Co Kościół mówi na temat przemocy i terroru
Przemoc i terror towarzyszą ludzkości niemal od zarania dziejów. Liczne opisy takich praktyk znajdziemy także w Piśmie Świętym.
- Istotnie, w Starym Testamencie można odnaleźć wiele elementów traktujących o przemocy i wojnie świętej, prowadzonej w imię Boga. Jest więc tam mowa o Bogu sprawiedliwym, który karze i niszczy wszystko co złe, ale równocześnie, zwłaszcza w późniejszych księgach Starego Testamentu, pojawia się idea Boga miłosiernego, litującego się nad grzesznikami. Ogólnie w Starym Testamencie notuje się około 600 wypadków potępienia i odrzucenia przemocy oraz przeszło 1000 wypadków jej usprawiedliwiania. Mimo to widać, że wraz z rozwojem Objawienia przemoc zaczyna schodzić na dalszy plan, a dochodzi do głosu idea Boga miłosiernego, przebaczającego.
Nowy Testament nie pozostawia już pod tym względem jakichkolwiek wątpliwości. Jezus Chrystus, Boży Baranek, głosiciel Kazania na górze, nakazuje nam nadstawiać drugi policzek. Ta pacyfistyczna idea - odrzucenie przemocy i miłość bliźniego - z czasem zaczyna dojrzewać coraz bardziej. Daje temu wyraz św. Paweł, zwłaszcza w Liście do Rzymian, gdy mówi: „Błogosławcie tych, którzy was prześladują. Błogosławcie, a nie złorzeczcie" (12,14) oraz „nikomu złem za złe nie odpłacajcie" (12,17).
Ta idea odchodzenia od przemocy w kierunku pokojowych rozwiązań dokonuje się również w catej historii Kościoła...
- Przez pierwsze trzy wieki chrześcijaństwo w ogóle nie wypowiada się na temat wojny sprawiedliwej czy wojny świętej. W każdej sytuacji człowiek jest bowiem powołany przez Chrystusa do świętości, a prześladowania należy przyjmować z wielką cierpliwością i poddaniem. Dopiero w średniowieczu pojawia się idea wojny świętej czy też wojny sprawiedliwej; pojęcia te nie są obce chrześcijańskiej doktrynie św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu. Oczywiście są one obwarowane różnymi warunkami, które muszą zostać spełnione, aby móc usprawiedliwić wojnę, np. wyprawy krzyżowe prowadzone są jako wojna święta. Bóg tak chce, Bóg posyła nas, aby wyzwolić Ziemię Świętą z rąk niewiernych - mówi się w tamtym okresie.
W czasach współczesnych dochodzą do głosu coraz bardziej pacyfistyczne rozwiązania, żeby tylko wspomnieć encyklikę „Pacem in terris" Jana XXIII czy też ogłoszoną przez Pawła VI konstytucję Soboru Watykańskiego II „Gaudium et spes", która potępia wszelki rodzaj przemocy i jakąkolwiek wojnę, także tę prowadzoną w imię religii czy Boga.
Czy przemoc i terror wpisane są w jakiś szczególny sposób w konkretny krąg społeczno-religijny? Nietrudno dziś o pokusę łatwych uproszczeń, kiedy przykładowo mówi się, że muzułmanie to urodzeni terroryści.
- Uczestniczyłem niedawno w kolejnym kongresie teologów moralnych - redemptorystów, odbywającym się tym razem w Kolumbii, który poświęcony był właśnie moralnym aspektom przemocy i terroryzmu. Na tym sympozjum usiłowaliśmy analizować - m.in. z punktu widzenia antropologicznego, socjologicznego i religijnego - skąd bierze się przemoc i terroryzm w życiu człowieka i całych społeczeństw. Na ten temat istnieją różne teorie. Niektórzy uważają, że człowiek rodzi się już ze skłonnościami do przemocy, inni twierdzą, że przemoc jest wynikiem niesprawiedliwości społecznej i dochodzi do głosu właśnie tam, gdzie taka niesprawiedliwość jest największa.
Jeśli chodzi o aspekt religijny, to pewnie w każdej religii nietrudno znaleźć elementy, które przy fundamentalistycznym podejściu, przy czysto werbalnym rozumieniu, można łatwo źle zinterpretować lub zmanipulować i wykorzystać w złym celu. Dotyczy to również wielkich religii monoteistycznych. O chrześcijaństwie już mówiłem; z tym samym mamy do czynienia w judaizmie czy jeszcze bardziej w islamie, który przyjmuje pojęcie jihadu, czyli świętej wojny przeciw niewiernym. Ale tu właśnie dochodzą do głosu złe interpretacje. Bo jihad tak naprawdę nie musi stanowić bezwzględnego, dogmatycznego wezwania do zniszczenia niewiernych. Inne miejsca Koranu wskazują, że islam może być religią pokojową. Jestem przekonany, że żadna religia nie jest ani nie może być bezpośrednią przyczyną agresji i wojny.
