemy to, czego dokonał, czy jakie dzieła powołał — chociaż wiadomo, że jego zasługi są wielkie — coraz bardziej natomiast pociąga jego postawa duchowa: stałe pragnienie poddawania się we wszystkim Bogu przez ręce Niepokalanej. Sługa Boży mówi, że święty to przede wszystkim człowiek, który ma świadomość swoich braków i który w obliczu Boga czuje się biedakiem; jego skarbem jest to, że potrafi Bogu zaufać. Coraz jaśniej widzimy, że aktywność ks. Blachnickiego miała swoje źródło właśnie w całkowitym zaufaniu Bogu i pragnieniu, by stać się Jego narzędziem pośród dzisiejszego świata. Stąd wyrasta troska Sługi Bożego o człowieka zniewolonego różnego rodzaju nałogami, a także systemami społecznymi. Ze spotkania z Chrystusem wypływa pragnienie, by innych także do Niego przyprowadzić, rodzi się również umiłowanie Kościoła — Oblubienicy Chrystusa — i pragnienie jedności pomiędzy wszystkimi.

Przypatrując się drodze duchowej ks. Blachnickiego, możemy coraz bardziej ufać Bogu i być Mu posłuszni — nie dzięki własnym cnotom, ale pomimo własnych braków — i w ten sposób pokazywać innym, że droga świętości w Kościele jest dostępna dla każdego, i że jest ona swego rodzaju obowiązkiem chrześcijanina. „Zadać katechumenowi pytanie: »Czy chcesz przyjąć chrzest?«, znaczy zapytać go zarazem: »Czy chcesz zostać świętym«”? — przypomina Jan Paweł II w liście apostolskim Novo millennio ineunte. To samo pytanie zadaje nam przykładem swego życia ks. Franciszek Blachnicki.

Kończy się pewien etap w procesie beatyfikacyjnym Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego. Pozostaje nam gorliwa modlitwa o beatyfikację oraz cierpliwe oczekiwanie na decyzję Ojca Świętego i watykańskiej Kongregacji ds. Świętych. Taka jest strona formalna procesu. Osobiście nie mam wątpliwości co do świętości ks. Franciszka. Spotkania z różnymi wspólnotami Ruchu Światło—Życie w Polsce wciąż pokazują mi niezwykłość tego dzieła i jego Założyciela. Takie święte dzieła pozostają tylko po ludziach świętych. Świętość jest owocem krzyża — taka też była cała droga życia i śmierci ks. Franciszka. Jakże wielu jest tych, którym Ojciec swoją niezłomną, konsekwentną wiarą wskazał drogę życia wiernego Ewangelii! Z jak wielu ust, szczególnie kapłanów, słyszę: „spotkałem”, „znałem”, „miałem szczęście współpracować”... W iluż sercach pozostał ten ślad — dotknięcie łaską Bożą. Taki właśnie ślad pozostawiają święci. Oni ciągle na nowo przekonują ludzi różnych czasów, że da się żyć Ewangelią, że da się iść za Jezusem dzisiaj, tu i teraz.

Ks. Roman Litwińczuk,
Moderator Generalny Ruchu Światło—Życie

Z całego rodzeństwa, które już zmarło, mogę na temat mojego brata Franka powiedzieć najmniej z tego powodu, że byłem najmłodszy w rodzinie; poza tym od skończenia wojny mieszkam w Anglii. Z tego, co pamiętam z lat dzieciństwa i młodości, mój straszy brat Franek był dla mnie inspiracją i wzorem. Kiedy po powrocie z kampanii wrześniowej Franek rozpoczął działalność spiskową w Tarnowskich Górach, ja — jako 15-letni chłopak — byłem łącznikiem pomiędzy członkami grupy konspiracyjnej. W 1940 r. Franka aresztowało gestapo i został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, a ja znalazłem się na robotach w Niemczech, skąd udało mi się uciec do Włoch, do 2. Korpusu. Po wojnie pierwszy raz odwiedziłem Polskę w 1962 r., wraz z żoną i dziećmi. Spędziliśmy tydzień w Krościenku, dzisiejszym centrum Ruchu Światło—Życie. Podziwiałem wtedy zaangażowanie mojego brata, już księdza, i jego całkowite oddanie się pracy dla Boga i Maryi. Spotykałem się z nim jeszcze kilka razy w czasie jego pobytu za granicą, gdzie zmarł w piątek, 27 lutego 1987 r., nie doczekawszy powrotu do Ojczyzny, za którą tak bardzo tęsknił. Byłem na jego pogrzebie w Carlsbergu. Było to dla mnie, jak i dla wszystkich, smutne i trudne doświadczenie, ale jednocześnie było ono celebracją życia. Zobaczyłem, jak bardzo był kochany i ceniony przez ludzi, do których serc wniósł Boga i Maryję.

Henryk Blachnicki
brat Sługi Bożego

Ostatnią publiczną sesję procesu beatyfikacyjnego Sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego na poziomie diecezjalnym, podobnie zresztą jak cały proces, przeżywam jako kolejny etap pewnego ciągu wydarzeń, stanowiących realizację przedziwnego planu Bożego. Jest to swoiste uwieńczenie niezwykle intensywnego życia człowieka, który był przeniknięty wyjątkową pasją ewangelizacyjną i który doświadczał również niezrozumienia, prześladowania i cierpienia. Całe jego życie i wieloraka działalność pastoralna były dla wielu znakiem sprzeciwu, bo nie godził się na minimalizm, zakłamanie, zniewolenie, na jakikolwiek konformizm, ugodę, paktowanie — za cenę uniknięcia konfliktu z istniejącymi schematami czy strukturami. Był człowiekiem światła i bezkompromisowej prawdy, po prostu konsekwentnym chrześcijaninem. Ufam, że właśnie te specyficzne cechy chrześcijańskiej postawy Sługi Bożego dzięki procesowi beatyfikacyjnemu zajaśnieją pełniej we wspólnocie Kościoła. A jeśli zostanie zaliczony w poczet świętych, staną się dla Kościoła znakiem i wyzwaniem.

Jakie refleksje rodzą się w związku z kończącym się procesem beatyfikacyjnym? Dla mnie i dla Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła jest to najpierw potrzeba dziękczynienia za dar Założyciela i za łaskę towarzyszenia mu w podejmowanym przez niego dziele. Druga refleksja dotyczy konieczności weryfikacji życia w kontekście wierności charyzmatowi Założyciela. Musi to być niewątpliwie pytanie o życie w świetle, które prowadzi do wewnętrznej wolności, maksymalizm ewangelizacyjny — jako świadectwo życia wiary konsekwentnej, umiłowanie Kościoła i służba w dziele jego odnowy kosztem ofiary z siebie („posiadania siebie w dawaniu siebie”).

Następny etap procesu stanowi wezwanie do jeszcze gorliwszej modlitwy o rychłą beatyfikację Sługi Bożego oraz do modlitwy o cud za jego wstawiennictwem.

Zuzanna Podlewska
Odpowiedzialna główna Instytutu Niepokalanej Matki Kościoła, jedna z pierwszych współpracownic Sługi Bożego ks. F. Blachnickiego


opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama