Życie ofiarowane z miłością

Sługa Boży Mikołaj d'Onofrio - choć umarł mając zaledwie 21 lat, jest wzorem dla wielu

Życie ofiarowane z miłością

Życie ofiarowane z miłością - właśnie to motto może najlepiej określić życie tego młodego Sługi Bożego Mikołaja D'Onofrio, który choć mniej znany w Polsce, jest bardzo czczony jako wzór dla młodzieży we Włoszech i Chile. W chwili śmierci miał zaledwie 21 lat. Można by powiedzieć, że nie zdołał jeszcze niczego osiągnąć. A jednak dziś jest on kamiliańskim kandydatem na ołtarze.

Dzieciństwo

Urodził się 24 marca 1943 roku w miejscowości Villamagna położonej w regionie Abruzzo we Włoszech. Miejsce to jest oddalone około 10 km od Bucchcianico, gdzie w 1550 roku urodził się św. Kamil, założyciel kamilianów. Z tego powodu już w młodym wieku poznał życie i dzieło naszego Świętego oraz charyzmat zakonu, który założył. Mikołaj w wieku ośmiu lat poczuł, że Pan powołuje go do swojej służby w Zakonie Posługujących Chorym. Jedną z osób, do których zwracał się z prośbą o pomoc w rozeznaniu swej drogi duchowej, był pochodzący z tej samej miejscowości ojciec Santino Evangelista, kamilianin. Do rodziców, którzy bardzo przeżywali wybór drogi życiowej przez ich syna pisał: „Chcecie mnie widzieć szczęśliwym? Pozwólcie mi wypełnić wolę Bożą: będziecie błogosławieni”.

Powołanie

W wieku 12 lat wstępuje do Kamiliańskiego seminarium w Rzymie, gdzie szybko daje się poznać z najlepszej strony. Przełożeni i przyjaciele doceniają delikatność jego charakteru, szlachetność obyczajów i umiłowanie modlitwy. Jego gorąca wiara i chęć poświęcenia się Bogu nie są tylko porywem młodzieńczej fantazji, lecz przejawem pewnej woli. Bardzo kochał Matkę Boską i zwracał się do niej używając czułego słowa „mama”. Pisze w jednej ze swoich notatek: „Chcę złożyć ofiarę z mego życia. Mateńko moja, pomóż mi”

Wzorem drogi duchowej staje się dla niego św. Tereska od Dzieciątka Jezus i tak jak ona stara się miłować krzyż, kochać Kościół i ofiarować się za zbawienie dusz. W swoim dzienniku duchowym pisze między innymi: „Chcę zawsze pełnić wolę Boga; chcę ją pełnić z miłości; chcę ofiarować Mu moją wolę; chcę poświęcić każdy ulotny moment i często pytam siebie: co Jezus i Maryja chcą, abym teraz uczynił?”.

W 1961 roku składa swoje pierwsze śluby zakonne: czystości, ubóstwa, posłuszeństwa i służby chorym nawet z narażeniem życia na okres trzech lat. Już wtedy widać jak bardzo chce się poświęcić chorym. Za pozwoleniem przełożonych opiekuje się chorymi współbraćmi zakonnymi w domu, gdzie przebywa. Pisze w jednej ze swych notatek: „Chcę nauczyć się wszystkiego, co tylko możliwe, by dobrze wykonywać mój apostolat w przyszłości. Wszystko to, co robię, chcę robić dla Pana i wszystko wkładam do Jego rąk” i zauważa że, „powołanie kamiliańskie jest naprawdę wielkie. To właśnie nam są powierzeni chorzy, którzy są źrenicą w oku Boga. Jak cudownie jest wrócić zmęczonym wieczorem po całym dniu służby chorym”.

Choroba

Dwa lata później lekarze potwierdzają poważną diagnozę raka płuc. 30 lipca 1963 roku jest operowany w trybie pilnym. W tym czasie nie była możliwa jeszcze chemioterapia i leczenie polegało na poddawaniu się naświetlaniom promieni RTG. Mikołaj znosi cierpliwie uciążliwe procedury, choć czuje, że Pan woła go do siebie. W ostatnim liście do rodziców pisze; „Musimy być zawsze gotowi, by wypełniać wolę Bożą, nawet gdy jest to trudne. Jestem zadowolony, że mogę cierpieć teraz, gdy jestem młody, bo te lata są najpiękniejsze, by złożyć je w darze Bogu. Najdrożsi rodzice, módlcie się, by Pan przywrócił mi siły i bym zostając kapłanem, mógł pracować dla zbawienia dusz. Jeśli jednak dobry Bóg zachce inaczej niż pragniemy, niech będzie błogosławione Jego imię: On wie, co robi i co jest lepsze dla naszego zbawienia”.

Ostatnie chwile

Miesiąc przed śmiercią przełożeni zakonni wysyłają go do Lourdes i do Lisieux, gdzie odwiedza dom, w którym żyła św. Tereska od Dzieciątka Jezus. Mikołaj prosi Maryję i swoją ukochaną patronkę o łaskę wiernego pełnienia woli Bożej aż do końca. W jednej ze swoich notatek duchowych, znalezionych po jego śmierci pisze: „Całe życie Chrystusa było krzyżem i męczeństwem. A ja czego oczekuję? Chcę być paniczem? Nie, nie! Chcę cierpieć dla miłości Jezusa i Maryi!”.

28 maja 1964 roku, za pozwoleniem papieża Pawła VI, składa śluby wieczyste, które czynią go na wieczność zakonnikiem kamilianinem.

Rak rozwija się bardzo dynamicznie niszcząc płuca, co sprawia, że każdy oddech jest wykonywany z wielkim trudem i cierpieniem. Mikołaj bardzo cierpi, ale stara się pocieszać i delikatnym uśmiechem uspokoić tych, którzy przychodzą go odwiedzić.

12 czerwca 1964 roku rozpoczyna się agonia, w której woła: „Jezu daj mi siłę! Jezu jestem gotowy, zabierz mnie! Mateńko moja, Ty wiesz jak Cię kocham! Jezu, kocham Cię! Św. Teresko, św. Kamilu... Maryjo, Matko moja trzymaj mnie za rękę!”. Do ostatniego tchnienia powtarza akt ofiarowania Bogu swego cierpienia. Wieczorem odchodzi na spotkanie z Panem.

Kandydat na ołtarze

Dziś jego ciało spoczywa w podziemiach Sanktuarium św. Kamila w Bucchianico, gdzie jego grób stał się celem licznych pielgrzymek. Nad grobem „Nikolino”, jak nazywają go czciciele, umieszczono zdjęcie, na którym młody Sługa Boży patrzy na odwiedzających jego grób z pełnym pokoju uśmiechem.

16 czerwca 2000 roku, w roku Wielkiego Jubileuszu naszej wiary, Kardynał Wikariusz Rzymu Camillo Ruini otwiera proces informacyjny na poziomie diecezjalnym, a w 2004 roku przekazuje jego akta do Kongregacji do Spraw Świętych.


Historia cudownego uzdrowienia w Chile

Sługa Boży Mikołaj D'Onofrio jest bardzo znany w Chile (Ameryka Południowa), ponieważ w 2002 roku miało tam miejsce domniemane uzdrowienie właśnie za jego przyczyną. Nie możemy jeszcze mówić o cudzie, ponieważ może być on ogłoszony jedynie po dokładnym przestudiowaniu dokumentacji medycznej przez komisje lekarską przy Watykanie i potwierdzenia faktu autorytetem Ojca Świętego.

Oto owa historia. 20 sierpnia 2002 roku młody policjant Jose Luis Pezo podczas napaści ulicznych bandytów zasłonił swoim ciałem człowieka, do którego strzelano. Pocisk kalibru 38 utkwił w jego głowie raniąc głęboko lewą półkulę mózgu. Od razu stan zdrowia policjanta okazał się krytyczny. Kapłan wezwany, by udzielić sakramentów konającemu, powierzył młodego policjanta wstawiennictwu Sługi Bożego Mikołaja D'Onofrio i przylepił jego obrazek nad szpitalnym łóżkiem, modląc się: „Jest młody jak Ty, jest ojcem dwójki dzieci i oczekuje narodzenia bliźniąt...Ty jesteś przyjacielem Boga, który go może ocalić...wstaw się za nim!”. Potem przy łożu chorego razem z pielęgniarką odmówił różaniec. Stan pacjenta z chwili na chwilę ulegał poprawie aż do pełnego uzdrowienia, budząc podziw lekarzy i personelu. Nikt jednak początkowo nie wiedział o modlitwach zanoszonych przez wstawiennictwo „Nikolino”. Media publiczne, między innymi telewizja chilijska, relacjonując wydarzenia mówiły o „cudownym uzdrowieniu” policjanta i przedstawiały wywiad z kapłanem, który powierzał chorego opiece Sługi Bożego. Dziś jest on bardzo znany i wiele osób prosi go o wstawiennictwo w trudnych sytuacjach życowych. Miejmy nadzieję, że i w Polsce ten młodziutki Sługa Boży, zmarły w wieku 21 lat, będzie wzywany jako przykład życia poświęconego Bogu i ludziom cierpiącym.

O łaskach otrzymanych za przyczyną Sługi Bożego Mikołaja D'Onofrio prosimy poinformować:

Religiosi Camiliani
Via Pecori Giraldi

51- 00135 Roma
Italia Santuario S.Camillo

Piazza Roma, 3

66011 Bucchianico (Ch)
Italia

Modlitwa

O Boże dobry i miłosierny, Ty wezwałeś Twego Sługę Mikołaja D'Onofrio, by ofiarował swe młode życie i gorące serce w służbie Twojego Syna obecnego w chorych i cierpiących. Wsław Twojego wiernego Sługę i spraw, by młodzi znaleźli w nim wzór życia ofiarowanego z miłością na służbę bliźnim. Przez Twoje miłosierdzie i przez Jego wstawiennictwo udziel mi łaski, o którą proszę... (tu przedstawić prośbę), bo Ty żyjesz i królujesz z Synem i Duchem Świętym po wszystkie wieki wieków. Amen.

Za „Kamilianie” 3 (2009) 4-6

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama