Te rekolekcje były inne

O rekolekcjach ignacjańskich

Przed pójściem do seminarium duchownego, jak również w trakcie studiów przygotowujących do kapłaństwa miałem szczęście przeżywać rekolekcje oazowe. Dzięki nim mogłem dojrzewać w wierze i doświadczać wspólnoty żywego Kościoła. Po święceniach prezbiteratu uczestniczyłem w wielu rekolekcjach proponowanych przez Ruch Światło-Życie, Odnowę w Duchu Świętym oraz Ruch Focolari. Pozwoliło mi to żyć inspiracjami płynącymi ze specyficznego dla tych ruchów odczytywania Ewangelii oraz możliwie jak najlepiej posługiwać różnym wspólnotom chrześcijańskim.

Pobyt w pierwszej parafii w Radomiu oznaczał dla mnie i moich współbraci bardzo intensywną pracę. Parafia dopiero powstawała i trzeba było podejmować wiele działań. Pośród różnych zaangażowań sporo satysfakcji dawała mi posługa małżeństwom w gałęzi rodzinnej Ruchu Światło-Życie. Częsty udział w spotkaniach kręgów Domowego Kościoła oraz rekolekcjach wakacyjnych umożliwiał mi głębsze uczestnictwo w życiu rodzin.

Posługa kierownictwa duchowego wobec wielu osób rodziła we mnie potrzebę szukania rekolekcji, które pozwoliłyby mi uporządkować dotychczasowe doświadczenia. W prasie religijnej znalazłem informacje o powstającym Domu Rekolekcyjnym Księży Jezuitów w Częstochowie i już w następnym roku pojechałem na rekolekcje ignacjańskie w gronie samych kapłanów. Po rekolekcjach odbywał się kurs kierownictwa duchowego. Przyjechałem do Częstochowy zdziwiony, że na zboczu jasnogórskiego wzgórza znajduje się dom rekolekcyjny otoczony pięknym, choć na początku trochę dzikim parkiem. Porządkowanie go przez brata zakonnego mobilizowało mnie potem do podejmowania pracy duchowej.

Rekolekcje zaskoczyły mnie idealną ciszą zewnętrzną. Czasem rekolekcje kapłańskie mają też walor spotkania ze współbraćmi, rozmów, wymiany doświadczeń. Te rekolekcje były inne. Cisza aż dźwięczała w uszach, pozwalając mi otworzyć głębie mojego ducha na oczyszczające i porządkujące działanie słowa Bożego. Cisza wyzwalała odsłanianie się również mrocznych zaułków mojego wnętrza.

Punkta do medytacji były obfitym materiałem (teraz myślę, że może aż nazbyt?) do modlitwy osobistej, która trwała godzinę pięć razy dziennie. Uczyłem się modlitwy przedłużonej. Wiele o niej już wiedziałem, ale teraz po prostu zacząłem ją praktykować w sposób uporządkowany. Podejmując trud modlitwy, doświadczałem, że jest ona darem, o który pokornie i nieustannie powinienem prosić.

Wiele razy zauważałem, że będąc na krawędzi zniechęcenia, gdy sam przestawałem działać i powierzałem wszystko Panu, wtedy w sposób nieoczekiwany pojawiało się światło, którego doświadczałem jako spotkania z Miłością. Miałem trudności w skupieniu, a czasem ogarniała mnie senność. Wewnątrz mnie toczyła się walka o trwanie przy słowie oświetlającym kolejne płaszczyzny mojego życia, powołania. Bogu dzięki, że ta retrospekcja historii życia odbywała się na medytacji, adoracji, a także podczas spacerów z różańcem w ręku.

Ogromnym darem było dla mnie, w większej części milczące, asystowanie kierownika duchowego, który mnie słuchał i wtedy, gdy widział potrzebę, kilkoma zdaniami wskazywał drogę, wspierał w strapieniach. To towarzyszenie stanowiło dla mnie ważną część mojego doświadczenia rekolekcyjnego. Kierownik pomagał mi w obiektywizowaniu przeżyć, wspierał modlitwą, dawał cenne wskazówki i przede wszystkim akceptująco słuchał.

Poznawanie i praktykowanie ignacjańskiego rachunku sumienia okazało się przełomowe. Ze zdziwieniem odkrywałem konieczność dziękowania Bogu za dobrodziejstwa, którymi codziennie mnie obdarza. Ten pierwszy punkt rachunku sumienia powoduje, że jak syn marnotrawny otwieram się na dobroć Ojca i tęsknię za powrotem, przez żal i skruchę, do jedności z Nim. Konsideracje, czyli konferencje, pozwoliły mi przyswoić sobie wiele nowych treści dotyczących mojej emocjonalności, seksualności, a także przekonać się o ogromnej roli pragnień duchowych.

Pamiętam, że pierwszy tydzień Ćwiczeń duchownych był dla mnie mocnym uderzeniem duchowym i emocjonalnym. Rzeczywiście poznawałem głębię własnego grzechu, ale też, na szczęście, głębię miłosierdzia Bożego. Spokojna medytacja proponowanych tekstów biblijnych stawała się prawdziwą szkołą modlitwy. Teoria życia duchowego i dotychczasowe spontaniczne doświadczenie modlitwy słowem Bożym nabierały konkretnego kształtu. Medytacja, kontemplacja przestawały być piękną, ale nieosiągalną teorią, a stawały się dla mnie normalną, codzienną ścieżką do Boga.

Za rok wybrałem się na drugi tydzień, podczas którego mogłem bardziej osobiście poznać Pana Jezusa, pokochać Go na nowo i prosić o łaskę, żebym go rzeczywiście naśladował. Bardzo ważną modlitwą było dla mnie rozmyślanie o dwóch sztandarach. Jezus delikatnie mnie zapraszał, abym wszedł do Jego obozu, pod Jego sztandar w walce duchowej z nieprzyjacielem człowieka. Pewien opór budziła we mnie potrzeba uporządkowania kolejnych spraw, które w perspektywie wieczności nabierały jednak innego znaczenia.

Następne tygodnie Ćwiczeń dały mi możliwość doświadczenia udręki serca z Chrystusem umęczonym i ukrzyżowanym i w końcu radości z Jezusem zmartwychwstałym.

Kolejne etapy kursu kierownictwa duchowego, poprzedzone osobistym korzystaniem z towarzyszenia duchowego podczas rekolekcji, pozwalały mi z coraz większą kompetencją posługiwać osobom, które prosiły mnie o kierownictwo duchowe. W którymś momencie zaproponowano mi towarzyszenie rekolektantom. Mogłem dzięki temu podziwiać wielkie dzieła, jakich Bóg dokonywał w ludziach. Moja praca w duszpasterstwie specjalistycznym w diecezji nie kolidowała z wyjazdami do domów rekolekcyjnych księży jezuitów i salwatorianów z posługą kierownictwa duchowego.

Jestem księdzem od 18 lat. Rytm rekolekcyjny trzyma mnie dzięki łasce Bożej w bliskości Pana. Udział w rekolekcjach jest dla mnie ciągle zaskakującym doświadczeniem działania Jego słowa. Widzę też, że modlitwa przygotowawcza, w której proszę, aby Pan dał mi łaskę porządkowania całego mojego życia na Jego chwałę, wciąż pozostaje aktualna.

 

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama