O ojcu Euzebiuszu Huchrackim OFM (1885-1942)
29 września 2001 r. biskup pelpliński Jan Bernard Szlaga poinformował oficjalnie Franciszkanów Prowincji Wniebowzięcia NMP w Katowicach Panewnikach, że ich współbrat o. Euzebiusz Huchracki został dołączony do procesu beatyfikacyjnego męczenników z okresu II wojny światowej. Kim był o. Euzebiusz i jak się to stało, że ten duchowy syn św. Franciszka i syn naszej ziemi jest już tak blisko wyniesienia do chwały ołtarzy?
Rodzice o. Euzebiusza pochodzili z Poznańskiego, ojciec Piotr ze Śremu, a matka Stanisława, z domu Bączkowska, z Belęcina koło Gostynia. W swojej młodości przeprowadzili się w poszukiwaniu pracy do Katowic na Górny Śląsk. O. Euzebiusz urodził się w Katowicach 15 X 1885 r., a na chrzcie otrzymał imię Józef. Miał rodzeństwo, siostrę i trzech braci. Był wychowywany w atmosferze głębokiej wiary i patriotyzmu. Wystarczy powiedzieć, że jako uczeń został usunięty z gimnazjum za przynależność do tajnej polskiej organizacji. Nic nie dzieje się jednak przypadkowo, bowiem po wyjeździe z Katowic swą naukę kontynuował we Wrocławiu, gdzie zetknął się z franciszkanami. W kontakcie z braćmi zrodziło się jego powołanie zakonne i kapłańskie. Nowicjat Józef Huchracki rozpoczął w 1906 r., a przy obłóczynach otrzymał imię zakonne Euzebiusz. Po złożeniu pierwszych ślubów zakonnych, we Wrocławiu Karłowicach, kontynuował studia filozoficzno-teologiczne, które zakończył przyjęciem święceń kapłańskich w 1913 r. z rąk ks. kardynała Jerzego Koppa, metropolity wrocławskiego. Jego prymicje odbyły się w nowo wybudowanym kościele franciszkańskim w Katowicach Panewnikach. Były to pierwsze prymicje w kościele panewnickim.
W 1914 r. wybuchła I wojna światowa. W październiku tego roku o. Euzebiusz został powołany do służby w Wehr-machcie, do jednostki wojskowej znajdującej się w Olsztynie, na stanowisko kapelana wojskowego. Przeszło dwa lata spędził na froncie wschodnim (nad Dźwiną), a potem był na froncie zachodnim we Francji. Całą kampanię wojenną — co warto podkreślić — odbywał nie w mundurze oficerskim, lecz w habicie franciszkańskim, czym się bardzo szczycił, bo jako Polak nie splamił się mundurem niemieckim. Za swą posługę kapelana-proboszcza (majora) 37. Dywizji Piechoty otrzymał wojskowe odznaczenie: Żelazny Krzyż II klasy. Po zakończeniu wojny w 1918 r. wrócił szczęśliwie do swojej franciszkańskiej prowincji.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości z prowincji św. Jadwigi, do której należały Panewniki, oddzielono kilka klasztorów, leżących już za polską granicą, i przyłączono je do franciszkańskiego komisariatu Poznańskiego. W ten sposób o. Euzebiusz znalazł się w nowej odrodzonej franciszkańskiej prowincji, która jako swoją patronkę obrała Maryję Wniebowziętą. O. Euzebiusz cieszył się bardzo dużym uznaniem u swoich przełożonych, którzy powierzali mu różne urzędy. Był między innymi trzykrotnie przełożonym, magistrem nowicjatu, kleryków, wychowawcą braci niekapłanów, lektorem teologii, dyrektorem III Zakonu. W prowincji był uważany za wzorowego kapłana, gorliwego syna św. Franciszka i wielkiego polskiego patriotę.
Latem 1938 r. o. Euzebiusz został przeniesiony z konwentu w Osiecznej do Miejskiej Górki w Wielkopolsce, gdzie został przełożonym, czyli gwardianem. Wspólnota franciszkańska w Miejskiej Górce liczyła wtedy 12 braci, w tym 5 kapłanów. Nowy gwardian bardzo energicznie zabrał się do wykonywania swoich obowiązków, i to zarówno w wymiarze ekonomicznym, jak i duchowym. Miał wiele planów, lecz napad hitlerowskich Niemiec na Polskę wszystko przekreślił. O. Euzebiusz, w przeciwieństwie do innych współbraci, postanowił nie opuszczać klasztoru. Pozostał z nim jedynie br. Hugolin Pieprzyk — subdiakon pochodzący z Miejskiej Górki, a w klasztorze przebywający na wakacjach. Ojciec Gwardian otworzył bramy klasztoru, aby w jego piwnicach mogli znaleźć schronienie obawiający się nalotów okoliczni mieszkańcy. Wieczorem 15 II 1940 r. w klasztorze zjawiło się gestapo, przywożąc ze sobą w samochodzie ciężarowym 18 kapłanów diecezjalnych z okolicznych parafii, aby ich internować. Aresztowało także i internowało przebywających w klasztorze braci. Po internowaniu odpowiedzialnym za wszystko został o. Euzebiusz, który między innymi jako przełożony musiał się troszczyć o wyżywienie i utrzymanie internowanych kapłanów. Gestapo, dowiedziawszy się, że Ojciec Gwardian pochodzi ze Śląska oraz że w czasie I wojny światowej służył w Wehrmachcie, zaproponowało mu zwolnienie z aresztu i pozwolenie na prywatny wyjazd do Generalnej Guberni, o ile podpisze tzw. Volkslistę. Na tę propozycję o. Euzebiusz stanowczo zaprotestował, mówiąc: Ich bin Pole und ich bleibe Pole! (Jestem Polakiem i pozostanę Polakiem!). Był zdecydowany dzielić los duchowieństwa polskiego i cierpieć za sprawę Kościoła i Ojczyzny. Dzień 1 IV 1941 r. był bardzo tragiczny w historii klasztoru franciszkańskiego w Miejskiej Górce. Zarządzeniem komisji z Berlina nastąpiła trzecia w historii fundacji kasata klasztoru. Wszyscy kapłani i zakonnicy musieli się przenieść do klasztoru Benedyktynów w Lubiniu, a sam klasztor przeznaczono na filię więzienia w Rawiczu. O. Euzebiusz wraz z braćmi Hugolinem i Bonawenturą mieli wykonać dokładny spis inwentarza klasztornego, by potem 26 kwietnia dołączyć do reszty internowanych w Lubiniu. 6 X 1941 r. nastąpiła likwidacja kl0asztoru w Lubiniu. W tym dniu przyjechało z Poznania gestapo i zabrało z klasztoru wszystkich księży i zakonników do Poznania na Fort VII. Do obozu koncentracyjnego w Dachau o. Euzebiusz przybył wraz z wielkim transportem kapłanów 30 X 1941 r. Otrzymał numer obozowy 28240 i przydzielono go na blok 28. izba 4. W marcu 1942 r. przeprowadzono w obozie selekcję więźniów na zdrowych — zdolnych do pracy — i inwalidów. Tych ostatnich jako bezproduktywnych przeznaczono na śmierć przez zatrucie gazem w Hartheim lub też w autach posiadających komory gazowe, i przewożono ich ciała wprost do krematorium w Dachau. O. Euzebiusz jako cierpiący na serce został zaliczony do grupy inwalidów. Oto jak o. Hugolin Pieprzyk, naoczny świadek, wspomina ostatnie chwile o. Euzebiusza:
Pogodę ducha, płynącą z wiary w Opatrzność Bożą, zachował o. Euzebiusz również w trudnych warunkach obozowych do ostatniej chwili życia. Mam tu na myśli chwilę naszego pożegnania w Dachau. Było to 5 V 1942 r. po południu. W tym dniu w izbie czwartej bloku 28. zgromadzono księży inwalidów, przeznaczonych na transport. Wśród nich znajdował się o. Euzebiusz Huchracki. Chcąc się z nim pożegnać, podbiegłem pod okno izby, bo do wnętrza nikogo nie wpuszczano. Od mojego izbowego, Emila Joasa, dowiedziałem się, że inwalidzi jadą na śmierć. Płakałem jak dziecko, wiedząc o tym, że już się z nim nie zobaczę. Gdy mnie ujrzał, uśmiechnął się do mnie i przez uchylone okno podał mi rękę na pożegnanie, którą serdecznie uścisnąłem. Podał mi swoją papierośnicę i chusteczkę, mówiąc: „Weźmij to na pamiątkę, a nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Trzeba się na wszystko zgodzić, co Bóg da. Niemcy tej wojny nie wygrają... z Bogiem!” — i z uśmiechem na twarzy i gestem ręki odsunął się od okna. Następnego dnia już nie żył.
Tak więc o. Euzebiusz został zagazowany w Dachau z 5 na 6 maja 1942 roku. Swoją ofiarę za Kościół i Ojczyznę o. Euzebiusz złożył w 57. roku życia, 38. roku życia franciszkańskiego i 29. kapłańskiego. Na pamiątkę tych wydarzeń w 1973 r. o. Hugolin Pieprzyk odsłonił przy wejściu do klasztoru pamiątkową tablicę z następującym napisem: Pamięci o. Euzebiusza Huchrackiego Gwardiana w Goruszkach. Zginął w Dachau 6.5.1942 r.
W Roku Jubileuszowym 2000 Franciszkanie z Prowincji Wniebowzięcia NMP w Polsce podjęli starania o zaliczenie o. Euzebiusza w poczet błogosławionych męczenników z okresu II wojny światowej. Oby te starania zostały uwieńczone jak najszybszym wyniesieniem o. Euzebiusza Huchrackiego do chwały ołtarzy.
opr. mg/mg