Hasło ze "Słownika duchowości ignacjańskiej"
W gorącej dyspucie we włoskim parlamencie przed kilkoma laty pewien poseł rzucił w kierunku innego słowo „jezuita”. Zareagował na to marszałek parlamentu uwagą, że teraz chyba osiągnięto najwyższy punkt wzajemnych obrażeń. „Jezuita” oznacza według dzisiejszych słowników „obłudnika”.
Prawie żaden inny z zarzutów nie dotknąłby Ignacego tak bardzo jak ten, że jego synowie mieliby być „obłudnikami”. Obłudnikiem jest ten, kto pozornie jest święty, kto zna się na grze na fortepianie dyplomatycznych sztuczek. Gdzie pozostaje wtedy „czysta intencja”, „prosta intencja”, o której tak często mówi Ignacy?
Według niego należy, „mieć dobrą intencję [...] wszystkich poszczególnych spraw” i „służyć i podobać się Dobroci Bożej” (Konstytucje, 288). Czysta, prosta intencja wszystkiemu nadaje jego wartość. Bez niej wszystko jest krzywe, mroczne, zgięte, nieuczciwe, zakłamane.
Widzi to podobnie św. Augustyn, który wpłynął na historię znaczenia pojęcia „czystej intencji”. Punktem wyjścia było dla niego miejsce tekstu w Kazaniu na Górze: „Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe twoje ciało będzie w świetle. Lecz jeśli twoje oko jest chore, całe twoje ciało będzie w ciemności" (Mt 6, 22-23). Jako oko, mówi św. Augustyn, musielibyśmy rozumieć intencję, w jakiej działamy. Jest to całkiem po linii wypowiedzi Jezusa, że nie to czyni nieczystym, co człowiek przyjmuje w siebie z zewnątrz, lecz serce, z którego pochodzą słowa i działania, czyni czystym lub nieczystym. Prawie banalnie, a przecież prawdziwie mówi ludowe przysłowie: Czystemu wszystko jest czyste.
Jak bardzo czystość intencji powiązana jest z prostotą serca, tak bardzo nie jest ona „prostą sprawą”.
Pierwsza trudność jest dosadnie wyrażona w zdaniu: „Przeciwieństwem dobrego jest dobra chęć". Może się zdarzyć, że ktoś ma najlepszy zamiar a jednak czyni sporą szkodę. „Chcieliśmy tylko tego, co dla nich najlepsze!” - nierzadko tak brzmi skarga lub zarzut rodziców względem dzieci. Czy naprawdę zawsze było to coś najlepszego dla dzieci? Czy nie często tkwiły poza tym własne interesy, które zasłaniały spojrzenie na prawdziwe dobro dzieci? Harcerz, który według swojego zdania przewodniego: „Każdego dnia coś dobrego" przeprowadza starszą panią przez ruchliwą ulicę, aby potem stwierdzić, że ona tego wcale nie chciała, jest wprawdzie postacią karykaturalną, ale wyraźną; czysta intencja jest tylko wtedy czysta, jeżeli patrzy ona na rzeczywiste stosunki, na osobę naprzeciwko i jej „powodzenie”. Inaczej „czysta” intencja jest tylko „moją" intencją [oryg. reine Absicht - meine Absicht].
Drugim niebezpieczeństwem czystej intencji jest bliskość z nieomylnością i fanatyzmem. Z tej perspektywy nie jest dziwne, że słowo „kacerz” jest wywiedzione od „katarów”, tj. „czystych”. Kacerze i ideologowie wszelkiej maści są ludźmi, którzy widzą swój pogląd jako jedynie słuszny.
Inaczej prawdziwi „dogmatycy”, prorocy, doświadczają swej własnej nieczystości. Zanim będą zwiastować Słowo Boże, ich usta oczyszczone będą żarzącym się węglem, tak jak to przedstawia prorok Izajasz (6, 6 nn.)
Zawsze istnieją ukryte niedobre zamiary. Człowiek musi zawsze swoje serce i siebie samego przedstawiać Bogu, który przez proroka Malachiasza widziany jest jako ten, który siedzi przed piecem do wytopu (por. Ml 3, 3 nn.). Ktoś, do kogo ten obraz przemówił szczególnie, pozwolił sobie powiedzieć pewnemu złotnikowi, że to wygląda dokładnie jak u Malachiasza: złotnik siada i patrzy przez niewielki otwór, czy przyszedł moment, aby wyjąć złoto z pieca. Ten moment przychodzi wtedy, kiedy złotnik potrafi rozpoznać w masie swoje oblicze.
Ignacy, który kochał porównania, cieszyłby się z tego obrazu i z tej wypowiedzi: kiedy Bóg rozpoznaje swoją twarz bez zniekształceń w człowieku, wtedy człowiek jest czysty. Dzieje się to także z człowiekiem dzięki błogosławieństwu Jezusa: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5, 8).
opr. mg/mg