Jan Paweł II: Papież Polak

Rozdział 2 z książki "Jan Paweł II", Wydawnictwo Dolnośląskie 2002

Jan Paweł II: Papież Polak

Marek Skwarnicki

Jan Paweł II

Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2002
Seria: A to Polska Właśnie
ISBN 837023-965-5
Zamówienie: (071) 328 89 52, wysylka@wd.wroc.pl, www.wd.wroc.pl

Uwaga. Książka w wersji papierowej jest bardzo bogato ilustrowana - ze względu na ograniczenia copyrightu zdjęć nie zamieszczamy w naszym serwisie, ale gorąco zachęcamy do zapoznania się z wersją papierową

Spis treści:

  • Sensacyjny wybór
  • Papież Polak
  • Papież Polaków i Słowian
  • Pasterz świata
  • Papież młodzieży
  • "Dobra Nowina" Jana Pawła II
  • Jubileusz roku 2000
  • Jubileuszowe pielgrzymowanie

PAPIEŻ POLAK

Otwierając kronikę charakterystycznych wydarzeń nowego pontyfikatu, dzięki którym staramy się odkryć ślady osobowości jego twórcy odciśnięte na historii Kościoła i świata po roku 1978, zastanówmy się także, jak zaraz po swoim wyborze Papież traktował i jak przeżywał własną polskość powiązaną od momentu wyboru z uniwersalną posługą Piotrową.

Jeszcze w czasie audiencji w Auli Pawła VI dla Polaków przybyłych z Polski i całego świata na dni inauguracji pontyfikatu Papież wygłosił Orędzie do Polaków. W Boże Narodzenie Jan Paweł II przywrócił zarzucony przez poprzednika zwyczaj stawiania wielkiej jodły, choinki na placu św. Piotra, oraz montowania tam betlejemskiej szopki. Każdego roku szopkę przystrajają inne narodowości. Na Wigilię osobistą do Jana Pawła zapraszani są prywatnie jego świeccy i duchowni przyjaciele z Rzymu, Krakowa i Lublina. Odbył się w roku 1978 i do tej pory odbywa audiencyjny „polski opłatek” dla rzymskiej Polonii.

Plakat wyprodukowany przez międzynarodową agencję fotograficzną podkreślał to, co dla świata było najbardziej uderzające: młodość i zdrowie Wojtyły. Po latach rządów Kościołem schorowanych, sędziwych papieży, po nagłej śmierci Jana Pawła I, ten jeżdżący na nartach i miłujący wodną turystykę Ojciec Święty dodawał otuchy skulonemu z lęku światu zimnej wojny. On był „stamtąd”, jak mówiono: z Kościoła Milczenia. Spodziewano się, że będzie władał Kościołem długo i twierdzono, że kardynałowie na konklawe w październiku 1978 r. zmienili polityczną mapę świata.

Na te uroczystości patrzył z ciekawością cały świat. Polskę uważano na Zachodzie, także europejskim, za kraj cywilizacyjnie peryferyjny, kulturowo ubogi i staroświecki. Doceniano gorliwość religijną i osobistą odwagę naszego kleru w walce z faszyzmem i komunizmem, a jednocześnie w liberalnych kręgach opiniotwórczych, określenie: „polski katolicyzm” było synonimem tradycyjnej, ludowej, masowej, niezbyt oświeconej, przedsoborowej religijności. Polska np. słynęła z akcji pielgrzymkowych do sanktuariów maryjnych, których poza Ameryką Łacińską zaniechano po II Soborze Watykańskim w bardzo wielu krajach jako ceremonii staromodnych. Zwłaszcza polskie pielgrzymki do Częstochowy uważano bardziej za wystąpienia antypaństwowe, antykomunistyczne, niż za żywe przejawy kultu Najświętszej Marii Panny.

Polaków interesowały wtedy najbardziej dwie sprawy: kiedy Jan Paweł II przyjedzie do ojczyzny i jak będą wyglądały kontakty Polaków z Papieżem? Nadal obowiązywały u nas przecież policyjne restrykcje ograniczające wyjeżdżanie za granicę.

Już 23 października 1978 r. w Auli Pawła VI Papież kierował myśli i uczucia do: „Synów umiłowanej Polski, właśnie w tym dniu. który według niezgłębionych wyroków Bożej Opatrzności, każe mnie, dotychczasowemu arcybiskupowi - metropolicie krakowskiemu opuścić prastara stolicę św. Stanisława i przejąć rzymską stolicę św. Piotra, a z nią troskę o cały Kościół powszechny, troskę, która ze Stolicą Piotrową jest związana z woli Chrystusa Pana... Brakuje też słów, aby wypowiedzieć wszystkie myśli, które w związku z tym cisną się do głowy. Czyż myśli te i wydarzenia nie przechodzą przez całe nasze dzieje? Czyż nie ogarniają tego tysiąclecia, w ciągu którego zachowaliśmy wierność dla Chrystusa i Jego Kościoła, dla Stolicy Apostolskiej, dla dziedzictwa św. Piotra i Pawła... I oto rzecz znamienna, po ludzku trudna do wytłumaczenia. Właśnie w tych ostatnich dziesięcioleciach (w okresie jakże trudnym i groźnym), Kościół w Polsce nabrał szczególnego znaczenia w wymiarach Kościoła powszechnego i w wymiarach chrześcijaństwa. Stał się również przedmiotem wielkiego zainteresowania i uwagi szczególny układ stosunków, który dla poszukiwań, jakie współczesna ludzkość, różne narody i państwa podejmują w dziedzinie społecznej, ekonomicznej, cywilizacyjnej, ma doniosłe znaczenie. Kościół w Polsce nabrał nowego wyrazu, stał się Kościołem szczególnego świadectwa, na które są zwrócone oczy całego świata. W tym Kościele żyje i wypowiada się nasz Naród, współczesne pokolenie Polaków”.

Zatem od początku swego posługiwania w Stolicy Apostolskiej, to, co wielu na świecie uważało za „tradycyjny, przedsoborowy Kościół polski”, Jan Paweł II uważał za źródło inspiracji, a nawet za wzór rozwiązywania problemów nie tylko wiary, ale i wiary powiązanej z życiem w duchu autentycznie interpretowanego II Soboru Watykańskiego.

Wiadomość o mianowaniu przez Papieża księdza Franciszka Macharskiego swoim następcą w Krakowie rozeszła się już około Bożego Narodzenia 1978 r. Ksiądz Macharski był wyświęcony, jak kiedyś ksiądz Wojtyła, na kapłana przez kardynała Stefana Sapiehę. Następnie współpracował z kardynałem Wojtyła zarówno w formowaniu seminarzystów, jak i świeckich. Absolwent Katolickiego Uniwersytetu we Fryburgu szwajcarskim, poliglota, człowiek o otwartym umyśle i sercu, doskonale nadawał się na kontynuatora pracy swego poprzednika w archidiecezji. Nadanie sakry biskupiej i przekazanie władzy nad archidiecezją krakowską zaplanowano w Watykanie na święto Trzech Króli, 6 stycznia 1979 r. Uroczysta konsekracja nowego metropolity krakowskiego odbyła się w Bazylice św. Piotra. Władze PRL zezwoliły na udanie się na tę uroczystość z nowym biskupem do Rzymu 180-osobowej pielgrzymce wiernych z metropolii krakowskiej. Sposób, w jaki potraktowano podróżujących do Rzymu krakowian, wskazuje, że „władza ludowa” nie miała nadal jasnej koncepcji, jak się „obchodzić” z polskim papieżem. Byliśmy zaproszonymi przez niego gośćmi, tymczasem nasz czarterowy odlot opóźnił się prawie o 12 godzin w wyniku wyraźnych szykan władz. Przesiedzieliśmy w poczekalni na Okęciu lodowatą noc, pod pretekstem, że brak jest kompletu załogi nadprogramowego samolotu. W Rzymie oczekiwał na nas sekretarz osobisty Papieża ksiądz Stanisław Dziwisz, a cała sprawa pachniała skandalem dyplomatycznym.

Msza podnosząca księdza Franciszka Macharskiego do najwyższego stopnia kapłaństwa miała parę specyficznych cech i znaczeń. Papieżowi towarzyszyli w niej krakowscy biskupi pomocniczy Jan Groblicki i Stanisław Smoleński. Tylko skromny fragment homilii papieskiej wygłoszony został po polsku, reszta po włosku. Bazylikę wypełniali głównie rzymianie.

W niedzielę 7 stycznia 1979 r. o godz. 16.30 polscy pielgrzymi zaproszeni zostali znów na mszę św. koncelebrowaną, tym razem przez Papieża i krakowskiego arcybiskupa, w Kaplicy Sykstyńskiej. Trudno by było wyszukać na tę uroczystość wspanialsze miejsce, które było jednocześnie - dzięki freskom Michała Anioła - wielką metaforą stworzenia do dziś istniejącego świata, stworzenia człowieka, dziejów Starego Testamentu, Apokalipsy i Sądu Ostatecznego. Msza dla polskich pielgrzymów była transmitowana w naszym języku przez Radio Watykańskie. Ojciec Święty powiedział do nas: „Naród, którego wszelkiego dobra, jako jego syn, z całego serca pragnę, zasługuje na poszanowanie w wielkiej rodzinie narodów świata. Naród ten doświadczył przez całe tysiąclecie wiernej i wytrwałej służby Kościoła; i dzisiaj również jej doświadcza...”. W tym miejscu Papież nagle powiedział coś tajemniczego o Kościele, ale i o sobie zarazem i o duchowości rozpoczętego pontyfikatu. Bo nie bardzo wiadomo, do czego dziś odnieść biblijny cytat: „Mówi w dzisiejszej liturgii prorok Izajasz - usłyszeliśmy o przyszłym Mesjaszu, o Chrystusie: «Oto mój sługa, którego podtrzymuję, wybrany mój, w którym mam upodobanie; sprawiłem, że duch mój na nim spoczął; on przyniesie narodom prawo, nie złamie trzciny nadłamanej, nie zgasi knotka o nikłym płomyku, nie zniechęci się ani nie załamie, aż utrwali prawo na ziemi»”.

Następnego dnia kończyły się krakowskie dni w Rzymie. 8 stycznia 1979 r. w Sali Klementyńskiej Pałacu Apostolskiego Papież udzielił pielgrzymom z Polski specjalnej audiencji, na której każdy mógł do niego osobno podejść. Jeszcze jedną, symboliczną sceną tego spotkania było przekazanie przez Ojca Świętego arcybiskupowi Macharskiemu pektorału (krzyż na łańcuchu noszony przez biskupa na piersiach), który odziedziczył po kardynale Sapiesze. W jego miejsce Papież zawiesił na swoich piersiach pektorał zmarłego poprzednika Jana Pawła I.

Z perspektywy 23 lat rządów Jana Pawła II widać obecnie wyraźnie jego polskość zespoloną z uniwersalizmem. Dla wielu Polaków (ale i cudzoziemców interesujących się Polską) takie zespolenie jest nieczęstym przypadkiem, gdyż uważani jesteśmy za naród o skłonnościach nacjonalistycznych, zwłaszcza w kręgach katolickich i wśród kleru, a w każdym razie ograniczony w swej perspektywie patrzenia na innych z „nieznośnie polskiego” punktu widzenia.

Polskość Papieża wycisnęła jeszcze inny wizerunek na jego pontyfikacie. Jest to wizerunek polskiego humanisty wychowanego w domu i szkołach, łącznie z uniwersytetem, z jednej strony na glebie patriotyzmu najświatlejszych Polaków walczących o suwerenność naszego kraju przez ponad 100 lat zaborów, przekonanych słusznie, że potężnym orężem tej walki o wolność narodową jest własna kultura, wywodząca się ze świata zachodniego, o korzeniach judeochrześcijańskich basenu Morza Śródziemnego. Tak było wychowywane w domach i szkołach po 1920 r. jego pokolenie. Karol Wojtyła był bowiem typowym inteligentem polskim, łączącym, jak to często bywało w mniejszych miastach, naturalną, „ludową” pobożność z najambitniejszymi zainteresowaniami intelektualnymi i literackimi, a w wypadku Papieża także religijnymi. Podczas gdy w czasach powojennych wykształcił się typ „snobistycznego katolicyzmu inteligenckiego”, określanego jako bardziej „postępowy” niż „ludowy”, czyli tylko „obrzędowy”, Karol Wojtyła nigdy temu złudzeniu nie uległ i łączył zawsze wysokie ambicje intelektualne oraz zainteresowanie sztuką, a nawet własną twórczość poetycką, z odmawianiem różańca i pielgrzymkami do Kalwarii Zebrzydowskiej.

Dodać do tego wypada jego zainteresowania i zdolności językowe. Poza greką i łaciną uczonymi w gimnazjum w Wadowicach, niemieckiego uczył go ojciec, potem uczęszczał na samodzielne kursy francuskiego i hiszpańskiego. Papież zawsze interesował się językoznawstwem. Język był dla niego także w nauczaniu kościelnym o kulturze podstawą samo-identyfikacji każdego narodu, jego duchowej i intelektualnej tożsamości. Kultura ogółu, a nie etniczność, czy rodzaj przynależności rasowej, albo „plemienność” i ślepa tradycja obyczajowa są istotą kultury narodowej.

Do cech umysłowości, zdolności i zamiłowań Karola Wojtyły nie tylko w latach nauki, ale przez całe życie, aż do wyboru na papieża i potem, należy też upodobanie do obcowania z ludźmi w dwojakim rozumieniu tego słowa; stałej obecności w zbiorowych obrzędach liturgicznych i ciągnących się latami przyjaźni z bardzo wieloma osobami duchownymi i świeckimi z całego Kościoła.

Kardynał Wojtyła prowadził w Kurii w Krakowie politykę „otwartych drzwi” (co znalazło kontynuację w przyjmowaniu przyjaciół w Watykanie).

Od 11 rano do 13 każdy właściwie mógł się zgłosić na audiencję, oczywiście po uprzedniej rozmowie z sekretarzem. Były to rozmowy poważne. Bardzo cenił krakowskich artystów i dziennikarzy, naukowców i różnych specjalistów. Jego bliskimi przyjaciółmi do dziś pozostali profesorowie fizyki nuklearnej i medycyny, aktorki, malarze i pisarze. Wreszcie dodać trzeba, że przez bardzo wiele lat otoczeniem intelektualnym kardynała Wojtyły - mówiąc o świeckich - były redakcje „Tygodnika Powszechnego”, i miesięcznika „Znak”. Było wśród nas, poza Jerzym Turowiczem, Hanną Malewską, Antonim Gołubiewem i Jackiem Woźniakowskim, wiele wybitnych osób duchownych, takich jak: księża Józef Tischner czy Adam Boniecki i Andrzej Bardecki, którzy odegrali swoją rolę także po 16 października 1978 r. To samo można by powiedzieć o środowisku Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie, którego Papież był profesorem, wykładowcą oraz przyjacielem.

Wszystko to razem wskazuje na charakter obywatelskiego i demokratycznego patriotyzmu Jana Pawła II, który gruntownie ukształtował się w latach między I i II wojną światową. Tłumaczy to także jego predylekcję do stałego obcowania z ludźmi zarówno zwykłymi, jak i wybitnymi, zwłaszcza ze świeckimi. Patriotyzm ten był i jest mocno związany z ideą wyzwolenia człowieka i społeczności ludzkiej z niesprawiedliwych warunków bytowania, a także ograniczania praw człowieka. „Za naszą i waszą wolność” wypisywaliśmy nieraz na polskich sztandarach, a Papież żył tym zawsze.

Takim Polakiem poznawał go powoli świat.

Jeszcze jedną uderzającą cechą osobowości polskiego Papieża był i jest jego kult błogosławionych i świętych. Niby to nic nowego w Kościele, w tym jednak momencie historii po II Soborze Watykańskim, na fali nieraz nieprzemyślanych reform, wielu katolików duchownych i świeckich, zwłaszcza w krajach o długiej tradycji współżycia z kościołami protestanckimi, krytykowało kult świętych. Rugowali oni z ogólnej pobożności poszczególnych kościołów na przykład Matkę Boga. Argumentowano to różnie, ale przede wszystkim jako pokonywanie przeszkód psychologicznych (lub teologicznych) na drodze do ekumenizmu z protestantyzmem. Albowiem kult świętych i Maryi jest wielkim bogactwem tradycji i współczesnego życia katolicyzmu i prawosławia, ale nie kościołów protestanckich.

Już na pierwszej mszy św. w Kaplicy Sykstyńskiej, a potem audiencji dla Polaków w styczniu 1979 r. Jan Paweł II powracał wciąż do postaci św. Stanisława, biskupa męczennika, którego nawet jako biskup Rzymu czuł się hierarchicznym następcą. Ulubionymi błogosławionymi i świętymi polskimi Papieża, których sam potem wyniósł na ołtarze, byli przede wszystkim: Brat Albert, siostra Faustyna Kowalska, ojciec Rafał Kalinowski, ojciec Maksymilian Kolbe, królowa wawelska Jadwiga. Papież Polak, oskarżany o tradycjonalizm m.in. z powodu umiłowania świętych, przepajał nauczanie swoją żywą świadomością istnienia „Kościoła żywych i umarłych”. W ten sposób Papież niejako humanizował wizualnie wnętrza świątyń, tam gdzie pustoszały, czynił życie wiarą i ewangelią czymś bardziej dotykalnie ludzkim. Tę samą intencję wyraża jego kult męczeństwa i męczenników za wiarę i za innych ludzi, tak typowy dla Polaków jego pokolenia.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama