Kolejna część praktycznych wskazówek nt. modlitwy
Zacznijmy znów się modlić. Tak zatytułował cykl swoich katechez Ojciec Święty Paweł VI. I dodał: „Teoria bez praktyki jest jałowa. Praktyka bez teorii jest ślepa”. Każdy z nas zdaje sobie sprawę z potrzeby budowania naszej codzienności na modlitewnym zjednoczeniu z Bogiem.
Jest rzeczą piękną wierzyć w światło. Bóg oczekuje od nas takiej wiary — wszak zostaliśmy stworzeni dla jasnego dnia. Wierzymy św. Janowi, że „Bóg jest światłością” (1J 1,5). Nasze modlitewne trwanie przed Bożym obliczem jest oczekiwaniem na rozświetlenie kroków. I bywa, że światło nam towarzyszy, bo Bóg napełnia chętnie serca czuwające.
A jednak każdemu, kto wytrwale kroczy drogami modlitwy, nieobca jest także ciemność! Bóg, który prowadzi nas ku światłu, jest tym samym Bogiem, który zwraca się do nas, jak kiedyś do Mojżesza: „Oto ja przyjdę do ciebie w gęstym obłoku” (Wj 19,9). Jest Tym, który „...mieszka w czarnej chmurze” (1 Krl 8,12) i przywdziewa „...mrok niby zasłonę wokół siebie” (Ps 18,12).
Niełatwo jest modlić się w mroku. Niełatwo codziennie stawać przed Bogiem, którego nie potrafimy już dostrzec. Niełatwo wiernie trwać przed obliczem Tego, który się ukrywa. Przychodzi zniechęcenie. Modlitwa jest coraz mniej radością, a coraz bardziej trudem. Spotkanie i rozmowa z Bogiem opiera się już tylko na wierze w to, że On jest.
Taka noc w życiu modlitwy jest niewątpliwie próbą i jak każda noc ma swoje trwogi. Ale jest także w tobie niczym ferment i powoduje wzrost twojej duszy. Oto znalazłeś się w sytuacji Jonasza: samotny, uwięziony w ciemnych wnętrznościach ryby, Jonasz rozpoczyna prawdziwą, przepiękną, z serca płynącą modlitwę. Usłyszał Boga i Bóg go usłyszał.
Noc, która co jakiś czas ogarnia duszę tego, kto się modli, może być chwilą największej bliskości Boga. Kiedy rzeczy tracą swe barwy i kontury, kiedy zatrzymuje się jakby rytm czasu i zalega wielkie milczenie, Bóg zdaje się obejmować człowieka ze wszystkich stron, jak gdyby trzymał go na swoim łonie. Ciemność chroni przed niedyskretnymi świadkami. „Druga w nocy. Jakże dobry jesteś, Boże, żeś mnie obudził. Oto jeszcze przeszło sześć godzin, w czasie których mogę nie robić nic innego, jak tylko kontemplować Ciebie, trwać u Twoich stóp i powtarzać jedno słowo: kocham Cię!” — pisał Karol de Foucauld.
Noc, bardziej niż dzień, należy do Boga. W nocy nie możesz czynić niczego innego, jak tylko się modlić, a twoje zmysły uniezależnione od napierających na nie konkretów, pozwalają twej duszy z większą wolnością zbliżać się do Pana. Nie porzucaj więc modlitwy, gdy twoja dusza pogrążona jest w mroku, a niebo wydaje się szczelnie zamknięte i przygniata cię uczucie, że nie możesz stamtąd niczego się spodziewać. Wytrwaj, jakbyś widział Niewidzialnego. Liczyłeś na życie w serdecznej zażyłości z Bogiem, On zaś zdaje się nawet nie patrzeć na ciebie i być tak daleko, że wątpisz w Jego miłość. Jeśli jednak twoje serce jest czyste, a twój duch czuwa, noc jak dzień ci zajaśnieje (por. Ps 139). Niewidzialnie, w ukryciu, Duch Święty będzie cię podtrzymywał, abyś mógł postępować tak, jakby światło przyświecało twoim krokom. Nie cofaj się. Noc, niepłodna dla ludzi, których działalność zawiesza, jest zawsze płodna w rękach Stwórcy. Zaowocuje oczyszczeniem twojej duszy: poznasz Boga tak, jak On sam chce być poznany i pokochasz Go tak, jak na to zasługuje — ze względu na Niego samego. Ten, który cię kocha, jest obecny w twoich ciemnościach i czasem tu właśnie wyznacza ci spotkanie. Módl się:
„Dusza moja pożąda Ciebie w nocy, duch mój poszukuje Cię w swym wnętrzu” (Iz 26,9). „Nocą pamiętam o Twoim imieniu, Panie” (Ps 119,55).
opr. mg/mg