Jakie zatem recepty „przepisuje" dzisiejsza teologia moralna na rosnącą we współczesnym świecie przemoc?
- Nie wiem, czy w ogóle istnieją takie gotowe „recepty", łatwe do zastosowania oraz zawsze i wszędzie szybko skuteczne. Wydaje się jednak, że pierwszym, najważniejszym oraz niezbędnym warunkiem do zmiany agresywnych postaw jest odpowiednia edukacja i wychowanie. Nie może ono nigdy prowadzić do funda-mentalistycznych postaw, niedopuszczających dialogu lub jakichkolwiek różnic. Bardzo ważnym elementem takiego wychowania jest wzajemne poznanie, uczenie się szacunku wobec innych narodów, kultur czy religii oraz wspólne działanie na rzecz dobra i pokoju.
Z drugiej strony konieczne jest zaangażowanie chrześcijan i w ogóle całej ludzkości w budowanie struktur społecznych i politycznych, które
W wojnie z terroryzmem stosuje się coraz bardziej radykalne środki. Jak w ogóle nazwać walkę z tym zjawiskiem? Samoobroną? A może wojną sprawiedliwą?
- Nauka katolicka w ogóle nie dopuszcza wojny prewencyjnej jako środka zaradczego. Każda wojna jest złem samym w sobie i zawsze rodzi ogromne spustoszenie i negatywne konsekwencje, odczuwane przez wiele następnych pokoleń. Tę myśl wyrażał bardzo jasno Jan Paweł II, zwłaszcza w ostatnich latach swojego pontyfikatu. Zła, którym jest z całą pewnością terroryzm i przemoc, nie można zwalczać za pomocą innego zła. Bowiem zło zawsze rodzi zło i ten łańcuch musi zostać gdzieś w końcu przerwany.
Tylko czy „gałązka oliwna" w dłoni nie jest dla terrorystów jedynie oznaką naszej słabości i nie rozzuchwala ich jeszcze bardziej?
-To, że nie stosujemy wojny prewencyjnej czy przemocy w zwalczaniu terroryzmu, wcale nie znaczy, że nie mamy się bronić. Wywołanie wojny prewencyjnej nie jest rozwiązaniem, ale wykorzystanie środków prewencyjnych wobec konkretnego, winnego człowieka, jest nie tylko dopuszczalne, ale i sensowne. Mamy prawo, a nawet obowiązek obrony przed niesprawiedliwą agresją czy terroryzmem, tyle tylko, że powinniśmy bronić się zawsze wyłącznie środkami godziwymi. Sięganie po te same metody, jakie stosują terroryści, prowadzi jedynie do eskalacji przemocy.
Ale czy właśnie nasze prawo do samoobrony nie usprawiedliwia stosowania takich metod?
- Istnieją pewne krańcowe sytuacje, w których trzeba będzie sięgnąć po środki drastyczne. Powiedzmy, że ktoś wsiada z bombą do samolotu. Jest oczywiste, że trzeba wówczas użyć przemocy, aresztować terrorystę, poddać przesłuchaniu, a w skrajnych sytuacjach sięgnąć nawet po jeszcze mocniejsze środki, zawsze jednak proporcjonalne do skali zagrożenia. Absolutnie wykluczona i moralnie całkowicie niedopuszczalna jest jednak przemoc czy terror ogólny, które przy okazji uderzają w niewinnych ludzi.
Symbolem spirali wzajemnej przemocy stało się już więzienie Guantanamo...
- Takie praktyki są karygodne. Niedopuszczalne jest poniżanie człowieka, deptanie jego godności, nawet jeżeli jest to terrorysta. Godność jest największą wartością każdego człowieka, jest ona zamierzona i wpisana w naturę człowieka przez Stwórcę. Nic też nie może zwolnić nas, chrześcijan, od przestrzegania najważniejszego przykazania, jakie przyniósł nam Jezus Chrystus: miłości i przebaczania. To jest nasza droga i wskazówka, którą powinniśmy pójść, tym żyć i tym dzielić się jako chrześcijanie z innymi.
opr. mg/mg