Dobrze rozumiana religia nie stanowi konkurencji dla nauki, ale współgra z nią. Nie ma zasadniczych powodów, aby obserwacja świata miała prowadzić do zaniku wiary. Jest wręcz przeciwnie
Znany z trafnych bon motów ks. prof. Waldemar Chrostowski zauważył kiedyś, że w greckiej starożytności ludzie dzielili się na religijnych lub mądrych.
Pierwsi w mitach i wierzeniach szukali wyjaśnienia początku i celu wszechświata oraz sensu własnego życia. Odwoływali się do bóstw, które od ludzi różniły się tylko nieśmiertelnością. Poza tym miały ludzkie cechy, dobre i złe, odpowiednio spotęgowane.
Drudzy podejmowali próbę zrozumienia świata i sensu życia na drodze dociekań rozumowych. Nazywani byli filozofami, czyli tymi, którzy umiłowali mądrość. Najczęściej nie wierzyli w bogów, a przynajmniej nie w takich, których czcił lud. Wielu z nich bliskich było uznania takiego Boga, jak ten, który objawił się w Starym Testamencie.
Rozróżnienie między tymi, którzy żądają znaków, i tymi, którzy szukają mądrości, wybrzmiewa również w nauczaniu św. Pawła (por. 1 Kor 1, 22-24). W odpowiedzi na to apostoł nazywa Chrystusa „mocą Bożą i mądrością Bożą”. W prologu Ewangelii według św. Jana Jezus Chrystus jest „Logosem”, czyli „Słowem”, które stało się Ciałem. Faktycznie chodzi o coś więcej niż „Słowo”, bo także o jakąś Prazasadę i przedwieczną Mądrość. Jest to konkretyzacja wizji Mądrości opisanej w Księdze Przysłów (por. Prz 8, 22-31), która towarzyszyła Wszechmogącemu w stwarzaniu świata. Nieprzypadkowo wielu chrześcijańskim świątyniom, włącznie z tą najsławniejszą w Konstantynopolu, Grecy nadawali wezwanie „Hagia Sophia”. Nie chodzi o św. Zofię, tylko o Bożą Mądrość.
Biblia zasypuje rzekomą przepaść między mądrością i wiarą. Spisana w środowisku hellenistycznym Księga Mądrości stwierdza: „Głupi z natury są wszyscy ludzie, którzy nie poznali Boga: (...) patrząc na dzieła nie poznali Twórcy.” (Mdr 13, 1). Rozwijając tę myśl, św. Paweł mówi wprost o odpowiedzialności każdego człowieka za rozpoznawanie śladów Boga w Jego dziełach (por. Rz 1, 19-25). Chrześcijaństwo nie tylko nie odwraca się od nauk przyrodniczych i filozofii, ale z tej ostatniej czyni narzędzie rozumienia i wyrażania prawd wiary. Nie istnieje żaden konflikt między chrześcijańską wiarą i rzetelną nauką. W historii zdarzały się tylko konflikty między ludźmi, którzy przekraczali swoje kompetencje czy to jako naukowcy, czy jako odpowiedzialni za depozyt wiary.
W tym kontekście trzeba spojrzeć na tezy, jakoby wzrost wiedzy i wykształcenia łączył się z odchodzeniem ludzi od wiary. W badaniach prof. Mirosławy Grabowskiej, które omawialiśmy na początku wakacji, widać ciekawe zjawisko. Otóż ludzie wyprowadzający się z wielkich aglomeracji na przedmieścia i na wieś (zwykle wykształceni i majętni) stają się wraz z tym bardziej religijni. Czy jest to efektem wpływu nowego środowiska społecznego? Czy może również osobistych refleksji na bazie częstszego kontaktu z naturą? Człowiek widzący tylko betonowe ściany i ekran swojego smartfonu zdaje się sam sobie wystarczać. Szybciej ubóstwi siebie i dzieła ludzkich rąk, niż uzna istnienie Boga, który stworzył niebo i ziemię.
W naszej redakcji z radością i zachwytem przyjęliśmy najnowsze zdjęcia wszechświata pozyskane za pomocą teleskopu Jamesa Webba. Zatrzymanie się nad nimi jest doświadczeniem wręcz mistycznym. Skłania do pytań o logikę, granice, sens i cel dzieła stworzenia i nasze w nim miejsce. Wiele czynników próbuje w nas zagłuszyć potrzebę stawiania takich pytań.
Dodatkową okolicznością jest potwierdzony wieloma badaniami spadek ilorazu inteligencji w młodym pokoleniu (mimo formalnego wzrostu poziomu wykształcenia). Ma to być odwrócenie efektu Flynna. Otwarte pozostaje pytanie, na ile jest to skutek zatrucia środowiska i organizmu, a na ile pochodna obcowania ze sztuczną inteligencją. Ta własna, nieużywana, będzie wówczas zanikać. Najmłodsze pokolenie nie musi już uczyć się tabliczki mnożenia, zapamiętywać faktów i dat, znać mapy nieba ani orientować się w terenie. Wszystko ma przecież w smartfonie i wystarczy umieć go obsługiwać. Ale to oznacza, że ludzie stają się coraz bardziej niezdolni do myślenia przyczynowo-skutkowego. Tym bardziej nie stawiają pytań, które wykraczają poza ich codzienne doświadczenia i potrzeby. Niezależnie od zgorszenia ludźmi Kościoła może to być dodatkowa okoliczność ich niewiary.
Stąd apel do rodziców i dziadków: ratujcie inteligencję i mądrość najmłodszych. Wyrwijcie ich czasem z wirtualnego świata i pokażcie ten prawdziwy. Popatrzcie z nimi w gwiazdy. Tylko w realnym świecie jest prawdziwy Bóg i wy jesteście.