Modlitwa oddech życia

Fragmenty książki o. Daniela Ange'a o modlitwie (1)

Modlitwa oddech życia

Daniel Ange

Modlitwa oddech życia

Wydawnictwo Księży Marianów
Warszawa, 2006
ISBN: 83-7119-474-9



Spis treści
PRELUDIUM. Dziwna mała księżniczka, którą można wszędzie spotkać 5
UWERTURA. SOS: transfuzje tlenu! 17
Trzy wspaniałe kwiaty
Liturgia kościelna: gdzie niebo dotyka ziemi 25
Modlitwa-źródło: kiedy w głębi pulsuje serce: 54
Modlitwa dziecka: gdy oddycha Duch 67
Siedem szlaków na szczyty albo siedem tętnic do serca
Usilne błaganie 79
Wołać za wszystkich i w imieniu wszystkich: żarliwe orędownictwo 90
Szalona wdzięczność — żarliwe dziękczynienie 113
Pełne wdzięczności błogosławieństwo 118
Radosne uwielbienie 122
Adoracja pełna zadziwienia 127
Milcząca kontemplacja 133
Siedem towarzyszek drogi
Cicha medytacja 139
Post, który wzbudza głód Boga 142
Milczenie — gdy serce pozostaje w harmonii z Obecnością 144
Modlitwa językami albo język niemowląt 147
Śpiew i taniec z radości 150
Gwiazdy rozsiane na naszej ziemi 155
Prosta liturgia rodzinna 157
Siedem ścieżek dla baranków
Kilka ścieżek dla baranków — nie dla orłów! 163
Wokół modlitwy 165
Miejsca, które uświęcają 165
Ikony, które oświecają 168
Czasy, które utrwalają na wieczność 169
Ojcowie i matki, którzy nas prowadzą 171
Podczas modlitwy 172
Rozproszenia obrócone w orędownictwo 172
Szeptane słowa, nucone piosenki... 173
Ciało do ofiarowania 175
Modlitwa ubogich i małych
Modlitwa, w której płonie miłosierdzie 183
Przez pory roku... 187
Trzy siostry albo trzy stany duszy
Żarliwa czujność 197
Wytrwała cierpliwość 200
Synowska ufność 203
Niebagatelne: dzielić życie Trojga!
Miłość, radość, prawda, które są Kimś... 211
... i otwiera się niebo 212

Cały Kościół w tobie woła, śpiewa i uwielbia

To nie jest twoja modlitwa osobista czy indywidualna. Bo chociaż masz uczynić z niej swoją modlitwę, wejść w nią całym sercem, całą duszą, całym głosem, to jednak ona cię przekracza, wychodzi ponad ciebie, otacza ze wszystkich stron. To modlitwa całego Kościoła, tego z ziemi, i z nieba. Najpierw z ziemi. Dostajesz tę modlitwę: nie tworzysz jej, w zależności od własnego humoru. Nie należy do ciebie. Dostajesz ją jak skarb, który jest ci powierzony przez ręce Kościoła.

I oto od razu jesteś już połączony w liturgii:

  • W kierunku poziomym —
  • z tymi wszystkimi, którzy na całym świecie, tego samego dnia i mniej więcej o tej samej porze, modlą się tymi samymi psalmami i rozważają to samo Słowo Boże.

  • Ale i w kierunku pionowym — z tymi wszystkimi, którzy poprzez wieki śpiewali te same psalmy czy te same hymny.

Przybywają do ciebie po tym, jak rozkwitały na wargach tylu pokoleń. I oto stajesz się, poprzez chrzest — delegatem wielu innych! Ich przedstawicielem, ich głosem. Śpiewasz, uwielbiasz, błagasz, dziękujesz nie tylko z wielu innymi, ale w imię wielu tych, którzy nie potrafią, nie mogą, albo nie chcą śpiewać Bogu, uświęcając godziny i dni.

Jesteś głosem tych, co nie mają prawa głosu. Rzecznikiem tych, którzy żyją bez Słowa. Twoje wargi śpiewają w imieniu tych, co milczą. Twoje ręce wznoszą się ku niebu w imieniu sparaliżowanych. Przedstawiasz Ojcu ten tłum: złożony z wszystkich ras, narodów, ludów i języków. Jesteś tłumem. Jesteś mnóstwem innych. Jesteś nie tylko przedstawicielem twoich braci w człowieczeństwie, ale i wszystkich stworzeń, które stają się przez to twoimi braćmi. Jesteś głosem kosmosu. Dlatego właśnie w tylu psalmach i hymnach zwracasz się bezpośrednio do stworzeń, zapraszając je do przyłączenia się do twoich modlitw na chwałę Bożą (jak pieśń stworzeń czy pieśń słoneczna św. Franciszka). Powrócimy na dłużej do tego kosmicznego wymiaru w książce o Stworzeniu.

Krótko mówiąc, za każdym razem, kiedy sam, w zaciszu twojego modlitewnego kącika odprawiasz Liturgię Godzin, jest tam cały Kościół, zgromadzony w niewidzialny sposób. To Oblubienica, która — w tobie, przez ciebie i z tobą — uwielbia swojego Króla Chwały.

W tobie Kościół wędrujący przez noc otwiera się na jasność Kościoła jutrzenki i na słońce południa.

Gdzie współbrzmią ze sobą niebo i ziemia...

Przed Obliczem Boga reprezentujesz cały Kościół. Nie tylko Kościół w jego ziemskiej „strefie”, ale i ten „czyśćcowy”: Kościół żarliwej Nadziei. Śpiewasz i błagasz w imieniu tych wszystkich braci i sióstr, trwających jeszcze w oczekiwaniu na pełnię chwały. Pomyśl o nich, mówiąc: „Z głębokości wołam do Ciebie, Panie! O Panie słuchaj głosu mego”.

Przez liturgię jesteś także złączony z Kościołem Chwalebnym: Kościołem promieniującego Miłosierdzia.

Niebo zstępuje na ziemię, a ziemia zostaje rzucona w niebo nie tylko podczas Eucharystii, ale i w tych „godzinach”, które są promieniowaniem Eucharystii podczas całego dnia i nocy.

W istocie uczestniczysz w wiecznej liturgii niebieskiej, która, będąc poza czasem, trwa nieustannie. Każda „godzina” zanurza cię w nieustannie trwającym w niebie święcie, tak jak Msza św. pozwala ci zasiąść na uczcie weselnej Baranka.

To jest taka liturgia, jaką swoimi oczyma widział Jan w niedzielny poranek na białej wyspie Patmos. Zresztą tylko niebo wie, czy wielkie kantyki, które ubarwiają Apokalipsę i niektóre listy świętego Pawła — powtarzane na codziennych nieszporach — zostały skomponowane przez pierwszych chrześcijan. W takim razie Jan usłyszał je później, powtarzane przez aniołów i świętych. Albo przeciwnie: są to hymny skomponowane przez aniołów, a pierwsze wspólnoty je zaadaptowały — po tym, jak zostały przekazane przez Jana — i aniołowie i ludzie śpiewają je wspólnie. Tak jest w przypadku Gloria in excelsis: aniołowie Bożego Narodzenia zaintonowali, a ludzie podjęli.

Święci i aniołowie w sukniach jaśniejących — jak śnieg (Mt 24) — z palmami w dłoniach, z zapalonymi lampami, będą nieustannie uwielbiać, śpiewać, oklaskiwać, tańczyć przed Obliczem Baranka złożonego w ofierze i zwycięskiego, a palić się będzie siedem świateł Ducha. Tak bardzo nam spieszno dołączyć do nich, że uprzedzamy to wiekuiste Święto. Cała liturgia jest przedsmakiem nieba.

W każdej „godzinie” rozstępuje się niebo. Aniołowie wstępują do niego i zstępują, jak na Jezusa, w chwili, gdy pogrążony w modlitwie wychodzi z wód Jordanu. Dzieje się tak nie tylko podczas liturgii. W każdym czasie modlitwy, w każdym stanie modlitwy aniołowie są obecni, a my stanowimy ich radość. Ich radość staje się naszą radością: wielbić Boga! Włączają nas do swoich modlitw na chwałę Bożą. Są naszymi najlepszymi mistrzami w najwyższej sztuce modlitwy.

Ileż razy święci, między innymi św. Bernard, widzieli oczami ciała aniołów spacerujących pośród modlącego się zgromadzenia, przechodzących między mnichami, od jednej stalli do drugiej, zachęcających ich do pięknego śpiewu i... budzących ich, jeśli zaszła taka potrzeba. Aniołów o twarzach zasmuconych, jeśli mnich nie wkłada w modlitwę serca, i promieniejących, jeśli serce i wargi zgodnie brzmią jedną melodią.

Szczególna rola twojego Anioła Stróża polega na tym, by pomóc ci w modlitwie: czy to liturgicznej, wspólnotowej, czy osobistej. Błogosławiony Jan XXIII zawsze przed otwarciem brewiarza wzywał swojego Anioła Stróża.

W ten sposób:

Ziemia i niebo się obejmują

Święci i grzesznicy całują się

Aniołowie i ludzie splatają się w uścisku!

Przenika się to, co widzialne i niewidzialne!

Znikają przeszkody!

Otwierają się granice!

Hymn pochwalny rodzi radość!

Alleluja jest przeniknięte światłem

Porannym światłem jutrzenki świata,

Paschalnym światłem nowego świata!

Światłem już tego Dnia, który nie zna

zmierzchu.

(...)

Liturgie wschodnie: niebiańska wspaniałość!

„Modlitwa Kościoła staje się już w ten sposób

uczestnictwem w liturgii niebiańskiej,

zadatkiem ostatecznego stanu szczęśliwości.

(...) liturgia jest niebem na ziemi.”

Jan Paweł II, Orientale Lumen

Wypada wpierw przypomnieć, że liturgia rzymska, nawet jeśli od dawna jest najbardziej rozpowszechniona, jest jedynie jednym z dwunastu rytów liturgicznych uznawanych przez Kościół katolicki. Są obrządki: aleksandryjski (albo koptyjski), syryjski, ormiański, maronicki, chaldejski, malabarski i malankarski, a przede wszystkim bizantyński... Wszystkie równe w prawach i godności stanowią świetność i radość Kościoła świętego (KKK, 1203).

Te różne obrządki są w przeważającej części celebrowane przez Kościół prawosławny, ale i przez katolików wschodnich, których istnienie dowodzi, że można być w pełni i całkowicie katolickim, nie będąc łacinnikiem. Pokazują one, że różnorodność nie przeszkadza w niczym pełni komunii eklezjalnej. Są znakiem, że katolicyzm Kościoła prawdziwie i w sposób konkretny (a nie tylko teoretycznie) zawiera w sobie to, co najpiękniejsze w każdej kulturze. Podobnie jak wody w odnogach jednej rzeki zabarwiają kolorami ziem, jakie przepływają, tak i te różnorodne ryty noszą żywe ślady ziemi, kultury i epoki, z których pochodzą. Zresztą tak jak i obrządek łaciński.

Byłoby dobrze, gdyby wszyscy katolicy łacińscy od czasu do czasu brali udział w obrządkach wschodnich, na przykład podczas świąt specyficznych dla tych Kościołów. W naszych wielkich miastach, zwłaszcza w zachodnich stolicach, wciąż istnieje co najmniej jeden lub wiele tych wschodnich Kościołów, prawosławnych lub/i katolickich. Jeśli są one katolickie, to można przyjmować w nich Komunię św., a księża mogą odprawiać mszę.

Z teologicznego punktu widzenia koncelebra i Komunia eucharystyczna wspólnie z prawosławnymi byłyby możliwe. Nie ma jeszcze na to zgody, ale już niedługo może to mieć miejsce — pełna komunia zbliża się wielkimi krokami. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie (a wręcz przeciwnie), by koncelebrować nieszpory, tak jak to się dzieje w bazylikach rzymskich podczas liturgii Słowa.

Nawet jeśli niewiele się rozumie, bo nikt niczego nie wyjaśnia, wystarczy dać się ponieść promieniującej atmosferze, jaka stamtąd płynie, by zanurzyć się w bogactwie polifonicznych śpiewów (zwłaszcza w tradycji rosyjsko-bizantyńskiej), aby olśniło nas łagodne światło świec migocących w półmroku, przeniknęły święte ikony, które mniej spoglądają na ciebie niż ty na nie, wzruszyło bogactwo symboli, porwała prostota piękna gestów. Liturgia prawosławna w nieporównywalnie większym stopniu niż łacińska angażuje całe nasze ciało, odwołuje się do całej naszej wrażliwości.

Jest więc ona bardziej ucieleśniona, a zarazem poddana większej inkulturacji w naszą współczesną kulturę zachodnią, bez względu na to, jak bardzo paradoksalne nam to się wydaje. W istocie cała nasza kultura odwołuje się, aż do przesady, do naszej wrażliwości, a nawet zmysłowości, odpowiadając w ten sposób nieświadomie na zbyt intelektualną, zracjonalizowaną liturgię, usuwającą tak wiele symboli, gestów i znaków — dla zachowania wyłącznie mniej lub bardziej słuchanego słowa...

Gesty liturgiczne są odpowiedzią na naszą niemal instynktowną potrzebę fizycznego wyrażania własnych uczuć. Liturgie wschodnie stają się w ten sposób drogą uzdrowienia naszego zachodniego braku równowagi, który burzy boską harmonię między głową i ciałem, mózgiem i sercem, duchem i materią. Zresztą młoda kultura zachodnia (stając się, niestety, światową) jest kulturą odczucia, emocjonalności, poprzez „jakiś klimat, jakąś atmosferę”, krótko mówiąc, jest kulturą otoczki. Nie uzdrowi się jej odrzucając ją czy nazywając satanistyczną. Trzeba ją przyjąć — oczyszczając, uświęcić ją — wchłaniając. Słowem, trzeba ją ewangelizować, a więc włączyć w liturgię. Nie chodzi mi o to, by porzucić nasz piękny ryt łaciński, a przeciwnie: raczej pomóc nam celebrować go w całym jego blasku i bogactwie, nie wyzbywając się symboli, nie redukując gestów, krótko mówiąc — nie zaburzając i nie intelektualizując.

Ilekroć wychodzę z Boskiej Liturgii wschodniej, czuję, że mógłbym podpisać się pod sprawozdaniem ambasadorów księcia kijowskiego Włodzimierza (Wołodymira), wracających z misji dyplomatycznej w Bizancjum:

Nie wiedzieliśmy już czy jesteśmy w niebie, czy na ziemi. Nie ma na ziemi tak pięknego widoku. Nie potrafimy tego wyrazić, wiemy tylko, że to tam Bóg mieszka z ludźmi, a ich religia przewyższa naszą. Nie, nie moglibyśmy zapomnieć o takim pięknie!

A książę wykrzyknął: „To jest prawdziwa religia, ponieważ to jest piękno!”. I w ten sposób cała Ruś (obecnie Ukraina), a dalej cała Rosja syberyjska aż po Alaskę została obsiana owym ziarnem boskiego piękna...

Nie bez powodu Jan Paweł II woła:

Światło Wschodu oświeca Kościół powszechny...

Kieruję wzrok ku Kościołom Wschodu...

Ze Wschodu powróci nasz Zbawiciel!

Orientale Lumen

(...)

Piękno, które uzdrawia i pozwala żyć

Chwytając tych kilka błysków światła rzuconych na liturgię oddaję mikrofon młodym, którzy w szkole Młodzież-Światło są kształtowani jakby w obrębie życia liturgicznego. Uroczystości i święta, zawsze wspólnie obchodzone, dodają kolorytu i zajęciom, i braterskiemu życiu. Rozjaśniają codzienność. To jest właśnie całe wychowanie liturgiczne.

Oto co pod koniec roku mówią nasi młodzi apostołowie:

  • To jest czas przemieniony, to jest piękno Nieba w samym środku codzienności. Całe życie staje się przez to świętem. Wiem, że na każde nabożeństwo czekałem jak na spotkanie.
  • Liturgia: źródło radości i życia, śpiewanie Słowa! To było dla mnie od początku odkryciem, a potem, powoli — drogą wolności.
  • Potrzebowałem tego piękna liturgii, żeby zasmakować w modlitwie. Spotkałem Pana właśnie przez to piękno.
  • W czasie naszych liturgii wiele spraw się uspokoiło, zabliźniło. Uzdrawiać przez piękno! Nigdy nie zapominać, że pewnego dnia nastąpiło olśnienie: a gdy nadejdzie pora — rozsiewać to nagromadzone piękno!
  • Liturgia w szkole Młodzież-Światło to nieustannie bijące serce... Radość, że może być aż taka piękna! Ten zgromadzony przez cały rok zapas piękna, jakże wielkim jest bogactwem do rozdania! Wyjeżdża się z pragnieniem rozsiewania Piękna tam, gdzie już go nie ma.
  • Nieszpory w sobotnią noc przed Zmartwychwstaniem: zapomniałem o wszystkim, prócz Chwały Chrystusa i prócz moich braci.

 

*

„Tam, gdzie sprawuje się liturgię,

tam jest serce świata.”

Maksym Wyznawca

(...)

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama