O Prymasie Tysiąclecia i jego patriotyzmie
Od najwcześniejszych spotkań z Prymasem Wyszyńskim staram się odkryć, zrozumieć, skąd czerpie on siłę do tak trudnych decyzji i zadań. Pragnę niejako dotknąć tej tajemnicy. Po'raz pierwszy udaje mi się to w czasie rekolekcji kapłańskich na Jasnej Górze, na które, jak już wspomniałem. Ojciec zaprasza nas. kapłanów biorących udział w pielgrzymce 7. Orchard Lakę. Na tych rekolekcjach nie tylko słucham i patrzę, ale doświadczam mocy wiary tego człowieka. We wszystkim, co mówi. czuje się jego bezgraniczne zawierzenie Bogu i umiłowanie Matki Najświętszej. Już wtedy zaczynam rozumieć, że to właśnie jest źródło siły. którą dźwiga Naród.
Jako wykładowca języka polskiego pastoralnego, kultury i literatury w Seminarium Polskim w Orchard Lakę. ciągle szukam odpowiedzi na pytanie: Co jest esencją życia Kościoła w Polsce kiedyś i dziś. co jest istotą ..dziwności" Ojczyzny? Co sprawia, że Polacy, emigrujący w poszukiwaniu chleba i wolności, do piątego pokolenia nieraz potrafią utrzymać łączność z Ojczyzną, przekazać znajomość języka, kultury i tradycji, a przede wszystkim zachować wiarę ojców? Moi studenci-klerycy mają prawo oczekiwać odpowiedzi na te pytania, mają prawo do wychowania w tym duchu, do formacji nie tylko uniwersalnej, ponadnarodowej. ale także tej uwzględniającej korzenie ojczyste. Mają też do tego prawo harcerki i harcerze, których jestem kapelanem.
Nieustępliwe pytanie
Przez całe lata szukam odpowiedzi na nieustępliwe pytanie: Co to znaczy, że Polska jest Polską w każdym systemie politycznym, nawet w niewoli, nawet wymazana z mapy świata: co to znaczy, że Polak jest Polakiem, choćby był rzucony przez los za morza i oceany, choćby mówił innym językiem, żył w innej kulturze?
W tych poszukiwaniach trafienie na "ślad" Prymasa Tysiąclecia staje się dla mnie największym odkryciem. Każde spotkanie z nim utwierdza mnie w przekonaniu, że jest on żywym ogniwem łączącym sprawy Boga i Ojczyzny. - Rozpoczyna swoją misję w spalonej katedrze gnieźnieńskiej. w zniszczonej, leżącej w gruzach Warszawie. Staje na czele Kościoła. gdy Ojczyzna dźwiga się z ruin. Odbudowanie Stolicy, materialne odbudowanie kraju - to niewątpliwie wielki wysiłek. Ale dźwignąć upadłego ducha Narodu ku Bogu — to jeszcze trudniejsze zadanie. Na wykrwawioną, spaloną, zniszczoną Ojczyznę przychodzi ciężkie doświadczenie. Nowa rzeczywistość społeczno-polityczna niesie absolutnie obcy duchowości polskiej, siłą narzucony system ateizmu i materializmu. Jest to zagrożenie niebezpieczniejsze. jak pisał Zygmunt Krasiński:
Niczym Sybir, niczym knuty
I cielesnych tortur król,
Lecz narodu duch otruty
To dopiero bólów ból!
(Psalm miłości, w. 2 16-2 19)
Trudno patrzeć na tę mękę Ojczyzny z daleka. Jakże ciężko musiało być Prymasowi stawić czoła tej rzeczywistości w kraju, na miejscu. On nie mógł opuścić Ojczyzny, aby zachować tożsamość. I nie opuścił. Przyszedł jak Pasterz posłany od Boga. W swoim liście na ingres pisze:
..Nie jestem ci ja ani politykiem, ani dyplomatą, nie jestem działaczem ani reformatorem. Ale natomiast jestem Ojcem Waszym duchownym. Pasterzem i Biskupem dusz Waszych, jestem Apostołem Jezusa Chrystusa. [...] Niosę Warn Lumen Christi - światło Chrystusowe — i wołam do wszystkich - do Was. kapłani, i do Was. domownicy wiary: pomóżcie mi wdźwignąć w dom nasz pochodnię Bożą i umieścić na wysokim miejscu, aby świeciła wszystkim, którzy są w domu. aby rozświeciła mroki i zakątki umysłów i serc. aby Naród, który jeszcze w ciemności siedzi, ujrzał światłość wielką." (Stefan Wyszyński, List pasterski na ingres do Gniezna i Warszawy, Lublin 6,01,1949; mps z Archiwum Archidiecezjalnego Warszawskiego)
Przychodzi Prymas Tysiąclecia w trudnym, pełnym niepokoju czasie. pochyla się nad umęczoną polską ziemią, aby wsłuchać się w jej głody. tęsknoty, potrzeby. Zawierza samemu Bogu - "Soli Deo". Ufa. że On - Ojciec Ludów i Narodów - ma moc wyprowadzić Naród Polski z każdej udręki, jak wyprowadził Izraela z ziemi Egipcjan. Ta heroiczna wiara Pasterza jest dla mnie jako kapłana-Polaka przedmiotem najgłębszej zadumy i refleksji. Czuję, że jest on ostoją nie tylko dla Kościoła w Polsce, ale dla całego Narodu w krajach i poza jego granicami. Jak cudownie podejmuje on w naszych czasach nić tolerancji. Jak spokojnie ogarnia wierzących i niewierzących. Jak rozważnie przyjmuje rzeczywistość społeczno-polityczną, ale nie ugina się w sprawach istotnych.
W jednym ze swoich wspaniałych kazań mówi:
..Dla obrony wiary Kościół poświęci nawet wolność, ale dla zachowania wolności nie poświęci nigdy wiary." (Stefan Wyszyński "Kromka chleba", Londyn 1972 (myśl na dzień 11 stycznia)
Z podziwem chwytam wszystkie echa z Ojczyzny. Gdy nadchodzą wieści o zawartym Porozumieniu między Kościołem a Rządem PRL, zdumienie moje budzi odwaga tego człowieka i oryginalność rozwiązania trudnej sytuacji Kościoła w Ojczyźnie opanowanej przez ustrój zwalczający Boga. A kiedy po latach ukazują się Zapiski więzienne i mogę przeczytać historyczne wyjaśnienie samego Prymasa — dlaczego zawarł Porozumienie, nie mam wątpliwości, że jest to jeden z największych Polaków w całych dziejach.
Oto fragmenty z Zapisków więziennych:
..Dlaczego prowadziłem do Porozumienia? Byłem od początku i jestem nadal tego zdania, że Polska, a z nią i Kościół święty, zbyt wiele utraciła krwi w czasie okupacji hitlerowskiej, by mogła sobie obecnie pozwolić na dalszy jej upływ. Trzeba za każdą możliwą cenę zatrzymać ten proces duchowego wykrwawiania się, by można było wrócić do normalnego życia, niezbędnego do rozwoju Narodu i Kościoła, do życia zwyczajnego, o które tak w Polsce ciągle trudno. Kościół polski, po 150 latach niewoli i wegetacji, miał zaledwie kilkanaście lat wolności. Okupacja hitlerowska była strasznym ciosem dla zaledwie rozpoczętej pracy. Byliśmy w takim okresie odrabiania zaległości, że zdołaliśmy zaledwie przygotować siły do pracy. [...] Z wojny wyszliśmy tak okaleczeni, że ledwie zdolni do życia. Byłoby rzeczą nierozważną nie liczyć się z tą sytuacją. Nie mogliśmy też oglądać się na wzory obce, bo żaden naród — ani Czechy, ani Węgry, ani nawet Niemcy katolickie — nie był tak wyniszczony jak polskie duchowieństwo. Zapewne, Bóg ma zawsze prawo wymagać od nas każdej ofiary; duchowieństwo polskie dało już dowód, że zdolne jest odpowiedzieć nowym wymaganiom Bożym i ofiar nie odmówi. Wielu z tych kapłanów, którzy ocaleli z obozów hitlerowskich. znalazło się znowu w więzieniach. Do kół kierowniczych Episkopatu należało tak prowadzić sprawy Kościoła w polskiej rzeczy wistości, by oszczędzić mu nowych strat. Tym więcej, że możemy się spodziewać, że są to initia dolorum, że cały rozwój przemian społecznych może doprowadzić do konfliktu: chrześcijaństwo — bezbożnictwo. By jednak ten konflikt nie zastał nas nie przygotowanych, trzeba zyskać czas, aby wzmocnić siły do obrony Bożych pozycji. [...]
