Rozmowa z kard. Francois Xavier Nguyen Van Thuanem na temat ewangelizacji, sprawiedliwości i pokoju we współczesnym świecie
- Jak czuje się były więzień w watykańskim pałacu św. Kaliksta?
- Wszystko, co mnie spotykało w życiu, starałem się odczytywać w perspektywie Bożych planów. Tak było w ciągu 13 lat spędzonych w więzieniu w Wietnamie, tak jest i dziś, gdy z woli Ojca Świętego przewodniczę Radzie "Iustitia et Pax". Gdy przebywałem na statku transportowym razem z 1500 więźniami, którym przewożono nas do więzienia w Hai-Phong, widząc gniew na twarzach więźniów i pragnienie zemsty, pytałem siebie: "Dlaczego nie mogłem odbyć ingresu do mojej katedry, dlaczego nie mogę nauczać ludzi spragnionych Ewangelii, dlaczego nie mogę pełnić służby kapłańskiej i biskupiej?". Jakiś wewnętrzny głos mi odpowiadał: "Franciszku, tutaj jest twoja katedra, tutaj są twoi bracia spragnieni Ewangelii". Czas uwięzienia starałem się spożytkować dla ewangelizacji. Kiedyś w rozmowie z Ojcem Świętym powiedziałem, że przez 13 lat uczyłem się rozumieć, co to znaczy sprawiedliwość i pokój (iustitia et pax).
- Zarówno rekolekcje wygłoszone przez Eminencję dla Ojca Świętego, jak i liczne publikacje i konferencje tchną nadzieją. Czym jest nadzieja?
- Nadzieją jest Chrystus! On nigdy nie zawiedzie. W Wielką Sobotę 2000 roku kończyłem rekolekcje na Watykanie dla Ojca Świętego i jego współpracowników z Kurii Rzymskiej. Dokładnie 24 lata wcześniej, 18 marca 1976 roku, zostałem osadzony w całkowitej izolacji w więzieniu Phu-Khanh. Nadzieją jest Chrystus. Tego nauczyła mnie moja matka, Elżbieta, która w przyszłym roku, jeśli Bóg pozwoli, będzie obchodziła 100. rocznicę urodzin. To ona opowiadała mnie i mojemu rodzeństwu historie biblijne i zwracała uwagę na to, jak Bóg pisze prosto po krzywych liniach historii. Kiedy przebywałem w więzieniu, prosiła znajomych: "Módlcie się, aby mój syn był wierny Kościołowi, tam gdzie go Bóg pośle". Był czas, kiedy nikt nie wiedział, co się ze mną stało, czy jeszcze w ogóle żyję. Wiem, że odprawiono za mnie wiele Mszy św. jako za zmarłego... Gdy 15 grudnia 1999 roku Jan Paweł II prosił mnie o wygłoszenie rekolekcji, powiedział: "Tematykę masz już w głowie?". "Ojcze Święty - odpowiedziałem - chyba umiem mówić o nadziei". Na co Papież: "Tak! Przekaż nam swoje świadectwo". Rzeczywiście, mówiłem, a raczej starałem się zaświadczyć o nadziei, która nigdy nie zawiedzie!
Opowiem jeszcze jedno wydarzenie. Pewnego dnia modliłem się: "Maryjo, Matko, jeśli uznasz, że już w niczym innym nie mogę stać się użytecznym dla Kościoła - pozwól, że dokończę życie tutaj, w więzieniu. Jeśli jednak mogę jeszcze coś uczynić, to pozwól mi opuścić więzienie w dniu Twojego święta". Wydawać się mogło, że moja prośba nie ma sensu. Następnego dnia, a było to 21 lutego, zostałem wezwany do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Delegat ministra zapytał mnie: Czy pan, panie Thuan, ma jakąś prośbę? Tak - odpowiedziałem - pragnę wolności! Kiedy? - zapytał tamten, na co ja odparłem: Dziś! Zaskoczonemu moją prośbą urzędnikowi, wyjaśniłem: "Spędziłem w więzieniu sporo czasu. Na Stolicy Apostolskiej zasiadało już trzech papieży: Paweł VI, Jan Paweł I, a teraz Jan Paweł II. W Moskwie rządziło czterech sekretarzy partii komunistycznej: Breżniew, Andropow, Czernienko i Gorbaczow". Mój rozmówca skwitował to śmiechem, po czym wypisał dekret zwalniający mnie z więzienia. Był dzień 21 lutego, Święto Ofiarowania Maryi w świątyni.
- Mimo wysiłków wielu ludzi dobrej woli, ludzkością nadal wstrząsają konflikty i cierpienia na skalę trudną do wyobrażenia...
- Nowe podziały i konflikty są "owocem" sytuacji społecznej i atmosfery, w jakiej żyje ludzkość. Wiele zjawisk, jak chociażby terroryzm, nie jest czymś nowym. Dziś możemy łatwiej dostrzec przyczyny tych zjawisk. Pierwszą z nich jest pogłębiająca się bieda i nędza ludów zawładniętych przez niesprawiedliwość społeczną i korupcję. Innymi przyczynami są postawy fundamentalistyczne i rasizm, a także ideologie wykorzystywane przez grupy fanatyczne. Kolejna przyczyna tkwi w braku wychowania wspólnotowego w rodzinie, przemocy lansowanej w środkach przekazu, w tym wszystkim, co określamy kulturą śmierci. Prowadzi ona do nadużywania cennego daru wolności. Nie usuniemy anonimowego zła. Za złym czynem stoi ktoś, kto go zainicjował, dał jemu posłuch, popełnił go. Dlatego tak ważne jest nawrócenie serca. Zło pociąga zło. Pokój rodzi się w sercu człowieka, ale też w sercu umiera. Od nawrócenia serca zależy więc pokój naszych serc i pokój pośród nas.
- Jak podejmować w tych warunkach dzieło nowej ewangelizacji?
- Przewodniczę pracom Papieskiej Rady "Iustitia et Pax" (Sprawiedliwość i Pokój). Promocja tych wartości jest sprawą każdego człowieka dobrej woli, a dla chrześcijanina obowiązkiem sumienia. Kościół stale musi być "drzwiami świętymi", otwartymi na każdego, kto pragnie przyjść ze swoim cierpieniem i szuka zrozumienia oraz nadziei. Kościół musi być "Słowem", zwiastując na cztery strony świata Ewangelię Nadziei. Kościół musi być zafascynowany jednością, jakiej Chrystus pragnął w Wieczerniku. O tę jedność musi walczyć. Kościół powinien być czytelnym świadkiem miłości w czynach. Jan Paweł II przypomina, że dziś bardziej niż kiedykolwiek Kościół jest świadom, że jego orędzie społeczne zyska większą wiarygodność dzięki świadectwu czynnej miłości niż dzięki wewnętrznej spójności i logice. Oto drogi owocnego zwiastowania, że Bóg jest Emmanuelem; Bogiem z nami. Możemy takimi się stać! Duch Święty nas do takiej postawy uzdalnia.
- Jednak doświadczając osobiście zła, trudno jest przebaczyć tym, którzy je wyrządzają. Po 13 latach więzienia bez wyroku skazującego, Eminencja przebaczył swoim prześladowcom...
- Szczerze przebaczyłem, bo nie da się żyć w nienawiści i z pragnieniem zemsty w sercu. Ale też trzeba pamiętać, że przebaczenie oznacza ofiarę! I tylko ewangeliczne przebaczenie, tak jak przebaczył nam Pan Jezus, może doprowadzić do pojednania. Chodzi o przebaczenie w prawdzie. Tej prawdy nie wolno pomijać, zaciemniać, przemilczać. Tę prawdę odkrywamy w szczerym dialogu. W więzieniu spędziłem 13 lat, z czego osiem w całkowitej izolacji. Chciałbym się podzielić następującym doświadczeniem: pilnujący mnie strażnicy nie rozmawiali ze mną. Na moje pytania odpowiadali tylko "tak" lub "nie". Wiele nad tym myślałem i modliłem się o światło, jak mogę to zmienić. Chciałem przełamać ten mur obcości. Zacząłem im opowiadać o moich podróżach, o problemach ekonomii światowej, o wolności, o nowych technologiach... To wzbudziło ich zainteresowanie. Później zapragnęli poznać obce języki... Tak oto moi strażnicy stali się... moimi uczniami. W więzieniu Vinh Quang pewnego deszczowego dnia miałem ciąć drewno. Zwróciłem się do jednego ze strażników z prośbą o pomoc. Zapytał mnie: Co będziesz robił? Chcę wyciąć z tego drewna mały krzyż - odpowiedziałem. Na co on: Ty wiesz, że jakikolwiek znak religijny jest zabroniony! Wiem - odpowiedziałem - ale przecież staliśmy się przyjaciółmi i obiecuję ci, że będę trzymał go w ukryciu. Pomógł mi przy cięciu drewna. Mały krzyż ukryłem w kawałku mydła, aż do czasu wyjścia na wolność. Oto on. Oprawiony w metal noszę go jako relikwię, przypominającą czasy więzienia. Jest moim krzyżem biskupim.
Gdy wychodziłem na wolność, jeden ze strażników dziwnie się zachowywał, zapytałem go, dlaczego jest taki niespokojny. Boję się twojej zemsty na mojej rodzinie i krewnych - odpowiedział. Nie musisz się bać - uspokajałem go. My, chrześcijanie, miłujemy nieprzyjaciół. Tak nam nakazał Jezus, który zawisnął na krzyżu. Tak buduje się cywilizację miłości nawet pośród wrogów.
- Jakie przesłanie chciałby Eminencja przekazać naszym Czytelnikom?
Pragnę pozdrowić Redakcję i wszystkich Czytelników "Gościa Niedzielnego". Boże Narodzenie tchnie nadzieją, bo Chrystus stał się jednym z nas. Doświadczył ludzkiego losu we wszystkim z wyjątkiem grzechu. Znam trudne doświadczenia Waszego społeczeństwa, zwłaszcza robotników i bezrobotnych. Podzielam Wasze troski i niepokoje w aktualnej sytuacji tymczasowości i niepewności jutra. Nie tracę nadziei na Waszą pomyślną przyszłość, bo robotnicy mają wiele cierpliwości, są odważni i solidarni. Pośród tych trudności musimy żywić szczere uczucie zafascynowania Bogiem i bliźnim, w którym mieszka Bóg. Niech Bóg umacnia te postawy we wszystkich rodzinach.
Rozmawiał ks. Roman Kempny
opr. mg/mg