Sens istnienia czyli do stworzenia do odkupienia
Cały świat, wszystko, co nas otacza, wyszło spod Bożej ręki. Bóg powołał wszystko — z nicości do istnienia. Stworzył, bo chciał, niczego nie musiał; jest zawsze całkowicie wolny w swoim chceniu i działaniu — kocha. Wszystko więc jest w jakiejś relacji ze swoim Stwórcą. W wymiarze zupełnie podstawowym jest to bycie podtrzymywanym w istnieniu. Im dany byt jest bardziej „skomplikowany”, tym ta relacja jest bardziej złożona: wielowymiarowa, wielowątkowa, bogatsza. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie (Łk 12, 48). Relacja Boga do człowieka jest wyjątkowa. Domaga się dojrzewania, by zaspokoić dwustronne pragnienie.
Opis stworzenia świata i człowieka (Rdz 1 — 2) pozwala dostrzec różne sposoby oddawania chwały Bogu, którymi posługują się Jego stworzenia. Swoistą „modlitwą” (w cudzysłowie, bo modlić się w sensie ścisłym może tylko człowiek) całego świata jest utrzymywanie zamierzonego przez Stwórcę ładu: wszystko na swoim miejscu, całe stworzenie — czy ze świata ożywionego, czy z nieożywionego — spełnia swoje zadania. Światłość nie miesza się z ciemnością, morze nie chce być suchą ziemią, rośliny dają nasiona, drzewa owoce zgodne ze swoim gatunkiem, słońce świeci w dzień, a księżyc w nocy, ryba żyje w wodzie, ptak w powietrzu, inne zwierzęta na ziemi. Niby nic niezwykłego. Przywykliśmy do takiego stanu rzeczy. Mogłoby być inaczej, ale Bóg tak to właśnie urządził. Widzi, że to jest dobre. Zatem skowronek, pięknie śpiewając, czy kornik, pożerając kolejne drzewo, wpisują się w Boży plan; sprawiają, że Bóg widzi, że są dobre. Każde na swoim miejscu. Robi to, co powinno, co może, najlepiej jak umie, przy użyciu otrzymanych narzędzi. Tak oddaje chwałę Bogu, a On podtrzymuje to w istnieniu. Otwiera swą rękę i wszystko, co żyje, nasyca do woli (Ps 145, 16). Nie sieją, ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi (Mt 6, 26).
Sprawa relacji z Bogiem staje się bogatsza, gdy na świecie pojawia się człowiek. Najbardziej ze wszystkich ziemskich stworzeń złożony w swej wewnętrznej strukturze. Zupełnie inny, chociaż wzięty z prochu ziemi. Ale tylko człowiek jest na obraz i podobieństwo Boże. Pan, stwarzając człowieka, nie wydał rozkazu: „niechaj się stanie”, ale jakby wzbudził w sobie pragnienie: „uczyńmy”. Ulepił i tchnął życie (Rdz 2, 7). Własnoręcznie. Z wyjątkowej miłości. Dopiero teraz ujrzał, że wszystko, co stworzył, jest bardzo dobre. Już nie tylko dobre.
Wśród zadań człowieka, które — jak się już zapewne spodziewamy — są formą oddawania czci Bogu, podtrzymywaniem świętego porządku, braniem udziału w ciągłym stwarzaniu, znajdujemy następujące: zaludnianie świata, ścisłe łączenie się we wspólnoty życia; panowanie nad innymi stworzeniami, które człowiekowi służą (zatem również odpowiedzialne korzystanie z ich „posługi”); uprawianie i doglądanie ziemi, praca, podejmowanie trudu oraz błogosławiony odpoczynek; nadawanie imion, tożsamości, poznawanie świata (Rdz 1, 26 — 2, 25). To jednak nie wszystko. Więcej otrzymaliśmy, więc nasza odpowiedź musi być bogatsza.
Każdy człowiek ma głęboko wpisane owo pragnienie „więcej” (zob. KKK 2566). Zaspokojenie potrzeb, które mają również inne byty stworzone, nie daje człowiekowi pełnej satysfakcji. Nawet panowanie, uprawianie, doglądanie, wspólnota i poznawanie to ciągle za mało. Pragnienie głębi nie zostało zniweczone nawet przez katastrofę grzechu pierworodnego, przez to zburzenie porządku w świecie stworzeń, istotowe zaburzenie relacji ze Stwórcą, utratę przyjaźni. Wydaje się , że po grzechu pragnienie jest wręcz jeszcze silniejsze. Po upadku człowieka Bóg wzbudził wielką nadzieję. Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże! Czemu jesteś zgnębiona duszo moja i czemu jęczysz we mnie? Ufaj Bogu, bo jeszcze Go będę wysławiać: zbawienie mego oblicza i mojego Boga (Ps 42, 2. 12).
Bóg wychodzi pierwszy z inicjatywą ugaszenia tego pragnienia w człowieku. Najpierw, przed grzechem, umieścił Adama i Ewę w ogrodzie, po którym sam się przechadzał. Nie zrobił tego na ich prośbę. Nie przychodził na ich zaproszenie. Zawsze pierwszy (zob. KKK 2567). Po grzechu również — zawołał na ukrytego w krzakach Adama i zapytał: „gdzie jesteś? On odpowiedział...” (Rdz 3, 9n). Do dialogu Bóg zaprasza człowieka. Tylko człowieka i każdego człowieka. Ten dialog jest zaspokajaniem pragnienia. Pragnienia obu stron.
Proces ukazywania nam, czym jest modlitwa, zawiera się pomiędzy bolesnym pytaniem Boga: „gdzie jesteś? (...) dlaczego to uczyniłaś?” (Rdz 3, 9. 13), a odpowiedzią Syna Bożego: „oto idę, abym spełniał wolę Twoją, Boże” (Hbr 10, 7; zob. KKK 2568). Bóg wychowuje, stopniowo objawia, wprowadza coraz głębiej. Podobnie jak z Prawem — gdyby żądnym siedemdziesięciosiedmiokrotnej zemsty ludziom z czasów Lameka (Rdz 4, 24) powiedzieć o prawie karnym Mojżesza, to znaczy, że wolno tylko oko za oko, jeden siniec za jeden siniec (Wj 21, 23-25), to raczej nie byliby skłonni, by przyjmować Boże objawienie dalej. A gdyby ludowi spod Synaju, który dopiero co nauczył się tego umiarkowania w karaniu, powiedzieć o przykazaniu miłości (Mt 22, 34-40), to też raczej odpadliby po drodze do Ziemi Obiecanej od tak wymagającego Boga. I gdyby Uczniowie przy pierwszym spotkaniu dowiedzieli się wszystkiego, zwłaszcza nowego przykazania (J 13, 34n) oraz prawa przyjaźni z Jezusem (J 15, 12-17), to nic by z tego nie pojęli, pewnie Jezus usłyszałby w odpowiedzi, że posłuchają Go innym razem. Wszystko powoli, stopniowo; Bóg jest pedagogiem, prowadzi dziecko po drodze. Uczy stawiać pierwsze kroki (Oz 11, 3n), słuchać (Pwt 6, 4; Mk 12, 29) i odpowiadać (Mi 6, 1-3), by w końcu człowiek mógł na grzech dać odpowiedź przywracającą naturalny porządek — pełniąc wolę Boga, całkowicie Mu się oddać (Mt 26, 39. 42; Łk 23, 46; Hbr 10, 7), by wszystko mogło wrócić do Niego, do swojego Stwórcy, ostatecznego celu, całkowitego spełnienia. Krok po kroku, do tego trzeba dojrzeć.
Cały człowiek dojrzewa do różnych zadań. Cały, to znaczy złożony z ciała, psychiki i duszy nieśmiertelnej. Równomierny wzrost gwarantuje poprawny rozwój. Widzimy na przykład, że wraz z wiekiem potrzebujemy coraz to innych pokarmów. Ciało potrzebuje czego innego na różnych etapach swojego życia. Inaczej się zachowuje, inne zachodzą w nim procesy. Tak samo jest z psychiką — inaczej pięciolatek, dziesięciolatek, trzydziestolatek i osiemdziesięciolatek na przykład postrzegają różne bodźce, inaczej na nie reagują, inaczej komunikują się z otoczeniem. Dlaczego więc rozwój duchowy miałby być na marginesie? Trzydziestolatek nie może modlić się tak samo, jak dziecko, które przygotowuje się do pierwszej Komunii Świętej, a pięciolatek nie będzie modlił się tak, jak osiemdziesięciolatek, gdy chodzi o formę modlitwy. Pominiemy tutaj wyjątkowe sytuacje niektórych niezwykle dojrzałych duchowo dzieci (np. siedmioletnia Czcigodna Służebnica Boża Antonietta Meo), które naprawdę żyją między nami. Poza tym, w staniu się jak dziecko (Mt 18, 3) na pewno nie chodzi o cofanie się w rozwoju. Przecież zdajemy sobie sprawę z tego, że trzydziestolatek, który spowiada się, że nie odmawiał pacierza (albo co gorsza „paciorka”), zupełnie zatrzymał się na tej drodze zaspokajania najgłębszego pragnienia dialogu z Bogiem. Dialog to ani odmawianie, ani li tylko pacierz. Warto tu zauważyć, że „pacierz” to dawne określenie kręgosłupa. Kręgosłup jest potrzebny, owszem, ale sam kręgosłup nie żyje. Pacierz to pewna baza, zasób materiału do prowadzenia dialogu. Zanim zaczniemy mówić, uczymy się pojedynczych sylab, krótkich słów. Pełne zdania, czytanie i pisanie przychodzą z czasem, wraz z coraz większą wprawą, swobodą i umiejętnością wyrażania siebie, a także — a może przede wszystkim — wsłuchiwania się w drugiego.
Spróbuj przyjrzeć się swojej historii modlitwy. Bóg swoje Objawienie kieruje przecież do Ciebie. To Objawienie zawiera się w historii Twojego życia, tak samo, jak w historii całego świata (zob. ponownie KKK 2568). Jak modliłeś się 5, 10, 15 lat temu? Jak dzisiaj? Co się zmieniło w Twoim życiu i jak wpłynęło to na modlitwę? Dojrzewasz równomiernie? Dajesz prowadzić się Boskiemu Pedagogowi, by we właściwy sobie sposób zaspokajać wielkie pragnienie? Odpowiadasz?
opr. ab/ab