• Echo Katolickie

O. Dolindo Ruotolo - z miłości do Chrystusa

Choć od śmierci włoskiego kapłana minęło już ponad 50 lat, nieustannie zgłębiane jest pozostawione przez niego duchowe świadectwo.

O. Dolindo Ruotolo znany jest głównie z przepięknego aktu zawierzenia „Jezu, ty się tym zajmij!”. Przez wiele lat był odtrącany i krytykowany przez Kościół, któremu - mimo prześladowań do końca życia - był niezmiernie oddany. Choć od śmierci włoskiego kapłana minęło już ponad 50 lat, nieustannie zgłębiane jest pozostawione przez niego duchowe świadectwo.

Imię Dolindo w dialekcie neapolitańskim oznacza cierpieć. Cierpienie było znane ks. Ruotolo już od dzieciństwa... Był maltretowany przez ojca, cierpiał niesamowity głód, zimno, ubóstwo. W szkole wyśmiewany, a w seminarium traktowany jak popychadło przez swojego przełożonego.

Przyjął cierpienie

„Ks. Dolindo przez wiele lat odbierał cios za ciosem. Za każdym razem jednak wyznawał bezgraniczną miłość do Kościoła i jego członków, którzy go ewidentnie krzywdzili” - pisze Joanna Bątkiewicz-Brożek w drugiej części bestsellerowej biografii o. Dolindo „Moja misja trwa”. „Najpierw bowiem Zgromadzenie Świętego Wincentego a Paulo, w którym o. Dolindo przyjął święcenia kapłańskie, wyrzuciło go na bruk. Z niepublikowanych listów mistyka do przełożonych (nie było ich dotąd nawet w dokumentacji procesowej) oraz przechowywanych w tajnym archiwum Watykanu listów wincentyjskiego wizytatora ks. Dolindo wynika, że jego wydalenie ze zgromadzenia było i jest… nieprawomocne” - dodaje autorka.

Po procesie przed Świętym Oficjum, który był jednym z najdłuższych i najcięższych w skutkach w historii tej instytucji, o. Dolindo został zawieszony w obowiązkach kapłana, był wytykany na ulicy, odrzucony przez rodzinę. Choć bardzo dużo wycierpiał, nigdy nie użalał się nad sobą, a każde cierpienie oddawał Chrystusowi. Przetrwał dzięki temu, że wszystko, co się wydarzało, przyjmował jako wolę Bożą. „Cierpienie przygniata człowieka w chwili, gdy go dopada, ale w swoim czasie odnawia ludzkie serce” - mawiał ks. Ruotolo.

„O. Dolindo w swoich tekstach pisał, że oddał się jako ofiara za Kościół. Jezus odpowiedział mu wprost pewnego dnia: «Przyjąłem twoją ofiarę». Chciał umierać z miłości do Chrystusa (…). I umierał. Opuszczony, pod lawiną czterech procesów, kłamstw, oszczerstw i szyderstw” - zauważa J. Bątkiewicz-Brożek. „Każdego ranka prosiłem Jezusa o dar miłości, cierpienia, pokory, wiary, łagodności, wielkoduszności, cierpliwości” - pisał kapłan z Neapolu.

Oczyszczony z zarzutów

W tajnym archiwum Kongregacji Nauki Wiary dossier kapłana ma kilkanaście tysięcy stron… Była Inkwizycja nadała mu miano „niebezpiecznego fałszerza wiary”. „Nigdy się nie broniłem. Pragnąłem ze wszystkich sił cierpienia i ofiary oraz dziękowałem Bogu za wszystkie te przeciwności, ufając jedynie Jemu” - wyznaje w testamencie ks. Ruotolo.

Z czego wynikały oskarżenia? „Wielu z zazdrości chciało go zniszczyć. Wpisu dzieł, czyli jego komentarzy do poszczególnych ksiąg Pisma Świętego, na indeks osobiście dopilnował o. Alberto Vaccari, jezuita, jedna z czołowych postaci Papieskiego Instytutu Biblijnego. W jednym z listów Vaccari pisze do jednego z egzegetów: «Obiecuję ci szybką karierę i promocję pracy, jeśli pomożesz mi zniszczyć ks. Dolindo Ruotolo». Natomiast ci biskupi, którzy udzielali swojego imprimatur komentarzom do Pisma Świętego o. Dolindo, byli we Włoszech prześladowani, a jeden musiał nawet opuścić szeregi episkopatu. Walka o Dolindowe komentarze była zaciekła i trwa do dzisiaj” - zauważa autorka biografii kapłana.

Ostatecznie o. Dolindo został zrehabilitowany i oczyszczony z wszelkich zarzutów przez Stolicę Apostolską w 1937 r., po 30 latach cierpienia, które przeżywał w pełnym posłuszeństwie Kościołowi. Zmarł 19 listopada 1970 r. w Neapolu, pozostawiając po sobie setki tysięcy proroczych i natchnionych Bożym duchem słów, listów i książek.

 

Przyszły święty?

Diecezja Neapolu podjęła decyzję o wszczęciu procesu beatyfikacyjnego włoskiego mistyka.

W tej decyzji znalazł się ważny akcent polski. Joanna Bątkiewicz-Brożek, autorka pierwszej na świecie biografii o. Dolindo, otrzymała nominację na wicepostulatorkę procesu. „Diecezja Neapolu chciała w ten sposób podkreślić ewidentną łączność duchową Polski z ks. Dolindo i nasz wkład w szerzenie się jego kultu” - stwierdza wicepostulatorka.

Jakie warunki trzeba spełnić, żeby zostać świętym? „Jest ich wiele i choć nie wolno mi zdradzać szczegółów zajęć studiów postulatorskich, to mogę powiedzieć, że słuchając wykładów, miałam przekonanie, iż pasowały jak ulał do o. Dolindo. Kandydat na ołtarze przynajmniej ostatnią dekadę życia musi wieść w świętości. W jego życiu musi się odbić życie Chrystusa: musi mieć swojego Judasza i Jana, krzyż, cierpienie, zdradę; oszczerstwa ma, jak Chrystus, przyjąć z miłością. Trzeba wykazać heroizm cnót - stygmaty, bilokacje i inne nadprzyrodzone dary nie mają tu znaczenia. I słusznie. Heroizm kapłaństwa, bycia zakonnicą, żoną, matką, mężem, lekarzem czy dzieckiem jest dowodem na świętość. Męczennicy to osobny, wyjątkowo piękny i mocny rozdział w historii miłości ludzi Kościoła do Chrystusa. O. Dolindo też nim był. Jego misją było męczeństwo serca” - przyznaje autorka.

Aby proces kandydata na ołtarze mógł przebiec szybko i sprawnie, potrzebna jest dokumentacja jego wstawiennictwa i orędownictwa w niebie. Procedujący sprawę przygotowują ją również na podstawie świadectw osób, które wierzą w świętość kandydata, modlą się za jego wstawiennictwem i doświadczają skuteczności tego wstawiennictwa w polecanych mu sprawach. „Na obecnym etapie procesu - a jesteśmy nadal na szczeblu diecezji i we wstępnej jego fazie, bo nie było jeszcze kanonicznego wszczęcia - bardzo potrzebne są świadectwa otrzymania łask, uzdrowień duchowych i fizycznych, za wstawiennictwem o. Dolindo. W przypadku uzdrowień potrzebujemy dokumentacji medycznej” - podkreśla J. Bątkiewicz-Brożek.

Świadectwa o łaskach i uzdrowieniach za wstawiennictwem Sługi Bożego z Neapolu można przesyłać na adres: info@dolindo.it.

Jego misja trwa

Dokładnie 23 lata po swojej śmierci o. Dolindo przekazał przesłanie z zaświatów. Jak to możliwe?

20 stycznia 1993 r., w małej miejscowości pod Neapolem, skromna włoszka Maria Agostino Romano pod wpływem wewnętrznego przymusu spisuje słowa podyktowanej jej przez nieżyjącego o. Dolindo. O czym kapłan mówi do wiernych? Przede wszystkim zapewnia wszystkich, że jego misja na ziemi wciąż trwa i nieustannie będzie pomagał zabłąkanym i zbolałym duszom, jeśli tylko go o to poproszą: „O zaniedbane dusze, doceńcie wasze życie! Niech stanie się wielkim skarbem na życie wieczne! Moja misja jednak nadal trwa, nie będę bezczynny; będę towarzyszyć wszystkim duszom, które były mi bliskie. Będę czuwał nad tymi, które są niestałe w Wierze […] Przywołujcie mnie w waszych obolałych myślach i trudach na tym poszarpanym łez padole: pomogę każdemu. I będę pomagał wam i towarzyszył, aż ustaną wątpliwości Waszej Wiary, aż do chwili, kiedy będziecie wychwalać Boga, który stworzył Was z niczego”.

Kapłan mówi również: „Jezus musi się czasem posłużyć jakąś duszą, by świat ujrzał Bożą moc i istnienie. Tak wielu duszom Pan udzielił ogromu łask, ale wiele z nich też tego pozbawił, ponieważ On oczekuje współpracy, owoców. Ziarno musi dać owoc, toteż gleba musi być żyzna. Po prostu przyjmij Boga, który puka, a jeśli szeroko nie otworzysz [drzwi serca], by Go przyjąć… pójdzie dalej… nie zatrzyma się, by złożyć u ciebie głowę. Konieczna jest dziś dyspozycyjność, gotowość [by odpowiedzieć na wezwanie Jezusa]; resztę już On zrobi i dobrze to zrobi”.

HAH

 

Echo Katolickie 2/2021

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama