Fragment książki wydawnictwa Esprit: Ogień Ducha Świętego, 2008
[Fragment książki]
Ogień Ducha Świętego to jedno z najważniejszych dzieł ruskiej duchowości. Stanowi zapis rozmowy, jaką ze św. Serafinem z Sarowa przeprowadził jego wierny uczeń Mikołaj Aleksandrowicz Motowiłow (1809-1879).
O Świętym Starcu Serafinie
ks. Joann Kołogriwow
Święty Starzec Serafin jest obok św. Teodozego Peczerskiego, Sergiusza Radonieżskiego i Tichona Zadonskiego jedną z postaci, które najmocniej zaważyły na historii ruskiej duchowości. U zarania chrztu Rusi i pojawienia się w niej mnichów to św. Teodozy Peczerski był ideałem mnicha w ruskim prawosławiu. Św. Sergiusz ukazuje się nam jako dojrzały wzór dobra, dzięki czemu staje się ideałem ruskiego społeczeństwa i życia narodowego. Św. Tichon był prawdziwym wzorem duszpasterza i biskupa. W końcu Święty Serafin staje przed nami jako nieskażone źródło dobrej woli i wzorzec osobistych stosunków międzyludzkich. Staje dosłownie w kręgu światła, w którym krystalizuje się charakterystyczna idea ruskiej duchowości: przemiana wszelkiego stworzenia siłą dobrowolnej ofiary miłości i współcierpienia. Staje się jakby żywym obrazem przyszłego odnowienia całego stworzenia, którego kres ukryty jest przed nami, ale zapowiedź którego została nam dana w zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Już w obecnym ziemskim życiu jest nam dostępne przeczucie „zmartwychwstania umarłych” i „życia wiecznego”. Według przepięknego wyrażenia Symeona Nowego Teologa Duch Święty to „zmartwychwstanie umarłych” i dlatego możemy powiedzieć — jak napisał prof. Władimir Nikołajewicz Iljin — że „przyniósł on jasne objawienie Ducha Świętego”.
Mimo ogromnej popularności, którą cieszy się do dziś Święty Starzec Serafin, nie posiadamy jego pełnej krytycznej biografii.
Święty Starzec Serafin urodził się 19 lipca 1759 roku w Kursku. Pochodził z kupieckiej rodziny Moszninów. Rodzice dali mu imię Prochor na cześć jednego z siedmiu diakonów pierwotnego Kościoła. Jego ojciec Izydor Mosznin posiadał własne przedsiębiorstwo budowlane i to on rozpoczął budowę soboru w Kursku. Zmarł, kiedy Prochor, jego drugi syn, był jeszcze zupełnie chłopcem. Wdowa po nim przez dwanaście lat kontynuowała budowę rozpoczętą przez męża. Podczas jednej z wizyt z matką na budowie malutki Prochor spadł z rusztowania, nie doznając najmniejszego szwanku. Kiedy Prochor skończył dziesięć lat, rozpoczął kształcenie podstawowe. Był dzieckiem zdolnym i nauka nie przysparzała mu trudności. Nauczywszy się szybko czytać i pisać, oddawał się lekturze Biblii, Psalmów i innych ksiąg duchowych, do których od dzieciństwa szczególnie go ciągnęło.
Jego powołanie duchowne ujawniło się bardzo wcześnie: „znajdując się jeszcze w świecie, Prochor w żadnej mierze nie należał do świata ludzi świeckich” — napisał profesor Władimir Nikołajewicz Iljin. Handel, który prowadził jego starszy brat Aleksy, w najmniejszym stopniu go nie pociągał i zajmował się nim wyłącznie z posłuszeństwa wobec starszych. Cała jego istota była pochłonięta lekturą świętych ksiąg, dążeniem do ciągłego przebywania w świątyni. Już wtedy zaobserwowano u niego zdolność do samotnego oddawania się myślom o Bogu. Mając lat osiemnaście, oznajmił matce ostateczną decyzję wstąpienia do klasztoru. Matka, kobieta mądra i pobożna, nie sprzeciwiała się temu postanowieniu. W przeciwieństwie do matki świętego starca Teodozego, która w tym samym Kursku ze wszystkich sił starała się kiedyś zatrzymać syna przy sobie, matka Prochora pobłogosławiła decyzję syna i dała mu miedziany krucyfiks, który Prochor odtąd zawsze nosił na piersi. Wtedy młodzieniec z pięcioma towarzyszami, z których czterech za jego przykładem porzuciło życie świeckie, udał się do Kijowa, aby pomodlić się o pomoc i opiekę świętego starca Teodozego, założyciela ruskiego życia monastycznego. Przybywszy do Kijowa, Prochor udał się do jednego z najbardziej znanych starców, Dosifieja, który poradził mu, aby przyjął postrzyżyny mnisze w monasterze sarowskim. Monaster ten znajdował się nad rzeczką Sarowką, dopływem Oki, w Guberni Tambowskiej. Jeszcze wówczas sterczały resztki ruin dawnego miasta tatarskiego. Monaster został założony w XVII wieku jako klasztor o charakterze wyłącznie cenobitycznym (wspólnotowym), ale w roku 1764 stał się ponadto „pustelnią”, bowiem zostało w nim też dopuszczone pustelnictwo w okolicznych pierwotnych lasach.
29 listopada 1779 roku, w przeddzień święta Ofiarowania Najświętszej Dziewicy w świątyni, Prochor zgłosił się do obiteli sarowskiej. Miał dziewiętnaście lat. Jako nowicjusz podjął się wszystkich zadań przewidzianych w nowicjacie monastycyzmu wschodniego: był piekarzem i stolarzem. „Zdolności cechujące jego naturę — napisał Władimir Iljin — zaprezentowały się i tutaj. Odkrył on w sobie tak wielkie umiejętności i zamiłowanie do tego rzemiosła, że nawet nazwano go Prochorem-stolarzem. We wszystkich sprawowanych funkcjach ujawniał niezwykłą gorliwość i sumienność, ale wyróżniała go szczególnie gorliwość w modlitwie — w cerkwi i w celi. W czasie wolnym od modlitwy i wyznaczonych mu zadań zajmował się czytaniem Pisma świętego, Ojców Kościoła, literatury ascetycznej i żywotów świętych”.
(...)
Ogień Ducha Świętego
Objawienie
Było to w czwartek. Dzień był pochmurny. Śnieg leżał grubą warstwą na ziemi i z nieba prószył gęstymi płatkami, gdy ojciec Serafin zaczął ze mną rozmowę na ściernisku położonym niedaleko jego bliższej pustelni, przy pagórku koło rzeczki Parowki.
Usadowił mnie na pniu dopiero co zrąbanego przez siebie drzewa, a sam przysiadł w kucki naprzeciw mnie.
— Bóg objawił mi — rzekł wielki starzec — że w swej młodości usilnie starał się pan dowiedzieć, jaki jest cel życia chrześcijańskiego, i wiele wybitnych osób niejednokrotnie pan o to pytał...
Powinienem tu wyjaśnić, że od dwunastego roku życia myśl ta bezustannie mnie prześladowała i rzeczywiście zwracałem się z tym problemem do wielu osób duchownych, ale ich odpowiedzi mnie nie zadawalały. Starzec o tym nie wiedział.
— Ale nikt — kontynuował ojciec Serafin — nie powiedział panu nic konkretnego w tej kwestii. Mówiono panu najczęściej: uczęszczaj do cerkwi, módl się do Boga, przestrzegaj przykazań, czyń dobrze, w tym upatrywano cel chrześcijańskiego życia. Niektórzy oburzali się nawet na pana, że zajmuje się pan niemiłą Bogu ciekawością, uważając ją za niestosowną i bluźnierczą. Wszyscy jednak mówili nie to, co należało powiedzieć. Oto ja, ubogi Serafin, wyjaśnię teraz panu, jaki jest prawdziwy cel życia chrześcijańskiego.
Prawdziwy cel życia chrześcijańskiego
Modlitwa, post, czuwanie i wszelkie inne uczynki chrześcijańskie, chociaż dobre są same w sobie, to jednak nie w ich spełnianiu tkwi cel życia chrześcijańskiego, jakkolwiek są koniecznymi środkami do osiągnięcia tego celu. Prawdziwy natomiast cel życia chrześcijańskiego polega na zdobywaniu Świętego Ducha Bożego. Post zaś, czuwanie, modlitwa, miłosierdzie i wszelki dobry uczynek spełniony w imię Chrystusa, są jedynie środkami do zdobycia Świętego Ducha Bożego.
Proszę zauważyć, że tylko dobry uczynek spełniony w imię Chrystusa zaskarbia nam owoce Ducha Świętego. Natomiast wszystko, co nie jest spełniane w imię Chrystusa, chociaż i dobre, nagrody w życiu przyszłym nam nie przynosi, ani też w życiu doczesnym nie daje nam łaski Bożej. Oto dlaczego Pan Jezus powiedział: Każdy, kto ze Mną nie zbiera, ten rozprasza.
Dobrego uczynku nie należy nazywać inaczej, jak zbieraniem, i chociaż nie jest on nawet spełniany w imię Chrystusa, jest jednak dobry. Pismo mówi, że w każdym narodzie lękający się Boga i czyniący sprawiedliwość są mili Bogu. Jak widzimy z przebiegu biblijnego opowiadania, czyniący sprawiedliwość jest tak miły Bogu, że setnikowi Korneliuszowi, lękającemu się Boga i czyniącemu sprawiedliwość, zjawił się Anioł Pański w czasie modlitwy i powiedział: Poślij ludzi do Jafy i sprowadź niejakiego Szymona, zwanego Piotrem. Jest on gościem pewnego Szymona, garbarza, który ma dom nad morzem. Szymon Piotr znał bowiem słowa żywota wiecznego, przez które zbawił Korneliusza i cały jego dom.
Bóg używa wszystkich swych Bożych środków, aby nagrodzić człowieka za dobre uczynki i nie pozbawiać nagrody w życiu przyszłym. W tym celu należy już tutaj uwierzyć w Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który przyszedł na świat zbawić grzeszników i poprzez zyskanie łaski Ducha Świętego wprowadza w nasze serca królestwo Boże, i wskazuje nam drogę do zdobycia szczęśliwości życia przyszłego. To właśnie sprawia, że dobre uczynki nie dokonywane w imię Chrystusa, nie są przyjemne Bogu. Stwórca daje nam środki do zrealizowania dobrych uczynków. Natomiast człowiekowi pozostaje ich realizacja, bądź też nie. Oto dlaczego Bóg powiedział do Żydów: Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie — Widzimy, grzech wasz trwa nadal. Jeżeli człowiek skorzysta, podobnie jak Korneliusz, z możliwości ofiarowania Bogu swego dzieła, nawet nie dokonanego w imię Chrystusa i uwierzy w Niego, zostanie to także policzone za uczynek spełniony w imię Chrystusa i dzięki wierze w Niego. W przeciwnym bowiem wypadku człowiek nie ma prawa mówić, że jego uczynek jest dobry. Nigdy tak nie bywa, z wyjątkiem gdy jakikolwiek uczynek spełniany jest ze względu na Chrystusa, ponieważ dobro czynione ze względu na Niego nie tylko w życiu przyszłego wieku przysparza korony sprawiedliwości, ale i w doczesnym napełnia człowieka łaską Ducha Świętego, i przy tym, jak powiedziano: z niezmierzonej obfitości udziela Bóg Ducha Świętego, gdyż Ojciec miłuje wszystko i wszystko oddał w Jego ręce.
Tak to jest, pobożny bracie! Na zdobywaniu Ducha Bożego polega prawdziwy cel życia chrześcijan, a modlitwa, czuwanie, post, miłosierdzie i inne uczynki spełniane ze względu na Chrystusa, są tylko środkami do zdobycia Ducha Świętego.
— Co to znaczy „zdobywanie”? — zapytałem ojca Serafina. — Nie mogę tego zrozumieć.
— Zdobywanie jest tym samym co osiąganie — odpowiedział ojciec Serafin. — Pan przecież rozumie, co to znaczy zdobywać pieniądze. Tak samo jest ze zdobywaniem Ducha Bożego. Pan wie, co to znaczy w potocznym sensie „zdobywać”, prawda? Celem życia zwykłych świeckich ludzi jest zdobywanie, czyli gromadzenie pieniędzy, a dworzanie ponadto osiągają godności, odznaczenia i inne nagrody za zasługi państwowe. Zdobywanie Ducha Świętego jest także kapitałem, ale kapitałem łaski i wieczności, i kapitał ten, podobnie jak pieniężny, przemijający i zniszczalny, zdobywany jest tymi samymi środkami, bardzo podobnymi do siebie. Słowo Boże, Pan nasz, Bóg Człowiek Jezus Chrystus, porównuje nasze życie do targowiska i nazywa dzieło naszego życia ziemskiego dokonywaniem zakupów, mówiąc wszystkim: Kupujcie, aż przyjdę, nabywajcie czas, gdyż dni są złe, to znaczy, wykorzystujcie czas dla otrzymania niebieskich łask poprzez ziemskie towary. Ziemskie towary to dobre uczynki spełniane w imię Chrystusa, dające nam łaskę Najświętszego Ducha.
opr. mg/mg