Patron wolności [GN]

O duchowości, życiu i męczeństwie ks. Jerzego Popiełuszki z postulatorem jego procesu beatyfikacyjnego, ks. prof. Tomaszem Kaczmarkiem, rozmawia Andrzej Grajewski

Patron wolności [GN]

Autor zdjęcia: Jakub Szymczuk

O duchowości, życiu i męczeństwie ks. Jerzego Popiełuszki z postulatorem jego procesu beatyfikacyjnego, ks. prof. Tomaszem Kaczmarkiem, rozmawia Andrzej Grajewski.


Andrzej Grajewski: W marcu ubiegłego roku ks. prymas Glemp powiedział, że nie spodziewa się szybkiej beatyfikacji ks. Popiełuszki, a w grudniu podpisany był już dekret o jego męczeństwie za wiarę. Co wpłynęło na przyspieszenie procedur?

Ks. Tomasz Kaczmarek: —Wydaje mi się, że zadecydował list Episkopatu Polski, skierowany 27 września 2008 r. do Ojca Świętego na konferencji plenarnej w Białymstoku, w którym przedstawiono znaczenie ks. Jerzego dla Kościoła w Polsce oraz aktualność jego przesłania. Benedykt XVI nie pozostał wobec niego obojętny. Zresztą Ojciec Święty dobrze znał sprawę ks. Jerzego. Interesował się nią jeszcze jako prefekt Kongregacji Doktryny Wiary. Świadczy o tym fakt, że 25 maja w 2002 r. przybył do grobu ks. Jerzego, aby osobiście zapoznać się z tym miejscem oraz poznać i przeżyć jego klimat duchowy. Pozostawił wówczas wymowny wpis do księgi wizyt w języku włoskim: „Niech Bóg błogosławi Polskę i daje jej kapłanów o duchu ewangelicznym ks. Jerzego”.

Ukazują się w mediach nowe hipotezy na temat okoliczności śmierci ks. Jerzego. Czy beatyfikacja zamyka możliwość dalszych badań?

— Okoliczności śmierci ks. Jerzego są oczywiście bardzo ważne. Robimy wszystko, aby z maksymalną starannością wszystkie wątki przeanalizować i wyjaśnić. Niemniej same okoliczności śmierci, mam na uwadze datę śmierci, nie są jeszcze elementem przesądzającym o męczeństwie. Istotne jest przede wszystkim, kto był sprawcą prześladowania, jakie motywacje za tym stały, jak ks. Jerzy przyjął to doświadczenie. Jego męczeństwo nie podlega wątpliwości i sprawa ta nie jest kwestionowana w żadnych rozważaniach na temat okoliczności śmierci. Kiedy przekazywano sprawę do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, nikt nie miał wątpliwości, że datą śmierci jest 19 października 1984 r., i tę datę jak najbardziej nadal podtrzymujemy. Choć jednocześnie staramy się bez emocji analizować wszystkie nowe sygnały.

Jakie znaczenie dla pracy Księdza Profesora miały dokumenty z IPN?

— Stały się bodźcem do dalszych poszukiwań i pootwierały nam oczy na niejedną sprawę. Wcześniej nikt z nas nie przypuszczał, że do zbadania pozostawało wtedy jeszcze tyle materiałów. Trzeba było przeprowadzić kwerendę uzupełniającą, i to zrobiliśmy.

Czy Instytut pomagał w tej pracy?

— Bardzo. Nie było żadnych oficjalnych deklaracji, aby niepotrzebnie nie tworzyć atmosfery sensacji albo przysparzać niepotrzebnych wrogów, ale ta dyskretna i rzeczowa współpraca bardzo nam pomogła.

Dlaczego śmierć ks. Jerzego oceniono jako męczeństwo za wiarę, a nie prześladowanie polityczne?

— Dlatego, że przyczyną jego prześladowania i śmierci była nienawiść do tego, co obejmujemy poprzez termin „wiara”. Totalitaryzm komunistyczny jest przecież ideologią, która ma wpisany w swój program wyeliminowanie wszelkiego wymiaru nadprzyrodzonego z życia człowieka. W rzeczywistości na takim tle rysuje się śmierć ks. Jerzego. Jego moralne oddziaływanie na Polaków było zbyt silne, aby ten system polityczny pozwolił mu żyć. Inną już jest sprawą kwestia metody: każdy totalitaryzm zawsze stara się nadać znamię słuszności dla swojego działania prześladowczego. Tu konkretnie aparat władzy uruchomił przeciw niemu na bardzo szeroką skalę kampanię zniesławiania i represji, ukazując go jako niebezpiecznego wichrzyciela ładu społecznego, politycznego agitatora, oskarżając go wreszcie o działalność antypaństwową o charakterze politycznym, z czym w parze szły nieustanne prowokacje aparatu policyjnego oraz poczynania sądowe, a na końcu morderstwo. Te rzeczy rysują się przejrzyście w dokumentacji procesowej.

A co jest dla Księdza Profesora najbardziej ujmującym rysem osobowości ks. Popiełuszki?

— Bardzo pokorne podchodzenie do każdego człowieka. Postawa autentycznej dobroci, dzielenie się wiarą. On odkrył chrześcijaństwo jako jedyne i najskuteczniejsze źródło wyzwolenia. Chciał podzielić się tym z innymi. Inspiracją dla ks. Jerzego w całej jego służbie była Ewangelia. Żadne inne motywacje nie były od niej ważniejsze.

Księży odważnie głoszących Ewangelię było wówczas w Polsce wielu. Dlaczego jego właśnie komuniści bali się najbardziej?

— Bo jego oddziaływanie moralne nie wprost odsłaniało najbardziej niegodziwość i szkodliwość ideologii opartej na wizji życia bez Boga. Przy nim ludzie wyzwalali się z paraliżującego strachu. A wiadomo, że tyran wpada w panikę, gdy lud przestaje się bać. Władcy w PRL-u zdawali sobie sprawę, że w przypadku ks. Jerzego mają do czynienia z kimś, kto ma wielką moc skutecznego oddziaływania, a na domiar nie daje żadnych powodów do oskarżenia go o łamanie prawa. Po prostu głosił prawdę, co w tamtym systemie musiało być uznane za wyjątkowo niebezpieczne. Jego siłą była miłość, która brała się z głębokiego życia duchowego.

Co wiemy o jego duchowości?

— Kształtowała się najpierw w kręgu domu rodzinnego, z którego wyniósł przekonanie, że Pan Bóg, sprawy Boże są najważniejsze. Tu zasadniczą rolę spełniła jego mama, Marianna Popiełuszko. Z całą pewnością wielkie znaczenie miało także jego przebywanie w kręgu ks. prymasa Stefana Wyszyńskiego. Ks. Jerzy był nim wręcz zafascynowany. Warto pamiętać, że bazą jego nauczania była nauka społeczna Kościoła w wydaniu Prymasa Tysiąclecia. W jego osobie widział autentycznego przywódcę i nauczyciela, przy którym można bezpiecznie podążać drogą prawdy i miłości ku budowaniu autentycznego ładu życia. Do tego dochodzi jeszcze jego życie osobiste, przepełnione głęboką pobożnością maryjną. Sądzę, że ważny przełom w jego rozwoju duchowym miał miejsce po kanonizacji św. Maksymiliana Kolbego. Od tej pory w nauczaniu ks. Jerzego będzie pojawiała się w dużo głębszy sposób myśl o konieczności świadectwa chrześcijańskiego, aż do złożenia w ofierze swojego życia. Jestem przekonany, że osoba ojca Maksymiliana, ukazana poprzez kanonizację, była jednym z tych czynników, które mocno zaważyły na duchowości ks. Jerzego. Możemy dodać, że sympatię do zakonu św. Franciszka Jerzy wyniósł jeszcze z domu. Nie jest przypadkiem, że właśnie w Niepokalanowie niejednokrotnie organizował duszpasterskie spotkania służby zdrowia.

Można więc mówić o franciszkańskim rysie jego duchowości?

— Z całą pewnością, a uosabiała to postać św. Maksymiliana z wezwaniem do świadectwa życia.

Czy możemy już mówić o łaskach czy nawet cudach za wstawiennictwem ks. Jerzego?

— Jest ich niezwykle dużo. Są na to setki, o ile nie tysiące wiarygodnych świadectw.

Czego dotyczą?

— Rozwiązania trudnych problemów życiowych, a przede wszystkim nawróceń, odnowy życia. Jest bardzo dużo przypadków udokumentowanych cudownych uzdrowień. I co jest ciekawe, wielokrotnie te świadectwa składają lekarze. Jeśli lekarz, po wyczerpaniu wszystkich możliwości, jakie daje współczesna medycyna, stwierdza bezradnie, że tu nie można było już nic więcej uczynić, że to jest cud, to takie świadectwo ma swoją wagę.

Można więc powiedzieć, że nawet gdyby w procesie nie skoncentrowano się na wykazaniu męczeństwa za wiarę, byłoby wystarczającej dokumentacji na „normalny” proces beatyfikacyjny?

— Na pewno wystarczyłoby materiału dowodowego na wykazanie heroiczności cnót i świętości życia ks. Popiełuszki.

Liczba pielgrzymów do grobu też jest ogromna.

— To też coś mówi. Do tej pory zarejestrowano ponad 18 milionów pielgrzymów, którzy modlili się o łaski przy grobie ks. Jerzego. W tym ponad 350 tys. stanowili cudzoziemcy. Ile jest postaci w Kościele, których kult jest równie wielki? Matka Teresa z Kalkuty, Jan Paweł II, ojciec Pio. Ks. Popiełuszkę trzeba stawiać w rzędzie takich postaci.

Mówimy tylko o pielgrzymach, których wizyta przy grobie ks. Jerzego została udokumentowana. Takich, których nie zapisano, prawdopodobnie było co najmniej dwa razy tyle?

— Z całą pewnością. Płynie stąd jasny wniosek, że ktoś, kto jest tak mocnym naszym orędownikiem u Pana Boga, sam musiał odznaczać się szczególną bliskością Boga w swoim życiu.

Ksiądz Profesor powiedział, że komuś w Polsce chodziło o wyhamowanie tego procesu.

— Tam, gdzie jest autentyczna sprawa Boża, prędzej czy później wypływają przeszkody za sprawą strony odwrotnej. Ta druga strona działa za pomocą pośredników, czasem świadomych, a czasem nieświadomych tego, co robią. Faktem jest, że niejeden raz trzeba było z bólem zaciskać zęby, powstrzymywać się przed eksplozją i pokojowo, po chrześcijańsku zmagać się z problemami, a potem cierpliwie wyjaśniać stawiane na nowo zarzuty czy zgłaszane wątpliwości.

Czy beatyfikacja może się odbyć w Święto Dziękczynienia (6 czerwca) w Warszawie?

— Nie chciałbym się o tym wypowiadać. Wcześniej muszą zapaść ustalenia między kongregacją a archidiecezją. A rozmowy są jeszcze w toku.

Ale będzie to Warszawa?

— Wszystko wskazuje, że tak. Od kilku już lat Watykan przyjął praktykę, że osoby beatyfikowane ukazywane są w swoim Kościele lokalnym.

Abp Nycz powiedział, że beatyfikacja będzie w czerwcu.

— Na ks. arcybiskupie można się opierać; ja nie mam tytułu, by w tej sprawie zabierać głos.

Jakie jest współczesne znaczenie przesłania ks. Jerzego?

— Jest patronem mądrego wykorzystania naszej wolności. Jego nauczanie przekonuje, że chrześcijanie mają możliwość zbudowania prawdziwego ładu i pokoju w ojczyźnie. Polska sprawiedliwa i dostatnia, gdzie panuje ład Boży, jest czymś bardzo realnym; jest w naszym zasięgu. Ale do realizacji tego planu potrzebne są trzy wcale nie łatwe warunki: wierność prawdzie, wierność sumieniu i ofiara miłości. Zło można pokonać tylko dobrem, miłością. Dlatego miłość tak bardzo kosztuje.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama