Wspomnienia o człowieku, który zmienił świat - Słowo od Autora

"Jan Paweł II. Wspomnienia o człowieku, który zmienił świat" - fragmenty



Wspomnienia o człowieku, który zmienił świat - Słowo od Autora
Czesław Ryszka
Święty XXI wieku JAN PAWEŁ II
ISBN: 978-83-7580-213-9
Autor przedstawia postać papieża jako największego autorytetu moralnego naszych czasów, szanowanego i kochanego przez miliony wiernych. Jego bliskość, poprzez pielgrzymki i przemówienia, wiara twarda jak skała oraz nieustanna modlitwa stały się dla wielu umocnieniem w trudach życia.
Książka zawiera opis ostatnich lat życia papieża oraz lata procesu beatyfikacyjnego, który ukazał świętość Jana Pawła II oraz jego osobiste przekonanie, że to opatrzność kierowała jego życiem, on jedynie starał się być posłuszny woli Pana ludzkich losów.
Wybrane fragmenty:

WIELKIE TAJEMNICE

Jana Pawła II znałem jeszcze jako księdza profesora Karola Wojtyłę, wykładowcę etyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Stale albo się spóźniał, albo nieco spieszył, zawsze zamyślony, choć czujny i życzliwie uśmiechnięty. Otaczała go aura „wielkiego uczonego”, może dlatego, mówiąc żartem, że nie wszyscy rozumieli, czego nauczał. Już wówczas był kimś wielkim — o czym niech zaświadczy pewne wspomnienie. Była sesja zimowa. Czekaliśmy na księdza profesora Karola Wojtyłę, który miał egza­minować z etyki. Po dwóch godzinach wszyscy rozeszli się do domów, poza jednym kolegą — księdzem, który przez cały semestr nie był na ani jednym wykładzie księdza profesora Wojtyły, gdyż w tym czasie wyjeżdżał na wystawy malarstwa do Warszawy. Ksiądz profesor prosto z opóźnionego pociągu przyszedł pod salę egzaminacyjną. Wyglądał bardzo młodo, nie wyróżniał się wizualnie wśród księży studentów, którzy byli parę lat młodsi od niego. Ksiądz student zapytał Karola Wojtyłę, którego wcześniej nie widział na oczy: — Stary, ty też na egzamin? — Tak — odpowiedział zgodnie z prawdą ksiądz profesor Wojtyła, nie dodając ważnego szczegółu, że w charakterze egzaminatora. Ksiądz student zaczął ubolewać nad spóźnieniem egzaminatora, a ten w mig zorientował się, że czekający nie uczęszczał na wykłady. Usiadł obok niego i zaczęli godzinną rozmowę związaną z zagadnieniami etyki, które były przedmiotem wykładów. Ksiądz student z podziwem popatrzył na Wojtyłę i stwierdził: — Stary, jaki ty jesteś obkuty! Proszę cię, jeśli przyjdzie ksiądz profesor, to nie wchodź przede mną na egzamin, bo z pewnością obleję! — Dobrze — zgodził się pokornie ksiądz Wojtyła — ale powiedz mi szczerze, dlaczego nie byłeś na ani jednym wykładzie? — Bo wiesz, panuje powszechna opinia, że jego wykłady są bardzo trudne, wręcz abstrakcyjne, ale gdyby miał taki dar przekazywania wiedzy jak ty, to słuchałbym go z największą przyjemnością. — Dobrze, to daj indeks — powiedział ksiądz profesor. — Co ty, żarty sobie stroisz? — zapytał ksiądz student, na co usłyszał: — Daj indeks, jestem Wojtyła — i profesor wpisał oniemiałemu z przerażenia koledze 4+, z uwagą, by jednak w przyszłym semestrze zaczął uczęszczać na wykłady i sam wyrobił sobie sąd o wykładowcy. Tym pozornie małym wydarzeniem, o którym dowiedział się wkrótce cały KUL, profesor Wojtyła zyskał ogromną sympatię, bariera iluzorycznego strachu została pokonana na zawsze.

Faktycznie, kiedy ksiądz profesor Wojtyła pojawiał się na wykładach czy sympozjach, kiedy podczas wakacji przyjeżdżał na spotkanie z oazami księdza Franciszka Blachnickiego, wzbudzał prawdziwy entuzjazm. Ale i ogromny respekt. Czasem szedłem w pewnej odległości za nim, aby go dłużej posłuchać, obserwować, jak dyskutuje, nacieszyć się jego widokiem. Podobnie kiedy przyjeżdżał na doroczną pielgrzymkę mężczyzn i młodzieńców do Piekar Śląskich — pracowałem wówczas jako redaktor „Gościa Niedzielnego” — mówił o trudnych sprawach, mimo to wracający do domów górnicy z entuzjazmem mówili: „Ale potrafił nas rozhulać”! Oceniali tymi słowami nieprzerwane brawa po jego kazaniu. Towarzyszyło mi już wówczas przekonanie, że kardynał nas czymś zaskoczy, że jego życie związane jest z wielką tajemnicą. Jaka to tajemnica, przekonaliśmy się 16 października 1978 roku. Tego dnia bowiem uświadomiliśmy sobie, jak doskonale Boża Opatrzność formowała i przygotowywała księdza Karola Wojtyłę do pełnienia urzędu następcy apostoła Piotra.

Czy jednak do dzisiaj wszystko poznaliśmy? Oczywiście, że nie. Wiele wydarzeń i spraw w życiu Jana Pawła II jest nadal osłoniętych znaczącym milczeniem, wielką tajemnicą. Przyznajmy, kiedy po 450 latach pojawił się na Stolicy Piotrowej papież nie-Włoch, a w dodatku Słowianin, już można było mówić o tajemnicy papieskiego powołania. Świadomy tego Jan Paweł II, inaugurując 22 października 1978 r. swój pontyfikat, wyraźnie nawiązał do postaci apostoła Piotra, który na polecenie Pana przybył do Rzymu.

Tak jak ongiś Piotr, tak on, Jan Paweł II, na Rzymską Katedrę świętego Piotra wstępował nie bez drżenia, świadomy misji zleconej mu przez Pana. Kierując słowa do Polaków i Polonii świata, a przede wszystkim do mieszkańców Krakowa, miasta świętego Stanisława, którego następcą był przez 14 lat, Ojciec Święty stwierdził, że wszystko, co by mógł powiedzieć, będzie blade wobec tego, co czują serca. „Więc oszczędźmy słów — dodał. Niech nam pozostanie tylko  w i e l k i e  m i l c z e n i e  przed Bogiem, które jest samą modlitwą”.

Takim też wielkim milczeniem należałoby objąć biografię Karola Wojtyły, Jana Pawła II, zawierającą nierzadko nadzwyczaj tajemnicze wątki, biografię wypełnioną mistyczną treścią. Nadszedł jednak czas, by osobę papieża Polaka ukazać w całej wielkości i świętości. W całej tajemnicy. Z mistycznym przekonaniem Jan Paweł II mówił o czekającej świat wiośnie chrześcijaństwa, co tylko w części potwierdza nasze obecne doświadczenie. Wobec przeżywanego zmierzchu Kościoła w zachodniej Europie, i nie tylko tam, papieska przepowiednia jawi się jako jutrzenka nadziei.

Wielu piszących o Janie Pawle II podjęło próbę „prześwietlenia” jego drogi i posłannictwa, a każdy — choć widzi tę misję inaczej — przyznaje: ten następca świętego Piotra nie był osobą przypadkową, nie pojawił się jako „wypadkowa sił i głosów” wśród kardynałów obecnych na konklawe. Przekonany był o tym prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński, który w Radiu Watykańskim 17 października 1978 r. powiedział, że nie jest w stanie mówić teraz o historii życia człowieka tak mu bliskiego, z którym był związany wieloletnią wspólną pracą. Wskazał jednak na bardzo ważny szczegół życia nowego papieża, na jego duchowy format: „To jest człowiek, dla którego modlitwa jest żywiołem czerpanym na kolanach pełną dłonią z dziecięcej wiary”.

Wspomniał również ksiądz prymas o bogatej osobowości filozofa-moralisty, który nie tylko promieniował modlitwą, ale potrafił z każdym pogawędzić, umiał równie dobrze śpiewać, jak snuć zawiłe rozważania. Chociaż był „człowiekiem katedry uniwersyteckiej”, to wśród sterty ksiąg, licznych artykułów i rozpraw, które pisał, nie zagubił pogody towarzyskiej, młodzieńczego uśmiechu, zapału do sportu i wędrówek. Kardynał Wyszyński zakończył wypowiedź wzruszającymi słowami: „Całuję Twoją przyjazną twarz, Przyjacielu prac i walk o Kościół Chrystusowy w Polsce, i z uległością składam na Twoich stopach, gotowych na bieżenie dróg wielu, pocałunek Biskupa i Prymasa Polski. Niechaj Ci będzie radością i pokojem Święta Boża Wędrowniczka — Pani Jasnogórska i Królowa Polski. Gaude Mater Polonia! Oddałaś, wychowanego wśród walk i cierpień narodu, swojego najlepszego Syna — Kościołowi i jego Matce”.

W tej krótkiej charakterystyce papieża należy od razu podkreślić jasnogórski wątek. Już następnego dnia po inauguracji pontyfikatu, 23 października 1978 r., Jan Paweł II napisał do Polaków list, przypominając w nim fakt, bez którego trudno zrozumieć, że papieżem został Polak. Wspomniał, że konklawe, które przyniosło Kościołowi wybór Jana Pawła I, wypadło 26 sierpnia — w uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej. Z dalszych papieskich słów można wysnuć wniosek, że dzięki Pani Jasnogórskiej papież poprzedzający Jana Pawła II miał być jak kometa, zajaśnieć na krótko, aby rozświetlić drogę temu, który już czekał u apostolskich bram. Ojciec Święty napisał również w liście, że wśród tych, którzy przygotowali jego pontyfikat, znajdował się wielki czciciel Pani Jas­nogórskiej — kardynał Stefan Wyszyński: „Nie byłoby na Stolicy Piotrowej papieża Polaka, gdyby nie było wiary Prymasa Wyszyńskiego, nie cofającego się przed więzieniem i cierpieniem, jego heroicznej nadziei, zawierzenia bez reszty Matce Kościoła: gdyby nie było Jasnej Góry i tego całego okresu dziejów Kościoła w Ojczyźnie naszej”.

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama