Chrzest - moja więź z Bogiem (2)

IV niedziela Wielkiego Postu kontynuuje temat naszej relacji z Jezusem: co jest prawdziwą duchową ślepotą? Jak się z niej wyleczyć?

IV niedziela: uznać swoją ślepotę i przejrzeć na oczy

Chrzest - moja więź z Bogiem (2)

Kolejna niedziela Wielkiego Postu przynosi temat światła i ślepoty. Pierwszy etap w życiu duchowym: oczyszczenie i uwolnienie od tego, co zaśmieca nasze życie domaga się kontynuacji. Problemem człowieka nie jest tylko nadmiar spraw, czy to obowiązków, czy przyjemności, zaśmiecenie życia, ale przede wszystkim — brak właściwej perspektywy. Gdyby miał tę perspektywę, nie dopuściłby w ogóle do zaśmiecenia swego życia sprawami drugorzędnymi, ale umiałby je podporządkować temu, dla czego warto żyć!

Ten brak perspektywy określić można jako duchową ślepotę. Jest to paradoks, który szczególnie mocno widać obecnie: można mieć mnóstwo wiedzy, łatwy dostęp do informacji, a jednocześnie być ślepym, nie zmierzać w żadnym kierunku. Doświadczamy tego na co dzień w wymiarze politycznym — nasi przywódcy, pomimo wspierających ich zastępów ekspertów od wszystkiego, nie prowadzą nas w żadnym kierunku, nie potrafią podjąć żadnej decyzji o charakterze strategicznym. Ten sam problem ujawnia się w wymiarze naszego osobistego życia. Możemy mieć mnóstwo wiedzy, szeroki dostęp do informacji, mediów, ekspertów od wszystkiego, a jednocześnie nie umieć podjąć żadnej istotnej decyzji. Żyjemy tak, żeby zawsze móc się wycofać, boimy się mieć jasne zasady i trzymać się nich.

Jezus pokazuje tę duchową ślepotę we właściwym odniesieniu: w odniesieniu do światła. My — w reakcji na życiowe problemy — zazwyczaj pytamy: kto zawinił? Czyja to wina? Ukarać winnych! Wprowadzić procedury, które nie pozwolą na powtórzenie się takiej sytuacji w przyszłości. Pijany kierowca zabił sześć osób? Wprowadzić obowiązkowe alkomaty dla wszystkich kierowców! Jednak łatanie dziur nie sprawi, że ubranie będzie porządne, co najwyżej — że wytrzyma jeszcze trochę. Nasze podejście do problemów to właśnie takie łatanie dziur, zamiast rozwiązań systemowych. Widzimy cząstkowy problem, nie dostrzegamy tego, co jest jego źródłem — dlatego nie potrafimy znaleźć systemowego rozwiązania.

W tej sytuacji Jezus mówi jasno: „darujcie sobie te pytania. Zostawcie te cząstkowe rozwiązania. Czy naprawdę najważniejsze jest szukanie winnego? A gdy go znajdziecie, jaką macie gwarancję, że w przyszłości kolejna osoba nie powtórzy tego samego błędu?” I dodaje: „Ja jestem tym światłem, którego potrzebujecie. Beze mnie będziecie błądzić w nocy, próbując na darmo oświetlić ciemności swoimi zbyt słabymi latarkami”. Jak mam zrozumieć ten obraz światła i ślepoty i odnieść go do swojego życia?

Bardzo prosto! Jezus nie jest jakąś tajemniczą osobą z przeszłości. Jest cały czas obecny w swoich sakramentach, w swoim Słowie i we wspólnocie wierzących. Dostęp do światła, które nie tylko rozwiązuje pojedyncze problemy, ale daje właściwą perspektywę życiową mam wtedy, gdy potrafię spotkać Jezusa w tych trzech rzeczywistościach. Wspólnota wierzących to coś więcej niż siedzenie obok innych osób w ławce. Wspólnota jest dopiero wtedy, gdy znam osoby, które są obok mnie, gdy spotykam się z nimi i mam szansę porozmawiać o swoim życiu, o swojej wierze. Gdy umiem korzystać z mądrości tych, którzy są o krok dalej w wierze — czy to w bezpośrednim spotkaniu z nimi, czy poprzez ich konferencje, artykuły czy książki. Przyjmowanie sakramentów otwiera na Bożą łaskę, uczy patrzeć na swoje życie w innej perspektywie — nie wszystko zależy od mojego wysiłku, ale także od tego otwarcia się na działanie przekraczające moje zrozumienie. Najgorzej jest z naszym podejściem do Słowa Bożego. Często Biblia wydaje się czymś odległym, niezrozumiałym. Brak nam motywacji, by wysilić się, by podjąć trud rozumienia. Ale bez tego wysiłku Słowo Boże nie dotrze do serca. Biblia to nie komiks, który można bezrefleksyjnie pochłaniać. To Słowo Boże, które wymaga i trudu, i pokory — uznania, że mój umysł jest zbyt słaby, aby samodzielnie odkryć jej głębię. Dopiero przy takim podejściu Słowo Boże odkrywa się przede mną. Pokora otwiera na działanie Ducha Świętego. To On jest autorem Biblii i bez Niego Biblia pozostanie zawsze księgą zamkniętą. A trud pokornego czytania Biblii zawsze przynosi efekty: już po krótkim czasie czytając zaczynam odkrywać, że ma ona rzeczywiście odniesienie do mojego życia. Że, choć inne są okoliczności ludzi współczesnych Jezusowi, ludzkie problemy i ludzkie serca są ciągle podobne. To, co Jezus mówił do swoich bezpośrednich słuchaczy, odnosi się tak samo i do mnie.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama