Fragmenty autentycznego pamiętnika młodej dziewczyny, która niespodziewanie dla siebie została siostrą zakonną
185 lat temu skromna szarytka miała widzenie Matki Bożej. Najświętsza Panna poprosiła o wybicie medalu. Zakonnica poinformowała o tym tylko swojego spowiednika. I zaczęło się...
Był 27 listopada 1830 r. Wieczór. Niepozorna kaplica sióstr miłosierdzia św. Wincentego a Paulo w Paryżu przy rue du Bac 140. Nowicjuszka Katarzyna Laboure po raz kolejny spotyka się z Maryją twarzą w twarz. Widzi Niepokalaną ubraną w długą suknię i welon. Matka Najświętsza ma wyciągnięte ręce. Wychodzą z nich liczne promienie. Postać otacza napis: „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy...”. S. Katarzyna słyszy: „Promienie, które widzisz, są symbolem łask, jakie zlewam na osoby, które mnie o nie proszą. Postaraj się, by wybito medal według tego wzoru. Wszyscy, którzy go będą nosić, dostąpią wielkich łask. Tych, którzy mi ufają, otoczę szczególną opieką”. Potem Niepokalana pouczyła, jak ma wyglądać rewers medalika. W centrum powinien być krzyż i litera M. Pod spodem dwa serca: jedno otoczone cierniową koroną, drugie - przebite mieczem. Całość ma okalać 12 gwiazd.
Symbol zawierzenia
Władze kościelne szybko zaaprobowały prośbę Maryi. Pierwsze medaliki pojawiły się już dwa lata po objawieniu. Wybijano je nie w tysiącach, ale w milionach sztuk. Szybko przekonano się, że jeśli są noszone z wiarą i ufnością, stają się błogosławieństwem i narzędziem prowadzącym do uzdrowień i nawróceń.
Jakie przesłanie płynie z tego medalika?
- Cudowny Medalik mówi o Bożej Miłości, która nie lęka się cierpienia i bólu, ale zawsze gotowa jest do obdarzania łaskami wszystkich, którzy na tę miłość odpowiedzą - tłumaczy ks. Jerzy Grzyb, kustosz Sanktuarium MB Objawiającej Cudowny Medalik w Zakopanem-Olczy. - Maryja jest tylko pośredniczką tych łask, które wysłużył Jezus. Każdy, kto ze czcią będzie nosił ten medalik i z wiarą odmawiał poleconą przez Nią modlitwę, otrzyma wszelkie potrzebne łaski i będzie chroniony od ataków złego, o czym piękne świadectwo daje m.in. ojciec Gabriele Amorth, jeden z najbardziej znanych egzorcystów świata - dodaje.
Ks. J. Grzyb zaznacza, że nie wszyscy noszący medalik znają jego przesłanie. Ci, którzy przyjmują go na Olczy, cieszą się, że mogą otrzymać ten znak Bożej Miłości. Pierwotnie nosił on miano Medalika Niepokalanej. Teraz jest znany pod nazwą Cudowny Medalik. - Takie określenie nadali mu sami wierni, którzy nosili go na piersi i modlili się słowami „O Maryjo bez grzechu poczęta, módl się za nami, którzy się do Ciebie uciekamy”. Kiedy doświadczyli dzięki temu niezwykłych znaków, zaczęli mówić, że to cudowny medalik. O ile mi wiadomo, Kościół nie wypowiedział się oficjalnie na temat żadnego innego medalika, poza tym jednym. Jest on wybijany za jego zgodą i na prośbę Niepokalanej - wyjaśnia ksiądz kustosz. Dodaje, że sanktuarium na zakopiańskiej Olczy jest jedynym w Polsce noszącym wezwanie MB Objawiającej Cudowny Medalik (i jedyną taką parafią). Rocznie w sanktuarium rozdawanych jest około 130 tys. medalików.
Maryja zawsze prowadzi do Jezusa, czego przykładem może być historia Żyda Alfonsa Ratisbonne'a, który nigdy nie pałał sympatią do katolików. Miarka się przebrała, gdy jego rodzony brat przyjął chrzest i został księdzem. Alfons gardził praktykami religijnymi i nie wierzył w istnienie Boga. Kiedy podróżował po Europie, spotkał się z baronem de Bussieres. Przyjaciel postanowił zrobić „eksperyment”. Wymógł na nim, by ten założył na szyję Cudowny Medalik i przez jakiś czas codziennie odmawiał modlitwę św. Bernarda („Pomnij o Najświętsza Panno Maryjo...”). Do cichej modlitwy za przyjaciela zaprosił także kilku swoich znajomych ze wspólnoty. W międzyczasie oprowadzał go po rzymskich kościołach i robił wszystko, by przedłużyć jego pobyt w Wiecznym Mieście. Pewnego dnia baron wszedł do kościoła św. Andrzeja, by tam załatwić formalność pogrzebowe jednego ze swoich towarzyszy. Zabrał ze sobą Alfonsa i kazał mu czekać w powozie. Ratisbonne, znudzony oczekiwaniem, wszedł do świątyni. Tam doznał objawienia Matki Najświętszej. Najpierw ujrzał wielki blask, a potem zobaczył Jej postać, taką samą, jaka widniała na medaliku. Nie uznawał się za godnego, by patrzeć na Jej piękne oblicze. Czuł ogrom swoich grzechów. Całował medalik i płakał. Maryja nie powiedziała do niego ani słowa, ale on wszystko zrozumiał. Przyjął chrzest i inne sakramenty. Potem został księdzem. Na swoim grobie kazał wyryć napis: „O Maryjo, wspomnij na swe dziecko, które jest zdobyczą Twojej miłości”.
Przesłaniem Cudownego Medalika zachwycił się także św. Maksymilian Kolbe. Zakładając Rycerstwo Niepokalanej, zapowiedział, że jednym z warunków przynależności będzie ufne noszenie medalika. Zawsze miał ich pełne kieszenie. Zanotował m.in.: „...medalik Niepokalanej niech będzie bronią, a raczej tą kulką, którą każdy rycerz Niepokalanej się posługuje. Choćby kto był najgorszy, jeżeli tylko zgodzi się nosić na sobie Cudowny Medalik, dać mu go (...) i modlić się za niego...”. O. Maksymilian uważał różaniec za miecz Niepokalanej, a medalik za kulkę, która zabija nie ludzi, ale zło. I jeszcze jedna jego myśl: „Zauważyłem, że diabeł nasamprzód stara się pozbawić swą ofiarę Cudownego Medalika Niepokalanej, pod jakimkolwiek pozorem, a potem już mu łatwo idzie”.
Propagatorką Cudownego Medalika była też bł. s. Matka Teresa z Kalkuty. Rozdawała go wszystkim, z którymi się spotykała. Polecała, by nosić go na szyi. Przekonywała, że Maryja chroni od złego. Jeśli zależało jej na jakimś miejscu, czy budynku, ...wrzucała do niego medalik i błogosławiła. Zawsze miała przy sobie po kilka garści tych niepozornych, owalnych „blaszek”. Podobno, kiedy gościła przy rue du Bac, przyznała, że rozdała ich ponad 40 tys.
Na koniec dwa mocne przykłady. Maria Pankowska z Legionu Maryi opowiadała mi kiedyś o swojej znajomej, której podarowała medalik przywieziony od szarytek z Paryża.
- Władysława postanowiła dać go synowi. Okazją do spotkania było nowo nabyte auto. Syn wraz z żoną zabrali mamę na przejażdżkę. To wtedy zdecydowała, że medalik podaruje jednak synowej. Kobieta przyjęła go niechętnie i dosyć nieufnie. Od razu włożyła go do tylnej kieszeni siedzenia kierowcy. Władysławie zrobiło się bardzo przykro. Dwa dni później dowiedziała się o wypadku syna. Mężczyzna, wracając ze służbowego wyjazdu, wpadł w poślizg, uderzył w drzewo i razem z siedzeniem wyskoczył z samochodu. Nowe auto było całkowicie zniszczone. On, w wielkim szoku, przypięty do fotela, znalazł się na polu. Szybko okazało się, że z katastrofy wyszedł bez szwanku. Jedynym śladem po wypadku było błoto na ubraniu. Uznaliśmy to za wyraźny znak opieki Matki Bożej. To Ona ocaliła tego mężczyznę -twierdzi pani Maria.
Podczas rozmowy przytoczyła jeszcze inną historię, związaną z Anatolem Kaszczukiem, propagatorem Legionu Maryi w Polsce. Kiedyś przyszła do niego pewna kobieta, która żaliła się, że jej siostra - lekarka chce nazajutrz dokonać aborcji. Nazajutrz poszli do niej oboje. Odwiedzili ją w pracy, ale nie chciała z nimi rozmawiać. - Anatol poprosił ją tylko o to, by pozwoliła nałożyć sobie Cudowny Medalik. Kobieta zgodziła się. Kiedy wróciła do domu, w okolicy serca poczuła niezwykłe ciepło. Długo zastanawiała się nad tym, skąd ono może pochodzić. Gdy zdjęła medalik, uczucie zniknęło. Wróciło z chwilą, kiedy założyła go ponownie. Była tak zaskoczona tym zjawiskiem, że zapomniała o umówionej wizycie i zabiegu. Rok później spotkała pana Anatola w parku, pokazała mu małą córeczkę i dziękowała za jej uratowanie - wspomina M. Pankowska. Dodaje, że Legionu Maryi wstąpiła w 1986 r. Każdego 27 listopada, w święto objawienia Cudownego Medalika, członkowie tej wspólnoty idą na parkingi, dworce, pod kościoły i do miasteczka akademickiego, aby tam rozdawać niezwykłe medaliki i opowiadać o ich wielkiej mocy. - Po wielu latach prowadzenia tegoż apostolatu muszę przyznać, że z roku na rok jest coraz gorzej. Ludzie przyjmują medaliki bardzo niechętnie. Zauważyłam jednak, że z ochotą biorą je osoby młode - zauważa moja rozmówczyni.
Medalika nie można traktować jako talizmanu. Jest on raczej czytelnym znakiem zawierzenia Matce Najświętszej i ufności w Jej przemożne wstawiennictwo. Ona nigdy nie zostawia tych, którzy się do Niej uciekają. Pozwólmy, by promienie łask, które wyprasza, dotarły także do nas. Niech wizerunek Niepokalanej i krótka modlitwa, którą podała, towarzyszą nam każdego dnia.
Cudowny Medalik to swoisty egzorcyzm - o. Krzysztof Maria Flis OFMCovŹródło: Echo Katolickie 20/2015