A więc Porozumienie miałoby spełniać rolę zderzaka, łagodzącego narastający konflikt? I tak, i nie! Tu już wchodzi w grę cały sposób rozumowania, który wyrasta z formacji duchowej człowieka biorącego na siebie odpowiedzialność. [...]
Faktem jest, że Kościół wychowuje nas w duchu współdziałania i pokoju społecznego. Zarówno Ewangelia, jak filozofia tomistyczna, filozofia społeczna i prawo publiczne Kościoła, katolicka nauka o państwie i władzy, wreszcie socjologia ogólna czy też etyka społeczno-ekonomi-czna, łącznie z encyklikami społecznymi, wszystko to tworzy swój ciężar gatunkowy, który studiowany przez całe lata daje formację umysłowo-moralną każdemu członkowi Kościoła wybitnie społeczną. Taka formacja jest niewątpliwie moim dorobkiem życiowym, który musiał zaważyć na całym trudzie poszukiwania rozwiązań pokojowych. Nie byłem koniunkturalny, nie politykowałem, nie stawiałem «na przetrwanie». Wierzyłem, że ułożenie stosunków jest konieczne, podobnie jak nieunikniony jest fakt współistnienia Narodu o światopoglądzie katolickiem z materializmem upaństwowionym." (Stefan Wyszyński "Zapiski więzienne, Paryż 1982, s. 20-22)
Osoba Prymasa jest dla mnie żywą lekcją historii Narodu, uosobieniem istotnych treści stanowiących o tożsamości Ojczyny. Teksty jego przemówień, które "pochłaniam", gdy tylko dotrą za ocean, świadczą, że nie ma w kardynale Wyszyńskim żadnego lęku, żadnego uniku, żadnej ucieczki w uniwersalizm, w internacjonalizm. Jest odpowiedzialność za Kościół na ziemi polskiej, na tej ziemi danej Polakom przez Boga. Sięgnięcie myślą do historii utwierdza w przekonaniu, że nie da się oddzielić w rzeczywistości polskiej dziejów Narodu i Kościoła. Zawsze. gdy Naród był w niewoli - i Kościół był prześladowany, gdy Naród był niezależny - i Kościół korzystał z wolności.
Zapamiętałem sobie mocne słowa Prymasa, który mówił, że Kościół dźwiga Naród, ale i Naród strzeże Kościoła jak źrenicy oka. Te treści były mi w nauczaniu Ojca jak promienie światła, jak drogowskazy wobec mętnych półprawd, półwartości. co zacierają wewnętrzną tożsamość i korzenie nas, Polaków, których Ojczyzna tak drogo kosztowała.
Nie zapomnę wstrząsającego wyznania Prymasa: "Kocham Ojczyznę więcej od własnego serca i wszystko, co czynię dla Kościoła, czynię dla niej."( Stefan Wyszyński "Biografia w fotografiach", Orchard Lake 1969, s. 86)
Nie ulegał on modzie teologii abstrakcyjnej, filozoficznej, nie liczącej się z tradycją. Jako jeden z pierwszych biskupów świata mówił o teologii Narodu, o posłannictwie Kościoła ,,in concerto", nie ,,in abstracto", mówił o wcieleniu Kościoła w życie Narodu. Jestem najgłębiej przeświadczony. że ten człowiek uratował w naszych czasach tożsamość Ojczyzny, umocnił jej chrześcijańskie korzenie i nadał dalszy bieg nierozłącznej historii Kościoła i Narodu polskiego.
Dlatego wchodzenie w jego ślady, szukanie możliwości spotkania z nim stało się moją wielką pasją. Nie było w moim życiu większej.
Fragment książki Ks. Zdzisława Peszkowskiego "Ojciec" Orchard Lake 1987
MK/PO