Duch Święty a duch naszych czasów

Grzech w Kościele istniał od samego początku, jednak obietnica Chrystusa, że "bramy piekielne go nie przemogą", pozostaje zawsze aktualna

Rozpoczynał się wiek dwudziesty. Był 1 stycznia 1901 roku - pierwszy dzień nowego stulecia. W bazylice św. Piotra w Rzymie papież Leon XIII zwrócił się z błagalnym wezwaniem do Ducha Świętego. W imieniu całego Kościoła zaśpiewał hymn "Veni Creator Spiritus" (O, Stworzycielu Duchu, przyjdź).

Pontyfikat Leona XIII odznaczał powrotem do zaniedbanej w Kościele katolickim przez poprzednie stulecia refleksji na temat Trzeciej Osoby Trójcy Świętej. Papież wydał m.in. encykliki "Provida Matris Caritate" oraz "Divinum illud munus" poświęcone Duchowi Świętemu. Wielki wpływ na powstanie obu tych dokumentów miała beatyfikowana później przez Jana XXIII siostra Elena Guerra, mistyczka i założycielka Sióstr Ducha Świętego w Lucca we Włoszech. To ona przekonała Leona XIII, że odnowa Kościoła w dwudziestym stuleciu może dokonać się przez powrót do Ducha Świętego.

Wiek XX rzeczywiście oznaczał pogłębienie teologicznej refleksji o Duchu Świętym. Sobór Watykański II, uznawany powszechnie za najważniejsze wydarzenie w życiu Kościoła w obecnym stuleciu, wspomniał o Trzeciej Osobie Trójcy Świętej w swych dokumentach wiele razy. Fundamentalne prace o Duchu Świętym wyszły m.in. spod piór kardynałów: Leona Josepha Suenensa i Yvesa Congara. W 1984 r. Jan Paweł II wydał encyklikę "Dominum et vivificantem", nazywaną najbardziej doniosłym dokumentem w historii Kościoła poświęconym Duchowi Świętemu. O wiele ważniejsze jednak od wszystkich, nawet najbardziej mądrych, myśli na ten temat było żywe doświadczenie Ducha Świętego, które stało się w naszym stuleciu udziałem wielu katolików na całym świecie.

Świadkowie owego błagalnego wezwania Leona XIII w dniu zaczynającym wiek dwudziesty wspominali dramatyczny i podniosły ton, z jakim papież zwracał się do Ducha Świętego. Być może niektórzy z nich wiedzieli o zdarzeniu, jakie miało miejsce siedemnaście lat wcześniej w tym samym miejscu, 13 października 1884 r. w Bazylice św. Piotra. Po odprawieniu Mszy św. Leon XIII zatrzymał się wówczas, znieruchomiał, pobladł na twarzy i trwał tak około dziesięciu minut. Asystujący mu kardynałowie przez szacunek dla Ojca Świętego nie przerywali jego milczenia. Kiedy ocknął się, zapytali co było przyczyną tak dziwnego zachowania. Papież odpowiedział, że doznał nagle wizji ekstatycznej, w której usłyszał rozmowę dochodzącą jakby z Tabernakulum. Zrozumiał, że jest to dialog Chrystusa z szatanem. "Mogę zniszczyć Twój Kościół", mówił szatan. "Spróbuj tego dokonać", odpowiedział Chrystus. "Potrzebuję na to czasu". "Wybieraj!" "Wybieram wiek dwudziesty".

W 1902 r. proboszcz z podkarpackiej wsi Miejsce Piastowe, założyciel zgromadzenia księży michaelitów, ks. Bronisław Markiewicz opublikował w swoim piśmie "Powściągliwość i Praca" tekst, który zaczynał analizą fragmentu XX rozdziału Apokalipsy św. Jana: "Potem ujrzałem anioła, zstępującego z nieba, który miał klucz do Czeluści i wielki łańcuch w ręce. I pochwycił Smoka, Węża starodawnego, którym jest diabeł i szatan, i związał go na tysiąc lat. I wtrącił go do Czeluści, i zamknął, i pieczę nad nim położył, by już nie zwodził narodów, aż tysiąc lat się dopełni. A potem ma być na krótki czas uwolniony" (Ap 20, 1-3). Ks. Markiewicz obserwując postępy dechrystianizacji we współczesnej mu Europie doszedł do wniosku, że oto właśnie zaczyna się ów "krótki czas uwolnienia" sił zła, i że dwudzieste stulecie będzie okresem szczególnie wzmożonej działalności szatana.

Wiek XX jest absolutnie niepodobny do żadnego z poprzednich stuleci - i to nie dlatego, że nigdy jeszcze w dziejach świata ludzie nie mordowali się na tak wielką skalę (tylko trzej ludzie: Stalin, Hitler i Mao Tse Tung odpowiadają za śmierć ponad 100 milionów osób) - ale dlatego, że jesteśmy pierwszą cywilizacją, w której tak powszechna byłaby niewiara w świat nadprzyrodzony i życie pozagrobowe. We wszystkich cywilizacjach przed nami uznawano to za oczywistość, która wpływała na postępowanie ludzi. W XX wieku filozofowie, naukowcy i publicyści wiele wysiłku włożyli w to, by jako model kulturowy rozpowszechnić wzór człowieka racjonalnego, który religię uważa za przesąd lub przeżytek. W ich ustach pojawił się nawet intelektualny szantaż - każdego, kto nie podzielał ich poglądów, oskarżali o to, że "nie idzie z duchem naszych czasów".

Francuski noblista Henri Bergson napisał w 1932 r., że istnieją dwa źródła religii. Pierwsze to wnętrze człowieka, gdzie dokonuje się spotkanie z Bogiem; drugie - to społeczeństwo ze swoimi wzorcami moralnymi, autorytetami i opiniami. Otóż w naszych czasach to drugie źródło zanika, gdyż społeczeństwo staje się coraz bardziej zdechrystianizowane. Wielu teologów wypowiada się wręcz, że żyjemy w czasach neopogańskich. O wyznaniu decydują już nie wpływy kulturowe, lecz osobiste nawrócenie. Coraz mniej jest chrześcijan z urodzenia, a coraz więcej z wyboru.

Przypomina to czasy pierwszych chrześcijan i tak jak wówczas, gdy niesprzyjający był dla nich układ społeczny i kulturowy, tak też dzisiaj przychodzi im z pomocą Duch Święty. Bo jak obiecuje Pismo: "gdzie się rozprzestrzenił grzech, tam się szczególnie rozlała łaska". Duch Święty jest odpowiedzią na ducha tego świata. Jest też odpowiedzią na nasze prośby i błagania. Chociażby takie jak modlitwa Jana XXIII do Ducha Świętego inaugurująca Sobór Watykański II: "Odnów w tych naszych dniach Twoje cuda, jakby przez nową Pięćdziesiątnicę. Spraw, aby Twój Kościół, będąc jednością i trwając na modlitwie z Maryją, Matką Jezusa, idąc za przewodnictwem świętego Piotra, mógł rozwijać królowanie prawdy i sprawiedliwości, królowanie miłości i pokoju. Amen."

Można powiedzieć, że modlitwa ta została wysłuchana, a jednym z jej owoców jest powstanie Katolickiej Odnowy w Duchu Świętym, która narodziła się w 1967 r. na "Duquesne University of the Holy Spirit" (Uniwersytet Ducha Świętego Duquesne) w Pittsburghu w Pensylwanii. Uczelnią tą zarządzają ojcowie misjonarze ze zgromadzenia Ducha Świętego. Nad wejściem do uniwersytetu widnieje motto: "Spiritus est qui vivificat" (To Duch daje życie). Zaczęło się od tego - jak opisuje te wydarzenia o. Edward O"Connor CSC - że "dwaj świeccy członkowie ciała profesorskiego prowadzili ożywioną działalność o charakterze liturgicznym, duchowym i apostolskim. Lecz byli zawiedzeni nikłymi rezultatami swoich wysiłków: gnębiło ich to, że nie potrafią głosić Ewangelii z mocą, z jaką czynili to pierwsi chrześcijanie. Umówili się, iż będą się wzajemnie za siebie modlić o to, by zostali napełnieni darami Ducha Świętego, i uzgodnili, że będą codziennie odmawiać hymn do Ducha Świętego".

Zesłanie Ducha Świętego przeżyli podczas dni skupienia, jakie zorganizowali w dniach 17-19 lutego 1967 r. dla swoich studentów. Kiedy po latach czyta się ich wspomnienia, zastanawia fakt, że w tym czasie, kiedy modna była kontrkultura, hippisowanie, zabawa w "dzieci-kwiaty", "wolna miłość" i koncerty rockowe - w tym właśnie czasie około dwudziestu młodych chłopców i dziewcząt wyjechało w miejsce odosobnienia nie po to, aby się bawić albo dyskutować, ale tylko po to, żeby się modlić. To jest na pewno wbrew duchowi naszych czasów.

Duch naszych czasów zanurzony jest w doczesności. Wabi nas z okładek czasopism, ekranów telewizorów, kolorowych reklam. Obiecuje życie łatwe, przyjemne i bezstresowe. Zaprasza do czerpania pełnymi garściami i używania bez miary. - Bądź sobą! - krzyczy. - Nie daj się ograniczać - szepcze do ucha. - Życie jest krótkie, więc używaj go z całych sił - przekonuje. - Najważniejsza jest radość.

Święty Paweł w Liście do Hebrajczyków pisze: "Patrzmy na Jezusa, który nam w wierze przewodzi i ją wydoskonala. On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i zasiadł po prawicy tronu Boga" (Hbr 12,2). Od razu przychodzi na myśl pytanie: k t o obiecywał Chrystusowi radość? Jest w Ewangeliach tylko jedna sytuacja, która może być odpowiedzią na to pytanie - kuszenie na pustyni. Czy to obiecywanie nam radości przez ducha naszych czasów nie jest współczesną formą kuszenia?

Thomas Merton, który wstąpił do kontemplacyjnego zakonu trapistów zanim na świecie rozpowszechnił się wynalazek telewizji, zwierzał się, że w swoim życiu tylko raz oglądał program TV. Na ekranie telewizora zobaczył gromadę dzieci tańczącą wokół papieru toaletowego i oddającą mu cześć okrzykami i wznoszeniem rąk. Ten obraz stał się dla Mertona kwintesencją współczesnego bałwochwalstwa konsumpcjonizmu. Życie wielu z nas przypomina ów taniec wokół rolki papieru toaletowego, gdy bez reszty zaprzątnięci jesteśmy zabiegami o kolejne materialne dobra, o które każe nam się ubiegać duch czasów.

Duch naszych czasów jest kłamcą. Nic nie mówi o cierpieniu i śmierci, a przecież od tego nie ucieknie żaden człowiek. Nic nie mówi o ostatecznym przeznaczeniu człowieka, jakim jest życie wieczne w Bogu, naszym Stwórcy i Zbawicielu. O tym wszystkim pouczyć nas może Duch Święty, nazywany w Biblii Duchem Prawdy. Święty Paweł w Liście do Rzymian pisze, że obdarzeni życiem nadprzyrodzonym będą nie ci, którzy żyją zgodnie z duchem czasów, ale ci, którzy żyją według Ducha: "Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha - do tego, czego chce Duch. Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha - do życia i pokoju" (Rz 8,5-6).

Wiara, jak i życie ludzkie w ogóle, potrzebuje wspólnoty. Wspólnotą, którą kieruje w niewidzialny sposób Duch Święty, i którą obdarza On swoimi darami, jest Kościół. Niewątpliwą zasługą katolickiej Odnowy w Duchu Świętym jest fakt, że wielu jej uczestników nawiązało rzeczywistą, osobową więź z Chrystusem, że doświadczyło żywego, przemieniającego spotkania ze Zbawicielem. Dzięki temu doświadczeniu ich wiara nie jest elementem kulturowym, dziedzictwem przeszłości czy jednym z wielu wyborów światopoglądowych, lecz jest samym rdzeniem ich życia, jest przymierzem z Bogiem Jedynym. Przyjęcie Ducha Świętego i otwarcie się na Jego działanie sprawia, że człowiek może oprzeć się pokusom ducha czasów. Może też z pewnością i mocą powtarzać za świętym Pawłem, że Bóg "nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym, którego wylał na nas obficie przez Jezusa Chrystusa, Zbawiciela naszego, abyśmy, usprawiedliwieni Jego łaską, stali się w nadziei dziedzicami życia wiecznego" (Tt 3,5-6).

 

Artykuł jest fragmentem publikacji "Wydawnictwa m" - Trwać w sercu Kościoła Spis treści - Trwać w sercu Kościoła

Wszystkie artykuły pochodzące z "Wydawnictwa m" zamieszczone na stronach Opoki:
Copyright © by Wydawnictwo m

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama