Część III rozdziału książki "Celibat. Aspekty pedagogiczne i duchowe"
Copyright © Wydawnictwo WAM 2002
(...)
Chociaż osoby posiadające rzeczywiste skłonności homoseksualne stanowią mały procent społeczeństwa, to jednak w omawianiu problematyki seksualnej jest to dzisiaj temat ważny. Jego ważność wypływa między innymi ze zmian, jakie zaszły w podejściu do problemu homoseksualizmu w ostatnich dziesiątkach lat. Jeszcze do niedawna był to temat społecznie bardzo wstydliwy, poruszany przede wszystkim w podręcznikach patologii seksualnych54. Ze względu na „cywilizacyjną promocję” homoseksualizmu55, temat ten stał się ważny również w przygotowaniu młodych ludzi do sakramentu małżeństwa oraz w wychowaniu seminaryjnym. Wskazania wychowawcze dla formacji do celibatu kapłańskiego, mówiąc o dojrzałości seksualnej kandydatów do kapłaństwa, zachęcają do zwrócenia uwagi na typowy przejaw niedojrzałości psychoseksualnej, jakim są skłonności homoseksualne56. Szersze omówienie tego zagadnienia w ramach niniejszej pracy ma nie tylko pomóc kandydatom do kapłaństwa w rozwiązywaniu ich własnych problemów, ale także uwrażliwić ich na samo zjawisko homoseksualizmu oraz na lęki homoseksualne, z którymi będą się spotykać, szczególnie w pracy z młodzieżą.
„Homoseksualizm — czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego — oznacza relacje między mężczyznami lub kobietami odczuwającymi pociąg płciowy, wyłączny lub dominujący, do osób tej samej płci. Przybierał on bardzo zróżnicowane formy na przestrzeni wieków i w różnych kulturach”57. Katechizm podkreśla, iż homoseksualizm w sensie ścisłym charakteryzuje się „wyłącznością” i „dominacją” pociągu seksualnego do osób tej samej płci, co czyni je niezdolnymi do pełnych relacji heteroseksualnych58. Podobną definicję podaje J. Marmor: „Homoseksualistę w sensie klinicznym należy określać jako jednostkę, która w wieku dojrzałym kieruje się stanowczym upodobaniem erotycznym preferującym osoby tej samej płci, i która zazwyczaj utrzymuje z nimi kontakty seksualne, choć nie zawsze”59. I chociaż wzajemne przyciąganie się osób tej samej płci w homoseksualizmie jest nieraz bardzo silne, to jednak jest ono wyrazem nie tyle głębokiego pragnienia oddania się w miłości drugiemu, ile raczej zaspokojenia pewnej kompulsji emocjonalno-seksualnej. Jeszcze do niedawna zdecydowana większość psychiatrów, psychologów i wychowawców wychodziła z założenia, iż „homoseksualizm — jak pisze K. Boczkowski — jest zaburzeniem, wyrażającym się brakiem adaptacji do heteroseksualnych norm współżycia, przyjętych we współczesnej cywilizacji”60.
W rozważaniach na temat homoseksualizmu należy odróżnić same tendencje homoseksualne od czynnego życia homoseksualnego, które wyraża się w aktach seksualnych z osobami tej samej płci. Z jednej strony istnieją osoby podejmujące akty seksualne z osobami tej samej płci, które nie wypływają z głębokich skłonności homoseksualnych, ale są bardziej uwarunkowane środowiskiem i ogólnymi potrzebami seksualnymi (na przykład przymusowa izolacja od osób płci przeciwnej). Jeżeli jednak akty te są powtarzane przez dłuższy czas, szczególnie w okresie młodości, mogą one doprowadzić do rzeczywistych skłonności homoseksualnych. Z drugiej strony istnieją osoby, które posiadają głębokie skłonności homoseksualne, ujawniające się poprzez silne pragnienia, wyobrażenia, sny, ale które nigdy nie podjęły kontaktów seksualnych61.
Zarówno każdy przypadek homoseksualizmu, jak i samo podejrzenie o taką skłonność winny być zawsze traktowane indywidualnie. Rozpoznanie zjawiska homoseksualnego oraz postawienie jednoznacznej diagnozy, szczególnie u ludzi młodych, nie zawsze jest rzeczą prostą. Niekiedy konieczny jest pewien czas obserwacji. Szczególnie w okresie dojrzewania, kiedy kształtuje się tożsamość seksualna, młody człowiek nie powinien sam sobie stawiać ostatecznej diagnozy co do swoich skłonności seksualnych. Winien również unikać przyjmowania takich „wyroków” od osób niekompetentnych. W razie poważnych wątpliwości i lęków homoseksualnych, winien zasięgnąć rady psychoterapeuty. Tylko doświadczony psychoterapeuta może rozeznać głębsze trudności w rozwoju psychoseksualnym oraz polecić stosowanie odpowiednich pomocy i środków. Jako kierownik duchowy byłem wiele razy świadkiem utrwalania się lęków homoseksualnych u osób o normalnym rozwoju psychoseksualnym tylko dlatego, iż nie otrzymały one odpowiedniej pomocy w chwilach trudności.
W rozeznawaniu głębi skłonności homoseksualnych należy najpierw uwzględnić różnicę pomiędzy homoseksualizmem rzeczywistym a pozornym62. W homoseksualizmie rzeczywistym przekonanie subiektywne o swoich skłonnościach homoseksualnych nakłada się na istniejące „de facto odchylenie popędu płciowego wyrażające się w skierowaniu pożądania seksualnego do osoby tej samej płci”63. Homoseksualizm pozorny ma miejsce wówczas, kiedy subiektywnemu przekonaniu o własnych tendencjach homoseksualnych nie towarzyszą rzeczywiste głębokie skłonności homoseksualne, ale są to raczej lęki homoseksualne, tzn. silne obawy przed posiadaniem takich właśnie skłonności. Prof. Henri Joyeux i jego żona Christine, znani badacze tego zjawiska we Francji, wprowadzają rozróżnienie pomiędzy „homoseksualizmem” a „homo-wrażliwością”. „Homo-wrażliwość” charakteryzuje się szczególnym wyczuleniem na obecność osób tej samej płci. Nierzadko są nią naznaczeni chłopcy w okresie dojrzewania i młodzi mężczyźni, którzy ze względu na trudny kontakt z ojcem mają trudności z pełną akceptacją własnej męskości64. Z „homo-wrażliwości”, która przeżywana jest w wewnętrznej izolacji, łatwo rodzą się lęki homoseksualne, a wraz z nimi zainteresowania, pragnienia i odczucia homoseksualne. Subiektywne przekonanie o tendencjach homoseksualnych może mieć różne przyczyny: trudności w relacjach z płcią przeciwną, wykorzystanie seksualne w dzieciństwie lub w okresie dojrzewania, zahamowania w rozwoju psychoseksualnym, fakt zasugerowania takich skłonności przez osoby posiadające pewien autorytet.
Przed definitywnym utrwaleniem się tożsamości seksualnej, które ma miejsce w okresie dojrzewania, seksualność młodego człowieka jest bardzo wrażliwa na wszystkie bodźce seksualne, tak hetero-, jak i homoseksualne. Łatwe uleganie pobudzeniu przez bodźce homoseksualne, szczególnie wówczas, kiedy z tym doświadczeniem związane jest głębokie poczucie winy i wstydu, może rodzić w świadomości nastolatka pytania, czy nie ma on w sobie takich właśnie tendencji. Innym źródłem pytań o swoją normalność seksualną mogą być jakieś pojedyncze, nierzadko przypadkowe, doświadczenia seksualne z osobami tej samej płci w dzieciństwie, w okresie dojrzewania lub później. I chociaż doświadczenia te mogą być przykrym wspomnieniem, to jednak nie rodzą one tak łatwo tendencji homoseksualnych. Mogą natomiast wywoływać lęki homoseksualne u osób, których emocjonalność jest bardzo delikatna i krucha.
Podobnie również pewne wyobrażenia, marzenia homoseksualne nie muszą od razu oznaczać rzeczywistych skłonności homoseksualnych. Często są jedynie odbiciem podejrzliwości wobec własnej orientacji seksualnej i związanej z nią niepewności siebie w dziedzinie seksualnej. Zdarza się również, iż są one niemal mechanicznym odtwarzaniem pewnych obrazów pornograficznych uprzednio oglądanych. Pytania o własną normalność seksualną rodzą się łatwiej u ludzi zamkniętych i wyizolowanych, którzy posiadają pewne zahamowania emocjonalne w relacjach międzyludzkich, szczególnie w relacjach z płcią przeciwną65.
Chociaż w pewnych przypadkach geneza psychiczna homoseksualizmu nie jest łatwa do wyjaśnienia, to jednak powszechnie przyjmuje się, iż „homoseksualizm ma uwarunkowanie w nieprawidłowym rozwoju osobowości, przy czym czynniki środowiskowe odgrywają [tu] zasadniczą rolę”66. Najczęstszą przyczyną homoseksualizmu, według większości psychologów, są najprawdopodobniej niewłaściwe relacje pomiędzy rodzicami dziecka lub całkowita nieobecność jednego z rodziców, najczęściej ojca. „W wypadku chłopca jest to zwykle obojętny lub wrogo do niego nastawiony ojciec — zauważa K. Boczkowski. — Natomiast matka jest bardzo często zbyt zachłanna w stosunku do swego syna, pragnie go całkowicie uzależnić od siebie, izolując jednocześnie od ojca”67. Inną przyczyną tendencji homoseksualnych może być także deprawacja homoseksualna. „W genezie homoseksualizmu podkreśla się między innymi rolę próby uwiedzenia lub uwiedzenie między 9 a 14 rokiem życia, to jest w okresie silnych napięć emocjonalnych i szybkiego uczenia się”68. Jeszcze inną przyczyną tendencji homoseksualnych może być silna nieakceptacja płciowości dziecka połączona z próbami wychowania go w odmiennej od posiadanej przez nie seksualności. Głębia tendencji homoseksualnych uzależniona jest od głębi zaburzenia w wychowaniu. Hipotezy o genetycznych uwarunkowaniach homoseksualizmu nie znalazły do tej pory należytego uzasadnienia — podkreśla Encyklopedia wychowania seksualnego dla dorosłych69. W każdym przypadku rozeznanie przyczyn skłonności homoseksualnych winno dokonywać się indywidualnie w dialogu z osobą mającą odpowiednie przygotowanie i doświadczenie psychologiczne.
„Osoba homoseksualna, jak zresztą każda istota ludzka, koniecznie potrzebuje pomocy na różnych poziomach jednocześnie” — podkreśla List do biskupów Kościoła katolickiego o duszpasterstwie osób homoseksualnych70. Jeżeli to konieczne, należy zasugerować „pomoc medyczną i psychologiczną ze strony osób świadomych i respektujących to, czego naucza Kościół”71. Papieska Rada ds. Rodziny w dokumencie Ludzka płciowość: prawda i znaczenie wyraża przekonanie, że „wiele przypadków, zwłaszcza gdy praktyka aktów homoseksualnych jeszcze się nie ustaliła, może być poddanych skutecznie właściwej terapii”72.
Pierwszym założeniem w dążeniu do przezwyciężenia skłonności homoseksualnych jest rzeczywiste pragnienie zmagania się o własną dojrzałość emocjonalno-seksualną. Homoseksualizm „jest problemem, który — jeśli się zjawi — musi być podjęty zarówno przez wychowawcę, jak i wychowanka w sposób w pełni obiektywny” — zauważa Kongregacja ds. Wychowania Katolickiego73. Należy szukać przezwyciężenia problemu także wówczas, kiedy jawi się on jako bardzo trudny i bolesny. Aby móc korzystać z terapii, osoba naznaczona skłonnością homoseksualną musi zazwyczaj najpierw pokonać w sobie wewnętrzny opór wobec takiej pomocy74.
Jednym z pierwszych elementów terapii osób homoseksualnych jest dostarczenie im odpowiednich informacji na temat istoty ludzkiej seksualności, tak by mogły one same rozeznawać, co w ich płciowości jest rzeczywiście „normalne”, a co jest „anomalią”. Terapia, unikając jakiejkolwiek formy nacisku lub surowości, winna od początku ukazywać obiektywne ukierunkowanie ludzkiej seksualności na małżeństwo, na prokreację oraz na zachowanie czystości chrześcijańskiej — stwierdza dokument Stolicy Apostolskiej Ludzka płciowość: prawda i znaczenie75. Innym ważnym elementem pomocy terapeutycznej jest doprowadzenie osoby homoseksualnej do pełniejszej i głębszej świadomości własnego stanu psychoseksualnego. Wiele osób przeżywa ogromne lęki wobec pragnień i odczuć homoseksualnych tylko dlatego, iż są one nieświadome swojego problemu oraz jego przyczyn, a także nie widzą żadnej perspektywy na przyszłość. Homoseksualista może poddać się terapii i wejść w proces uzdrowienia tylko wówczas, kiedy rozumie problem i jest przekonany, choćby w minimalnym stopniu, o potrzebie leczenia.
Ważnym elementem terapii jest także oddramatyzowanie własnych skłonności homoseksualnych. Dokonuje się ono między innymi poprzez wkomponowanie ich w całą mozaikę ludzkich problemów, spraw i wartości. Terapia osób homoseksualnych nie może zajmować się wyłącznie problemem seksualnym, ale całą ludzką osobą. Problem homoseksualny jest jedynie przejawem innego zasadniczego problemu, jakim jest brak poczucia tożsamości osobowej jako kobiety lub jako mężczyzny. Homoseksualista nie powinien patrzeć na siebie z punktu widzenia skłonności seksualnej, ale przeżywać siebie jako osobę, która wezwana jest do przyjmowania i dawania miłości. Skłonności homoseksualne winien natomiast odkrywać jako przeszkodę, która ma być pokonana, na drodze do dojrzałej miłości.
Terapeuta, który pomaga w uzdrowieniu homoseksualnym, pełni przede wszystkim rolę „świadka”, który z akceptacją przyjmuje zranionego wraz z jego lękiem, nieufnością, poczuciem winy, poczuciem niższości. W całej postawie „terapeuty-świadka”, w jego słowach, gestach, w sposobie reagowania, osoba homoseksualna winna odkryć bezwarunkowe przyjęcie, miłość, życzliwość i szacunek. I to właśnie przesłanie „akceptacji, szacunku i życzliwości”76 , które psychoterapeuta przekazuje człowiekowi szukającemu przekroczenia swojego zranienia homoseksualnego, jest obietnicą, że on również może samego siebie przyjąć i zaakceptować w taki sam sposób. Terapeuta nie powinien koncentrować się na usiłowaniu dokonania zmiany w upodobaniach i skłonnościach osoby homoseksualnej. Takie zamiary mogłyby budzić opór i niechęć pacjenta. Zmiana skłonności nie zależy bowiem bezpośrednio od jego woli, ale od rozwiązania głębszych problemów jego tożsamości psychoseksualnej, które staje się możliwe dopiero przy jego aktywnej współpracy z terapeutą.
Rzeczywiste przezwyciężenie samych skłonności homoseksualnych zależy od wielu czynników: od głębi tychże skłonności, od zaangażowania osobowego pacjenta, od kompetentnej pomocy terapeutycznej, od wieku osoby homoseksualnej oraz — może najbardziej — od głębi i siły jej motywacji77. W sytuacjach, w których — szczególnie u ludzi młodych — bardziej przeważają subiektywne przekonania lękowe o własnych skłonnościach niż rzeczywiste tendencje, wyjście z problemu może okazać się stosunkowo łatwe. Jak pokazuje doświadczenie, powierzchowne skłonności homoseksualne mogą się cofać w miarę szybko, jeżeli nie towarzyszyło im czynne życie homoseksualne. Pomoc terapeutyczna okazuje się najbardziej skuteczna w okresie dojrzewania psychoseksualnego lub tuż po nim. Im wcześniej bowiem rozpoczyna się terapię, tym bardziej może okazać się ona owocna. Stąd też wydaje się rzeczą ważną, aby o problemach homoseksualnych mówić młodzieży otwarcie i jasno, ale jednocześnie delikatnie i odpowiedzialnie, aby w ten sposób zachęcić tych, którzy noszą w sobie mniej lub bardziej wyraźne lęki czy też rzeczywiste skłonności homoseksualne, do szukania pomocy.
Istnieje jednak wiele sytuacji, w których pokonanie rzeczywistych skłonności homoseksualnych okazuje się bardzo trudne. Należałoby wówczas mówić nie tyle o wyleczeniu, ile raczej o pewnych zmianach emocjonalnych, dzięki którym osoba homoseksualna jest w stanie z pogodą ducha widzieć swój problem jako zranienie, które nie determinuje jednak jej postaw i zachowań. Ale nawet w takich sytuacjach, kiedy terapia jest trudna i wydaje się mało skuteczna, należy strzec się zbyt szybkich i jednoznacznych ocen sytuacji. Nie należy uważać terapii za nieskuteczną nawet wówczas, kiedy po długim czasie nie nastąpiła przemiana skłonności z homoseksualnych na heteroseksualne. Doświadczenie pokazuje bowiem, iż w bardzo wielu sytuacjach nawet długa, intensywna i prowadzona przez najlepszych specjalistów terapia nie jest w stanie odmienić skłonności homoseksualnych aż tak radykalnie, by zostały one zastąpione heteroseksualnymi. Cennym owocem terapii może być wówczas nabieranie coraz większej wolności i dystansu do swojego problemu homoseksualnego, by dać miejsce innym — często o wiele ważniejszym — sprawom i problemom, które mogą nadawać sens i cel życiu, pomimo trwałości skłonności homoseksualnych. W niektórych przypadkach terapia może doprowadzić do zaniechania zachowań homoseksualnych78.
Najważniejszej siły do stawiania czoła swoim skłonnościom osoba homoseksualna nie znajdzie jednak ani w analizie psychologicznej, ani w samych radach terapeuty. Konieczne jest odwołanie się do „ostatecznego źródła siły”, jakim jest doświadczenie wiary i prawidłowo działające sumienie. Osoby homoseksualne, które nie posiadają prawidłowo ukształtowanego sumienia, nierzadko ulegają rozwiązaniom krańcowym. Z jednej strony czują się winne i oskarżają się nie tylko z powodu działań homoseksualnych, ale także z powodu samych skłonności, na które nie mają bezpośredniego wpływu, z drugiej zaś — kiedy poddadzą się swojej skłonności homoseksualnej — rodzi się w nich twardość sumienia, z powodu której są zdolne skrzywdzić wielu młodych ludzi.
Lękowe poczucie winy u osób homoseksualnych sprawia, iż problemy seksualne dominują w ich świadomości. Stąd też nierzadko osoby te traktują grzechy i słabości w dziedzinie seksualnej jako jedyne i najważniejsze. Prawidłowa formacja sumienia pozwala osobom homoseksualnym uwolnić się od wewnętrznej udręki i pokonać koncentrację na swoim homoseksualizmie79.
Dobrze uformowane sumienie pozwala także uwolnić się od lękowego poczucia winy z powodu skłonności homoseksualnych, a jednocześnie, dzięki zmniejszeniu lęku, poczuć się odpowiedzialnym za swoje wolne i świadome działanie. To właśnie dobrze uformowane sumienie każe osobom zranionym homoseksualnie podejmować próby pokonania tych zranień nawet wówczas, kiedy wydają się one bardzo głębokie.
U osób, które w pewnym momencie swojego życia zrezygnowały z walki wewnętrznej i poddały się swojej skłonności homoseksualnej, pojawia się niebezpieczeństwo: brak wrażliwości sumienia. Z poddaniem się własnej chorej namiętności łączy się zduszenie wyrzutów sumienia i „racjonalizowanie” swojej słabości. Rodzi się wówczas obronna „twardość sumienia”, której towarzyszy nieraz obronna twardość emocjonalna. Homoseksualiści z taką postawą mogą prowokować seksualnie nie tylko osoby o takich samych skłonnościach, ale także osoby młodsze i słabsze psychicznie o normalnej orientacji. Ich twardość emocjonalna i duchowa ujawnia się zwłaszcza w sytuacjach drastycznych, kiedy wciągają w swoje nieuporządkowanie homoseksualne młodzież, a nawet dzieci. Swojego homoseksualizmu nie traktują jako zranienia czy też niedojrzałości, ale wręcz przeciwnie — czują się uprzywilejowani w swoich skłonnościach. Ta psychopatyczna forma homoseksualizmu bywa groźna szczególnie wtedy, kiedy dotknięte nią osoby pracują z młodzieżą i dziećmi (nauczyciel, wychowawca, duszpasterz).
Często osoby homoseksualne zadają sobie z niepokojem pytanie, czy są w stanie bezinteresownie pokochać czy to osobę tej samej płci, czy to osobę płci odmiennej. Odwołując się do praktyki życiowej, trzeba stwierdzić, iż byłoby rzeczą bardzo niesprawiedliwą odmawianie osobom o skłonnościach homoseksualnych zdolności do prawdziwej ludzkiej miłości. Osoby homoseksualne odznaczają się często większą wrażliwością emocjonalną, ponieważ są nierzadko głębiej zranione uczuciowo. Dopiero zdławienie tej wrażliwości czyni je „twardymi”, „niewrażliwymi”, a niekiedy wręcz brutalnymi emocjonalnie. Zresztą nie jest to tylko niebezpieczeństwo osób o skłonnościach homoseksualnych, ale również osób o „zdrowych tendencjach” heteroseksualnych.
Osoby homoseksualne nie mogą jednak (podobnie zresztą jak osoby heteroseksualne) mylić silnych doznań emocjonalno-seksualnych z głębią przeżywania prawdziwej miłości. I chociaż wzajemne przyciąganie osób tej samej płci w homoseksualizmie jest nieraz bardzo silne, to jednak nie jest ono wyrazem głębokiego pragnienia oddania się w miłości drugiemu, lecz raczej zaspokojenia pewnej kompulsji emocjonalno-seksualnej. Doświadczenie miłości ludzkiej musi liczyć się nie tylko z własnymi skłonnościami i pragnieniami, ale także z „obiektywnym porządkiem” rzeczy zapisanym tak w naturze ludzkiej, jak i w Bożym Objawieniu.
Jeżeli od osób heteroseksualnych prawdziwa ludzka miłość domaga się wysiłku, ofiarności i pokonania swoich nieuporządkowanych i niedojrzałych odczuć i pragnień w dziedzinie emocjonalno-seksualnej, to tym bardziej tego typu wymagania stają przed ludźmi o skłonnościach homoseksualnych. Nierzadko bowiem są oni znacznie głębiej zranieni w ludzkiej miłości.
Stwierdzenie, iż osoby ze skłonnościami homoseksualnymi są zdolne do prawdziwej miłości ludzkiej, nie jest jednoznaczne ze stwierdzeniem, iż „automatycznie” są one zdolne do małżeństwa. „Tam, gdzie skłonności homoseksualne są bardzo głębokie — zauważa G. Durand — zawarcie związku małżeńskiego nic nie zmienia. Niekiedy jedynie pogłębia homoseksualizm”80. Małżeństwo nie jest więc dla osób homoseksualnych żadną terapią ich odmiennych preferencji seksualnych.
Małżeństwo z homoseksualistą, który utożsamia się ze swoją orientacją seksualną, najczęściej czyni partnerkę nieszczęśliwą. Jest on bowiem niezdolny do nawiązania głębokiej więzi emocjonalnej z kobietą. I chociaż mężczyzna o orientacji homoseksualnej, powodowany względami społecznymi lub religijnymi, może się bardzo starać być dobrym mężem i ojcem, to jednak współmałżonka łatwo odczyta, że wysiłki te nie są wyrazem miłości i oddania, ale po prostu „zimnym” obowiązkiem. Małżeństwo nie może być też traktowane przez osoby homoseksualne jako „parawan społeczny”, za którym mogą ukryć swoją „wstydliwą wadę”. W żadnym związku międzyludzkim, tym bardziej w związku małżeńskim, nikt nie ma prawa traktować instrumentalnie drugiego człowieka.
Istniejące skłonności seksualne nie muszą jednak w sposób konieczny determinować zachowań i postaw homoseksualnych. Stąd też z jednej strony dobra znajomość głębi swojego zranienia homoseksualnego wraz ze wszystkimi mechanizmami, a z drugiej głęboka motywacja wewnętrzna mogą czynić człowieka zdolnym do zawarcia związku małżeńskiego, szczególnie po przebyciu dobrze prowadzonej terapii. Możliwość zawarcia małżeństwa będzie zależeć od wielu czynników: od głębi istniejącej skłonności, od przeżytych doświadczeń homoseksualnych, od osobistej determinacji i pragnienia przezwyciężenia skłonności, od korzystania z kompetentnej pomocy terapeutycznej, od doświadczenia duchowego oraz od bycia przyjętym i zaakceptowanym przez osobę płci odmiennej wraz ze swoimi zranieniami. Osoby ze skłonnościami homoseksualnymi, szczególnie te, które posiadają już swoją historię homoseksualną, musiałyby przebyć odpowiednie przygotowanie terapeutyczne i duchowe. Zdolność do zawarcia małżeństwa winna być wówczas potwierdzona przez kierownictwo duchowe prowadzone kompetentnie i przez odpowiednio długi czas. Doświadczenie pokazuje, choć nie są to może częste przypadki, iż homoseksualista może przekroczyć własne skłonności i założyć rodzinę.
Duchowieństwo jest odbiciem społeczeństwa. Każdy ksiądz i zakonnik jest „z ludu wzięty”. Stąd też procent osób z problemem homoseksualnym, jaki istnieje w całym społeczeństwie, może znaleźć się także w seminariach i domach zakonnych. Z punktu widzenia socjologicznego nie ma w tym fakcie nic szczególnego. Tak dzieje się zwłaszcza wówczas, kiedy w duszpasterstwie powołaniowym nie stosuje się głębszego rozeznania duchowego i psychologicznego oraz nie zakłada się z góry, iż tego typu osoby nie mogą być przyjmowane do seminarium i do zakonu. Dla osób o silnych skłonnościach homoseksualnych instytucje typowo męskie, na przykład seminaria duchowne, zakony męskie, szkoły wojskowe mogą być „atrakcyjne”81 nie tylko pod względem emocjonalnym, ale jako społeczny parawan dla ukrycia odmienności seksualnej82.
Z powodu braku głębszej refleksji nad wychowaniem do celibatu osób o skłonnościach homoseksualnych trudno byłoby nam dziś określić jednoznaczne kryteria, dzięki którym moglibyśmy odpowiedzieć jasno na pytanie, które zadaje sobie wielu ojców duchownych: jaki typ skłonności i doświadczeń homoseksualnych wyklucza kogoś z życia kapłańskiego i zakonnego, a z jakim typem skłonności i doświadczeń osoba może zostać dopuszczona do tego rodzaju życia?
Dokumenty Stolicy Apostolskiej po Soborze Watykańskim II nie podają już szczegółowych wytycznych, jak miało to miejsce wcześniej, ale dają jedynie ogólne wskazania, w oparciu o które każda kościelna wspólnota lokalna winna sobie wypracować swoje własne, bardziej szczegółowe, wytyczne. Będą one zależeć także w dużym stopniu od atmosfery, jaką społeczeństwo danego kraju lub jakakolwiek mniejsza społeczność lokalna tworzy wokół problemu homoseksualizmu. Inny klimat wokół homoseksualizmu istnieje dziś na przykład w Stanach Zjednoczonych czy Holandii, a inny w Polsce. Nastroje te mogą zmieniać się w zależności od wielu czynników, między innymi pod wpływem prawodawstwa świeckiego.
Właśnie dlatego, iż nie mamy jeszcze jasnych kryteriów rozeznania zdatności do kapłaństwa i życia zakonnego osób o skłonnościach homoseksualnych, potrzebna jest nam niezwykła rozwaga i roztropność zarówno w wykluczaniu, jak i w dopuszczaniu takich osób do seminariów, czy tym bardziej do święceń i ślubów zakonnych. Byłoby może dobrze, aby wychowawcy i ojcowie duchowni każdego seminarium podjęli ten problem w rozeznaniu wspólnotowym. Wydaje się, iż w rozwiązywaniu go w poszczególnych środowiskach formacyjnych istnieje zbyt dużo subiektywizmu i indywidualizmu. Pewni wychowawcy, nie rozumiejąc sedna problemu, mogą go minimalizować. „Jeżeli nie miałbyś trudności homoseksualnych, to miałbyś trudności heteroseksualne” — tego typu zdanie ojca duchownego świadczy o pewnej bezradności wobec przedstawionego mu przez alumna problemu i zbytnio uspokaja tam, gdzie należałoby pobudzić młodego człowieka do głębszej pracy nad sobą.
Trudności heteroseksualne nie mogą być stawiane na równi z trudnościami homoseksualnymi. Są to dwa różne typy trudności. O ile bowiem pewne trudności heteroseksualne mogą być objawem zdrowych reakcji emocjonalno-seksualnych młodego człowieka, o tyle trudności homoseksualne wynikają zwykle z głębokich zranień emocjonalnych, które mogą czynić pewne osoby niezdolnymi do życia w celibacie. Z drugiej jednak strony brak znajomości problematyki może także sprawić, iż wychowawca lub ojciec duchowny przedwcześnie zakwestionuje całą drogę do kapłaństwa kleryka, z którego ust usłyszy przymiotnik „homoseksualny”.
W trakcie wychowania seminaryjnego problem homoseksualizmu winien być podejmowany podczas konferencji na temat czystości i celibatu; nie tyle w formie nagany, upominania czy straszenia, ile raczej tłumaczenia i pobudzania do odpowiedzialności. Chodzi o to, by poruszyć sumienia szczególnie tych osób, które kryją się z tym problemem. Jeżeli w trakcie formacji alumni przeżywający tego typu problemy nigdy nie słyszą nic na temat zdatności do kapłaństwa osób ze skłonnościami homoseksualnymi, wówczas — odwołując się do swojego „życzeniowego myślenia” — mogą sądzić, iż nie jest on może „aż taki ważny”. Zresztą, dobre informacje o homoseksualizmie i o sposobie traktowania osób z tym problemem są bardzo przydatne nie tylko dla osób homoseksualnych, ale dla wszystkich kandydatów do kapłaństwa. Księża są bowiem zwykle pierwszymi osobami, do których trafiają ludzie z lękami, obawami czy rzeczywistymi trudnościami homoseksualnymi.
Możliwość życia kapłańskiego i zakonnego osób ze skłonnościami homoseksualnymi zależeć będzie — podobnie jak w przypadku życia małżeńskiego — od wielu czynników: od głębi zranienia homoseksualnego, od osobistej determinacji i pragnienia przezwyciężenia go, od korzystania z kompetentnej pomocy terapeutycznej, a przede wszystkim od rzeczywistego zaangażowania duchowego zarówno w leczenie swojego zranienia ludzkiego, jak i we własną wiarę. Kapłaństwo może być bowiem budowane tylko na mocnym fundamencie znajomości swojej „zranionej natury”, jak również na głębokim powierzeniu się Panu Bogu.
Przedstawiając kilka możliwych sytuacji homoseksualnych, spróbujmy ustosunkować się do nich, osadzając je w realiach życia seminaryjnego i kapłańskiego.
Z pewnością nie są przeszkodą w formacji do życia kapłańskiego i zakonnego pewne „zewnętrzne” lęki homoseksualne, które nie zawierają w sobie rzeczywistych pragnień i tendencji homoseksualnych. „Lęki homoseksualne nie stanowią [bowiem] same w sobie problemu realnego, ale są bardziej ogólnym znakiem pewnej kruchości i słabości własnej tożsamości osobowej” — zauważa A. Cencini83. Ten typ lęków homoseksualnych posiadają niekiedy ludzie, którzy — choć charakteryzują się normalną orientacją heteroseksualną — są jednak bardzo niepewni siebie. Na skutek przypadkowych nieraz doświadczeń, prowokacji homoseksualnych, zasłyszanych informacji, „wmówienia przez autorytet”, osoby takie obawiają się o swoją orientację seksualną. W tym przypadku szczera rozmowa z osobą kompetentną może sprawić, iż łatwo pozbędą się one swoich obaw. Należałoby jednak z tymi osobami w okresie formacji pracować nad ich niepewnością siebie, która ujawniać się będzie także w wielu innych dziedzinach życia. Zdobycie większej pewności siebie sprawia, iż osoby te łatwiej radzą sobie z własnymi lękami, także w dziedzinie emocjonalnej.
Z pewnością należałoby „dać szansę” w życiu kapłańskim i zakonnym także osobom, które posiadają głębsze lęki homoseksualne oparte na braku pełnej identyfikacji seksualnej. Są to często osoby nieco „opóźnione” w rozwoju psychoseksualnym i dlatego pozostają jakby psychicznie niezdecydowane odnośnie do swojej orientacji seksualnej. Jeżeli tacy alumni są chętni do współpracy, otwarci, posiadają głębszą motywację duchową, mogą stopniowo pokonywać swoje lęki. Dorastanie do pełniejszej tożsamości psychoseksualnej wymaga jednak czasu, odpowiedniego środowiska oraz dobrej pomocy kierownictwa duchowego, niekiedy także pomocy terapeutycznej.
Również nie należałoby zamykać drogi do kapłaństwa i życia zakonnego osobom, które przeżyły pojedyncze doświadczenia homoseksualne w okresie dojrzewania lub w wieku późniejszym, choć nie posiadają rzeczywistych i głębokich skłonności homoseksualnych. Są to nierzadko doświadczenia przypadkowe, spowodowane prowokacjami homoseksualnymi, niekiedy także w kontaktach z księżmi. Tego typu doświadczenia są często bardziej raną emocjonalną niż źródłem pragnień czy potrzeb homoseksualnych. Szczególnie wówczas, kiedy osoby te mówią szczerze o swych doświadczeniach, pragną je przekroczyć i nie posiadają skłonności do ich powtarzania, ich sytuacja psychoseksualna może zostać stosunkowo szybko uzdrowiona. Jeżeli seminarium przyjmuje takie osoby, to jednocześnie jest zobowiązane udzielić im skutecznej pomocy kierownictwa duchowego i potrzebnej pomocy terapeutycznej w pokonaniu trudności.
Z większym krytycyzmem należałoby natomiast podejść do sytuacji osób posiadających rzeczywiste, głębokie skłonności homoseksualne, choć nie mających za sobą fizycznych doświadczeń homoseksualnych. Przy silniejszych skłonnościach może istnieć niebezpieczeństwo nawiązania kontaktów fizycznych w późniejszym wieku. Ma ono miejsce szczególnie wówczas, kiedy dana osoba sama, jakby nieświadomie, wystawia się na prowokacje homoseksualne lub sama ma skłonność do prowokacji. U pewnych osób jedynie zahamowania w relacjach z innymi sprawiają, iż nie zaistniały jeszcze fizyczne kontakty, mimo pragnienia ich nawiązania.
Rodzi się pytanie: czy osoby z takimi skłonnościami powinny być przyjmowane do seminarium i do zakonu? Czy nie należałoby raczej dążyć do rozwiązania problemu, zanim jeszcze staną się one oficjalnie kandydatami na kapłanów? W sytuacji tych osób terapia — obok kompetentnie prowadzonego kierownictwa duchowego — wydaje się konieczna. Dzięki niej bowiem osoba może zrozumieć problem i wewnętrznie pracować nad jego przezwyciężeniem. Tylko na tej podstawie mogłaby później zostać dopuszczona do kapłaństwa. Odpowiedzialni za przyjmowanie do seminarium powinni wiedzieć, iż głębokie skłonności homoseksualne, których alumn jest mało świadomy, mogą łatwo uaktywnić się w warunkach seminaryjnych i zakonnych.
Możliwości przyjęcia do seminarium, a później, konsekwentnie, dopuszczenia do święceń kapłańskich winny być uzależnione od rzeczywistego pokonania — lub przynajmniej opanowania — skłonności homoseksualnych, aby nie stanowiły one zasadniczej przeszkody w zachowywaniu czystości, do której zobowiązuje się kandydat na kapłana. Takie pokonanie problemu będzie uzależnione od wielu czynników: od szczerej i głębokiej więzi z Bogiem, głębokiego życia duchowego, poważnego traktowania swojego problemu homoseksualnego, silnych motywacji powołaniowych, dążenia do dojrzałości uczuciowej, szczerości w relacji z ojcem duchownym i przełożonymi, postawy altruizmu i ofiarności w relacji z innymi84.
Należałoby bardzo ostrożnie podejść do „powołania kapłańskiego” alumnów, którzy posiadają nie tylko rzeczywiste, głębokie skłonności homoseksualne, ale także praktykę życia homoseksualnego jeszcze przed seminarium. Tacy mężczyźni nie powinni być dopuszczani w sposób bezkrytyczny do życia seminaryjnego, zanim nie przejdą uprzednio terapii połączonej z kierownictwem duchowym. Decyzję o przyjęciu takich osób w progi seminaryjne można podjąć tylko wówczas, kiedy przedstawiają one swoją sytuację bardzo jasno; wykazują zdecydowaną wolę pracy nad problemem; posiadają scaloną osobowość i silną motywację religijną oraz wyrażają zgodę na odpowiednie „leczenie” terapeutyczne. Odpowiedzialni za rekrutację kandydatów do seminarium muszą być świadomi, iż od zerwania praktyki homoseksualnej do przyjęcia w kręgi kleryków winien upłynąć dłuższy czas (zwykle kilka lat), w którym kandydat wykaże się zdolnością życia we wstrzemięźliwości seksualnej. Im głębsza była praktyka, tym bardziej wydłużony winien być okres oczekiwania na wstąpienie do seminarium.
Seminarium, decydując się na przyjęcie takich osób, winno jednak zapewnić im w razie potrzeby kontynuację terapii oraz kierownictwo duchowe, rozeznając uważnie ich zdatność do celibatu i kapłaństwa. Jeżeli skłonności homoseksualne są głębokie, a aktywność seksualna trwała przez dłuższy czas, wówczas zdatność takich osób do życia w celibacie winna być oceniana w sposób bardzo krytyczny. Nie można polegać wyłącznie na deklarowanej dobrej woli i przyrzeczeniach, zwłaszcza jeśli dana osoba nie rozumie swego problemu, czy nawet go bagatelizuje. Doświadczenie pokazuje, iż osoby te — jeżeli nie posiadają głębszych motywacji religijnych i duchowych — mogą prowokować seksualnie kolegów słabszych psychicznie lub też posiadających podobne skłonności. Zanim wychowawcy zorientują się w sytuacji, mogą one wyrządzić wiele szkody.
Należałoby wykluczyć z seminarium i nowicjatu osoby o rzeczywistych skłonnościach homoseksualnych, które podejmowały w trakcie trwania formacji kontakty homoseksualne, zwłaszcza jeśli wciągały w praktyki lub też prowokowały seksualnie seminaryjnych kolegów. Szkody moralne i emocjonalne, jakie nawet jedna osoba może wyrządzić w środowisku seminaryjnym, są nieraz wręcz niewyobrażalne. Należałoby wykluczyć z życia seminaryjnego także osoby homoseksualne, które — będąc w bardzo trudnej sytuacji emocjonalnej i moralnej — minimalizują swoje skłonności i doświadczenia homoseksualne oraz wykazują zdecydowany opór wobec pomocy terapeutycznej czy też kierownictwa duchowego. Jeżeli współżycie homoseksualne powtarzało się w trakcie seminarium, fakty te należy traktować z całą powagą i odpowiedzialnością. Sytuacja może być dramatycznie trudna, jeżeli osoby te kryją się ze swoimi skłonnościami i nie chcą podjąć żadnej współpracy i rozeznania w dialogu z ojcem duchownym czy też z przełożonymi. Ojcowie duchowni nie mogą chronić takich osób, ale winni domagać się od nich przedstawienia przez nie same problemu właściwym przełożonym. Doroczne rekolekcje, skupienia miesięczne i inne „szczególne doświadczenia duchowe” winny być w seminarium czasem budzenia wrażliwości sumienia i okazją do kształtowania go.
Wiele razy — właśnie w czasie rekolekcji — rozmawiałem z alumnami będącymi w trudnej sytuacji ludzkiej i duchowej, którzy pod wpływem szczerej modlitwy pokonywali, nieraz po wielu latach, lęk o siebie i zaczynali szczerze rozmawiać o swoich problemach, w tym nierzadko o problemach homoseksualnych.
Nawet gdyby w wielkiej wspólnocie seminaryjnej była choćby jedna lub dwie osoby o rzeczywistych skłonnościach homoseksualnych, to nie można tego faktu lekceważyć. Destruktywny wpływ takich osób może być w późniejszym kapłańskim życiu wprost nieobliczalny. Sytuacja byłaby tym bardziej niebezpieczna, gdyby osoby te miały skłonność do wciągania w swoje doświadczenia seksualne dzieci oraz ludzi młodych w okresie dojrzewania. Wszelkie „dzisiejsze” zaniedbania w rekrutacji kandydatów do seminarium oraz w samej formacji seminaryjnej mogą stać się „jutro” źródłem krzywdy i zła tak dla pojedynczych osób, jak i dla lokalnej wspólnoty Kościoła.
Kościół ma prawo i obowiązek bronić się, aby do jego struktur nie przenikały osoby o silnych skłonnościach homoseksualnych, które nie panując nad swoim problemem, mogą nadużyć zaufania młodych ludzi zgłaszających się do nich w celach duszpasterskich. Doświadczenie zaś pokazuje, iż każde nadużycie przez księdza zaufania w dziedzinie seksualnej (szczególnie wobec młodego człowieka) jest ciężkim zranieniem, które nierzadko decyduje o późniejszym stosunku do wiary i Kościoła, nieraz na całe życie.
W przeprowadzonej przez CBOS ankiecie na temat homoseksualizmu, 79% badanych nie wyraziło zgody na to, aby homoseksualiści byli nauczycielami. Przy całym zamęcie światopoglądowym, jaki istnieje w społeczeństwie, posiada ono jednak zdrowy odruch obronny, który każe mu chronić dzieci i młodzież przed natarczywością ze strony osób głębiej zranionych seksualnie. Gdybyśmy zapytali w podobnej ankiecie o to, czy homoseksualiści mogą być księżmi, możemy być pewni, iż procent osób, które odpowiedziałyby „nie”, byłby jeszcze wyższy. Kościół powinien tak wychowywać przyszłych kapłanów, aby społeczeństwo nie musiało bronić się przed tymi, którzy nie radzą sobie ze swoimi odruchami nieuporządkowania seksualnego. Zauważmy jeszcze, że diagnozę, iż dana osoba nadaje się lub też nie do życia kapłańskiego czy zakonnego winien stawiać bardzo doświadczony kierownik duchowy, w trudniejszych sytuacjach po konsultacji z terapeutą.
Postawienie diagnozy i wyciągnięcie z niej odpowiednich wniosków formacyjnych będzie praktycznie niemożliwe bez szczerej, otwartej i pełnej zaufania współpracy alumna zarówno z ojcem duchownym, przełożonymi, jak też — w razie potrzeby — z terapeutą. Szczerość i otwartość alumna uzależniona jest także od pełnej akceptacji, zaufania, kompetencji psychologicznej i ducha wiary ojca duchownego i przełożonych.
Poczucie odpowiedzialności za tych, do których kapłan zostaje posłany, nie powinno jednak przeradzać się w surowy rygoryzm, czy tym bardziej w niesprawiedliwe traktowanie osób, które z racji niezawinionych przez siebie posiadają skłonności homoseksualne. Jeżeli z całym zaangażowaniem, szczerze i ofiarnie pokonują one swoje zranienia i rokują realną nadzieję na zachowanie czystości i celibatu oraz dobre spełnianie posługi kapłańskiej, winny być — w moim odczuciu — dopuszczane do święceń. Takie rozeznanie może jednak dokonać się w ciągu wielu lat formacji w szczerym dialogu z ojcami duchownymi oraz z przełożonymi. Wrażliwość na ten typ zranienia może okazać się dla nich szczególnie użytecznym „narzędziem” w wielu sytuacjach duszpasterskich, kiedy spotkają ludzi podobnie zranionych jak oni sami. Pokonanie zranienia homoseksualnego lub też życie z „tym krzyżem” może stać się dla nich szczególną okazją — przy zachowaniu całkowitej dyskrecji — do dawania świadectwa mocy Boga działającej w ich życiu.
Kościół dzisiaj nie unika bynajmniej jasnego stawiania problemu homoseksualizmu oraz pedofilii85 osób duchownych. Pragnie bowiem brać pełną odpowiedzialność za zachowania moralne swoich kapłanów. Odważny list Jana Pawła II do biskupów amerykańskich związany z gorszącymi faktami, jakie miały miejsce w Kościele Stanów Zjednoczonych86, a także wypowiedzi pasterzy w kilku krajach87 wskazują na to, iż Kościół dzisiaj nie usiłuje tuszować gorszących zachowań księży. O problemach mówi się bardzo otwarcie, szczerze i jasno. Prymas Kościoła katolickiego Irlandii, kard. Cahal Daly, w 1995 roku przeprosił wiernych za irlandzkich księży wykorzystujących seksualnie dzieci i zaapelował do społeczeństwa o zgłaszanie władzom wszystkich tego rodzaju przypadków88. Również Jan Paweł II w czasie wizyty biskupów Irlandii Ad limina w 1999 roku odważnie zabrał głos w sprawie nadużyć seksualnych osób duchownych tego kraju: „Jestem przy was w cierpieniu i modlitwie, polecając Bogu wszelkiej pociechy ofiary seksualnych nadużyć ze strony części duchownych i zakonników. Musimy również modlić się, aby ci, którzy świadomie popełnili zło, uznali złą naturę swych czynów i zabiegali o przebaczenie”89. W Polsce, we wrześniu 1995 roku, z inicjatywy kard. Józefa Glempa, Prymasa Polski, w Wyższym Metropolitalnym Seminarium Duchownym w Warszawie została zorganizowana sesja dla profesorów i wychowawców na temat Wychowanie seminaryjne wobec zjawiska homoseksualizmu90. To tylko przykładowo podane fakty, które świadczą o odważnym i jasnym stawianiu sprawy przez hierarchię kościelną91.
Tak jednoznacznego i odważnego stawiania sprawy w problemach homoseksualnych oraz pedofilii należy się domagać także od kandydatów do kapłaństwa i życia zakonnego. Jasność w tej materii jest tym ważniejsza, iż obok rzeczywistych pojedynczych gorszących faktów mogą istnieć także fałszywe oskarżenia i pomówienia, przed którymi można się bronić jedynie jasnością i szczerością w życiu i w postępowaniu. Środowiska wrogie Kościołowi głoszą niekiedy opinie, jakoby problem homoseksualizmu był powszechny wśród osób duchownych, szczególnie zaś wśród księży i zakonników katolickich. Faktycznie jest on marginalny, podobnie jak w społeczności świeckiej92.
opr. mg/mg